Pasterze w konflikcie
Wzrastałem w czasach, w których starano się ukrywać nie tylko nieuniknione w Kościele spory i konflikty, ale nawet różnice zdań. Obawiano się, że zostaną przez wrogą wobec Kościoła władzę państwową wykorzystane do niszczenia go. Tego rodzaju podejście okazało się mocno zakorzenione w świadomości dużej części katolików w Polsce.
To się od czasu do czasu zdarza. Proboszcz i wikary bardzo się poróżnili. O co poszło, dziś już nikt nie pamięta. Ich konflikt prędko stał się sprawą publiczną. Nie ze względu na plotki, ale dlatego, że wzajemne pretensje, zarzuty, przytyki i złośliwości wymieniali głównie za pośrednictwem ambony.
Sprawa nigdy nie trafiła do mediów (nawet tych lokalnych), a zajmowała właściwie tylko mieszkańców niewielkiej miejscowości, w której się odbywała. Zarówno proboszcz, jak i wikary, mieli swoich zwolenników, co było widoczne nawet w gospodzie. Stronnicy wikarego pili piwo przy jednym z długich stołów, a ci, którzy murem stali za proboszczem, przy drugim. Między tymi dwoma grupami głównie panowało złowrogie milczenie, z rzadka przerywane wybuchami obelg.
Tak to trwało kilka tygodni. W końcu ktoś o wszystkim powiadomił biskupa. W parafii pojawili się jego wysłannicy, ale nie wiadomo, czy podejmowali jakieś próby mediacji, czy tylko zbierali informacje. Wiadomo natomiast, jaki był rezultat ich misji. Miesiąc później biskup przeniósł do innych parafii zarówno wikarego, jak i proboszcza. Największe wrażenie zrobił na parafianach fakt, że swoją decyzję zakomunikował im osobiście, przedstawiając równocześnie nowego proboszcza.
Tę opowieść usłyszałem podczas wakacyjnej wędrówki po Polsce. Kobieta, która mi ją przedstawiła, na koniec wygłosiła zaskakującą konkluzję: "Gorszące było nie to, że się kłócili, tylko że poszło o jakieś bzdury, których nikt nie pamięta".
Czy ksiądz może publicznie krytykować księdza? A biskup biskupa? Czy powinni się publicznie napominać?
Wzrastałem w czasach, w których starano się ukrywać nie tylko nieuniknione w Kościele spory i konflikty, ale nawet różnice zdań. Obawiano się, że zostaną przez wrogą wobec Kościoła władzę państwową wykorzystane do niszczenia go. Tego rodzaju podejście okazało się mocno zakorzenione w świadomości dużej części katolików w Polsce.
Gdy po roku 1989 tu i ówdzie pojawiły się sygnały mówiące o różnicy zdań między polskimi biskupami w jakichś zupełnie nie związanych z nauczaniem Kościoła sprawach (odmienność poglądów i stanowisk zaczęła być widoczna w publicznych wypowiedziach), bardzo szybko dostrzec można było wśród sporej grupy wiernych oznaki zaniepokojenia.
Wzywano do absolutnej jedności, zwłaszcza jeśli chodzi o przekaz "na zewnątrz", apelowano o powrót do silnego przywództwa jak za czasów Prymasa Tysiąclecia itp. Źle odbierano również pokazywanie poważniejszych różnic zdań między duchownymi niższych szczebli. Przestały więc być nie tylko eksponowane, ale także ujawniane poza wąskim gronem najbardziej zainteresowanych (poza bardzo nielicznymi przypadkami, traktowanymi jako pozbawione znaczenia ekscesy).
Na tym tle głośnym zgrzytem okazuje się upubliczniona w mediach różnica zdań między dwoma księżmi-naukowcami - ks. Dariuszem Oko i ks. Krzysztofem Charamsą. Nic dziwnego, że od razu pojawiły się gdzieniegdzie bardzo nerwowe reakcje i pełne zatroskania pytanie: "Czy ksiądz powinien publicznie krytykować księdza?".
Ktoś dodał, że zwłaszcza w dzisiejszych, znów trudnych dla Kościoła, czasach, należy mieć poważne wątpliwości, czy tego rodzaju spory i napomnienia powinny mieć miejsce.
W Liście do Galatów św. Paweł opisał swój konflikt z samym św. Piotrem. Nie miał żadnych wątpliwości, że słusznie postąpił, publicznie zwracając mu uwagę. "Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył" - czytamy w jego relacji. Poszło o brak konsekwencji w postępowaniu Piotra (szczegóły Ga 2,11-14).
"Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu", którego autorami są bp Kazimierz Romaniuk, o. Augustyn Jankowski OSB i ks. Lech Stachowiak przynosi objaśnienie tej sytuacji, które, moim zdaniem, stanowi znakomitą wskazówkę, w jaki sposób trzeba postrzegać w Kościele sytuacje sporne, a nawet konfliktowe między duszpasterzami.
"Paweł akcentuje swój otwarty sprzeciw wobec postępowania, nie zaś poglądów Piotra" - napisali autorzy "Komentarza". Wystąpił z publicznym zarzutem niekonsekwencji w postępowaniu, która zagrażała prawdzie Ewangelii. Zwrócił uwagę, że działania Piotra w jakimś fragmencie nie są zgodne z tym, czego sam naucza.
Myślę, że w ten sposób wskazane zostało podstawowe kryterium, pozwalające ocenić słuszność lub niesłuszność publicznego krytykowania i napominania księdza przez księdza. Oczywiście koniecznie z uwzględnieniem wskazań dotyczących upominania brata, które dał sam Pan Jezus: "Gdy twój brat zawini przeciwko tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię posłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie posłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie posłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik" (Mt 18,15-17).
Skomentuj artykuł