Ponowne małżeństwa w prawosławiu

Konrad Sawicki

Podczas słynnej konferencji prasowej, która miała miejsce na pokładzie samolotu wracającego z Rio de Janeiro, Franciszek przywołał prawosławną tradycję dawania rozwiedzionym małżonkom drugiej szansy. Warto przyjrzeć się tej praktyce i zobaczyć, jak tłumaczona jest tu droga do zawarcia ponownego związku w zgodzie z Kościołem.

W prawosławiu, tak jak w Kościele rzymsko-katolickim, małżeństwo zawarte przed Bogiem jest nierozerwalne. Drugie małżeństwo jest sprzeczne z tradycją. Niemniej wschodnia tradycja dla dobra człowieka zostawia pewną furtkę. Jednak tolerowanie drugiego związku nie jest normą pożądaną przez Kościół, a formą wyrozumiałości dla ludzkiej słabości.

Ta prawosławna ekonomia łaski opiera się w pierwszym rzędzie na zawartym w Ewangelii według św. Mateusza zapisie. "Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo". Niektórzy pisarze wczesnochrześcijańscy, a nawet Ojcowie Kościoła i późniejsi święci uznali, że jest to wystarczająca podstawa to czynienia wyjątku. Użyte w tym cytacie słowo "nierząd" (greckie "porneia") ma kilka dodatkowych znaczeń, m.in: cudzołóstwo, rozpusta, stosunek płciowy z krewnym, obcowanie ze zwierzętami.

DEON.PL POLECA

Drogę wyjątku potwierdza na przykład św. Epifaniusz (ok. 315-403), biskup Salaminy na Cyprze: "Ten, kto jest w separacji ze swoją żoną dla ważnego powodu, jak cudzołóstwo czy innego przestępstwa, jeśli bierze inną żonę czy jeśli żona bierze innego męża, Boskie Słowo nie potępia i nie wyłącza z Kościoła czy życia; ale jest tolerowany raczej ze względu na swą słabość" (z dzieła "Przeciwko herezjom"). Znamienne też jest, że Tamara Wielka (1160-1213), królowa Gruzji, która oficjalnie wstąpiła w drugi związek małżeński, została mimo to uznana potem za świętą.

Z drugiej strony prawosławie nigdy nie traktowało tej możliwości na równi z pierwszym małżeństwem. Drugi związek uznawano za coś w rodzaju dopuszczalnego "mniejszego zła". Na tyle dopuszczalnego, że małżonkom nie zabrania się dostępu do Komunii św. Ale pod pewnymi warunkami.

Bazyli Wielki (329-379), święty katolicki i prawosławny oraz Ojciec Kościoła, małżonkom wstępującym w drugi związek nakazał pokutę polegającą na zakazie przystępowania do Komunii "przez rok albo dwa". Oznaczało to, że para musiała czekać przez ten okres albo zawrzeć jedynie kontrakt cywilny. Dopiero po odbyciu pokuty Kościół zezwalał na ceremonię ślubną, uznawał ich związek za chrześcijański i pozwalał na przyjęcie Komunii. W późniejszych wiekach wykształci się także inny zwyczaj: ceremonia powtórnego małżeństwa sprawowana była bez Mszy św., zawierana ważnie ale małżonkowie mieli zakaz przystępowania do Komunii przez rok lub dwa. Nakaz Bazylego potwierdzany był w kolejnych wiekach m.in. przez św. Teodora Studytę i św. Nicefora, patriarchę Konstantynopola.

Dziś w Kościele prawosławnym wspomniana ceremonia w ogóle nie przypomina uroczystego wejścia w pierwszy związek małżeński. Tam króluje radość i uwielbienie, czego elementem jest nakładanie na głowy małżonków wieńców na kształt królewskich koron. Koronowania w tym drugim obrzędzie oczywiście już nie ma, a liturgia ma charakter rozwiniętego nieco nabożeństwa zaręczyn. Tu z kolei na pierwszy plan wybija się rys pokutny włącznie z przepraszaniem za rozpad pierwszego związku.

"Modlitwa nad obrączkami" zastąpiona jest przez pokutne błaganie o przebaczenie grzechów, oczyszczenie i przebaczenie. Zamiast wielkich postaci biblijnych przywołuje się nierządnicę Rahab, skruszonego celnika i dobrego łotra. Jedna z modlitw mówi o małżonkach, że "nie są zdolni do znoszenia upału i ciężaru dnia oraz gorących namiętności ciała" i dlatego decydują się by przyjąć "więzy drugiego małżeństwa".

