Porozmawiaj ze mną o... Bogu

(fot. Chris / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Czy w Polsce znalazłby się wykładowca, który na dzień dobry kazałby podpisywać studentom kartkę ze stwierdzeniem "Bóg umarł"? Wątpię. Zaraz zrobiłaby się kosmiczna awantura. Sam zresztą z ochotą wziąłbym w niej udział, zaczynając od tego, że nie wolno ludzi szantażować i wymagać od nich sygnowania własnym nazwiskiem tez, z którymi się nie zgadzają lub przynajmniej nie są do nich przekonani. Czym to się różni od wymuszania fałszywych zeznań i sugerowania świadkom, co mają mówić? Moim zdaniem, niczym. Powiem więcej. To łamanie sumień. Tego nie wolno robić nigdzie i nikomu.

Z drugiej strony, gdyby jednak taki wykładowca w Polsce się pojawił, zastanawiam się, ilu studentów bez mrugnięcia okiem pod stwierdzeniem "Bóg umarł" by się podpisało. Ilu z przekonaniem, a ilu dla "świętego" spokoju? W amerykańskim filmie "Bóg nie umarł" w wypełnionej sali (ok. 80 osób) znalazł się tylko jeden, który odważył się przeciwstawić profesorowi. Zgodnie z klasyczną regułą wykorzystywaną w kinematografii właściwie od zawsze.

Czy mieszkańców kraju nad Wisłą trzeba przekonywać, że "Bóg nie umarł"? Czy wiara jest u nas zagrożona?

Właśnie ogłoszono wyniki sondażowych badań. CBOS przebadał zarówno "Zmiany w zakresie podstawowych wskaźników religijności Polaków po śmierci Jana Pawła II", jak i "Kanon wiary Polaków". W ciągu zaledwie kilku dni dowiedzieliśmy się, że "Od końca lat dziewięćdziesiątych niezmiennie ponad 90 procent ankietowanych uważa się za wierzących, w tym mniej więcej co dziesiąty (ostatnio co jedenasty-dwunasty) ocenia swoją wiarę jako głęboką", a także, że "Niezachwianą wiarę w Boga deklaruje 56 procent Polaków". Natomiast zupełny brak wiary w Boga wyraża trzech na stu badanych. Reszta ma mniejsze lub większe wątpliwości.

Jest więc dobrze, czy są powody do niepokoju i upowszechniania kasandrycznych wizji przyszłości wiary w Polsce? Moją uwagę przykuł komentarz, jakim wyniki badań opatrzył Rafał Boguszewski z CBOS. Stwierdził m. in.: "Uważanie się za wierzącego, a nawet regularne uczestnictwo w praktykach religijnych nie dość, że często nie oznacza akceptacji wielu podstawowych prawd wiary, to nierzadko wiąże się z uznawaniem przekonań niezgodnych z nauczaniem Kościoła katolickiego". Komentator z CBOS użył określeń "często" i "nierzadko". Wraca pytanie o zagrożenie dla wiary w kraju, gdzie niezmiennie ponad 90 procent pytanych deklaruje się jako wierzący. Tyle, że teraz pojawia się w zupełnie innym kontekście.

Trzy lata temu Jacek Żakowski diagnozował, że w Polsce od śmierci ks. Józefa Tischnera o Bogu się nie rozmawia. "Rozmawia się o Kościele, księżach i papieżach, Radiu Maryja, a Bóg jest kompletnie nieobecny" - ocenił. Rzadko zgadzam się z Żakowskim, ale tym razem, moim zdaniem, miał sporo racji. Podobno w ogóle niechętnie rozmawiamy o sprawach podstawowych i fundamentalnych. Ponoć pytania "Czy istnieje Bóg?" nie postawiło sobie nigdy dwie trzecie polskiego społeczeństwa. Coś chyba jest na rzeczy. Wielokrotnie przekonałem się, że nawet z księdzem ludzie chętniej rozmawiają o zdrowiu lub polityce, niż o Bogu i w ogóle szeroko rozumianych sprawach wiary. Odnoszę wrażenie, że to "nierozmawianie" o Bogu staje się coraz głośniejsze.

