Problem polskich kazań?

(fot. shutterstock.com)

Ten komentarz jest odpowiedzią na krytykę polskich kazań. Ostatecznie zainspirował mnie Piotr Żyłka ("Do seminarzystów i księży") i Małgorzata Wałejko ("Nie-Dobra Nowina. Bóg polskich kazań"). Ale że sprawa ta siedzi mi od dawna na wątrobie, to i ja powiem szczerze, co myślę. Najpierw będzie to komentarz emocjonalny a potem refleksja systematyczna, w której jednak nie pożegnamy się całkiem z emocjami.

1. Komentarz emocjonalny

Ludzie kochani! Co Wam się stało? Przecież jeszcze nigdy w historii Polski nie było tak dobrze z kazaniami jak jest dzisiaj! Nigdy dziesiątki tysięcy nie słuchało rekolekcji przez Internet! Nigdy żaden polski duchowny nie gromadził tylu co Szustak czy Pawlukiewicz! Nigdy nie było takich możliwości odsłuchania kazań, jakie są dzisiaj: w samochodzie, w Internecie, na spacerze z mp3! (formaty do wyboru: audio, video, prywatne strony z tekstami, setki książek). Nigdy w Polsce nie było tylu samochodów, autobusów, rowerów i pociągów, żeby dojechać do innego kościoła! Nie widzicie tego? Naprawdę? Nie potraficie usłyszeć i dzielić się Dobrą Nowiną?! Jeszcze 25 lat temu każdy z moich rówieśników mógł tylko pomarzyć o dobrych kazaniach. Czytało się Skargę i tyle. Czemu więc zamiast cieszyć się i dziękować Bogu, to narzekacie?

DEON.PL POLECA

Jak by się czuł Jezus i jego uczniowie, gdyby jeden z nich "wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia" wyjechał z tekstem: "Jest fatalnie, Jezu. Nauczałeś trzy lata i co z tego? Nie zrozumieli Cię. Zabili. Z 5 tysięcy, którzy dostali chleb, żaden nie był po Twojej stronie. Z tych, co pili wino w Kanie, ani jeden nie przyniósł Ci nawet wody. Z tych, których wskrzesiłeś, żaden nie przyszedł na pogrzeb. Już kiedy mówiłeś o Chlebie, zaczęli od Ciebie odchodzić. Bez sensu trzymać się tak trudnych tematów. A my, którzy słuchaliśmy Twego słowa codziennie, nawet nie byliśmy w stanie wytrwać pod krzyżem. I Ty teraz mówisz, że posyłasz nas do ludzi? Z czym do ludzi? Z takim słowem? Przecież ono nie działa! Jeśli Ty, doskonały kaznodzieja, nie byłeś w stanie przez 3 lata zebrać nawet kilkudziesięciu osób, to co my możemy? Ludzie i tak nie przyjdą do Kościoła!"

Można było wygarnąć Jezusowi. Można było wygarnąć też uczniom. Ale ludzie Wielkiej Nocy zamiast narzekania słyszą: "Pokój Wam! Weźcie Ducha Świętego".

Zamiast krytyki kazań, trzeba było wybrać parę pozytywnych przykładów. Podziękować za nie i podzielić się Duchem Świętem tak autentycznie, żebyśmy jego mocą mówili do ludzi chociaż trochę lepiej. Wystarczyło postawić na Dobrą Nowinę...

2. Komentarz systematyczny

a) jest źle

Oczywiście, że jest źle z polskimi kazaniami. Tak jak jest źle z kazaniami we Włoszech, Niemczech, Anglii czy Ameryce. Tak jak jest źle z troską o liturgię, o śpiew. Jak jest źle z religią, katolickimi mediami i dziennikarską rzetelnością. I tak jak jest źle ze świeckimi, do których można się doczepiać całą wieczność, sypać anty przykładami z rękawa i straszyć, że jeśli się nie poprawią, to odejdziemy od kapłaństwa, bo naszym powołaniem było pracować z owcami a nie z …

Jest źle. Czyli jest normalnie. Kościół bowiem jest szpitalem, w którym chorzy są również księża. Nie każdy z nas ma talent do kazań. Wielu z nas jest niewiernymi Tomaszami, którzy nie potrafią mówić "Pan mój", bo to jeszcze nie ta niedziela. Wielu, chociaż zobaczyło Jezusa Zmartwychwstałego, dalej zamyka się z lęku przed innymi ludźmi, bo nie nadeszła jeszcze godzina Ducha. Wiemy, jak trzeba głosić, tak jak chorzy z amputowanymi nogami wiedzą, co to znaczy chodzić. Ale łzy nam płyną po policzkach, kiedy siłą wyciągacie nas z wózka i mówicie: "Wstawaj! Chodź! Bo inaczej nie uwierzę w Jezusa".

Jeżeli wierzycie w Chrystusa, bądźcie miłosierni.

b) na chorobę lekarstwo

Skoro jest źle, to trzeba szukać odpowiednich lekarstw.

Przede wszystkim warto się za księży modlić. Modlić za ich słowo. Jeśli wierzycie w siłę modlitwy.

Można i pisać artykuły o kazaniach, ale osobiście jestem sceptykiem. To tak jak z tymi słynnymi bilbordami. Już widzę, jak księża czytają takie teksty, nawracają się, zmieniają sposób głoszenia i teraz już będą głosić dobrze. Już dużo lepiej byłoby kierować konkretne uwagi do konkretnego księdza. Pamiętając jednak o tym, że nikt nie trafi do wszystkich. I nie ma takiego księdza, który do nikogo nie trafił.

Można poprawić homiletykę w seminarium, ale ta wbrew pozorom nie jest taka zła. Już 20 lat temu nagrywaliśmy swoje kazania kleryckie na video, by móc potem dyskutować nawet nad wyglądem kaznodziei.