Popularny teolog prawosławny XX wieku John Meyendorff uważa, że powtórne małżeństwo - dopuszczone w drodze wyjątku jako druga szansa albo wręcz łaskawość - nie przekreśla idei nierozerwalności pierwszego małżeństwa. Tamto nadal pozostaje wieczne wobec Chrystusa. Tylko wobec tego pierwszego używa się pojęcia "sakrament".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ponowne małżeństwa w prawosławiu
Komentarze (43)
31 października 2013, 15:15
Sorry, znów się nie zalogowałem. Trochę techniki i człowiek się gubi :-)
31 października 2013, 09:30
@sacdjo "I jeszcze jedno. To tylko według modernistów szafarzem sakramentu małżeństwa są małżonkowie." No tuś mnie bracie rozbawił. Jakbym prawosławnego słyszał/czytał. "Ślubu to batiuszka udziela. Tylko ci moderniści katolicy mówią co innego. No ale oni wiadomo.. Tylko my, w Cerkwi, o świętą Tradycję Kościoła dbamy." Sacdjo kryptoprawosławnym. Kto by przypuszczał.
P
prawosławny
30 października 2013, 20:11
Ciekawa wypowiedź wyjaśniająca trochę przyczyny rozwodu w prawosławiu: [url]http://www.liturgia.cerkiew.pl/texty.php?id_n=67&id=115[/url] "..Chrystus wypowiada tzw. klauzulę nierządu. Nierząd to szerokie pojęcie: greckie słowo porneia to nie zdrada małżeńska wprost, ale też np. chorobliwe zainteresowane przeciwną płcią. W prawosławiu zdrada niszczy małżeństwo, bo podważa lub przekreśla miłość. Kościół może wtedy skonstatować ustanie łaski sakramentalnej. Małżeństwo przestało być małżeństwem chrześcijańskim – czyli związkiem opartym o łaskę Bożą i miłość dwojga ludzi. Ta praktyka funkcjonowała na Wschodzie od początku istnienia chrześcijaństwa na tych terenach. Istnieją świadectwa historyczne rozwiązywania małżeństw nie tylko z powodu zdrady, ale też wieloletniej nieobecności, zaginięcia. Oczywiście, jeśli małżonkowie decydują się trwać w małżeństwie po zdradzie, ich związek nadal istnieje. Teologowie katoliccy twierdzą, że Chrystus ustanowił nierozerwalność małżeństwa. Przytaczają Jego słowa na pytanie faryzeuszy o możliwość odprawienia żony: „na początku tak nie było”. Jezus nie ustanawia małżeństwa, ale przywraca sytuację z czasów Mojżesza, który „ze względu na twardość waszego karku” był zmuszony ją zmienić. Prawosławie słowa „nie od początku tak było” odnosi wprost do sytuacji w raju. Jezus przywraca więc małżeństwu rajski charakter, odrzucając wszystkie interpretacje, które wiążą się z późnym judaizmem. .... .... Jeżeli ktoś się dopuścił zdrady, to trudno żeby teraz mówił, że chce być świętym. Druga osoba ma zazwyczaj do czynienia z całą serią takich sytuacji od lat. Zawsze ważniejsza jest opinia strony skrzywdzonej. Jeśli mąż lubi inne panie, to decydująca będzie opinia jego małżonki, a nie jego, dowodzącego, że to nie przeszkadza małżeństwu. To by było przeciwko sprawiedliwości....''
