"Ofensywy dyplomatyczne" Watykanu. Przerost formy nad treścią

Papież Franciszek. Fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl

Za dużo PR-u za mało dyplomacji - tak najkrócej określić można problem z watykańskimi i papieskimi wypowiedziami i działaniami na temat wojny w Ukrainie. Efekt? Polityka ocierającą się o śmieszność i brak skuteczności.

O dyplomacji watykańskiej i jej zaskakującym z polskiej perspektywy stanowisku w sprawie wojny w Ukrainie pisałem już wielokrotnie. Wielokrotnie też pokazywałem, z czego wynika takie a nie inne, moim zdaniem błędne, ale zrozumiałe z pewnej perspektywy stanowisko papieża w sprawie wojny. Ostatnia ofensywa dyplomatyczna, określana mianem misji pokojowej kard. Matteo Zuppiego, wymaga jednak odrębnego komentarza. I to nie dlatego, że cokolwiek zmieniło się w papieskiej wizji pokoju, ale dlatego, że właśnie przy tej okazji z całą mocą ujawniło się, że od jakiegoś czasu Watykan większą wagę przywiązuje do komunikatów medialnych i nowych PR-owych akcji niż do realnego budowania pokoju czy prawdziwej dyplomacji.

Mam świadomość, że to surowa ocena, ale trudno o inną. A żeby to zobaczyć wystarczy przypomnieć wydarzenia ostatnich kilku tygodni. W drodze powrotnej z Węgier Franciszek oznajmił, że trwają tajne mediacje pokojowe Watykanu. Wystarczyło kilkanaście godzin, by zarówno Ukraina jak i Rosja zdementowały te informacje. Kolejnym krokiem było spotkanie papieża z Wołodymyrem Zełenskim, gdzie ponownie padła propozycja mediacji Watykanu, ale i tę prezydent Ukrainy odrzucił jasno dając do zrozumienia, że interesuje go jedynie sprawiedliwy pokój, a to oznacza zwrot zagrabionych przez Rosję ziem. Te słowa, nie wprost, ale wskazują, że mediacja watykańska podobna może być, co do treści, do propozycji chińskich, które także w podobnych słowach zostały przez Ukrainę odrzucone. Papież, jak informowały włoskie media, miał być postawą ukraińskiego przywódcy oburzony, choć jeśli rzeczywiście tak było, to oznaczać to musiało jedynie to, że papież nie zna realnej sytuacji w Ukrainie, i nie rozumie istoty tego konfliktu.

DEON.PL POLECA

Kilkanaście dni później Watykan ogłosił, że papież mianował kard. Mateo Zuppiego odpowiedzialnym za papieską misję pokojową. Nie minęło dziesięć dni, a już kard. Pietro Parolin w wywiadzie dla "Corriere della sera" wyjaśniał, że misja ta nie ma na celu mediacji, ani budowania pokoju, ale "tworzenie innej atmosfery, klimatu, który pomaga dążyć do pokojowego rozwiązania". Skąd taka zmiana? Otóż sam sekretarz stanu przyznaje, że "mediacja ze strony Stolicy Apostolskiej została już odrzucona", a jeden z doradców Zełenskiego wskazuje, że - jak mówi Parolin - "żadna mediacja nie jest możliwa, dopóki nie nastąpi całkowite wycofanie wojsk rosyjskich z okupowanych terytoriów". Pytanie tylko, czy tydzień wcześniej Stolica Apostolska nie miała świadomości, że takie właśnie będzie stanowisko Ukrainy? Jeśli nie, i jeśli aby się o nim przekonać trzeba było powołać specjalnego wysłannika, to dramatycznie świadczy to o poziomie wiedzy na temat tego konfliktu w Rzymie.

Trudno inaczej, niż jako przyznanie się do braku kompetencji i co gorsza braku realistycznego pomysłu na pokój w Ukrainie, zinterpretować inne słowa kard. Parolina z tego samego wywiadu. Gdy dziennikarze pytali, kto powinien uczestniczyć w rozmowach na temat dróg do pokoju sekretarz stanu mówił, że to będzie się dopiero decydować. "Na razie Moskwa i Kijów, potem zobaczymy" - przekonywał i dodawał, że "są też Stany Zjednoczone, są Chiny". - Wierzę, że w pierwszej chwili nastąpi podejście z dwoma stolicami, a potem już po tym pierwszym kroku zobaczymy, co będzie lepsze. W poszukiwaniu pokoju nikogo nie wykluczamy. Nie mamy nic konkretnego, ale wszystkie możliwości pozostają otwarte - tłumaczył Parolin. Półtora roku wojny nie wystarczyło, by Watykan wiedział z kim rozmawiać o pokoju.

