Oto prawdziwi trędowaci!

Leprozorium w Maranie, Madagaskar - fot. o. Tadeusz Kasperczyk SJ

Przez całą niemal historię ludzkości trąd był chorobą zakaźną i nieuleczalną. W XXI wieku jest już uleczalny, choć ciągle jeszcze obecny. Prawie zawsze wiązał się z piętnem społecznym, odrzuceniem i izolacją. Polscy jezuici, zwłaszcza przez posługę bł. o. Jana Beyzyma na Madagaskarze, zapisali piękną kartę pomocy tym, którzy cierpieli na tę chorobę. Dziś jednak, o wiele większym wyzwaniem jest trąd duchowy: wykluczenie, samotność, poczucie beznadziei. Mamy mniej chorych na trąd deformujący ciało, a dużo więcej trędowatych na duchu.

Od 1954 roku, w ostatnią niedzielę stycznia, obchodzimy Światowy Dzień Trędowatych. Święto ustanowione zostało przez ONZ z inicjatywy francuskiego podróżnika, działacza społecznego, dziennikarza i literata Raoula Follereau.

Ten Sługa Boży, bo toczy się jego proces beatyfikacyjny, ponad 30 razy okrążył ziemię, żeby być głosem sumienia i opamiętania dla świata, głosem kilkunastu milionów chorych na trąd, którzy nie byli leczeni, choć lekarstwa były dostępne.

DEON.PL POLECA

Kiedy Raoul Follereau ogłosił Światowy Dzień Trędowatych, marzył o tym, by chorzy byli traktowani, zauważeni i leczeni, jak wszyscy inni, by szanowano ich wolność i ludzką godność. By nie byli wyrzucani ze strachu poza nawias życia społecznego. Chciał też, żeby ludzie zdrowi wyzwolili się ze strachu przed trądem i tymi, którzy byli nim dotknięci. Oni bowiem często cierpieli bardziej z powodu odrzucenia i samotności niż z dolegliwości związanych z chorobą.

Mam osobisty dług wdzięczności wobec Raoula Follereau, bo jego działania i słowa były wyzwaniem i drogowskazem w moich młodzieńczych marzeniach i późniejszych decyzjach.

Pod koniec lat 70-tych XX wieku, w końcówce mojej średniej szkoły i myślenia o swojej przyszłości wpadła mi w ręce mała broszura, prezentująca jego myśli i akcje społeczne, której nadano tytuł jego pierwszej książki - „Księga miłości”. Wydana, jak to wtedy, we Włoszech i przemycana do Polski, bo zawierała wiele „rewolucyjnych” wręcz idei i pomysłów.

„Co wolisz: - wołał R. Follereau - prototyp nowocześnie wyposażonego bombowca czy 75 szpitali po tysiąc łóżek każdy; nowoczesny bombowiec czy 30 wydziałów uniwersyteckich i na każdym po 1000 studentów lub 250 tys. nauczycieli w trzecim świecie; bombowiec czy 50 tys. traktorów lub 15 tys. żniwiarek? (to na podstawie liczb zaczerpniętych z danych UNESCO z listopada 1964 r.) Młodzieży świata, co wolisz?”

Te słowa robiły na wielu ludziach wrażenie, na mnie na pewno. Dzisiaj moglibyśmy podać wiele innych, nawet jeszcze bardziej dramatycznych przykładów.

„Czterysta milionów dzieci cierpi głód. Dlaczego nie twoje?... Głód na świecie? Nic na to nie poradzę… Oto typowo niesłuszne tłumaczenie się… Nic na to nie poradzisz? A skąd to wiesz? Co starałeś się zrobić?”

Te słowa dla mnie, niespełna dwudziestoletniego wówczas człowieka, były wielkim wyzwaniem. Żyliśmy wszyscy w komunistycznej, małomiasteczkowej, galicyjskiej równości i biedzie, ale świadomość, że jest tak wiele „głodu” na świecie była nową perspektywą, w którą chciałem się zaangażować.

Do dzisiaj mam tę małą broszurę, którą od czterdziestu kilku lat wożę ze sobą, gdziekolwiek mnie życie posyła. I czasami do niej zaglądam, wertując podniszczone już nieco kartki. Trochę dlatego, żeby dać się na nowo poruszyć słowom, które mają moc i dają motywację. Trochę, zaś, żeby otwierać się na to, co przychodzi do nas z zewnątrz i pomaga wytyczać nowe horyzonty oraz popycha na nowe szlaki.

Bo to jest ważne, żeby nie osiadać na laurach. Codzienność często wpycha nas w rutynę. To, co inspirowało, ustępuje monotonii albo przegrywa z niecierpiącymi zwłoki wyzwaniami chwili. Tym bardziej zatem trzeba posiadać i wracać do źródeł inspiracji i marzeń. W nich jest wciąż ukryte to źródło wody żywej, z którego możemy zaczerpnąć.

Raoul Follereau toczył swoje boje na wielu polach. Trędowaci i sprawy pokoju to tylko dwa sztandarowe przykłady. Poruszał sumienia, był mówcą motywacyjnym, jak byśmy go dzisiaj nazwali. I nadal prawdziwe są jego słowa, obnażające często naszą nieporadność i zakłamanie: „Panie, oto prawdziwi trędowaci: egoiści, bluźniercy; Żyjący w stojącej wodzie; Wygodnisie, tchórze; Ci, którzy nie robią nic ze swoim życiem. Panie, oto prawdziwi trędowaci!”

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Oto prawdziwi trędowaci!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.