Podejrzane objawienia, a wierni przybywają
Co powinien zrobić Kościół w sytuacji, gdy poszukujący doświadczeń religijnych ludzie zaczynają licznie przybywać do jakiegoś miejsca, niejednokrotnie pod wpływem nieprawdziwych informacji na jego temat?
22 sierpnia br. biskup łomżyński Janusz Stepnowski wydał oświadczenie w sprawie wydarzeń w Ostrożnem. Dla wielu może być ono zaskoczeniem, ponieważ dotyczy sprawy, która trwa od trzydziestu pięciu lat. Jej początki sięgają roku 1984. To wtedy 30 lipca niedaleko Zambrowa pewna kobieta po raz pierwszy ujrzała Jezusa. "Od strony pola zbliżała się jasna postać. Poznała - to Pan Jezus. Najpierw się uśmiechał - i ona też się do niego uśmiechała - a potem zrobił się smutny. Szli razem - Czesława tyłem, żeby cały czas go widzieć. Kiedy zniknął, zostawił odbite w ziemi ślady stóp. Był upalny dzień, godzina 11" - tak w zeszłym roku opisywał to wydarzenie jeden z regionalnych tygodników dystrybuowanych m. in. w kościołach, w zeszłym roku. Po tym spotkaniu nastąpiły kolejne.
Reportaż (dostępny również w jednym z kościelnych portali), bohaterkę przedstawia, jako "drobną zakonnicę". Opisuje też "pokaźnych rozmiarów" kapliczkę, w która stoi w miejscu tamtego spotkania. Używa w odniesieniu do niej określenia "sanktuarium". Nazywa ją "miejscem kultu". zauważa, że nie tylko "siostra", ale także inni mieli tu widzenia, zdarzyły się też uzdrowienia. Wspomina, że przyjeżdżają tu m.in. klerycy modlić się przed święceniami.
W internecie temat objawień w Ostrożnem jest obecny i wywołuje dość duże zainteresowanie oraz spore dyskusje. Najnowsze filmiki umieszczono pod koniec lipca br. Z sieciowych wpisów wynika, że Ostrożne traktowane jest przez niektórych na równi z innymi uznanymi miejscami pielgrzymkowymi. Można odnieść wrażenie, że zainteresowanie tym miejscem rośnie w ostatnim czasie.
Wydane w Łomży oświadczenie jest najwyraźniej reakcją na to zjawisko. Zostało opublikowane "Ze względu na coraz częstsze pytania i wątpliwości dotyczące wydarzeń w Ostrożnem". Co istotne, nie podpisał się pod nim jedynie któryś z urzędników kurialnych, lecz sygnował je ordynariusz łomżyńskich. To znaczy, że on sam przywiązuje wagę do upowszechnienia zawartych w nim informacji. Dlatego nie powinno ono przejść bez echa. Wydarzenia w Ostrożnem nie są już tylko lokalną sprawą.
Oświadczenie bp. Stepnowskiego składa się ze sprostowań i wyjaśnień. Stwierdza już w pierwszym punkcie, że przedstawiana powszechnie jako "siostra" kobieta nie jest zakonnicą. Złożyła jedynie prywatny ślub czystości na ręce jego poprzednika i uzyskała zgodę na noszenie habitu.
Wizje Jezusa i Maryi, które według niej wciąż trwają, biskup łomżyński określa precyzyjnie "jej prywatnym doświadczeniem". Nie mają one żadnego potwierdzenia ze strony Kościoła. Nie zajmowała się nimi Stolica Apostolska.
Bp Stepnowski dementuje też krążące w internecie materiały mówiące o śmierci i wskrzeszeniu do życia bohaterki wydarzeń. Akcentuje, że poświęcona im książka nie ma akceptacji Kościoła i nie może być traktowana jako dokument potwierdzający prawdziwość wydarzeń.
Jak widać, jest tu szereg bardzo znaczących zaprzeczeń. Pytanie, na ile jedno oficjalne oświadczenie biskupa jest dzisiaj w stanie zapobiec dalszemu rozpowszechnianiu nieprawdziwych materiałów. Czy Kościół jest dzisiaj w stanie zapobiec budowaniu wokół tego rodzaju wydarzeń pociągającej narracji odpowiadającej na zapotrzebowanie religijne części ludzi? Narracji tworzonej kosztem prawdy?
Szczególnie wart zauważenia i refleksji jest ostatni punkt oświadczenia biskupa łomżyńskiego. Brzmi on: "Ostrożne, ze względu na licznych wiernych tam udających się, jest i pozostanie szczególnym miejscem modlitwy, a obecność duchowieństwa w Ostrożnem motywowana jest opieką duszpasterską nad wiernymi, a nie wizjami pani Czesławy". Łatwo tu o skojarzenie z innymi miejscami, nawet o globalnej popularności, gdzie Kościół stanął wobec problemu dużego napływu poszukujących religijnych doświadczeń ludzi przy równoczesnym problematycznym charakterze wydarzeń będących pretekstem do ich obecności.
Życie pokazuje, że nawet najbardziej stanowcze zakazy mają ograniczoną skuteczność. W czasach, gdy za sprawą nowych mediów Kościół faktycznie utracił kontrolę nad przekazem powołującym się na jego autorytet, nie sposób zapobiec dalszej popularyzacji takich miejsc. Pozostaje otoczyć przybywających do nich jak najlepszą i najrzetelniejszą opieką duszpasterską. Żeby nie byli "znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza".
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI
Skomentuj artykuł