T
tuzin
30 października 2013, 19:55
Na ile znam życie, także w takich przypadkach nie musi być wcale jednoznaczne, że tylko osoba zdradzająca jest winna. .... Tego z reguły nie sposób jednoznacznie ustalić, bo z natury rzeczy nie ma świadków. ... Akurat to nie jest takie trudne o czym świadczą przepisy o kościelnej separacji, w których ustawodawca kościelny posługuje się określeniem "strona niewinna" mówiąc o małżonku zdradzonym. Ten, kto zdradza, jest zawsze winien zdrady, tak samo jak ten kto kradnie jest winien kradzieży, itp. Dlaczego masz wątpliwości? Fragment komentarza: "...Cudzołóstwo jednego ze współmałżonków jest jednym z powodów upoważniających do dozgonnego rozejścia się stron. Przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego pozwalają stronie niewinnej odejść, jeśli cudzołóstwo jest pewne i zostało dobrowolnie popełnione. Prawodawca kościelny bardzo zaleca, aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego; jeśli jednak wyraźnie lub milcząco nie darował winy, ma prawo przerwać pożycie małżeńskie, chyba że zgodził się na cudzołóstwo, albo stał się jego przyczyną lub sam także popełnił cudzołóstwo (kan. 1152 § 1)..." [url]http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAI/pr_malzenskie_09.html[/url]
TZ
Tomek Z
30 października 2013, 14:54
Mam w rodzinie przypadek odejścia om prawowitego małżonka do innej osoby i na początku byłem tym strasznie zgorszony i rzucałem gromami na osobę, która odeszła. Ale z czasem zrozumiałem, że ona sobie nie poradziła w swoim życiu z tymi problemami przed którymi ją życie postawiło i że potrzebuje ona pomocy duchowej, której sama sobie nie uświadamia. Modlę się aby ta prawda do niej kiedyś dotarła i aby poprosiła ona o pomoc, np. osobę duchowną. Jeśli jest chęć poprawy, to myślę, że nie ma takiego bagna z jakiego nie dałoby się wyjść. Tylko czasem ludzie tak zawzięcie tkwią w tym stworzonym przez siebie "azylu" w tej ucieczce przed problemami swojego życia, że nawet keidy już widać wyraźnie popełniony błąd to nie chcą, nie mają odwagi wyjść naprzeciw Panu takimi jacy są. Może boją się potępienia, a może kolejnego zranienia przez życie. Trzeba nieść im Słowo miłości od Pana, który miłuje i nie potępia, jeśli uwierzą, odważą się na otwarcie przed Panem, to On ich oczyści z grzechu, obmyje, wypielęgnuje, przytuli do Swojego Serca i pobłogosławi i będą zbawieni. To jest misja każdego chrześcijanina, głoszenie miłosierdzia bożego. Po co nam te dywagacje: moga czy nie mogą przystępować do komunii? Dla każdego katolika dyskusja na tem temat się ucina w momencie kiedy papież zajął oficjalne stanowisko.
TZ
Tomek Z
30 października 2013, 14:53
Duch Święty poprowadzi Kościół, nie ma obaw. Jeśli szukamy dróg Pana, to zawsze w odniesieniu do konkretnej osoby, nie wrzucając wszystkich osób będących w kolejnych związkach do jednego wora. Oficjalne stanowisko Kościoła co do tych osób jest jasne, nie mogą przystępować do komunii, a więc tkwią w grzechu ciężkim. Mimo to my, którzy jesteśmy wierni swoim drugim połówkom, nie powinniśmy się czuć lepszymi od nich, powinniśmy szukać sposobów by tamtym pomóc, by z powrotem przygarnąć ich do Kościoła. Tak na prawdę to są ludzie biedni, potrzebujący pomocy, choć często sami tego nie są świadomi. Każdy ma jakieś miejsce nieuświadomionej potrzeby pomocy, każdy żyje w pewnym stopniu w kłamstwie, dlatego nikt nie powinien się czuć lepszym od innych, ale służyć innym, bo to ci ostatni będa pierwszymi, a pierwsi ostatnimi.
T
tuzin
30 października 2013, 14:52
najczęściej w sprawach małżeńskich nie sposób jednoznacznie orzec o winie.  ... nie zawsze jest to takie trudne, bo są tez oczywiste sytuacje, gdy jeden małzonek zdradza i odchodzi od rodziny do innego partnera
S
sacdjo
30 października 2013, 14:39
c.d. Akurat św. Bazyli rozróżnia między mężczyzną porzuconym przez żonę, którego przyjęła inna kobieta, a kobietą porzuconą. Czyli kwestia winy zawsze była brana pod uwagę, ale także różnorodność sytuacyj. Jest pewne, że w Kościele katolickim nie stanowiło to o dopuszczalności ponownego małżeństwa czyli ślubu kościelnego, a to właśnie dlatego, że najczęściej w sprawach małżeńskich nie sposób jednoznacznie orzec o winie. Dlatego separacja była zawsze dopuszczalna, ale nie ponowny ślub kościelny. Także dlatego, że z powodów teologicznych (nierozerwalność) nie można pozwolić osobie niewinnej na ponowne małżeństwo, zakazując je osobie winnej. Kościół katolicki stosował więc zawsze zasadę jednoznacznej obrony węzła małżeńskiego niezależnie od winy w poszczególnym przypadku, jednak zawsze pozostawiając możliwość dopuszczenia do sakramentów - na łożu śmierci - gdy w nowym związku dana osoba żyje w czystości. To jest właśnie najprostszy sposób pokuty za rozpad pierwszego małżeństwa, bez krzywdzenia kogokolwiek, a z zachowaniem praw wszystkich osób, których sprawa dotyczy. Zgadzam się, że w praktyce zbyt często pomijano i nadal pomija się kwestię winy w rozpadzie pożycia. Oczywiście z reguły każdy chce być niewinny, a osoby trzecie przypisują winę często według sympatii czy antypatii. Ale właśnie po to właśnie jest zwłaszcza spowiedź, żeby osobom niewinnych towarzyszyć. Każdy też może uczestniczyć w życiu Kościoła (z pewnymi ograniczeniami).
