Papież socjalistą? Czy socjalista papieżem?
W przekazie medialnym raz po raz pojawiają się opinie, że papież Franciszek jest "socjalistą". Ale zdecydowanie mniej mówią one o papieżu, a więcej o tym, że współcześni polscy katolicy bardzo słabo znają katolicką naukę społeczną i jej rzeczywistą historię.
Problem polega też chyba na tym, że spora część księży, których głos słychać w przestrzeni publicznej, albo w ogóle nie wypowiada się na tematy społeczne, albo ich poglądy są bardzo typowe dla pokolenia wychowanego na okołokorwinistycznych "dogmatach gospodarczych". Nie wiem, skąd się to bierze - może wykłady z KNS są w seminariach prowadzone w mało interesujący sposób? Albo nikt szczególnie nie bierze ich sobie do serca? A może większość duchowieństwa żyje na tak wysokim jak na polskie warunki poziomie materialnym, że nie odczuwa pewnych współczesnych bolączek na własnej skórze i nie musi sobie w związku z tym zaprzątać nimi głowy? W każdym razie: elementarna znajomość katolickiej nauki społecznej pokazuje, jak daleko jest ona od fascynacji wolnorynkowymi hasłami.
Wystarczy sięgnąć do dostępnych opracowań KNS, choćby podręcznika wydanego po polsku w Paryżu w 1964 r., nakładem Societe d`Editions Internationales. Omówione są tam bardzo różne XIX-wieczne (zatem: przedsoborowe!) nurty chrześcijańskiej myśli społecznej, na czele z bodaj najważniejszą szkołą niemiecką, której najbardziej znanym reprezentantem był biskup Ketteler, ordynariusz Moguncji.
Karol Marks uważał tę postać za jednego ze swoich głównych przeciwników w walce o dusze robotników.
Czy to znaczy, że biskup Ketteler był wolnorynkowcem? Skądże. Był gorącym orędownikiem organizowania się robotników w chrześcijańskich związkach zawodowych. Do tego domagał się ustanowienia w ówczesnych Niemczech prawa socjalnego, chroniącego interesy pracowników najemnych. Przedstawiane przez niego postulaty były bardzo konkretne, dotyczyły choćby skrócenia dnia pracy w fabrykach (wówczas wynosił on od 14 do 16 h), zakaz pracy dzieci poza domem, w fabrykach, zobowiązywanie pracodawców do wypłaty odszkodowań tym robotnikom, którzy (nie z własnej winy) stracili w czasie pracy czasowo lub na zawsze zdolność do pracy.
Katolicy, świeccy i duchowni, reprezentujący szkołę niemiecką wprost twierdzili, że "rzekoma wolność pracy, wolność umów o pracę głoszona przez liberalizm, jest w istocie rzeczą obłudną. Robotnik współczesny nie ma wolności, jest całkowicie zależny od przedsiębiorcy. Ochrona robotnika ze strony państwa i organizacji zawodowej przed wyzyskiem nie jest przeto ograniczeniem wolności jednostki, lecz wyzwoleniem robotnika. W dziedzinie społecznej wolność klasy robotniczej może być uzyskana przez organizację samych robotników i interwencję państwa w postaci ustawodawstwa socjalnego".
Porównanie nurtu niemieckiego ze "szkołami katolickiej nauki społecznej" w innych państwach pokazuje, że więcej tam było istotnych zbieżności, niż różnic. Katolicka nauka społeczna rozwijała się dość harmonijnie i stanowiła zwartą koncepcję, krytyczną zarówno wobec skrajnego wolnorynkowego kapitalizmu, jak wobec hipertrofii państwa. Starania, dociekania, zaangażowanie społeczne kilku pokoleń katolików znalazły wreszcie swoje ukoronowanie w formie encykliki "Rerum Novarum" Leona XIII (1891 r.), która z pewnością dziś dla wielu także brzmi "zbyt lewicowo".
