Podróż do źródeł

(fot. EPA/Jim Hollander)

Podróż papieża Franciszka do Ziemi Świętej ma wiele wymiarów. Absolutnie pierwszorzędny jest jej aspekt duchowy: oto biskup Rzymu udaje się z pielgrzymką do źródeł wiary, by − jak pisał św. Jan Paweł II − "odczytywać na nowo Ewangelię". I szukać śladów Boga. I tam, w Wieczerniku i na Golgocie, prosić o rozeznanie konieczne w kierowaniu Kościołem.

Papieskie pielgrzymowanie do Ziemi Świętej ma już swoją tradycję: był tu Paweł VI, byli dwaj jego następcy: Jan Paweł II (2000) i Benedykt XVI (2009). Franciszek dobrze o tym pamięta. Wszak bezpośrednim powodem (pretekstem) jego podróży jest 50. rocznica pielgrzymki Pawła VI. Pielgrzymki niezwykle ważnej z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze, była to pierwsza zagraniczna podróż papieża w nowożytnych dziejach Kościoła, a także pierwsza wizyta następcy św. Piotra w ziemi Jezusa. Po drugie, miała ona ogromne znaczenie ekumeniczne, była prawdziwym kamieniem milowym na drodze dialogu katolicko-prawosławnego, wtedy bowiem doszło do historycznego spotkania biskupa Rzymu (zwanego patriarchą Zachodu) z honorowym zwierzchnikiem światowego prawosławia patriarchą Konstantynopola Atenagorasem. Warto pamiętać, że na to spotkanie − i przekazanie sobie znaku pokoju, i odmówioną razem modlitwę "Ojcze nasz" − Kościół Chrystusowy czekał od roku 1054. W wydanym później komunikacie obaj hierarchowie wyrazili nadzieję, że będzie to "znak i zapowiedź rzeczy dopiero nadchodzących". I rzeczywiście, spotkanie Pawła VI z Atenagorasem stało się początkiem owocnego (choć nieraz bardzo trudnego) dialogu Kościołów.

Również teraz, w maju 2014 roku, w Jerozolimie dojdzie do spotkania papieża Franciszka z patriarchą Bartłomiejem. Organizatorzy traktują je jako najważniejszy punkt programu pielgrzymki. Świadczy o tym choćby logo wizyty: złączeni w braterskim uścisku Piotr i Andrzej w jednej łodzi oraz hasło: "Aby byli jedno". Można mieć nadzieję, że to spotkanie (a raczej spotkania, bo odbędzie się ich kilka) ożywi w naszych Kościołach ducha ekumenizmu. Może wpłynie ono także na pojednanie chrześcijan w samej Jerozolimie, gdzie podziały dają o sobie znać na każdym niemal kroku i bywają dla pielgrzymów źródłem zgorszenia. Działa tu przecież (podaję za "Gościem Niedzielnym") sześć wspólnot katolickich, osiem prawosławnych, trzy protestanckie i jedna anglikańska. Jednak "dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych", a - jak mówi prawosławny patriarcha Jerozolimy Teofil III - spotkania Franciszka z Bartłomiejem w miejscu śmierci i zmartwychwstania Jezusa pragnie przecież sam Duch Święty!

Podziały i niechęć, jaką żywią do siebie nawzajem niektóre wspólnoty chrześcijańskie, wydają się czymś paradoksalnym. Chrześcijanie bowiem stanowią tutaj nieliczną mniejszość (mniej niż 2% ogółu mieszkańców Izraela i Autonomii Palestyńskiej), w dodatku ich populacja wciąż maleje. A podobno Pawła VI witały jeszcze tłumy chrześcijan…

Oczekuje się zatem, że wizyta papieża Franciszka i patriarchy Bartłomieja będzie dla wspólnot chrześcijańskich (lub przynajmniej dla części wiernych) jakimś moralnym wsparciem w ich trudnej sytuacji. "Jest rzeczą ważną − mówi w tym kontekście bp William Shomali z łacińskiego patriarchatu Jerozolimy − aby chrześcijanie, którzy żyją w społeczeństwie o większości żydowskiej i muzułmańskiej, mogli czuć się wolnymi i równymi w prawach obywatelami, żeby byli dumni ze swej wiary i dawali innym prawdziwe świadectwo".

