Potrzeba cudu, by zakończyć wojnę na Ukrainie

Fot. Nastyaofly / Depositphotos

Czy ze strony Kościoła może dziś wyjść nowy impuls przybliżający zakończenie okrutnej wojny na ukraińskiej ziemi? Czy też pozostaje nam wyłącznie modlitwa o cud?

Pełnoskalowa wojna w Ukrainie trwa już ponad dwa lata. Tuż przed drugą rocznicą inwazji tysięcy żołnierzy Putina na ukraińską ziemię Rosjanie po wielomiesięcznych zaciętych walkach zajęli ważne strategicznie miasto Awdijiwka na wschodzie Ukrainy w obwodzie donieckim. Chociaż eksperci twierdzą, że siły Moskwy nie są obecnie w stanie zdyskontować i wykorzystać tego militarnego sukcesu, to jednak w świat poszła wiadomość, że po dwóch latach zmagań zbrojnych to Rosja ma w tej wojnie przewagę, a Ukraina jest coraz słabsza i coraz mniej skutecznie się broni.

Tymczasem świat jest tą wojną już zmęczony i znużony. Państwa wspierające Ukrainę w coraz mniejszym stopniu wypełniają obietnice dotyczące dostarczania jej uzbrojenia, a także - jak np. Polska - mierzą się z własnymi poważnymi problemami, które w mniejszym lub większym stopniu mają swe źródło w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Co prawda niezmiennie płyną w stronę Kijowa zapewnienia o poparciu i pomocy, ale za deklaracjami nie idą w oczekiwanym przez Ukraińców wymiarze czyny.

Do myślenia daje też skład zachodniej delegacji, która w drugą rocznicę inwazji pojawiła się w Kijowie. Oprócz szefowej Komisji Europejskiej byli tam obecni jedynie premierzy Włoch, Kanady i Belgii. Żadnego wysokiej rangi przedstawiciela największych politycznych graczy, mających istotny głos w sprawie wspierania Ukrainy. Znaczącym tłem dla drugiej rocznicy rozpoczęcia pełnoskalowej wojny za naszą wschodnią granicą okazuje się też kłopot z przyjęciem przez Izbę Reprezentantów USA ustawy mającej zapewnić Ukrainie 60 mld dolarów pomocy. Ustawa ta zresztą pokazuje, że uwagę świata w coraz większym stopniu zajmują dziś inne konflikty, takie jak wojna w Strefie Gazy czy zagrożenie dla Tajwanu.

Czy w takiej sytuacji nowy impuls przybliżający zakończenie okrutnej wojny na ukraińskiej ziemi mógłby przyjść ze strony Kościoła? Abp Paolo Pezzi, łaciński ordynariusz Moskwy, nawiązując do rocznicy stwierdził, że to, co widzi i słyszy w Rosji przez dokładnie dwa lata od 24 lutego 2022 r. "jest ukrytym pytaniem o biblijnym posmaku, na które do tej pory nie udzielono odpowiedzi: «do kiedy?»". Na to pytanie nie tylko dotychczas nikt nie udzielił odpowiedzi, ale - skoro jak zauważa abp Pezzi, jest ukryte - nikt go głośno nie postawił. A wydaje się, że to ono powinno od dwóch lat wybrzmiewać nie tylko w wypowiedziach polityków, ale przede wszystkim przedstawicieli Kościoła. Do kiedy ma trwać cierpienie milionów Ukraińców, atakowanych podstępnie i bezlitośnie przez sąsiednie państwo, którego przywódca ma mocarstwowe i imperialne ambicje?

Pytanie arcybiskupa Moskwy dokładnie w rocznicę rosyjskiej inwazji powtórzył w watykańskich mediach Andrea Tornielli, przyznając, że wojna w Ukrainie zeszła na drugi plan wobec przerażających doniesień, jakie od kilku miesięcy napływają z Ziemi Świętej, a także wobec niedawnej informacji o śmierci rosyjskiego dysydenta Nawalnego. "Dzisiaj pragniemy o niej przypomnieć" - napisał, pytając równocześnie, co jeszcze musi się zdarzyć, by zatrzymać agresję i usiąść do stołu, by negocjować sprawiedliwy pokój.