Można być bliżej Jezusa. To fakt. Wbrew pozorom staramy się. Jeździmy na rekolekcje. Modlimy się codziennie. I wiemy, że bez bliskości z Nim nie da się mówić o Nim. I choć różnie z tą naszą świętością, to przecież nikt nie wytrzymałby 6 lat w seminarium, gdyby nie miał osobistego doświadczenia Jezusa i Pana. Wiemy też, że chociaż nasi rodzice nie wyglądali na zakochanych, to jednak się kochali. I wiemy też, że bez bliskości z Bogiem nie da się czasem słuchać nawet najlepszych kazań.

Zawsze może być lepiej i to nie jest tak, że my nie chcemy nad tym pracować. Każdy z nas chciałby mówić dobre kazania, tak jak każdy niewidomy chciałby kiedyś widzieć. Pytanie tylko, czy wszyscy mamy w sobie na tyle pokory, żeby przyjąć, ze niektórzy do końca życia nie będą widzieli, a niektórzy do śmierci będą mówić kiepsko?

c) niebezpieczeństwo wyrywania tekstu z kontekstu

Kazanie to jest tylko 10 min ze 168 godzin tygodniowych księdza. Absolutnie niesprawiedliwa jest ocena kazań, jak się księdza osobiście nie zna. Bo to tak jakby wyrwać tekst z kontekstu. Nie pamiętam żadnego kazania z liceum. Nie przypominam sobie, żeby proboszcz czy wikarzy byli wspaniałymi kaznodziejami. Często spałem na kazaniach, zwłaszcza jak już grałem na weselach. Ale w życiu bym nie narzekał na tych księży. Oni robili kawał dobrej roboty. Mówili kazania swoim życiem, gestem, uśmiechem, wyjazdem na pielgrzymkę, zachowaniem w zakrystii. A ja doświadczyłem Boga we wspólnocie, nie dzięki kazaniom. Trochę łatwiej o ten kontekst na wioskach, bo gdzie jest takie poczucie Kościoła, wspólnoty w dużych miastach, jak tam na prowincji? Słuchanie kazań bez wspólnoty to trochę jak całowanie bez relacji. Nie podoba się ksiądz, jego kazania czy wspólnota, to ją zmień. Ale nie bądź duchowym singlem, który skacze od parafii do parafii i Kościół rozumie nie w kategoriach wspólnoty, ale jako centrum religijnych usług. Zawsze będziesz narzekał. Bo w Kościele nie szukasz Kościoła.

d) niebezpieczeństwo oceniania ziarna bez wzrostu

Kontekstem kazania nie jest tylko życie księdza, ale przede wszystkim życie słuchacza. I to ono jest świadectwem jakości głoszonego słowa. Dziwi mnie, kiedy mówi się, że z kazaniami w Krakowie jest lepiej niż na wsiach. Pod jakim względem? To tak jakby powiedzieć, że w jednej miejscowości jest lepszy zasiew, bo traktory są ładne, a w drugiej miejscowości gorszy, bo ludzie sieją ręcznie. Może i na wsiach pracują księża mniej wykształceni, może i czasem nie są mistrzami klasy A retoryki światowej. Ale wiara i życie ludzi, do których mówią, przebijają niejednokrotnie świadectwo ludzi z wielkich miast, którzy choć wykształceni, to często niemądrzy. To życie słuchaczy Szustaka, Pawlukiewicza i każdego z nas będzie dowodem jakości kazań. Ziarno ocenia się bowiem po owocach a nie po wyglądzie. Zdziwimy się na Sądzie listą homiletycznych przebojów.

e) problem rozbudzonych bodźców

Wielu dzieciom i młodym serwuje się dzisiaj tak zbombardowany świat impulsów zewnętrznych, że kiedy przychodzą do Kościoła, który działa prawie wyłącznie na poziome naturalnych bodźców, zaczynają się najnormalniej nudzić. W czasie jednych rekolekcji w Krakowie, żeby dzieci zachowywały się grzecznie w kolejce do spowiedzi, na ekranie leciał film. Bez tego nie było szans na pobożne oczekiwanie przed własną spowiedzią. I znowu pod tym względem w Krakowie jest o wiele gorzej niż choćby w Myślenicach czy na małych wioskach.

Czujemy nacisk ze strony ludzi, żeby być bardziej interesującymi. I pewno powinniśmy, ale tą drogą wyścigu zainteresowań daleko nie zajdziemy. Jeżeli będziemy bombardować ludzi bodźcami, to ich uzależnimy. A jeśli oni będą uzależnieni od doznań zmysłowych, to świat ducha do nich nie dojdzie.

f) problem intelektualnej uczciwości

Nie lubię, kiedy mówi się "polskie kazanie" czy "kazania w Polsce". Ile trzeba bowiem wysłuchać kazań, żeby odważyć się na takie uogólnienie? Jeśli jednak musimy robić jakieś podsumowania, to róbmy je na podstawie tych kazań, które są najwięcej słuchane przez ludzi w Polsce. Weźmy 10-20 kaznodziei o największym zasięgu i zobaczmy, jakiego Boga oni właściwie głoszą. Wtedy okaże się, że Bóg polskich kazań jest dobry. Że in vitro, polityka i antykoncepcja nie są żadnymi tematami a Ewangelia jest ciągle światłem głoszonego słowa. Mówić bowiem o polskich kazaniach na podstawie doświadczeń nawet kilkunastu wiosek i miasteczek to tak, jakby mówić o mass mediach w Polsce na podstawie kilku gazetek parafialnych i jednego radia diecezjalnego. Tak się po prostu nie robi. Zwłaszcza kiedy się apeluje do innych o poprawę.

