Pokój rodzi się i kończy w sercu człowieka
Rozpoczęła się letnia Olimpiada w Paryżu. Od starożytności Igrzyska związane są z ‘rozejmem olimpijskim’, który polegał na zawieszeniu broni i wstrzymaniu działań zbrojnych na czas ich trwania. Papież pisał o tym w swoim liście na paryską Olimpiadę. Dzisiaj obchodzimy też IV Dzień Dziadków i Osób Starszych. Franciszek, który ustanowił te obchody, zachęca, aby budować ‘pokój społeczny’ przez troskę o wszystkich, nikogo nie wykluczając. Pokój – to słowo klucz na dzisiaj.
Wydaje się, że im więcej mówi się o pokoju, to widzimy, że świat jest coraz dalszy od pojednania, ładu, dbania o tych, którzy są słabi, a zaczyna dominować bezpardonowa walka i liczy się silniejszy. Potwierdza to świadomość faktu, że na świecie toczy się wiele konfliktów zbrojnych. Oczywiście, nam jest najbliższy ten na Ukrainie, ale są takie miejsca na świecie, które od wielu dekad nie zaznają pokoju, gdzie toczą się ciągłe walki. Wyparliśmy to z naszej świadomości, ale jak spojrzymy uważniej na dzisiejszy świat, możemy takich miejsc wymienić całkiem sporo.
Igrzyska Olimpijskie mają wpisane w swoje DNA promowanie fair play, równości szans, braterstwa i pokoju. Rozpoczęte w piątek w strugach deszczu zawody, pozostawiły w tym względzie pewien niesmak. Promocja ideologii LGBTQ w wielu elementach była zbyt nachalna i kiczowata. Prześmiewcze i obrazoburcze ukazanie scen Ostatniej Wieczerzy, tak drogich chrześcijanom, było swego rodzaju policzkiem dla wiary jednej trzeciej ludzkości. Co więcej, to – niezależnie od wiary – dziedzictwo kulturowe ludzkości. Należy mu się szacunek, a nie szyderstwo. Nie ma to wiele wspólnego z duchem olimpijskim i perspektywą pokoju – ‘rozejmu olimpijskiego’, o którym mówił papież Franciszek.
Jeszcze więcej nie-pokoju jest w przestrzeni społecznej. Bardzo trudno nam znaleźć wspólny język, jakieś wspólne punkty odniesienia. Nie mamy ‘obiektywnych’ wartości, którym podporządkowywalibyśmy nasze wybory. Decyzje zdają się być ‘wymuszane’ na jednostkach, często wbrew ich woli. Dotyczy to każdego obszaru życia, każdej osoby. Nadmierny indywidualizm i próba podporządkowania wszystkiego ‘korzyściom’ jakiejś grupy (jakkolwiek je pojmujemy) sprawia, że relacje z innymi są narażone na ‘konflikt interesów’ i niepokój czy walkę o swoje ‘prawa’. Jedną z pierwszych ofiar jest tutaj rodzina, podstawowa wspólnota międzyludzka. Systematycznie rośnie grupa osób starszych (60+). Coraz więcej jest także osób mieszkających samotnie. Wiele z nich nie utrzymuje żadnych kontaktów ze swoimi rodzinami.
Wszelki nie-pokój w życiu człowieka bierze się przede wszystkim z konfliktu sumienia. To w nim człowiek dokonuje świadomych wyborów. Nie akceptując tego i nie podporządkowując się prawemu sumieniu, otwieramy szeroką bramę do różnego rodzaju niegodziwości a nawet przestępstw. Konflikt międzypokoleniowy nie jest rzeczą nową. Prawdą jest, że w ostatnich dziesiątkach lat systematycznie wzrasta średni spodziewany wiek życia ludzi w wielu krajach. Prawdą jest także to, że różnego rodzaju koszty leczenia i opieki nad osobami starszymi wzrastają bardzo mocno i pojawiają się głosy, jakoby starsi i chorzy byli ‘nadmiernym’ obciążeniem dla budżetów państw, czy problemem dla ich rodzin. To tak, jakby młodzi byli ‘okradani’ z możliwości rozwojowych, do których mają prawo.
Franciszek zwraca uwagę w swoim przesłaniu na IV Dzień Dziadków i Osób Starszych, że to jest ‘wypaczone’ ukazywanie rzeczywistości. Przetrwanie starszych nie zagraża młodym, ani nie pozbawia ich zasobów, a dbanie o młodych nie może prowadzić do ‘zaniedbania starszych, czy nawet ich eliminacji’. „Konflikt między pokoleniami jest oszustwem i zatrutym owocem kultury ‘starcia’. Przeciwstawianie młodych starym jest niedopuszczalną manipulacją” – mówi papież. Trzeba dbać o to, by młodzi mieli kontakt ze starszymi, korzystali z ich doświadczenia, nie powtarzali ich błędów, kształtowali swoją wrażliwość. Tego nie przekaże im rzeczywistość wirtualna ani też sztuczna inteligencja.
Żyjemy w świecie wielu napięć i nierówności. Pokój, zarówno ten międzyludzki, społeczny, jak i ten międzynarodowy, nie pojawi się jak za dotknięciem różdżki czarnoksiężnika. Nie-pokój nie jest jednak żadnym fatum, z którym nie można sobie poradzić. Co prawda, już starożytni mówili, że „vivere, militare est” (życie jest walką), ale to nie jest żadna klątwa. Nie wolno nam pozwolić, by takie myślenie opanowało nasze głowy. Życie pojednane w każdej przestrzeni jest możliwe. I oby to pragnienie pokoju w wymiarze ludzkim, braterskim, ale i światowym nigdy w nas nie zgasło. Prawdziwy pokój, bowiem, zaczyna się, ale i kończy, w sercu człowieka.
Skomentuj artykuł