Owce bez pasterza

(fot. pielgrzymkahipisow.blogspot.com)

Odszedł pasterz, który niczego nie narzucał, nie stawiał warunków, nie zamykał przed nikim drzwi. Człowiek Bożego miłosierdzia. Za kim teraz pójdą ludzie tęskniący za takim Kościołem, niepogodzeni ze światem, zbuntowani, zbyt wrażliwi, by żyć w obłudnym świecie?

Kochał i rozgrzeszał. Nie dziwił się niczemu. Taki był ksiądz Andrzej Szpak, duszpasterz młodzieży podążającej różnymi drogami, niekonwencjonalnie myślącej i chorobliwie wrażliwej. Dwie godziny po jego śmierci zadzwonił do mnie jeden z najstarszych polskich hippisów, ksywa Zbuntowany, i łamiącym się głosem powiedział: "Gdy umierał było przy jego łóżku wielu ludzi, którym poświęcił swoje życie. Żegnali go radosnymi śpiewami".

DEON.PL POLECA


Poznałem Andrzeja w latach osiemdziesiątych i jako kleryk dołączyłem do niego, by uczyć się przyjmowania człowieka takim jaki jest. Organizowaliśmy zloty i chodziliśmy na pielgrzymki. Odmawialiśmy różaniec na hinduskim dżabasie i śpiewaliśmy przy ognisku imię Jezus na melodię Hare Kriszna, by potem głośno marzyć o świecie bez wojen i przemocy. Gdy w nocy odsypiałem trudy wędrowania, on czuwał wysłuchując poplątane historie życia, ocierając łzy komuś, kto pierwszy raz w życiu odważył się płakać. Czasem zachowywał się jak szalony prorok tańcząc i śpiewając, innym razem płakał nad swoją bezsilnością. Andrzej miał nadzieję, że kiedyś go zastąpię, ale posłuszeństwo zakonne inaczej ułożyło moje życie.

Pamiętasz Andrzeju naszą pielgrzymkę do grobu Ottona Schimka w Machowej? Wtedy bardzo potrzebowaliśmy patrona, który wolał zginąć niż strzelać do ludzi. Ten młody Austriak rozstrzelany przez towarzyszy za odmówienie wykonania rozkazu zgromadził wokół swojego grobu sporą grupę hippisów. Stojąc tam nad jego skromną mogiłą zastanawiałem się, co będzie z tymi wszystkimi ludźmi, gdy Ty odejdziesz. Gdzie się podzieją? Do kogo pójdą?

Odszedł pasterz, który niczego nie narzucał, nie stawiał warunków, nie zamykał przed nikim drzwi. Człowiek Bożego miłosierdzia. Na stronie internetowej "doziemiobiecanej.pl" Marzenka pisze: "Pójdę za Szpakiem piechotą / Przez pola i błoto". Natomiast Marta podsumowując 39. Pielgrzymkę Młodzieży Różnych Dróg wyznaje: "Szpaku jesteś najważniejszym kapłanem w moim życiu. Rozbestwiłeś mnie i upasłeś na swojej cudnej wizji Kościoła, gdzie kapłan i wierny są sobie równi, gdzie nie ma książąt i poddanych, gdzie można dzielić się sobą. Stworzyłeś taką przestrzeń, w której chcę być i za którą tęsknię". Za kim teraz pójdą ludzie tęskniący za takim Kościołem, niepogodzeni ze światem, zbuntowani, zbyt wrażliwi, by żyć w obłudnym świecie?

Andrzeju! Zaciskałeś zęby i pięści, gdy walczyłeś ze sobą i z chorobą, która nie dała Ci szans. Poza tym miałeś zawsze dłonie otwarte, by wielbić Boga i dzielić się sobą z innymi. Byłeś jak dziecko dające każdemu kredyt zaufania. Czytając dzisiaj wiersz księdza Twardowskiego widzę Cię w kwiecistej albie z głową pochyloną nad wyznaniami dwudziestolatka zbuntowanego przeciwko Bogu:

Nie przyszedłem pana nawracać

zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania

jestem od dawna obdarty z błyszczenia

jak bohater w zwolnionym tempie

nie będę panu wiercić dziury w brzuchu

pytając co pan sądzi o Mertonie

nie będę podskakiwał w dyskusji jak indor

z czerwoną kapką na nosie

nie wypięknieję jak kaczor w październiku

nie podyktuję łez, które się do wszystkiego przyznają

nie zacznę panu wlewać do ucha świętej teologii łyżeczką

po prostu usiądę przy panu

i zwierzę swój sekret

że ja, ksiądz,

wierzę Panu Bogu jak dziecko

Twoje ramiona Andrzeju zawsze przygarniały strapionych, zawsze błogosławiły. Kiedyś zadzwoniłeś do mnie ze szpitala, bym Cię zastąpił na pogrzebie bliskiego nam człowieka, jednego z tych młodych zbuntowanych, niepogodzonych ze światem. Nie mogłem pojechać. Wypisałeś się ze szpitala na własną prośbę. Mimo choroby pożegnałeś go i otoczyłeś troską jego bliskich. Cóż mogę Ci powiedzieć? Przepraszam, że Cię zawiodłem i dziękuję, że mogłem być świadkiem cudów, jakich dokonywałeś w ludzkich sercach.

Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"

socjusz przełożonego Prowincji Wielko­polsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, współpracownik portalu DEON.pl oraz Jezuici.pl. Opublikował między innymi: Niebo jest w nas; Miłość większa od wiary; Pogromcy zamętu; Ro­dzice dodający skrzydeł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Owce bez pasterza
Komentarze (6)
A
A11
20 listopada 2017, 23:56
Miałem jednak fart..., gdy byłem quasi-hipisem oraz ateistą, trafiając na środowisko ks. Szpaka (i dalsze), bo zostałem przyjęty między tamtych ludzi po prostu - jak człowiek (żałosny sobowtór Jezusa), i złapałem pierwszy oddech ulgi, a także chrześcijaństwa, chociaż wówczas jeszcze nie na trzeźwo, szczerze mówiąc/pisząc (o sobie). I mimo że dzisiaj ponownie jestem outsiderem (nieudacznikiem), to jednak teraz mam już tę nadzieję, której nie wierząc nie miałem. Potrzeba i takich kapłanów - on docierał w miejsca nieznane chyba innym współczesnym apostołom, gdzie pozostawał z młodzieżą pozbawioną czułości, troski i bliskości. Wierni "ogarnięci" dotrą do księdza sami... Takie to moje tu wypominki. Pozdrwiam też tamte pogubione dzieciaki z lat dziewięćdziesiątych!
T
tomasz
20 listopada 2017, 19:24
Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym, który każe za zło (nie teraz to co najmniej w czyśccu - to prawda wiary). Upominanie błądzących też winno miec miejsce. Moi rodzice mnie gorszyli. A Matka i św. Józef nie gorszyli Pana Jezusa. Nie sądzę, żeby Pan Jezus chciał, żeby mnie własna matka i ojciec gorszyli.   
20 listopada 2017, 18:09
Czy jest szansa na kontynuację tego wątku?  Taka mnie myśl naszła, może w związku z filmem "Najlepszy", ktory opowiada historię Jerzego Górskiego - podopiecznego Marka Kotańskiego, który ostatecznie został mistrzem świata w triatlonie. Może się znali z księdzem Andrzejem Szpakiem?
GC
Grzegorz Czyżewski
20 listopada 2017, 12:49
Dziękuję za wspomnienie Andrzeja. Wiesz Dino (bo to chyba ty prawda?) nie mogę się pogodzić z tym co się stało. Wciąż, a to już trzeci dzień, nie  dociera do mnie że nie ma już Naszego Taty - Szpaka. Może kiedy odprowadzę go ostatnią drogą, będę umiał to zrozumieć, zaakceptować Pozdrawiam. Gandalf
Wojciech Żmudziński SJ
20 listopada 2017, 12:52
Tak, to ja: Dino. Pozdrawiam
Z
Zbyszek
20 listopada 2017, 12:24
Pierwszy raz słyszę o Zmarłym. Nic o nim nie wiem. Ważne że przyczytałem list Przyjaciela do tego który odszedł do domu Ojca. Ojcze Żmudziński bardzo rzadko a może nigdy się z ojcem nie zgadzam. Chylę jednak czoła przed Waszą przyjaźnią!