Jeśli ktoś doczytał do końca, to w bonusie otrzymuje anegdotę.:)

Kraków. Ruczaj. Rok bodajże 1999. Po rekolekcjach adwentowych dla młodzieży spotkanie animatorów. Każdy mówi, jak te rekolekcje przeżył. Każdy narzeka. Ja też. Bo rekolekcjonista naprawdę fatalny. Na końcu zabiera głos jedna dziewczyna:

- A ja z każdego kazania zapamiętałam jedno zdanie. Z niedzieli takie…. Z poniedziałku takie….

- Co Ty? Poważnie? Przecież tego nie dało się słuchać!

- Ja zawsze podchodzę do każdego kazania tak, żeby zapamiętać chociaż jedno słowo. I zawsze da się.

No właśnie. Bo nie chodzi w kazaniach o to, żeby się podobały, albo żeby pamiętać je całe, ale żeby chociaż jedno słowo wprowadzić w życie. No chyba że ktoś woli budować na piaskach.

Ps. Kto jeszcze nie słyszał tego kazania, to zachęcam:

"Dlaczego Bóg nie mówi przez kazania"

Tekst autorstwa ks. Wojciecha Węgrzyniaka pochodzi ze strony: http://wegrzyniak.com/po-godzinach/maxirefleksje/1484-problem-polskich-kazan >>>.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Problem polskich kazań?
Komentarze (72)
P
Prawnik
20 kwietnia 2015, 12:51
Ten artykuł to czysta demagogia. Złe kazania? Nie kazania są najważniejsze! Złe kazania? To chodź do innego kościoła! Złe kazania? To posłuchał dobrych w internecie! A w ogóle wara mi od kazań! I rozmawiaj tutaj z księdzem. Jak przyjdzie do mnie po poradę prawną to mu powiem- źle radziłem? Ja też mam swoje wady i może w prawie  nie wszystko dobrze rozumiem! źle radziłem? To tylko rada, a zresztą ta kwestia nie jest istotna! źle radziłem? To trzeba było iść gdzie indziej po poradę! Itd
.
.
17 kwietnia 2015, 22:52
Skoro nie warto pisać artykuów o kiepskich kazaniach to może nie warto też głosić kazań ? Ktoś kto chce uczyć innych musi przede wszsytkim umieć samemu czerpać naukę z cudzych słów.
P
PrawdziwyPolak
17 kwietnia 2015, 21:25
Kazania były i zawsze będą różne, wiele zależy od księdza i jego osobistów talentów. ALE na szczęscie mamy niektórych wspaniałych biskupów, którzy dają świetny przykład. I niektórzy z nich ukazali się teraz w tej książce. Co prawda, jeszcze nie czytałem, ale ci biskupi wygłaszają świetnie homilie: [url]http://www.bialykruk.pl/ksiazka/polsko-uwierz-w-swoja-wielkosc-glos-biskupow-w-sprawie-ojczyzny-2010-15/20231[/url]
M
Magdalena
18 kwietnia 2015, 08:04
misiek, buda!
M
Magdalena
18 kwietnia 2015, 09:34
Podaj swoje imię...
M
Mariola
18 kwietnia 2015, 09:42
Mariola.
M
Magdalena
18 kwietnia 2015, 12:56
...na przyszłość, podpisuj się proszę swoim imieniem...
A
ania
17 kwietnia 2015, 20:09
a ja mam inną uwagę nie tyle co do kazań, co do homilii, tych codziennych, których niestety nie można usłyszeć w dzień powszedni w bardzo wielu kościołach, ciekawe, czy ks. Wojciech się zgodzi: szkoda, bo niezależnie od tego co homilia wnosi w życie duchowe słuchaczy, ona - jeśli jest przygotowana - wnosi bardzo wiele w życie kapłana, który poświęcił na jej przygotowanie jakiś czas szkoda, że kapłani myślą tylko o wiernych, traktują homilię jak pańszczyznę; to oni pierwsi powinni korzystać z medytacji Słowa Bożego i nie wierzę, że kapłan, który codziennie medytuje ewangelię nie tyle po to, żeby zabłysnąć super homilią, ale po prostu dla własnego duchowego wzrostu, żeby taki kapłań mówił "złe", "nudne" kazania no ale równie dobrze można by wymagać, żeby wierni robili to samo i przestali oceniać kaznodziejów (bo jedno wypływa z drugiego) - niby dlaczego tylko kapłani mieliby być powołani do świętości...
C
chochlik
17 kwietnia 2015, 19:43
Czy rzeczywiście problem leży w kazaniach ? Niech mi wybaczy mój nieżyjący proboszcz  , kaznodzieją nie był najlepszym , ale on był wsród ludzi ,żyl jej problemami , nie wahał się zrugać pracodawcę którzy nieludzko traktował praowników , to wystarczyło , myśmy go słuchali ...bo był "nasz" bo był jedym z nas a nie tylko przedstawicielem kurii . Głosić Ewangelię ? a co tam jest dio głoszenia ? kilka podstawowych prawd znanych niekiedy ateistom , problem w tym aby Ewangelię pokazać ,uwiarygodnić, watpię aby same tylko słowa bez jego otoczenia materialnego były wystarczajace , choćby składaly się z samych krasomówczych popisów .
D
Demetrios
17 kwietnia 2015, 17:20
Po przeczytaniu artykułu widzę, że po prostu ktoś uderzył w stół i oto nożyce się odezwały. Podsumujmy mentalność co bardziej ostro nastawionych: - Brudny obrus: obraza Boska - Byle jaka muzyka: kicz, naruszenie przepisów kościelnych - Byle jaki ornat: to się nie godzi - Bałagan wśród wiernych: nie powinno tego być - Byle jakie kazanie: ...jak najbardziej słuszne, wiernemu nie wolno robić błędó, ale księdzu już tak. Jeśli coś ci się nie podoba - czuj się winny.