Dokładnie w drugą rocznicę pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę nie pojawiła się żadna wypowiedź papieża Franciszka. Watykańskie media opublikowały natomiast komentarz nuncjusza apostolskiego w Kijowie abp. Visvaldasa Kulbokasa, felieton Massimiliano Menichettiego, dyrektora Radia Watykańskiego, przemyślenia lwowskiego biskupa pomocniczego Edwarda Kawy oraz opowieść siostry Immacolaty, przełożonej kijowskiej wspólnoty sióstr Misjonarek Miłości.

Na szczególną uwagę zasługuje upubliczniona w watykańskich mediach refleksja kardynała jałmużnika Konrada Krajewskiego. Przypomniał w niej m.in., że siedem razy był na Ukrainie w imieniu Franciszka i widział "to, co nigdy nie powinno się zdarzyć: jeden człowiek zabija drugiego człowieka, brat brata". Dodał, że wojna wydaje się być wywołana zemstą na narodzie, który ma prawo do życia w pokoju. Przypomniał też, że z samego Rzymu, dzięki wielu ludziom, udało się wysłać na tereny ogarnięte wojną ponad 240 ciężarówek z pomocą humanitarną.

We wspomnianych wypowiedziach zwraca uwagę unikanie wyraźnego wskazania Rosji i Putina jako agresorów. Co prawda w komentarzu nuncjusza Kulbokasa jest wspomnienie o rosyjskiej niewoli i byłych rosyjskich więźniach, przetrzymywanych w nieludzkich warunkach, a kard. Krajewski wyznaje, że każdego dnia modli się, "aby obaj prezydenci i ich doradcy usiedli przy stole", jednak nic poza tym.

Rosja nie została wymieniona również w słowach papieża, wygłoszonych dzień po drugiej rocznicy pełnoskalowej agresji, po modlitwie Anioł Pański. "Tak wiele ofiar, rannych, zniszczeń, udręki, łez w okresie, który staje się strasznie długi i którego końca jeszcze nie widać!" - powiedział Franciszek zaznaczając, że jest to wojna, która nie tylko niszczy ten region Europy, ale wyzwala globalną falę strachu i nienawiści. Co istotne, podobnie jak to już czynił wielokrotnie, papież wojnę w Ukrainie umieścił wśród innych konfliktów toczących się obecnie na ziemskim globie. Wygląda na to, że dochodzące w minionych miesiącach sygnały sugerujące zmianę retoryki Stolicy Apostolskiej w kwestii agresji Rosji na Ukrainę, nie znajdują dziś potwierdzenia. Czy ma to związek z widoczną obecnie przewagą rosyjskich sił na froncie?

Kard. Krajewski we wspomnianej refleksji zamieścił modlitwę, w której prosi o "cud pokoju". Zawarł w niej apel do Boga: "Spraw, aby ci, którzy o niego zabiegają, wytrwali w dobru, a ci, którzy mu przeszkadzają, znaleźli uzdrowienie, pojednali się z Tobą i ze swoimi braćmi i siostrami, odwracając się od zła, ponieważ każda wojna jest zawsze porażką". Wygląda na to, że w obecnej sytuacji naprawdę potrzeba cudu, aby doszło do zakończenia wojny za polską wschodnią granicą.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Potrzeba cudu, by zakończyć wojnę na Ukrainie
Komentarze (4)
AT
~A T
27 lutego 2024, 00:25
Przecież nadal mają przestępców za bohaterów narodowych. Jak tam ma być pokój?!
AS
~A. Szczawinskit
26 lutego 2024, 15:44
Żadnego cudu nie trzeba, a nawrócenia. Handel dziećmi, aborcja, gigantyczna korupcja na Ukrainie.
WB
~Wyje B On Go
26 lutego 2024, 12:47
Zaraz tam cudu. Wystarczy tych bogatych Żydów z Europy i USA wysadzić bombą. Ale pewnie wg inteligencji lepiej żeby Rosjanie i Ukraińcy wysadzili jeszcze iluśkrotnie więcej żołnierzy z niedorozwojem umysłowym.
PR
~Ppp Rrr
26 lutego 2024, 12:43
Tymothy Snyder: Gdyby USA przekazały UA taki sam procent PKB, jak Dania czy Słowacja, Ukraina z łatwością by zwyciężyła. Gdybyśmy dali taki sam procent jak Estonia, Ukraina najprawdopodobniej wygrałaby już dawno temu. Liczy się zwycięstwo Ukrainy, a my jesteśmy próżniakami”. Nic więcej nie trzeba. Aby nie było wojen - napastnicy muszą przegrywać. Pozdrawiam.