T
tuzin
30 października 2013, 13:56
Nie wiem czy ma sens dokopywanie się do zamierzchłej przeszłosci i ustalanie czy w prawosławiu było dopuszczalne ponowne małżeństwo po owdowieniu. Obecnie raczej nie ma z tym większego problemu. Bardziej istotne jest jak się traktuje ponowny zwiazek po rozwodzie  w dzisiejszych czasach. Czy to mógłby ktoś wyjaśnic? Oboje rozwiedzeni mają takie prawo, czy też zależy to od winy w rozpadzie małżeństwa?
WO
W odpowiedzi
30 października 2013, 13:36
Nie wystarczy wyciągnąć sobie jakieś zdanie bez kontekstu, lecz trzeba znać kontekst wypowiedzi oraz całej teologii danego autora. Jest to elementarna zasada poprawnej interpretacji tekstu. Kanon 4 odnosi się całkiem dosłownie do starożytnych reguł Ojców Kościoła i już w pierwszym zdaniu jest powiedziane wprost, że chodzi o trzecie i czwarte MAŁŻEŃSTWO, czyli związek sakramentalny, który jest możliwy tylko po śmierci współmałżonka, a nie o związki cudzołożników. Zanim zabierzesz się za interpretowanie i podawanie tekstów sprzed wielu wieków, powinieneś choćby z grubsza mieć pojęcie o nauce i praktyce Kościoła pierwszych wieków. Wtedy właśnie było regułą, że nawet następne małżeństwa wdowców traktowano z pewną rezerwą, choć nie były one zakazane. Drugie małżeństwo po owdowieniu nie było zasadniczym problemem, ale następne już tak. Chodziło o - cel małżeństwa, czyli płodzenie dzieci, co w starszym wieku nie wchodziło raczej w grę, - wzgląd na dzieci i krewnych z pierwszego małżeństwa, - drogocenność czystości, która jest pomocna w życiu duchowym, do którego zachęcani byli wdowcy, którzy spełnili już obowiązek prokreacji. ...Czyli przyznaj uczciwie, że kanon 4 nigdzie wprost nie mówi o owdowiałych. Masz tyle odwagi?
S
sacdjo
30 października 2013, 13:28
Nie wystarczy wyciągnąć sobie jakieś zdanie bez kontekstu, lecz trzeba znać kontekst wypowiedzi oraz całej teologii danego autora. Jest to elementarna zasada poprawnej interpretacji tekstu. Kanon 4 odnosi się całkiem dosłownie do starożytnych reguł Ojców Kościoła i już w pierwszym zdaniu jest powiedziane wprost, że chodzi o trzecie i czwarte MAŁŻEŃSTWO, czyli związek sakramentalny, który jest możliwy tylko po śmierci współmałżonka, a nie o związki cudzołożników. Zanim zabierzesz się za interpretowanie i podawanie tekstów sprzed wielu wieków, powinieneś choćby z grubsza mieć pojęcie o nauce i praktyce Kościoła pierwszych wieków. Wtedy właśnie było regułą, że nawet następne małżeństwa wdowców traktowano z pewną rezerwą, choć nie były one zakazane. Drugie małżeństwo po owdowieniu nie było zasadniczym problemem, ale następne już tak. Chodziło o - cel małżeństwa, czyli płodzenie dzieci, co w starszym wieku nie wchodziło raczej w grę, - wzgląd na dzieci i krewnych z pierwszego małżeństwa, - drogocenność czystości, która jest pomocna w życiu duchowym, do którego zachęcani byli wdowcy, którzy spełnili już obowiązek prokreacji.