Przy okazji: dzisiejsi wolnorynkowcy okołokatoliccy chętnie mówią, że "lewicowe" pomysły na gospodarkę i społeczeństwo przeniknęły do Kościoła po Soborze Watykańskim II. Takie mniemanie to jawna bzdura: nauczanie Kościoła w sprawach społeczno-gospodarczych od zawsze stoi daleko i od bezkrytycznego wolnorynkizmu, i bezkrytycznego etatyzmu. Z tym że dziś częściej mamy do czynienia z tym pierwszym.
Pozwolę sobie na cytat z encykliki Piusa XI "Divini Redemtoris" z 1937 r., znanej zresztą lepiej jako "O bezbożnym komunizmie". Czy z potępienia komunizmu wynika kult wolnorynkizmu? Oddajmy głos papieżowi: "Jest to niestety smutna prawda, że postępowanie niektórych katolików przyczyniło się znacznie do osłabienia wśród robotników zaufania do religii Jezusa Chrystusa. Ci właśnie katolicy nie chcieli zrozumieć, że to miłość chrześcijańska żąda uznania pewnych praw przysługujących robotnikom i dlatego Kościół również zdecydowanie się ich domaga. Co sądzić o postępowaniu tych, którzy w swoich kościołach kolatorskich uniemożliwili odczytanie encykliki Quadragesimo anno? Co powiedzieć na to, że katoliccy przemysłowcy nawet dziś jeszcze okazują się być wrogami tego chrześcijańskiego ruchu robotniczego, który My sami zalecaliśmy? Czyż nie jest to rzecz godna ubolewania, że czasem nadużywa się prawa własności uznawanego przez Kościół, aby pozbawić robotnika sprawiedliwej zapłaty i należnych mu praw społecznych?". I dalej papież pisze: "Istotnie, obok sprawiedliwości zamiennej należy jeszcze przestrzegać sprawiedliwości społecznej, nakładającej obowiązki, od których nie wolno się uchylać ani pracodawcom, ani robotnikom. Sprawiedliwość społeczna domaga się od jednostek tego, co służy dobru ogółu".
Niestety, bardzo słaba znajomość rzeczywistej treści katolickiej nauki społecznej wśród wielu katolików, świeckich i duchownych, powoduje, że wypowiedzi papieża Franciszka (ale także Benedykta XVI czy Jana Pawła II) jawią się im jako "socjalistyczne". Ale wszyscy ci papieże - nie zaprzeczając przy tym znaczeniu własności prywatnej dla dobra jednostek i wspólnot ludzkich - szli za głosem swoich poprzedników. A ten był głęboko osadzony w myśli lokalnych Kościołów szukających odpowiedzi i remedium na zagadnienia związane z rozwojem kapitalizmu.
Dziś wielu katolików nie ma pewności, co Kościół w Polsce właściwie sądzi o kwestiach społeczno-gospodarczych. Część katolików żąda wręcz, by "Kościół nie wtrącał się do gospodarki" (tak jak za czasów PRL żądano, by "nie wtrącał się do polityki"). Inni przekonują, że "Kościół jest za wolnym rynkiem". Otóż Kościół nie jest i nigdy nie był za skrajnym liberalizmem, podobnie jak nigdy nie był za skrajnym centralizmem. Kościół uważał i uważa za grzech wyzysk, niepłacenie i wstrzymywanie pensji pracownikom, niewywiązywanie się z obowiązków podatkowych względem swojej wspólnoty, Kościół dostrzega także ważną (co nie znaczy, że monopolistyczną) rolę państwa w zapobieganiu nierównościom społecznym, budowaniu ustawodawstwa uwzględniającego sprawiedliwość społeczną, trosce o warstwy słabsze. Nie jest to mój wymysł - to realna treść katolickiej nauki społecznej. Papież Franciszek nie jest socjalistą - to polscy katolicy są na ogół ignorantami w kwestiach jakie w tej materii Ojciec Święty porusza.
Skomentuj artykuł