Niektórzy tęsknią do czasów sprzed kilkunastu stuleci, gdy o poważnych kwestiach teologicznych dyskutowały nawet przekupki na targu. Ja wolałbym raczej, aby Bóg powrócił na listę tematów, które pojawiają się w naszych codziennych rozmowach. Żeby nie był spychany do tematów tabu, których z jakichś niejasnych względów lepiej nie poruszać. "Wszyscy jesteśmy uczniami-misjonarzami" - napisał Franciszek w adhortacji apostolskiej "Evangelii gaudium". Ten dokument ma podtytuł: "O głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie". Jak ją głosić bez rozmawiania o Bogu? Według mnie po prostu się nie da.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Porozmawiaj ze mną o... Bogu
Komentarze (33)
A
Alan
6 marca 2015, 20:31
Bart Simpson jest maskotką rosyjskiego klubu Zenit Petersburg.
P
parafianin
5 marca 2015, 12:42
Ks. Stopka weź się wreszcie do prawdziwej pracy  a tak to masz niby pracę jako niby dziennikarz niby katolickiego deonu? W Gościu Niedzielnym  cię nie chcieli to teraz piszesz o wszystkim i o niczym - ani jesteś wiarygodny ani fachowiec. A piszesz tak jakbyś lepiej wiedział ... Żenada. No i podobnie jak inni deonowcy lubisz manipulować.. Zreszta pewnie dlatego cie do deonu przyjęli
O
olo
5 marca 2015, 13:04
A skądeś się tu wziął trolu? Idź na Onet, albo coś podobnego, tam twoje miejsce.
T
tok
5 marca 2015, 13:38
A czytałes co wypisywał na deonie ks. Stopka i co robił w Gościu Niedzielnym i co sam o sobie pisał w wywiadzie - o słowach jego biskupa? Poczytaj to sie dowiesz
TK
tekścik ks.Stopki
5 marca 2015, 13:46
Moim zdaniem często ci, którzy odwołując się do niej szli na kompromis z komunistycznymi specsłużbami, sami siebie okłamywali. Decydowali się na wybór zła w imię dobra, którego nie było, które sobie wymyślili, wyimaginowali. A wracając do pierwszej myśli tego postu. Chyba jednak spektakl pod tytułem "lustracja polskich biskupów katolickich" jeszcze się nie skończył. Właśnie uwerturę do następnej odsłony wykonał Krzysztof Wyszkowski. Bo jak inaczej rozumieć jego wypowiedź po piątkowym wyroku nakazującym Lechowi Wałęsie zapłacenie Wyszkowskiemu 7,5 tysiąca? Co innego miał na myśli Krzysztof Wyszkowski, gdy ironizował na temat miasta, w którym za autorytety uznawani są "Lech Wałęsa, Edwin Myszk i abp Tadeusz Gocłowski"? Przecież wiadomo, kim okazał się Myszk, wiadomo za kogo Wyszkowski uważa Wałęsę, więc jeśli na trzeciego do tej listy dorzucił byłego metropolitę gdańskiego, to chyba miał na myśli jednoznaczny przekaz? Ciekawe, kto ze znanych lustratorów medialnych nad tym tematem pracuje. Poczekamy, zobaczymy. Ciekawe też, co wtedy zrobi aktualny metropolita gdański... I pewien dziennik, który tak bardzo broni niedoszłego metropolitę warszawskiego. Na niedzielę: Ten drugi
P
PL
5 marca 2015, 16:08
Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski Parlamentarny Zespół Członków i Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Warszawa, dnia 05.03.2015r. STANOWISKO Wobec nasilających się ataków na hierarchów Kościoła Katolickiego, przybierających ostatnio również postać bezzasadnych oskarżeń i pozwów sądowych w związku z treścią głoszonych kazań i homilii, my posłowie i senatorowie zrzeszeni w Parlamentarnym Zespole ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski i Parlamentarnym Zespole Członków i Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich wyrażamy stanowczy protest wobec tego rodzaju działań zmierzających do ograniczenia nauczycielskiej misji Kościoła Katolickiego w Polsce. Oskarżanie Metropolity Przemyskiego w związku z wykonywaniem przez niego posługi słowa, jest próbą ograniczenia wolności w sprawowaniu tej posługi. Jest zarazem próbą stworzenia precedensu by w przyszłości pociągać do odpowiedzialności pasterzy Kościoła wykonujących swoją powinność przypominania zasad moralnych zgodnych z Ewangelią. Tego rodzaju działania godzą w fundamentalne wartości Konstytucji RP oraz w postanowienia Konkordatu zawartego między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską, ratyfikowanego przez Sejm RP. Konstytucja RP w art 25 stanowi , iż stosunki między państwem a kościołem są kształtowane na zasadzie poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak też na zasadzie współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego .
JC
Jezus Chrystus
7 marca 2015, 22:24
Oczernianie oraz insynuacje, typowe przejawy miłości bliźniego. Tak trzymaj chłopie!
R
rafi
5 marca 2015, 11:28
Tak, ja nieraz chciałbym porozmawiać o tym, co jest naprawdę w życiu ważne; jaki ma sens życie, i to wszystko, co przeżywamy. Myślę ze warto rozmawiać po to, żeby mieć odpowiedni dystans do tego wszystkiego, i żeby złapać właściwą perspektywę. I to jest trudne w dzisiejszym świecie, bo ludzie żyją z dnia na dzień. Bo trzeba brać życie takie jakim jest, bo życie ucieka. bo nie wiadomo jak długo jeszcze pożyjemy... A chrześcijaństwo - to jest zupełnie przeciwny kierunek: to jest myślenie o tym, gdzie będę za lat 10, 20, 50... dokąd zaprowadzi mnie to, w jaki sposób żyję dzisiaj. I że liczy się Bóg, bo to On daje właśnie - życie wieczne. A czym jest życie wieczne...?
7 marca 2015, 12:10
Postawiłeś bardzo dobre pytania, Rafi. Ciekawa jestem, jak sam na nie odpowiadasz. Podzielisz się, proszę?
R
rafi
7 marca 2015, 20:39
Czym jest życie wieczne? Myślę najważniejszym pytaniem w życiu, które każdy powinien sobie zadać, jest: czy moze się zdarzyć, że tam nie trafię? Bo tu, na Ziemi, możemy wedrzeć się w jakieś miejsce siłą, zając coś, co nie jest nasze. Ale niebo - to jest zupełnie co innego. Żyjemy sobie, robimy tutaj co chcemy, a potem nasze życie się kończy, i już na nic nie mamy wpływu. Niektórzy twierdzą że po śmierci nic nie ma... Ja przeżyłem już pewnie ponad połowę swojego życia, i widzę że moje życie nieuchronnie zmierza ku śmierci. A może będzie wojna, i ktoś mnie zabije, a potem sam umrze... Po co to wszystko? Czy nasze życie ma w ogóle sens? Jeśli kresem naszego życia jest śmierć, to nie mają sensu żadne nasze zmagania. Nic nie ma sensu. Dla mnie stało się więc ważne to pytanie: czy istnieje coś więcej? Na dzień dzisiejszy mam pewność, że Bóg jest, że jest życie wieczne. Ale to rodzi kolejne pytanie. Właśnie to, które zadałem na początku: czy może się zdarzyć, że tam nie trafię? Jak trafić do nieba? Bo ja bardzo pragnę trafić do nieba... I te pytania wywracają całe moje życie. Powoli wywracają priorytety, wszystko.
R
rafi
8 marca 2015, 09:33
I właściwie - czym jest dla mnie niebo? Jest miejscem, gdzie nie ma już zła, nie ma lęku, gdzie każdy jest szcżęśliwy, bo czuje się w pełni kochany. Opis wygląda jak jakiejś bajkowej krainy, i wydaje się czymś nierealnym. Bo tak na zdrowy rozsądek: w niebie będą przecież ci sami ludzie, których tutaj spotykamy, z którymi tutaj żyjemy. Jak to możliwe, że w niebie będzie tak wspaniale, skoro tutaj ludzie często robią sobie piekło na ziemi? Ale jest jedna Osoba, która jest zawsze pełna miłości, pełna dobroci. To On - Jego obecność sprawia, że niebo jest niebem. Moje pragnienie nieba jest pragnieniem bycia z Nim - z Jezusem. Wraz ze wszystkimi, którzy Go kochają.