WO
W odpowiedzi
30 października 2013, 13:14
W kanonie 4 nie jest mowa o powtórnym ślubie kościelnym cudzołożników (za życia prawdziwego małżonka), lecz o trzecim czy czwartym małżeństwie po owdowieniu. ......A w którym to konkretnie miejscu występuje to wskazania na owdowiałych? Nie ma tu takiego słowa, proszę nie kłamać. Jest tylko o tych, którzy wstępują w drugi związek - bez oznaczania w jakiej sytuacji. Zatem można interpretować różnie. Prawosławni zinterpretowali, że dotyczy to i owdowiałych i wchodzących w ponowne związki po rozpadzie pierwszego. 
S
sacdjo
30 października 2013, 12:48
W kanonie 4 nie jest mowa o powtórnym ślubie kościelnym cudzołożników (za życia prawdziwego małżonka), lecz o trzecim czy czwartym małżeństwie po owdowieniu.
WO
W odpowiedzi
30 października 2013, 12:32
c.d. Dowód na oszustwo: W renomowanej edycji niemieckiej Ojców Kościoła znajduje się wypowiedź św. Bazylego, która dokładnie zaprzecza temu, co podaje Meyendorff, patrz kanon 9: http://www.unifr.ch/bkv/kapitel2557.htm ...ad. sacdjo- patrz kanon 4 w podanym przez Ciebie linku
S
sacdjo
30 października 2013, 12:09
c.d. Dowód na oszustwo: W renomowanej edycji niemieckiej Ojców Kościoła znajduje się wypowiedź św. Bazylego, która dokładnie zaprzecza temu, co podaje Meyendorff, patrz kanon 9: http://www.unifr.ch/bkv/kapitel2557.htm
S
sacdjo
30 października 2013, 11:10
ad "Bogart" Nie wiem, czego uczą obecnie w tuskolandzie w liceum, ale najpóźniej na pierwszym semestrze studiów powinni uczyć odróżnienia między literaturą źródłową a opracowaniami. Książka schizmatyckiego focjańsko-bizantyńskiego "teologa" Meyendorffa jest co najwyżej opracowaniem, raczej tylko obsmarowaniem, a w podaniu rzekomego cytatu św. Bazylego zwykłym oszustwem. Pseudosynod w Trullo jest przesiąknięty dość prymitywnym cezaropapizmem, ponadto jego akta są wyraźnie sfałszowane i nie może być żadnym świadectwem nawet dla wypowiedzi Greków.
30 października 2013, 00:19
@sacdjo Czyś wróblem starym, nie wiem, ale leniwym potwornie :-) Oto rezultaty trzy minutowego korzystania z Wujka Gugla. 1. książka o. Johna Meyendorffa, o której pisze Konrad Sawicki http://hamradio.biaman.pl/media/books/Malzenstwo.pdf Znając już Twoje lenistwo podpowiem, że cytat ze świętego Bazylego jest na stronie 37. 2. Omówienie poglądów świętego Bazylego w tej sprawie na stronie katolickiej http://www.franciszkanska3.pl/O-malzenstwie-wg-sw-Bazylego,a,18449 W skrócie - rozwodnik musi pokutować, po 7 latach mu się przebacza. Kanony świętego Bazylego zostały zatwierdzone przez synod in Trullo (Synod! Tylko prawosławni uznają go za sobór powszechny.) 3. Jak masz nadmiar kasy to możesz nabyć drogą kupna katolickie wydanie Kanonów Ojców Greckich http://kmt.pl/pozycja.asp?ksid=23433 Święty Bazyli też tam jest. 4. Licytacji manuskryptu niestety nie znalazłem. A, zapomniałem... Na pewno go sfałszowali focjano-bizyntyńczycy...
S
sacdjo
29 października 2013, 23:55
ad "Bogart" Przykro mi, ale bredzisz jak maniak. Dopóki nie będzie podane źródło rzekomego cytatu św. Bazylego, nie jest możliwa poważna dyskusja. Za stary wróbel jestem na takie plewy.
