Patriotyzm w epoce egocentryzmu

Fot. depositphotos.com

Dzisiejsze święto konfrontuje mnie ze spojrzeniem na patriotyzm. Patriota czyli kto? Pierwsze skojarzenia są trudne.

Widzę mojego dziadka, zmarłego w zeszłym miesiącu. Człowiek, który przeżył wojnę, uciekł niemieckim okupantom, wędrując pieszo wiele dni. Podrzucający jedzenie żydowskim dzieciom w łódzkim getcie. Człowiek, który ze łzami opowiadał, że musiał zabijać, bo była wojna, a on miał tę świadomość, że sam może zginąć w każdej chwili.

Zaraz potem widzę wyraźną skrajność. Marsze niepodległościowe i zadymy, kibole, rozboje, agresja, krzyki, siłowe „tłumaczenie”, że jestem mądrym i silnym patriotą.

DEON.PL POLECA

Szukam w tym siebie. Gdzie jestem i w czym objawia się dziś mój patriotyzm? Czy w ogóle wiem jakie mamy dziś święto i z jakich wydarzeń bierze ono swoje źródło? Czy nie tylko znam historię, ale i chcę ją kreować nadal – jako dobry człowiek i przykładny obywatel?

Polacy znani są ze swoich skłonności do kombinatorstwa. Mawia się czasem, że drobne oszustwa, narzekanie i wódka to nasze narodowe symbole. Czy patriota płaci podatki? Tak. Czy patriotą jest ten, który stara się dbać o dobro wspólne, choćby w ten sposób, że go nie niszczy? Owszem. I choć można powiedzieć, że to przecież takie proste, umierać za to nie trzeba, to jednak zróbmy sobie z tego mały rachunek sumienia. Wcale nie musi wyjść na naszą korzyść…

To, co uważam za naszą pozytywną cechę narodową, to to że potrafimy jednoczyć się w nieszczęściu. Przykład ukraińskich uchodźców jest pierwszym, który tak po prostu nasuwa się na myśl. Jako naród stanęliśmy na wysokości zadania. Podobnie się rzeczy mają w przypadku powodzi, pożarów, szlachetnej paczki przed świętami, czy zbiórek na rzecz nieuleczalnie chorych dzieci. Potrafimy się jednoczyć i działać w imię wspólnego dobra, bądź dobra jednostki – ponad politycznymi i kościelnymi podziałami.

Kiedy jednak patrzę na codzienność, tę bez fajerwerków i dużych akcji, jako naród wypadamy słabo – niestety. Jak wygląda moje (tak, moje!) wsparcie dla osób starszych, samotnych, chorych, niepełnosprawnych czy ubogich, gdy nikt tego nie widzi? W tym też objawia się nasz patriotyzm. Dbanie o tych, którzy sami o siebie zadbać nie mogą. Wszak jesteśmy sąsiadami, wspólnotą, jednym narodem. Kiedy puka do naszych drzwi konkretny potrzebujący człowiek, to czy nie oberwie tymi drzwiami w nos?

Patriotyzm można mierzyć różnymi miarami. Można skupić się na zadymie i marszach. Można powiesić na balkonie flagę, co robię z dziećmi co roku. Czy to jednak wystarczy? Nie. Tak samo jak nie wystarczy nie krzywdzić, by móc się nazywać dobrym człowiekiem. W życiu trzeba czasem czegoś więcej, czegoś co wymaga ode mnie porzucenia swojej wygody, komfortu czy przekazania własnych funduszy.

Nie wiem czym jest dzisiejszy patriotyzm. Dla mnie ma on twarz mojej sąsiadki z Ukrainy i jej czteroletniej córeczki. Ma nią dla mnie sąsiadka, która czasem potrzebuje zwykłego zauważenia i rozmowy, bo dusi się w swojej starczej samotności. Ma nią dla mnie niepełnosprawny kolega syna i wiele innych osób, które żyją obok. Mogę iść na marsz, pomachać flagą. Mogę też zapukać do sąsiadki i zaprosić ją na kawę. Wybór należy do mnie. Czy patriotyczny, czy nie – nie wiem. Patrzę z wdzięcznością na tych, którzy podobnie jak mój dziadek oddali kawałek swojego życia za Polskę i modlę się bym sama nigdy nie musiała walczyć w taki sposób. Miejsc walki – innej, bo innej – ale walki w codzienności nie brakuje. Bądźmy patriotami, nie tylko od święta.