17 kwietnia 2015, 19:28
Jakby miala przyjechać bogata ciotka z Ameryki, aby sporządzić testament, to na pewneo na stole leżałby brudny obrus, w domu grała hałasliwa pseudo muzyka, wszyscy ubrali by sie w podarte łachmany.... Ale wszyscy witający ciocię pięknie by przemawiali, zapewniali jak to ciocię kochają, jaka ona dobro i jak jest dobrze ją gościć.
D
Demetrios
18 kwietnia 2015, 07:24
Powiedz mi, bo czegos nie rozumiem: z ktorej czesci mojego wpisu ty i anonim wywnioskowaliscie ze podoba mi sie balagan i brud podczas liturgii (lub w moim mieszkaniu co jest ewidemtmym chamstwem z waszej wtrony i tylko potwierdza moje przypuszczenia o waszym hejterstwie). Widze ze odlecieliscie w swoim wydziwianiu w kosmos (zwlaszcza ty, TomaszL - "opluje rozmowce, osmiesze sie, byle wykazac ze ze proboszcz jest nieomylna istota")
18 kwietnia 2015, 07:43
Musze Cie zmartwić. Nie bronię ani proboszczów, ani ksieży. Natomiast śmieszy mnie domganie dostarczania wyjatkowych usług religijnych, bo sie takowe należą. Pisaniania, jakie to kazania musza być, ocenianie ksieży etc. Bo widać w tym brak włąsnej pokory. Od wielu wpisów pokazuję te chorą mentalnośc współczesnych pseudokatolików: "mi sie należy". I jak widac trafiam celnie, bo wywołuję agresję. A wracając do tego co napisalem powyzej, to w życiu jest tak, że im kto wiecej ma balaganu, tym wiecej żada od innych. Jak byś maił porządek w swoim sercu, to nawet najgłupsze kazania nie przeszkadzało by tobie. Co najwyzej byś sie gorliwie modlił za ksiedza, ktory czasami palnie głupotę z ambony.
17 kwietnia 2015, 12:53
Bardzo dobry tekst, dzięki dla księdza Wojciecha! Coś w tym na pewno jest, że trzeba patrzeć na problem kazań szerzej niż tylko z aktualnej perspektywy. Bo jeśli spojrzeć na historię Kościoła to już samemu Założycielowi możnaby w ten sposób zarzucić, że "jest źle". Potem patrząc na całą historię Kościoła nie było przecież okresu, kiedy można było powiedzieć "teraz to już jest dobrze". Historia pokazuje, że dzięki temu głównie ludzie się biorą do roboty i coś zmieniają, bo ich to wkurza. Patrząc chociażby na przykładzie artykułów w tym temacie, to gdyby nie te beznadziejne kazania, które zainspirowały artykuły Piotra Żyłki i Małgorzaty Wałejko, to również pewnie nie byłoby tego artykułu...A gdybym go nie przeczytał dzisiaj, to by mnie nie zmusił do kolejnego przemyślenia pewnych tematów, zastanowienia się nad swoimi księżmi i ich postawami oraz chociażby zmówieniu jednej modlitwy zwłaszcza w intencji tych, którzy mnie wkurzają najbardziej. Potem mi się przypomina, że nawrócenie to nic innego jak "metanoja" czyli wezwanie do zmiany myślenia... Dla kogoś zapewne ten tok jest naciągany, ale myślę, że Duch Święty wyciąga to co chce, kiedy chce i jak chce.
17 kwietnia 2015, 18:00
Ten tok nie jest ani trochę naciągany. To mądre słowa. Pozdrawiam.
G
grzesiek
17 kwietnia 2015, 10:58
Super! Bardzo dobrze, że Ksiądz napisał ten tekst.
B
Broldway.pl
17 kwietnia 2015, 10:06
Zgadzam się z jednym zastrzeżeniem. Moim zdaniem dobrze jest wypowiadać się krytycznie o kazaniach. Nie chodzi o to, żeby ciągle marudzić, oceniać na tej podstawie samego księdza, utożsamiać poziom danego kazania z kondycją Kościoła. Chodzi raczej o to, aby: a) łagodzić skutki nieprzyzwoitego kazania (np. o Smoleńsku, upolitycznionego) u osób, które np. nieśmiało dopiero wdrażają się w życie we wspólnocie i takie kazanie porazi ich mocniej; b) przez krytykę skrajnie nieprzyzwoitych kazań motywować księży do choćby minimalnej ich poprawy. Gdyby owej motywacji nie było, jakość kazań polskich - jak to ksiądz określił - nie byłaby dzisiaj na tym poziomie, na jakim jest. Tak samo zabieg ten można odwrócić z relacji wierny - ksiądz, do relacji ksiądz - wierny. Duchowni bowiem nie mówią ludziom: "grzeszycie, ale jest spoko", tylko mówią: "grzeszycie, podlegacie słabością, ale starajcie się żyć lepiej". Pozdrawiam, Paweł Brol
A
andrzej
17 kwietnia 2015, 01:14