29 października 2013, 23:35
@sacdjo "Widocznie masz luki nie tylko historyczne, lecz także elementarne teologiczne." Teologiczne pewnie tak, historyczne wprost przeciwnie. Dlatego wiem, że Twoje stwierdzenia dotyczące fałszerstw są tak samo sensowne i równie udowadnialne jak zarzuty Celsusa: "Niektórzy chrześcijanie, niczym ludzie, którzy po pijanemu działają na własną zgubę, zmienili trzy, cztery czy więcej razy oryginalny tekst Ewangelii i sfałszowali go, aby mieć odpowiedź na stawiane zarzuty". Napisz, że się nie zgadzasz z interpretacją świętego Bazylego, jaka od śmierci Doktora Kościoła była powszechna wśród wschodnich chrześcijan. Ale nie używaj argumentów, że manuskryptów mało, bo to są argumenty z czapy. Skądś się prawosławna Tradycja - Tradycja drugiego płuca Kościoła jak mówił Jan Paweł II, a nie "schizmatyków focjańsko-bizyntyńskich" jak piszesz Ty - wzięła.
29 października 2013, 22:35
Przepraszam, nie zalogowałem się przed poprzednim wpisem.
29 października 2013, 20:33
@sacdjo Soboru w Arles nie było. Stosując się do Twojej retoryki pozwolę sobie w związku z tym nazwać Cię "teologiem" sacjodo-rzymskim, póki co nie fałszującym Ojców, ale historię Kościoła na pewno. A artykuł Pana Konrada Sawickiego ciekawy i bardzo dobrze przybliżający katolickim czytelnikom prawosławne widzenie małżeństwa.
O
olinek
29 października 2013, 16:08
Nie daje natomiast powodu do odprawienia żony/męża jej/jego zdrada. Bo w momencie małżeństwa godzimy się wziąć ją/jego ze wszystkimi jej/jego słabościami, a więc nawet jeśli zdradzi nie możemy wstąpić w nowy związek. Akurat nie tak było w czasach Jezusa. Za zdradę w małżeństwie była jedna kara: śmierć zdrajcy poprzez ukamienowanie. Zatem zdradzony nie musiał oddalać zdradzającego i fatygować się pisaniem listów rozwodowych, czy tym bardziej godzić się na "wszystkie jego słabości"(?) Po śmierci małżonka mógł spokojnie wstąpić w nowy związek małżeński
KS
Konrad Sawicki
29 października 2013, 15:46
Proszę autora o podanie źródeł podanych cytatów z Ojców Kościoła (Epifaniusza z Salaminy, Bazylego z Cezarei). Jest to istotne. ... Epifaniusz, Przeciwko herezjom, 69, PG 41, 1024C-1025A); Bazyli, kanon 4 w Liście do Amfilochiusza.  Podaję za: John Meyendorff, Małżeństwo w prawosławiu, Lublin 1995, wyd. Prawosławna Diecezja Lubelska i Chełmska, wprowadzenie ks. prof. Wacław Hryniewicz OMI.
W
wtorek
29 października 2013, 14:51
Słowo "nierząd" (w dodatku tłumaczone z obcego języka, bo wszak Ewangelie nie dotrwały do dzisiejszych czasów w oryginale) miało bardzo szerokie znaczenie: rozpusta, prostytucja, kazirodztwo, związek nieważnie zawarty, cudzołostwo, a nawet bałwochwalstwo. A więc kto wie, co rzeczywiście Jezus miał na myśli. Może akurat zdradę małżeńską? To byłoby zasadne, jako najdalej idące wykroczenie przeciwko jedności małżeństwa uprawniające do rozwodu. Tak to rozumieją nie tylko prawosławni, ale i żydzi.
29 października 2013, 13:46
@tomaszz nie wiem :-) nigdy nie szukałem nic na ten temat ;-) Ale może dam się sprowokować Jeślii chodzi o nierząd to polecam spisy w tym wątku (z linkiem)i od: 2013-10-28 14:00:56
TZ
Tomek Z
29 października 2013, 13:09
T7HRR  :)  Racja. W każdym razie właśnie taką sytuację rozumiem jako nierząd kiedy mowa tym zdaniu z Ewangelii Mateusza. Gdzieś słyszałem, że w czasach Jazusa tak właśnie rozumiane było słowo "nierząd" i właśnie to Jezus miał na myśli. Nie daje natomiast powodu do odprawienia żony/męża jej/jego zdrada. Bo w momencie małżeństwa godzimy się wziąć ją/jego ze wszystkimi jej/jego słabościami, a więc nawet jeśli zdradzi nie możemy wstąpić w nowy związek. Stąd też odpowiedź uczniów: "Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić". Czy tu też się mykę T7HRR?