M
Milosc
8 marca 2015, 12:47
Dziękuję Ci, Rafi, Bracie :) Też stawiałam sobie te pytania i na dość żmudnej choć ciekawej drodze rozwoju duchowego doszłam do trochę innego już spojrzenia na to, jaki sens ma nasze życie, czym jest niebo i życie wieczne. W życiu chodzi o powtórzenia - o to, aby wielokrotnie przeżywać to samo, aż w końcu poradzimy sobie lepiej niż kiedykolwiek, niż sami się spodziewaliśmy. Chodzi o kolejne szanse na to, by być najlepszym możliwym sobą, by coraz bardziej zbliżać się do stanu spełnienia. Tak samo w życiu wiecznym. Piszesz o negatywnych rzeczach, któymi bombardowany jest nasz umysł i on reaguje tak samo negatywnie, ale widzisz - masz wolną wolę i możesz postanowić, że zamiast dawać się wciągać w dół, Ty wzniesiesz się ku górze. Świat zewnętrzny się nie załamie, a nawet jakby miałby, to i tak będziemy istnieć - wszyscy jedziemy na tym samym wózku, ale to nasze reakcje zawsze się liczą. Ufam Bogu jako nieskończonej Miłości, więc też nie ma we mnie strachu, żadnego. Bo wiem, że wszystko, co się dzieje jest dla mnie sposobnością wyrażenia Kim naprawdę jestem, a jesteśmy wszyscy Jego częścią. I jest jeszcze jedna ważna rzecz - nie proszę Boga o pomoc w trudnej sytuacji, a dziękuję Mu z góry, że juz pomógł mi zrealizować sens mojego istnienia. Ponieważ każde wydarzenie jest błogosławieństwem. I kiedy tak do nich podchodzę, nabieram wdzięczności i zrozumienia. Co do Nieba - trafimy tam wszyscy, bo to stan świadomości. Już tu na Ziemi możemy to poczuć, gdy jesteśmy pełni miłości, zgodzisz się, prawda? Cały czas jesteśmy w Domu, Rafi, tylko za dużo czasami myślimy umysłem (negatywne-pozytywne, racjonalne), a za mało słuchamy głosu duszy . A to w niej jest wszystko zapisane, cała Boża mądrość i jasność obrazu. Oj, można by jeszcze rozprawiać i rozprawiać... - piękne tematy :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
M
Milosc
8 marca 2015, 12:58
Może jeszcze dodam (a propos kresu życia, choć śmierć tak naprawdę to nowy początek :) - przez tę ostatnią Bramę nie przechodzimy samemu, bo wszyscy jesteśmy Jednym. Patrzenie na ludzi to widzenie siebie - jak w zwierciadle - tak w świętym jak i w "grzeszniku" - to miłość, współczucie, zrozumienie... Dlatego warto uświadomoć sobie, że gdy będziemy niekompletni, kogoś nie będziemy rozumieli, możliwe, że zawrócimy po pozostałe części siebie…
R
rafi
9 marca 2015, 08:40
Dobrze by było, gdyby wszyscy szli do nieba, ale tak nie jest... Oprócz Boga jest jeszcze w świecie ten, którego nazywają - Księciem Ciemności. Robi wciąż to, co robił od początku - zwodzi ludzi. Sprawia, że ludzie przestają słuchać Boga. I przez to - wchodzą na drogę do piekła. W księdze Ezechiela jest taki werset: odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała (Ez 36, 26). Każde zło, każdy grzech sprawia, że ludzkie serce staje się coraz mniej czułe na głos Boga. Staje się coraz mniej zdolne by widzieć w drugim człowieku - swojego brata, który jest, jak to określasz - "częścią mnie". Tak się dzieje gdy ludzie zamiast Boga zaczynają kochać swoje przyjemności, pieniądze, i inne "bożki" tego świata. Bóg wielokrotnie stara się zawracać z tej drogi, dopóki ludzkie serce jest zdolne jeszcze "słyszeć" głos Boga. Ale niestety...
9 marca 2015, 16:44
Rafi, kochany - trzeba patrzeć na to, co my sami robimy i naszym zadaniem jest praca nad sobą a nie nad innymi.