Kazania to jedna płaszczyzna, ale nie możemy zapominać też o drugiej jakże istotnej; wręcz fundamentalnej. Przybliża i wyjaśnia ją Karol de Foucauld: "Nasz Pan Jezus Chrystus mieszka w duszy będącej w stanie łaski… Działa w niej za każdym razem, kiedy w stanie łaski czyni ona dobro… Jak wielką chwałę oddają Bogu wszystkie dusze w stanie łaski! W każdej z nich Bóg widzi bowiem Jezusa, w każdej z nich przedłuża się Jego ziemska egzystencja, w każdym czynie dokonanym przez dusze w stanie łaski Bóg odnajduje czyny Jezusa, czyny zarazem Boskie i ludzkie, czyny, które stanowią dalszy ciąg dzieła dokonanego na ziemi, z których najmniejszy jako akt drugiej osoby Trójcy Przenajświętszej przynosi Bogu nieskończoną chwałę! Tak bardzo powinniśmy pragnąć tego, aby wszyscy ludzie byli w stanie łaski. To tak jakbyśmy pragnęli tylu żywych tabernakulów, tylu ciał i dusz ożywionych przez Jezusa, ile jest istnień ludzkich! Tak bardzo powinniśmy pragnąć tego, żeby wszystkie czyny dusz będących w stanie łaski były święte. To tak, jakbyśmy pragnęli mnożyć czyny Jezusa, z których każdy nieskończenie wielbi Boga!" (Z biegiem czasu. Antologia pism duchowych, [fragm.], bł. Karol de Foucauld)
17 kwietnia 2015, 06:47
Dziękuję Andrzeju za przytoczenie tych słów. Tak, trzeba sobie przypomnieć Kim jesteśmy i kim postanawiamy być tutaj w tym świecie.
S
senior
16 kwietnia 2015, 19:29
Serdecznie dziękuję i gratuluję Ks. Wojciechowi kolejnego rzetelnego, uczciwego, mądrego, obiektywnego artykułu. Szczęść Boże.
H
hmm
16 kwietnia 2015, 14:53
W mojej parafii ksiądz mówi piękne kazania... tak sie zastanawiam skąd bierze tak piękne i poruszające słowa..., A jest młody i przystojny;)
M
Maria
16 kwietnia 2015, 14:51
A ja zapytam: - czy po wejściu do kościoła i powitaniu Gospodarza, wołam o Ducha Świętego dla siebie i kapłana który będzie sprawował Najświętszą Ofiarę i głosił homilię? - czy w codziennej modlitwie proszę w intencji kapłanów - aby nic w nich nie zyskał Nieprzyjaciel? - czy słuchając kazania/homilii otwieram nie tylko uszy, ale przede wszystkim serce? - czy przed rozpoczęciem pisania komentarza wzywam pomocy Ducha Świętego? - A może Duch Święty jest dla mnie WIELKIM NIEOBECNYM ? Maria
K
katoliczka
16 kwietnia 2015, 11:22
Śmieszni są ci co się tu tak wymądrzają, że aż się kurzy, a nie odróżniają słowa Bożego, od Słowa Bożego :D
P
pytający
17 kwietnia 2015, 20:10
A czym się różni słowo Boże od Słowa Bożego? Bóg przemawia (albo może mówi) słowami czy Słowami? A może SŁOWAMI? A może to zbyt mała czcionka.. Możesz wytłumaczyć na czym polega śmieszność? Bóg się obraził? Był zły? A może ZŁY? Śmieszni są ci dewoci...
Paweł Tatrocki
16 kwietnia 2015, 09:15
Bardzo dobre kazanie ,,Dlaczego Bóg nie mówi przez kazania". Gdy miałem kilkanaście lat a nawet dwadzieścia kilka to miałem problem ze zrozumieniem kazań. Z wiekiem i nabraniem doświadczenia w modlitwie problem ten minął. Brak dojrzałości był przyczyną braku zrozumienia kazań. Teraz mam tę łaskę, że nie ma dla mnie złych kazań. Z każdego potrafię wyciągnąć coś dla siebie.
M
magdalena
16 kwietnia 2015, 08:08
Księże Wojciechu, zgadzam się chyba z każdym Księdza zdaniem w tym tekście. Najbardziej cieszy mnie fakt, że w tej dyskucji o poziomie kazań zabierają głoś nie tylko świeccy, ale właśnie również kaznodzieje. Cieszy mnie to, bo to rzadka okazja, by poznać myśli drugiej strony. Jest też wątek, który cieszy mnie wyjątkowo, a mianowicie to, że dyskusja stała się okazją do tego, by świeccy mogli się dowiedzieć jak ich widzą duchowni. Cenne. Zgadzam się, że dostęp do dobrych kazań jest dzisiaj dość łatwy, bo można włączyć internet, można pojechać do innego kościoła itd. Tylko, że 10 kaznodziejów nie może robić roboty za całą resztę. Ale też, jak sądzę, nie wymagamy od kaznodziejów nie wiadomo jakich fajerwerków. Myślę, że dobre kazanie to jest takie, w którym widać, słychać i czuć, że ten, kto mówi dzieli się czymś co przeżył, przemyślał - do tego, by kazanie było dobre potrzebne jest więc codzienne autentyczne życie Ewangelią. Skoro kazanie jest kiepskie (bo np. jest to zlepek cytatów z Pisma Świętego bez żadnej myśli przewodniej) to może z osobistym życie Ewangelią tegoż kaznodziei nie jest po prostu najlepiej?
15 kwietnia 2015, 20:38
Problem większości polskich kazań jest taki, że nie propnują rozmowy, tylko nakazują i straszą. - To po pierwsze. Dalej: ten, że są wygłaszane bez kontaktu z wiernymi - tak, że ludzie automatycznie przestają słuchać. Wreszcie: że księża najczęściej jeszcze mają tę pychę,  że uważają, że sam fakt, że coś mówi duchowny ma znaczenie. - Otóż: nie ma. Ważne: co mówi. I jak.
C
Czytelnik
15 kwietnia 2015, 19:56
