Patriotyzm w epoce egocentryzmu
Dzisiejsze święto konfrontuje mnie ze spojrzeniem na patriotyzm. Patriota czyli kto? Pierwsze skojarzenia są trudne.
Widzę mojego dziadka, zmarłego w zeszłym miesiącu. Człowiek, który przeżył wojnę, uciekł niemieckim okupantom, wędrując pieszo wiele dni. Podrzucający jedzenie żydowskim dzieciom w łódzkim getcie. Człowiek, który ze łzami opowiadał, że musiał zabijać, bo była wojna, a on miał tę świadomość, że sam może zginąć w każdej chwili.
Zaraz potem widzę wyraźną skrajność. Marsze niepodległościowe i zadymy, kibole, rozboje, agresja, krzyki, siłowe „tłumaczenie”, że jestem mądrym i silnym patriotą.
Szukam w tym siebie. Gdzie jestem i w czym objawia się dziś mój patriotyzm? Czy w ogóle wiem jakie mamy dziś święto i z jakich wydarzeń bierze ono swoje źródło? Czy nie tylko znam historię, ale i chcę ją kreować nadal – jako dobry człowiek i przykładny obywatel?
Polacy znani są ze swoich skłonności do kombinatorstwa. Mawia się czasem, że drobne oszustwa, narzekanie i wódka to nasze narodowe symbole. Czy patriota płaci podatki? Tak. Czy patriotą jest ten, który stara się dbać o dobro wspólne, choćby w ten sposób, że go nie niszczy? Owszem. I choć można powiedzieć, że to przecież takie proste, umierać za to nie trzeba, to jednak zróbmy sobie z tego mały rachunek sumienia. Wcale nie musi wyjść na naszą korzyść…
To, co uważam za naszą pozytywną cechę narodową, to to że potrafimy jednoczyć się w nieszczęściu. Przykład ukraińskich uchodźców jest pierwszym, który tak po prostu nasuwa się na myśl. Jako naród stanęliśmy na wysokości zadania. Podobnie się rzeczy mają w przypadku powodzi, pożarów, szlachetnej paczki przed świętami, czy zbiórek na rzecz nieuleczalnie chorych dzieci. Potrafimy się jednoczyć i działać w imię wspólnego dobra, bądź dobra jednostki – ponad politycznymi i kościelnymi podziałami.
Kiedy jednak patrzę na codzienność, tę bez fajerwerków i dużych akcji, jako naród wypadamy słabo – niestety. Jak wygląda moje (tak, moje!) wsparcie dla osób starszych, samotnych, chorych, niepełnosprawnych czy ubogich, gdy nikt tego nie widzi? W tym też objawia się nasz patriotyzm. Dbanie o tych, którzy sami o siebie zadbać nie mogą. Wszak jesteśmy sąsiadami, wspólnotą, jednym narodem. Kiedy puka do naszych drzwi konkretny potrzebujący człowiek, to czy nie oberwie tymi drzwiami w nos?
Patriotyzm można mierzyć różnymi miarami. Można skupić się na zadymie i marszach. Można powiesić na balkonie flagę, co robię z dziećmi co roku. Czy to jednak wystarczy? Nie. Tak samo jak nie wystarczy nie krzywdzić, by móc się nazywać dobrym człowiekiem. W życiu trzeba czasem czegoś więcej, czegoś co wymaga ode mnie porzucenia swojej wygody, komfortu czy przekazania własnych funduszy.
Nie wiem czym jest dzisiejszy patriotyzm. Dla mnie ma on twarz mojej sąsiadki z Ukrainy i jej czteroletniej córeczki. Ma nią dla mnie sąsiadka, która czasem potrzebuje zwykłego zauważenia i rozmowy, bo dusi się w swojej starczej samotności. Ma nią dla mnie niepełnosprawny kolega syna i wiele innych osób, które żyją obok. Mogę iść na marsz, pomachać flagą. Mogę też zapukać do sąsiadki i zaprosić ją na kawę. Wybór należy do mnie. Czy patriotyczny, czy nie – nie wiem. Patrzę z wdzięcznością na tych, którzy podobnie jak mój dziadek oddali kawałek swojego życia za Polskę i modlę się bym sama nigdy nie musiała walczyć w taki sposób. Miejsc walki – innej, bo innej – ale walki w codzienności nie brakuje. Bądźmy patriotami, nie tylko od święta.
Skomentuj artykuł