R
rafi
9 marca 2015, 23:48
Ja nie mam tutaj nikogo konkretnego na myśli... O piekle mówi Biblia, a że trafiają tam jacyś ludzie to można się dowiedzieć choćby z objawień w Fatimie. I piszę o tym bo nurtuje mnie to, biorę sobie to wszystko do serca - wiem że to nie przelewki.
10 marca 2015, 01:01
Powiedz, dlaczego ufasz temu, co wysłyszysz / wyczytasz tu i tam zamiast odrzucić to i zaufać nieskończonej miłości Bożej? Dlaczego objawienia Fatimskie i czyjeś przekonania o istnieniu piekła Cię nurtują, a nie zaufasz po prostu własnemu rozpoznaniu? Bóg przemawia do Ciebie również, Rafi - nie tylko do wybranych.
R
rafi
10 marca 2015, 08:35
To jest właśnie moje rozpoznanie. Mam wrodzony sceptycyzm. Analizuję, weryfikuję rzeczywistość, a nie ufam wyłącznie czemuś, co może się okazać jedynie rojeniem mojego umysłu.
10 marca 2015, 09:01
Umysł potrafi przyjąć wszystko i produkować przeróżne myśli. Sztuką jest go powstrzymać przed energią negatywizmu. Sztuką do opanowania, oczywiście. :) Jeżeli jednak w tym, co słyszysz, widzisz, czytasz, Twój umysł dyktuje Ci ciepłe myśli, to ufaj im. Jak wiesz, jesteśmy jednak czymś więcej niż cialem i umysłem tu w tym życiu. Jesteśmy również duszą. Ciało Umysł Dusza - CUD. Ufaj wszystkiemu, co niesie Ci miłość, wewnętrzny spokój i radość. To niezmącona harmonia wszechświata.
AL
Andrzej L
5 marca 2015, 11:17
Film "Bóg umarł" jest godny polecenia, ale głęboko w to wierzę, że w dzisiejszym świecie ważniejsze niż naukowe dowody na istnienie Boga jest prawdziwe świadectwo (każdego z nas). Ktoś, kto doświadczył działania Boga w życiu (uzdrowienia, uwolnienia, pokoju, miłości i szczęścia) i ma prawdziwą relację z Bogiem, jest najlepszym dowodem na to, że Bóg jest !!!
A
Annz
6 marca 2015, 10:56
O tak :) potwierdzam z własnego doświadczenia. BÓG ŻYJE - tylko my nie mamy dla Niego czasu lub mało czasu Bogu poświęcamy. Tak sobie pomyślałam, że podobnie jest np. jak mijamy człowieka z sąsiedztwa  na ulicy, znamy twarz z widzenia, kojarzymy ale czy tak naprawdę znamy tą osobę, coś więcej o niej wiemy. Nie dopóki jej nie poznamy, nie zaprzyjaźnimy się, nie będziemy z nią rozmawiać. I tak jak pytają na o BOGA to niektórzy powiedzą tak znam/wierzę "z widzenia/z tradycji" ale czy tak naprawdę znam Boga ...
AL
Andrzej L
6 marca 2015, 11:19
... czasami dostajemy w łeb "od życia" ... i dopiero wtedy zaczynamy naprawdę widzieć i czuć Boga .... Mimo bólu .... uważam, że to piękne uczucie - czuć obecność Boga obok siebie !
A
Annz
9 marca 2015, 10:40
Zrobiłam wczoraj eksperyment na facebook-u i sprawdziałam moje starsze posty.  Zauważyłam coś ciekawego i dla mnie mało zrozumiałego. Moi zaznajomi  są katolikami, chodzą do kościoła co niedziele (bo ich widzę i znam) i jak udostępniłam już zresztą nie pierwszy raz zaproszenie do kolejnej części  rekolekcji  na profeto.pl  to nikt tego nie zalajkował, nie skomentował. Dziwne bo byle zdjęcie, filmik ma po kilkanaście laików.  Hm …………….  .
K
konio
5 marca 2015, 06:14
Trudno rozmawiac o czyms o czym nic nie wiemy  nie wiemy czy cos takiego jak jakis bog istnieje
G
go
5 marca 2015, 13:06
Hehe, mów za siebie. Ja wiem wystarczająco dużo. 