Kolejny ważny aspekt pielgrzymki to dialog z Żydami i z judaizmem. Pod tym względem Franciszek nawiązywać będzie raczej do Jana Pawła II i Benedykta XVI aniżeli do Pawła VI, zachowującego dystans wobec władz − nieuznawanego wówczas przez Watykan - państwa Izrael, co Żydzi odebrali jako afront. Wzajemne stosunki, zwłaszcza te polityczne (bo przełomem w dialogu religijnym okazała się ogłoszona w 1965 roku soborowa deklaracja "Nostra aetate"), zmieniły się diametralnie podczas pontyfikatu Jana Pawła II. Dzięki temu ambasador Izraela przy Stolicy Apostolskiej Zion Evrony może dziś powiedzieć, iż relacje żydowsko-katolickie są obecnie najlepsze od dwóch tysięcy lat, i wyrażać nadzieję, że wizyta Franciszka jeszcze je wzmocni.

Wydaje się rzeczą pewną, że papież powtórzy słowa i gesty swoich dwóch poprzedników,  na przykład: pomodli się na sposób żydowski przy Murze Zachodnim (Ścianie Płaczu), złoży hołd ofiarom Zagłady, potępi antysemityzm… Czy zrobi coś więcej? Trudno powiedzieć. Może - jak sugerują izraelskie media - zechce wyrazić żal z powodu negatywnego stosunku Kościoła w przeszłości do żydowskich planów założenia własnego państwa? Okazją do tego mogłoby być złożenie kwiatów na grobie twórcy politycznego syjonizmu Theodora Herzla.

W kontekście pielgrzymki do Ziemi Świętej Papież już raz zdołał nas zaskoczyć, zapraszając do swego oficjalnego orszaku rabina Abrahama Skórkę z Buenos Aires. Warto dodać, że w gronie tym znajdzie się również Omar Abboud, jeden z przywódców wspólnoty muzułmańskiej w Argentynie. Bo ta podróż stanowi także dobrą okazję do pogłębienia dialogu z islamem.

Siłą rzeczy, pielgrzymka oprócz wymiaru religijnego będzie miała również aspekt polityczny. Bardzo liczą na nią Palestyńczycy, wierząc, że Papież upomni się o ich prawa. A on pewnie to zrobi, piętnując jednocześnie przemoc, niesprawiedliwość i łamanie praw człowieka − bez względu na to, kto za ten stan rzeczy ponosi odpowiedzialność.

Oczywiście, wizytę Franciszka mogą próbować dyskontować obie strony konfliktu izraelsko-palestyńskiego. On zaś, zachowując - jak mniemam - konieczną w tej sytuacji równowagę, będzie głosił wszystkim orędzie pokoju i przebaczenia.

Powiedział kiedyś kard. Jorge Bergoglio, że "czasem problemy w relacjach ludzkich okazują się możliwe do rozwiązania, jeśli jest przy nas ktoś, kto pomoże znaleźć drogę, kto stworzy albo wskaże wyjście". Kto wie, może po to również Franciszek jedzie dziś do Ziemi Świętej, żeby pomóc odznaleźć drogę tam, gdzie nikt już nie potrafi jej dostrzec?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Podróż do źródeł
Komentarze (1)
A
AP
25 maja 2014, 07:13
Ścisła współpraca Kościołów chrześcijańskich oraz dialog z judaizmem jest koniecznością. To co dzieje się z krajem który odchodzi od kultury judeochrześcijańskiej obserwujemy teraz w Belgii. Belgia to kraj, którego jedynym spoiwem była wiara katolicka, dziś zsekularyzowany rozpada się w oczach. Powstają zbrodnicze, nazistowskie prawa (eutanazja dla dzieci), kwitnie nienawiści do innych, zarówno na tle ekonomicznym (np. w stronę Polaków) jak i rasistowskim (Żydzi). Właśnie teraz doszło do antysemickiego zamachu w Muzeum Żydowskim w Brukseli.