Problem jest odrobinę inny. Moim zdaniem to część sedna problemu polskiego KK dzisiaj: wielu hierarchów, sporo księży i jeszcze więcej wiernych wiernych nie zauważyło, że od pewnego czasu KK jest "graczem" wśród wielu innych. KK, głoszący kazania, duszpasterze i ruchy religijne mają silną konkurencję, a to w długich dziejach KK w Polsce nowość, dodajmy nowość wielce kłopotliwa (moim skromnym zdaniem utrata części "duchowej" władzy przez KK w Polsce, przychodzi hierarchii bardzo, ale to bardzo trudno. Oni tego po prostu i nie rozumieją, i nie akceptują!). A stąd proszę nie traktować wiernych KK nie tyle jak owieczek, ale jak "baranów". Oni mają TV, Internet i gadające głowy wokół. Tak jak porównują ceny, porównują też "gadające głowy". Wyjście? Edukacja, czytanie, myślenie i ... wiara, że Pan Bóg pomaga zawsze. Trzeba Go tylko słuchać, a nie chcieć... porywać tłumy. Sorry....
A
aniaj
15 kwietnia 2015, 16:49
Jak przeczytałam tekst "Do seminarzystów i księży" pomyślałam sobie: "Prawda". Teraz przeczytałam ten i pomyśłałam: "Święta Prawda".
A
aniaj
15 kwietnia 2015, 19:00
Mam zreszta  wrażenie, że te dwa teksty nie tyle polemizują ze sobą, co uzupełniają się.
J
jacek
16 kwietnia 2015, 22:18
Są różne prawdy: prawda też prawda i g.... prawda
A
Ania
15 kwietnia 2015, 16:45
Księże Wojciechu, cieszę się, że internet jest pełen wartościowych kazań, konferencji i rekolekcji. Nie znaczy to jednak, że kazanie na Mszy Świętej można potraktować po macoszemu. Oczywiście,  zawsze można pojechać do innego kościoła, ale... po pierwsze chcę świadomie uczestniczyć w życiu mojej parafii. Po drugie,  co mają zrobić niezmotoryzowani mieszkańcy małych miasteczek i wsi? Warto sobie uświadomić, że kazanie jest świadectewm relacji z Bogiem, z Jezusem księdza, który je głosi. Kazanie jest świadectwem na ile Słowo Boże jest żywe w życiu konkretnego księdza.  Nie rozumiem, dlaczego ksiądz ma wyładowywać swój zły humor na wiernych, którzy przyszli na Mszę Świętą. Dlaczego ma ich ochrzaniać za tych, którzy nie przyszli? Oczywiście, istotą Mszy Świętej jestspotkanie z Jezusem w Komunii, ale gdzie ludzie mają o tym usłyszeć jak nie na kazaniu? Gdzie ludzie mają usłyszeć o tym, że Bóg pragnie mieć z nimi żywą, osobową relację? Warto pamietać, że niekażdy ma dostęp do internetu i nie każdy nim się posługuje.
15 kwietnia 2015, 17:32
Aniu - jak oceniasz, czy kazanie było wartosciowe? Przez pryzmat własnej osoby, czy życia parafii? Czy dla parafii, jako społecznosci wiernych wazniejsze jest kolejne nic nie znaczace opowiadanie, iz Bóg pragnie miec z ludźmi żywy kontakt, skoro to ludzie nie pragną takiego kontaktu. A może np. jasny i czytelny sygnał, aby jednak matki i ojcowie zadbali, aby ich pociechy (mężowie, żony) łaskawie przyszyli do kościoła w niedzielę, powiedziane wprost dotrze szybciej. Może publiczne wskazanie, iż to rodzice (nie szkoła, czy katechata) sa odpowiedzialni za swoje pociechy, powiedziane z abony w sposób jednoznaczny spowoduje, iż matka lub ojciec w końcu wygonią swe pociechy spod komputera i wskazą im jedyną drogę - drogę do kościoła.
A
Ania
15 kwietnia 2015, 19:51
TomaszuL, mówiei[nie ludziom, że Bóg pragnie z nimi kontaktu nie jest nic nie znaczacym opowiadaniem, tylko podstawą. Nie przyprowadzisz ludzi do Boga zastraszaniem, tylko świadectwem. Ochrzanianie żony że mąż nie przyszedł do kościoła  jest obrzydliwe. Nie tędy droga.
16 kwietnia 2015, 07:27
Aniu - jeżli żona nie potrafi przyciągnąć męża, albo mąż żonę, to kto ma dawać świadectwa? Ksiądz? Faktycznie potrzeba świadectwa życia (nie bajdurzenia), iż Bóg to nie bujda. Świadectwa sasiada, zony, matki, meża, ojca. Wszystkich tych, co chodza jeszcze do kościoła. Po owocach widać, jak czasmi cienkie jest to swiadectwo.
15 kwietnia 2015, 16:12
Warto promować tych kaznodziejów, którzy według nas właściwie pełnią swoją służbę dla Boga, przynosząc dobre owoce we wzrastaniu, umacnianiu ludzi w wierze, czy czasami dopiero jej wzbudzaniu. Wtedy inni, którzy tylko będą chcieli cokolwiek zmienić w swojej posłudze, polepszyć, zainspirują się takimi do własnego, indywidualnego sposobu przemawiania. Bowiem nie ma dwóch takich samych mówców, jak nie ma identycznych odbiorców. Dlatego potrzebni są przeróżni przemawiający, ale z jednym wspólnym kluczem – nie chodzi o popisy krasomówcze, wręcz przeciwnie, byle z prawdziwym sercem dla Jezusa i ludzi, w miarę prosty sposób, uczciwie zasiewali Słowo Boże. A o wzrost zadba już Bóg. Nie docierają do mnie argumenty w komentarzach w Internecie, że przecież istota Mszy św. jest gdzie indziej, nie dla kazania się przychodzi do kościoła. Tak? To po co w takim razie zabierać ludziom ich cenny czas? Po co w ogóle kazania/homilie w takiej sytuacji? Wycofać, jak nieistotne. Najlepsze, że komentarze takie spotykam najczęściej u osób, które w innych sytuacjach raczej przywiązują nadmierną uwagę do ściśle wypracowanych, zewnętrznych gestów, przedmiotów, fatałaszków (czynią z tego bożka