V
via
5 marca 2015, 00:33
Chcę rozmawiać o Nim – bo jak milczeć o Kimś kogo się kocha. Więcej wiedzieć, bo jest Niepojęty, Nieogarniony, Niezgłębiony. 'Czy dosięgniesz głębin Boga, dotrzesz do granic Wszechmocnego? Wyższe nad niebo. Przenikniesz? Głębsze niż Szeol. Czy zbadasz?'. Jednak ma ojciec rację często się słyszy: ten temat jest zbyt intymny lub przeciwnie śmieszny.
K
kate
4 marca 2015, 21:49
Księże Arturze, to nazbyt naiwne oczekiwać, że Bóg stanie się tematem naszych rozmów w codzienności. Wprawdzie uważamy chleb za coś powszechnego i stąd podstawowego do życia, to od wielu lat spożycie chleba gwałtownie spada: podobnie z Bogiem - rzeczywiście uznajemy jego prawo do istnienia, wierząc w niego lub nie wierząc (przecież porządkuje nam to wiele spraw społecznych czy etycznych), ale w codzienności nie jest on nam do niczego potrzebny, łatwo go zastępujemy. Sama tęsknota nie wywołuje miłości: ludzie, którzy tęskniąc za miłością, tak często zmieniają obiekty swej uwagi i troski, motywujac przy tym swoje działania wolnością i szczęściem, w żadnym stopniu nie zaryzykują codziennego i mozolnego obcowania z Bogiem, co do którego możemy jedynie wyrazić sąd, że jest Innym wobec tego, co podlega naszej świadomości. Możemy jedynie założyć, że albo Bóg będzie nas staje trzymał w swoich ramionach jak niemowlęta, albo że spotkanie z nim będzie czymś tak niezwykłym dla naszej codzienności i tak ją burzącym, że nie da się tego wyrażać w codziennej rozmowie.
B
Bodzio
4 marca 2015, 20:16
"Niezachwianą wiarę w Boga deklaruje 56 procent Polaków". Natomiast zupełny brak wiary w Boga wyraża trzech na stu badanych. Reszta ma mniejsze lub większe wątpliwości. Wg innego artykułu w tym serwisie: Prawie trzy piąte Polaków (56 proc.) ma niezachwianą wiarę w istnienie Boga. Chwile zwątpienia w tym względzie miewa ponad jedna czwarta badanych (27 proc.), a 5 proc. przyznaje, że tylko czasami wydaje im się, iż wierzy w Boga - wynika z sondażu CBOS. Odejmując 3 % zdeklarowanych ateistów to między 88 a 97 mamy 9 procentową lukę. 9 % populacji to jakieś 3,5 miliona obywateli którzy.... no właśnie co z nimi?!?
T
tarpan
5 marca 2015, 12:47
Te 3.5 miliona obywateli jest w Anglii
D
DG
4 marca 2015, 17:01
Mówiąc najłagodniej: wiara religijna, w szczególności chrześcijańska, nie narzuca się człowiekowi z siłą oczywistości. Bardzo wątpliwe, czy rzeczywiście wierzą w Boga sami księża, trudno przypuszczać aby prawdziwą wiarę mieli Degollado, Paetz czy Wesołowski.  Deklarcje niewiele są warte, ludzie woleliby aby Bóg istniał, ale ich życie nie świadczy aby byli o tym przekonani.
S
Słaba
4 marca 2015, 18:44
ludzie woleliby aby Bóg istniał Bardzo ciekawa myśl. Dlaczego by woleli? Ty też byś wolał?
D
DG
4 marca 2015, 20:12
Droga Pani na ten temat lektury obiązkowe: Simone Weil, Wybór pism, Karol Ludwik Koniński, Nox atra.
S
Słaba
5 marca 2015, 13:54
Dzięki za lekturę! :-) Simone Weil to ciekawa postać. Kiedyś czytałam jej "Myśli" - takie kawałeczki wyjęte z większych tekstów... Drugiego autora nie znam wogóle. Tęsknota za Bogiem, lub (w bardziej nikłej formie) pragnienie żeby On istniał, mówi wiele o sercu człowieka, budzi nadzieję na to, że Bóg jest i jest dobry... To, że człowiek przy tym źle postępuje, to dramat. Jeśli pragnie przy tym dobrego Boga, to wołanie o Zbawiciela...