29 października 2013, 12:54
@tomaszz Mylisz się. Nie dostanie rozwodu. Stwierdzone zostanie jedynie, że strona oszukująca nie miała wymaganej do zawarcia sakramentu małżeństwa woli a sakramnetalny związek małżeński nie zistniał w tym przypadku.
TZ
Tomek Z
29 października 2013, 12:33
Z tego co wiem to użyte w tym zdaniu w Ewangelii Mateusza słowo "nierząd" oznacza, zatajenie przez jednego z małżonków przed swoim mężem/żoną faktu, że przed wejściem w związek małrzeński z nim/nią współrzył/ła z innymi osobami. Z tego by winikało, że jeśli mąż czy żona dowie się po ślubie, że jego/jej małżonek współrzył przed ich małrzeństwem, to może rozstać się z nim, może dostać rozwód Kościelny. Nie działa to jeśli przed wejściem w związek miał on/ona świadomość, że ślubuje komuś kto już wcześniej współrzył. Nie mylę się?
G
grzesiek
29 października 2013, 11:55
Nie rozumiem tego artykułu i nie wioem, co takiego ma wnosić Zapewne miał czytelnikowi przybliżyć, jak te sprawy wyglądają w prawosławiu. Cel zacny, nic złego nie widzę w takim poszerzaniu horyzontów. Jednak 1) Nie wiem, na ile jest to kompletny obraz, bo różne rzeczy słyszałem o tym, jak to wygląda w prawosławiu. Sam jednak się nie znam. 2) Mi szkoda, że zabrakło przytoczenia stanowiska naszego Kościoła odnośnie praktyki prawosławnych w tym zakresie. Dobrze, że nijaki @Herugrim w komentarzach poniżej podał niedawną wypowiedź prefekta KNW na ten temat i wkleił link do artykułu na gosc.pl, gdzie można więcej przeczytać o wypowiedzi prefekta.
G
grzesiek
29 października 2013, 11:48
spokojnie. Wystarczy udowodnić, że była miałą seks ze zwierzętami i to co neirozwiązywalne jest rozwiązane a Kosciół przymknie oko to to "gorsze" nowe małżeństwo. Ekonomia miłosierdzia wywlekania brudów partnerów. Przyznam, że ostgatnio trochę się gubie. Słowem, sugerujesz, że orzeczenie nieważności małżeństwa trąci hipokryzją. Myślę, że takie lub inne postrzeganie sprawy zależy od stosunku do materii małżeństwa. Wydaje mi się, że na hipokryzję może to wyglądać tylko, jeżeli skupiamy się na aspekcie pragmatycznym, czysto utylitarnym. Czyli w przypadku takiego rozumowania: "no to wychodzi na to, że mogą jescze raz stanąć przed ołtarzem i wziąć ślub; co za różnica, jak będziemy to tłumaczyć od strony teologicznej (czy to unieważnienie poprzedniego małżeństwa zwane rozwodem, czy też orzeczenie, że poprzednie małżeństwo od początku było nieważne), skoro efekt końcowy jest ten sam?". Kończy się jednak takie postrzeganie sprawy, kiedy dla kogoś, komu posypało się małżeństwo, ważny jest nie tylko "efekt praktyczny", ale sferę sakramentalną też traktuje jako wartość, która jest dla niego ważna. Wówczas to, co dla niektórych jest tylko suchymi "wyjaśnieniami teologicznymi", dla takiego człowieka jest właśnie wartością, wobec której chciałby być wporządku. Myślę, że to krzywdzące dla osób, które prezentują taką postawę, twierdzić, że to całe orzekanie o nieważności małżeństwa to hipokryzja. W poszczególnych przypadkach może tak się zdarzać, ale takie osoby, dla których te sprawy są ważne, świadczą, że tak być nie musi.
M
morski
29 października 2013, 10:38
Nie rozumiem tego artykułu i nie wioem, co takiego ma wnosić
D
dana
29 października 2013, 09:58
Mój zonaty kolega próbuje mnie podrywać. Czy powiedziec o tym jego żonie? ... Możesz jej powiedzieć, ale licz się z tym, że okaże się, że to Twoja wina.
ZI
z innej beczki
29 października 2013, 06:35
Mój zonaty kolega próbuje mnie podrywać. Czy powiedziec o tym jego żonie?