niemalże) – a co, to już tu nie jest ważniejsza istota Mszy św.? Wzorowa konsekwencja. W ramach wskazywania dobrych przykładów do inspirowania się, do wspomnianych ks. Piotra Pawlukiewicza, czy o. Adama Szustaka OP dodałbym chociażby z całą pewnością również o. Remigiusza Recława SJ. Ten duchowny nie jest wprawdzie tak znany w Polsce, jak obydwaj szanowni, ale już tysiące ludzi (nie wiem, czy ściślej - przynajmniej nie grube dziesiątki tysięcy przez te wszystkie lata...) bardzo dobrze oceniało jego słowa, które skutecznie trafiały do ich serc, przynosząc właściwe owoce w ich życiu. Kierowane do nich w homiliach, konferencjach na żywo, w przekazach audiowizualnych, czy w tekstach pisanych.
W
was
15 kwietnia 2015, 16:34
Człowieku, weź się posłuchaj co Ty mówisz, dla Pana Boga się przychodzi do kościoła by z Nim pogadać, by Go uwielbić, by z Nim być a nie dla kazania albo księdza. Jak uważasz, że Twój czas jest na tyle cenny, że w kościele go marnujesz to chłopie coś nie halo z Twoimi wartościami, z Twoją wiarą. Idź, kup sobie kilka dobrych książek o świętych, poczytaj, pomyśl, zastanów się po co tak naprawdę do tego kościoła chodzisz i kim jest dla Ciebie Jezus a jak sobie już odpowiesz na te pytania to się zastanwó czy jesteś wierzący czy raczej nie....
15 kwietnia 2015, 17:24
Dokladnie - szkoda naszego czasu na beznadziejne kazania. W końcu 5 minut jest tak istotnym czasem, iz każda jego strata warta jest opłakiwania w internecie. Niestety wielu myli homilę z rekolekcjami, wykładami czy tym podobnymi formami nauczania. Homilia ma byc która, wpleciona w calośc liturgii i ma dotyczyć czytań lub być odniesieniem do kalendarza liturgicznego. Homilia jest zawsze skierowana do ogółu wiernych i nie ma żadnego znaczenia czy komuś sie ona podoba lub nie. Czym innym sa oczywiscie rekolekcje czy inne nauczanie, kierowane do konkretnych grup, wygłaszane przez kaznodziei. Rafale - nie myl tych pojęć i nie proponuj, aby kazdy ksiadz wygłaszal kazania ala Szustak lub inny topowy obecnie kaznodzieja.
15 kwietnia 2015, 18:50
Fajnie by było, gdyby kaznodzieje faktycznie mówili kazania po 5 minut. Niestety, nie zawsze tak jest. Czasem trwają one o wiele dłużej. Co więcej - niektórzy księża upodobali sobie mówienie kazań trzy razy w ciągu mszy św., na jej początku, po Ewangelii i po ogłoszeniach duszpasterskich. A zatem, nie zawsze jest to 5 minut, o których Pan pisze. Co więcej, to, o czym Pan pisze nt. tzw. homilii, to czysta teoria. Owszem, homilia ma być wpleciona w całość liturgii, ale często nie jest. Często jest to długie, nudne marudzenie i moralizatorstwo, jak należy żyć, że nie należy grzeszyć itd. Nie jest to natomiast komentarz do Ewangelii, o jakim Pan pisze. I wreszcie - załóżmy nawet, że każdy kaznodzieja głosi homilię, a nie pogadankę moralizującą, zwaną potocznie kazaniem. Otóż nie miałbym wówczas nic przeciw temu, żeby homilia właśnie mi się podobała i do mnie trafiała, bo wtedy posłuży ona na pewno do mojego wzrostu duchowego.
S
Smutny
15 kwietnia 2015, 18:58
Recław? To ten, który w Łodzi odstawił ten cyrk podczas ostatniego Triduum Paschalnego? Za takie coś powienien dostać rok przymusowych rekolekcji w jakims cichym klasztorze, żeby się zastanowił nas sobą. :( https://www.youtube.com/watch?v=vRdCM5JWcpo
15 kwietnia 2015, 19:49
O. Remigiusz Recław jest jedną z ostatnich osób, które znam (a przyglądam się uważnie wielu), która pozwoliłaby sobie robić jakiekolwiek żarty z Boga. Słucham od 5 lat, odkąd przeprowadziłem się do Łodzi (głównie właśnie ze względu na to, co się dzieje na Sienkiewicza 60 u jezuitów), świadectwa przeróżnych osób, którym ten kapłan pomógł zbliżyć się do Jezusa, dużo zmieniać w swoim życiu. W ignacjańskim rozeznaniu duchowym jest niezły. Również i mi bardzo pomógł w kluczowy sposób, na pewnych etapach zawirowań życiowo-duchowych.
S
Smutny
15 kwietnia 2015, 21:33
Jedna z ostatnich osób, które znasz? To widać znasz bardzo niewielu. Szkoda, że Recław nie rozeznał jaki duch podpowiada mu, żeby z litugii świętej zrobić cyrk i kpinę (w załączonym linku). Nie jest to niestety Duch Boży :(
16 kwietnia 2015, 07:30
Fajneiu by było, gdyby ludzie nie spóźniali sie do kosćioła na Mszę, gdyby nie wiercili sie, wyłączali telefony, słuchali ksiedza (a nie ostentacyjnie ziewali). Fajnie by było.... My i oni, lud i ksieża, dwie strony barykady. Albo inaczej przychodzę i żądam dostarczenia usługi duchowej najlepszego lotu. Najważneijszy jest przecież mój wzrost duchowy, nie wazna jest wspólnota, nie wazne iż to kazanie komuś pomogło. Dla mnie było tylko moralizatorstem.