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Patriotyzm w epoce egocentryzmu
Komentarze (5)
JS
~Jakub Szymczyk
14 listopada 2022, 17:37
Jak by dziadek autorki żył w obecnych czasach to chodziłby na marsze, służył w WOT, pomagał Ukraińcom albo realizowałby swój patriotyzm w jakiś inny adekwatny do czasów sposób. Na szczęście dzięki braciom z Ukrainy, raczej nie będziemy mieć okazji aby udowodnić swoje męstwo w walce na terenie naszego kraju. Mamy się wstydzić, że żyjemy w spokojniejszych czasach i nie musimy walczyć?
AS
~Antoni Szwed
11 listopada 2022, 14:27
"Nie wiem czym jest dzisiejszy patriotyzm." To smutne, że autorka tak mało wie o patriotyzmie i tak bardzo sprowadza go codzienności, którą ma w zasięgu wzroku. A przecież chyba także dla niej nie jest obojętne, czy pisze swój tekst po polsku czy po rosyjsku lub niemiecku. Gdyby nie było Polski, być może tylko z sąsiadką mogłaby mówić w ojczystym języku. Gdybyśmy nie mieli własnego państwa (np. Kurdowie nie mają go do dziś), nasze dzieci w szkole musiałyby czytać Goethego lub Puszkina, zaś czytanie poezji Kochanowskiego, Mickiewicza czy Słowackiego byłoby zabronione. Językiem administracyjnym byłby język sąsiadów, ale nie nasz, polski. Na historycznie swoim obszarze bylibyśmy wyrobnikami czy wręcz niewolnikami cudzej dominacji. Czy to są drobiazgi, o których można zapominać? Państwa narodowe są dużą wartością, które chciałyby zlikwidować duże i potężne państwa. Tak doradzają mniejszym i słabszym od siebie, ale sobie już tak nie doradzają. One mają trwać nadal, natomiast mniejsze nie.
AM
~Alicja M.M.
12 listopada 2022, 17:02
Własny język jest jednym największych skarbów. W jednym z esejów Zygmunta Kubiaka (cenionego tłumacza literatury antycznej) znalazłam wzmiankę o tym, że w epoce tuż przed Goethem język niemiecki był w sytuacji kryzysowej i być może nie przetrwałby (albo stałby się językiem marginalnym), gdyby nie powstała w nim wielka literatura romantyczna. Dla Kubiaka to jest ostrzeżenie, adresowane do nas: język nie trwa „sam z siebie”, trwa, gdy o niego dbamy. Może jednak język wydaje się większości z nas niemal „przezroczysty”, oczywisty. O oczywistościach rzadko myślimy.
AM
~Agnieszka Mrozowska
11 listopada 2022, 11:51
Wyniki ankiet przeprowadzanych wśród młodych ludzi (18-35lat) są jednoznaczne: większość z nich w przypadku wojny nie zamierza wstępować do wojska ani bronić zbrojnie kraju, tylko planuje w takim wypadku wyjechać
TS
~Tomasz Sosnowski
14 listopada 2022, 17:56
I co z tego? Wystarczy, że zostanie 10-15 %. Młodzież też nie jest już tak pełna kretyńskiego entuzjazmu do wojny jak dawne pokolenia. Przekazy medialne, filmy a nawet gry komputerowe sprawiają, że orientują się co może im się stać... Poza tym aktywni sportowo panowie w wieku 40-55 lat to też dobrzy żołnierze (służyłem z takimi więc wiem co piszę). Mają mniej do stracenia niż młodzież więc łatwiej im przyjdzie pogodzić się ze śmiercią czy kalectwem. Współczesna wojna to nie olimpiada nie potrzeba aż takiej sprawności jak kiedyś za to trzeba ogarniać więcej techniki i być odpornym na stres.