M
mar6788
29 października 2013, 00:22
Fajne! :)
A
Anakin
29 października 2013, 00:17
spokojnie. Wystarczy udowodnić, że była miałą seks ze zwierzętami i to co neirozwiązywalne jest rozwiązane a Kosciół przymknie oko to to "gorsze" nowe małżeństwo. Ekonomia miłosierdzia wywlekania brudów partnerów. Przyznam, że ostgatnio trochę się gubie. Ale pewnie księża z nadzieją oczekują wdrożenia innych wzorców braci prawosławnych (czy tez jakikolwiek innych chrześcijańśkich denominacji)
Z
Zbyszek
29 października 2013, 00:11
Jesli juz mamy przyjmowac jakas doktryne o malzenstwie do innych to dlaczego nie przyjac od braci protestantow? 
jazmig jazmig
28 października 2013, 18:50
Prawosławni kanonizowali ostatniego cara Rosji, który doprowadził do rozpętania I wojny światowej, dlatego ich system ocen moralnych należy traktować z dużą ostrożnością. U Marka i Łukasza nie ma zastrzeżenia co do cudzołóstwa, a to zastrzeżenie można również rozumieć w ten sposób, że można oddalić żonę z powodu cudzołóstwa, ale nie można zawrzeć nowego związku.
K
katka121
28 października 2013, 15:35
Wszystko to jest trochę naciągane, tak jak nasze nagminne  uznania niewżności małżeństwa.No, ale cóż... nie byłam w takiej "potrzebie", więc się nie wymądrzam...
28 października 2013, 14:59
@osiem Zacytuję tylko konkluzję. Cały tekst artykułu jest długi i wymaga uważnego przeczytania czytania. 'Widzimy zatem, że wymieniony przez Jezusa „wyjątek” („chyba że w przypadku nierządu”) nie jest jakimś przyzwoleniem na rozwód w sytuacji cudzołóstwa, ale nawiązuje raczej do utajenia rozpus­ty przedmałżeńskiej, która wyszła na jaw dopiero po ślubie. Obowiązujący w Kościele katolickim kodeks prawa kanonicznego uwzględnia wagę takiej sytuacji, kiedy jedno z małżonków zostało świadomie wprowadzone w błąd przed ślubem. Zgodnie z kanonem 1098 utajenie ważnych faktów, które mogłyby zniszczyć życie małżeńskie, stanowi przeszkodę uniemożliwiającą udzielenie sakramentu małżeństwa. Dla przykładu: gdyby dopiero po ślubie pan młody się dowiedział, że jego narzeczona była w ciąży z kim innym, to w myśl wymienionego kanonu zawarte małżeństwo jest nieważne.'
O
osiem
28 października 2013, 14:47
Do T7HHRR Ostatni link, który podałeś nie wyjaśnia znaczenia słowa 'nierząd" Jest tam natomiast zdanie, że w czasach Jezusa: "... zdrada małżeńska byla karana śmiercią" To bardziej radykalne posunięcie, niż rozwód, bo... pozbywano się zdradzającego małżonka skutecznie, bez potrzeby rozwodu...
H
Herugrim
28 października 2013, 14:28
@Konrad Sawicki: Tyle, że co do podejścia prawosławnych w tej kwestii wypowiedział się ostatnio prefekt KNW (wypowiedź została zaaprobowana przez papieża Franciszka) i powiedział wyraźnie: „Praktyka ta – zaznacza prefekt watykańskiej dykasterii – nie jest zgodna z wolą Boga, jasno wyrażoną słowami Jezusa o nierozerwalności małżeństwa, i stanowi to z pewnością problem ekumeniczny, którego nie należy lekceważyć”. Więcej tutaj: http://gosc.pl/doc/1750748.Watykan-jasno-o-sakramentach-dla-rozwodnikow Więc warto od tego zacząć a nie zaciemniac, jakby to była jedynie kwestia Tradycji danego wyznania. Z chrześcijaństwem jest trochę jak z piwem: rozwodnione traci smak. Warto o tym pamiętać.
P
pytanie
28 października 2013, 14:06
Z tekstu wynika, ze prawo do drugiego związku ma tylko jeden małżonek - ten, który "oddala żonę z powodu nierządu " (a bierze inną). Czyli małżonek zdradzony. Nie mówi się o prawie oddalonego (który zdradził), do wzięcia innej , czyli do ponownego małżeństwa. Czy tak to należy rozumieć?
28 października 2013, 14:00
Jeśli chodzi o roważania dotyczące znaczenia slowa "nierząd" we wspomnainych fragmencie: [url]http://www.milujciesie.org.pl/nr/rodzina/czy_jezus_akceptowal_rozwod.html[/url]