Tę sekwencje wydarzeń warto jeszcze uzupełnić o jeden element. Misja pokojowa Watykanu nie uwzględnia w ogóle stanowiska ukraińskich katolików obu obrządkow. Oni nie tylko nic o niej nie wiedzą, ale nawet nie są pytani o zdanie, jakby w Watykanie wiedziano lepiej, niż w Ukrainie jak wyglądać ma pokój. Dowodem aż nadto dobitnym są jasne deklaracje przedstawicieli zarówno Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej jak i przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego w tym kraju. "Nic nie wiemy o tej misji poza tym, co słyszeliśmy z mediów" - powiedział ojciec Ihor Yatsiv, szef wydziału informacyjnego Kościoła greckokatolickiego. "Chociaż słyszeliśmy tę wiadomość jak wszyscy, oficjalnie nic nam nie powiedziano" - uzupełniał bp Stanisław Szyrokoradiuk z Odessy-Symferopola. "Na naszych ziemiach toczy się ciągła wojna, niszczą nasze miasta i zabijają naszych ludzi - a potem słyszymy, że powinniśmy rozmawiać o pokoju. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że moskiewscy propagandyści wykorzystają tę inicjatywę, aby zasugerować, że Ukraina opiera się propozycjom Watykanu. Co Watykan może poważnie zaproponować w tych warunkach?" - dodał biskup. Co wynika z tych wypowiedzi? Otóż najwyraźniej tyle, że watykańska dyplomacja uznaje, że o Ukrainie i Rosji wie więcej niż ukraińscy biskupi i nie zamierza ich choćby zapytać o zdanie.

Wszystkie te elementy prowadzą do smutnego wniosku, że kolejne "ofensywy dyplomatyczne", akcje pokojowe nie są w Watykanie przygotowywane, że nie toczy się tam normalna działalność polityczna (a przynajmniej nie toczy się w taki sposób, by można to było zobaczyć), a zamiast tego trwa festiwal pomysłów PR-owych, które mają przekonać katolików europejskich, że Watykan coś jednak w tej sprawie robi. Tyle, że nawet te pomysły są tak słabo przygotowane, że po kilku dniach trzeba je modyfikować, wyjaśniać i weryfikować. I to jest nawet większy zarzut do watykańskiej dyplomacji i komunikacji, niż niezrozumiałe z perspektywy Europy Środkowej podejście do Rosji. Nieskuteczność ocierająca się o śmieszność jest z perspektywy powagi politycznej Stolicy Apostolskiej bardziej niebezpieczna niż zwyczajny błąd w ocenie wojny.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Ofensywy dyplomatyczne" Watykanu. Przerost formy nad treścią
Komentarze (8)
JS
~Jakub Szymczyk
3 czerwca 2023, 11:33
Gdyby Ukraińcy posłuchali tych "dobrych rad" to skończą podobnie jak meksykańscy Cristeros. Zawieszenie broni da czas putinistom na zebranie sił i kolejne ofensywy. Pozostawienie tak wielkich terenów pod okupacją to zachęta dla najeźdźcy do ponowienia prób podboju całego kraju. Realne jest odbicie południa kraju z elektrownią atomową i przecięcie drogi na Krym. Jednak nie wieżę, że Ukraina odzyska terytorium w granicach z przed 2014, należy odróżnić retorykę od faktycznej oceny sytuacji. Chyba, że nastąpiłby geopolityczny cud podobny do tego z 1991 r - pucz w Moskwie i ogólne załamanie się tego bandyckiego państwa. Rosjanie po prostu nie mają dobrej woli albo za mało dostali aby być gotowymi na trwały pokój. Dziękujmy Bogu, że w 1920 i latach 80tych w mieliśmy lepszych pasterzy.
AS
~A. Szczawiński
1 czerwca 2023, 19:11
Może jest tak, że Ukraina broniąc się zaciekle, wkurza Watykan, bo Watykan miał wizję udziału Rosji w tworzeniu "nowego porządku"?
MM
~M M
31 maja 2023, 16:14
Kompetencja to od jakiegoś czasu zapomniane słowo w Watykanie.
AK
~Adam Kowal
31 maja 2023, 13:16
To nie jest wyłącznie obecny problem. Patrząc na długie lata historii Polski nigdy nie wychodziło na dobre słuchanie dyplomacji watykańskiej. Dyplomacja watykańska przede wszystkim działa zgodnie z własnym interesem, jak każde państwo.
TG
~Tomasz Gralla
31 maja 2023, 11:30
Pycha kroczy przed upadkiem
E3
edoro 333
30 maja 2023, 16:08
W temacie Ukrainy to Papież już dawno odpłynął w jakieś dziwne rejony..
ML
~Marco Lupus
30 maja 2023, 15:56
Panie Terlikowski, widzimy, ze znasz sie na wszystkim… współczujemy…
LM
~Leszek Mańkowski
31 maja 2023, 18:12
Widzicie, współczujecie.... Ilu was jest?