16 kwietnia 2015, 08:20
Jak widać potrzebne jest juz wyjatkowe pajacowanie, aby ludzie przyszli do Boga. No włąśnie, cyz oni naprawdę przyszli do Boga, czy aby sie lepiej poczuć w rytmie disco-sacro-polo oraz finezyjnie przygotowanego teatralnego występu kilku niewiast. Tak kończy sie negowanei piękna katolickiej liturgii i wprowadzanie światowego ducha do Kościoła. I nie ma znaczenia, czy celebrans umie głosić kazania, skoro pozwala na cyrki w trakcie jednej z najwazniejszych Liturgi w roku liturgicznym.
S
Staszek
16 kwietnia 2015, 20:56
Intencje zapewne były dobre. Nie wysyłałbym nikogo na takie zesłanie. Problem jednak jest - dlaczego w czasie najważniejszej liturgii w roku pojawiło się coś, co miało mało z samą liturgią wspólnego? Aranżacje pieśni - wpadają w ucho, ale... A propos gatunku muzyki: ostatnio znowu (tym razem dzięki kinu) staje się modny przebój: "Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina" :-) 
A
andrzej
15 kwietnia 2015, 16:08
Kidyś w mojej parafii prowadził Misje Św .ks ORZECH Stanisław Orzechowski z Wrocławia.Jego nauk kazań sluchało się jak jakiejś wspaniałej powieści.Tam bylo wszystko łącznie ze słownictwem ulicznym zero polityki ,cała treść oparta na ewangelii.I co ważne kościół był pełen młodych.Ale niestety takich kapłanów w naszym kościele brakuje.
G
gng
15 kwietnia 2015, 15:40
W słuchaniu Słowa Bożego nie jest aż tak ważne żebym zapamiętał, zrozumiał czy docenił całość albo jedno zdanie albo jedno  słowo. Bardzo ważne bym  nie  p r z e g a p i ł   tego  Słowa... które jest dla mnie! P.S. Jednakże - kazań przeciw amerykańskiej Madonnie(itp), choćby biskup chwalił ja słuchać nie chcę i nie potrafię...
M
M.
15 kwietnia 2015, 14:22
Akurat ks. Wojciech Węgrzyniak ma bardzo porządne kazania - sensowne, logiczne, bardzo biblijne. Mówi o Bogu i o zwykłym zyciu, ale zawsze przez pryzmat Bożej nauki.
S
skierka
15 kwietnia 2015, 14:12
              "Zagotował "mnie Ksiądż .... Wielebny Księże tak po prostu nie można.... CÓŻ TO ZA SPROWADZANIA SKUTECZNOŚCI LUB NIESKUTECZNOŚCI KAZAŃ DO JEDYNIE SŁÓW ? w kwestiach wiary wązny jest nie tylko CO kto mówi ale KTO  co mówi . Zamiast długich wywodów ; załużmy ,że zyjemy ileś tam lat wcześniej i ukazała się książka "Przekroczyć próg ..." Jana Pawła II  Jeśli przyjechałby autor [ zalóżmy ,że do mojej parafii ] po to aby ją odczytać pełna byłaby nie tylko świątynia ale ileś tam sąsiednich ulic . Jesli przyjechałby biskup pełna byłaby świątynia. Jesli odczytywałbym ją, przyszła by ani chybi najbliższa rodzina , jeśli znalazłbym sposób aby ją skutecznie zaszantażować . proszę sie skupić : dotyczy to tego samego tekstu.... a teraz będzie ostro , ja tylko wyliczam te cechy które decydują o tym ,ze kazania mają lub nie mają odbioru społ. a/ wygłasza je ktoś znaczący , przedstawiciel intytucji która dyktuje warunki życia a nie której ateiści dyktują warunki np... ostatnie działania prawne Sejmu i prezydenta... b/ słucha się kazań które moga się w życiu przydać , a nie abstrakcyjnych rozważań zakańczanych  np. słowami  " otwórzcie sie na milość Chrystusa " przy czym słuchajacy nie co to jest , czy jest otworzony czy zamknięty i ...o co mówiącemu chodzi. Proszę zajrzeć do Biblii ona jest bardzo ,ale to bardzo praktyczna.  c/ Czy mówiacy postępuje wg. nauki Chrystusa , proszę zajrzeć do Ewangelii tam czyny preplatały się zes słowami , kaznodzieja o którym można pwoiedzieć że znika po mszy w zakątkach parafii , o którym niawidomo czy owi szczerze czy jedynie ...wzywa innych nie odniesie sukcesu,to wbrew Chrystusowoi ...O nie tylko mówił...  mielismy robić rzeczy "nawet większe " doprawdy ? niezauważyłem nawet intencji działań innych niż werbalne . Czy to takie trudne ? przeciez to kilka prostych słów ... dlaczego Ksiądz  tym nie pamięta ? ...to Ewangelia . proszę tego nie brac osobiście , to kwestia poglądów.
15 kwietnia 2015, 14:32
Św. Jan Paweł II mówił homilie, bardzo dobre homilie, tłumy go sluchaly, oklaskiwały Jego słowa. I co z tego wynikło? Ano nic, kompletnie nic. Bo mało kto zadal sobie trud wysłuchania i zrozumienia tych homilii. A jeszcze mniej z tych słuchajacych chócby cokolwiek z tej nauki swiętego wdrożyła w swoim życiu. Wręcz odwrotnie - dziś widać, jak kolejny raz bbiliny schemat wiwatujących tłumów sie powtarza.  Ilu dziś idzie dalej drogą wyznaczoną wskazówkami świętego JPII. Codziennie, a nie w deklaracjach z okazji (rocznicy urodzin, śmierci czy wyboru na urzad papieski).
P
pik
15 kwietnia 2015, 14:33
Tak jak z Szustakiem i Pawlukiewiczem :)
S
skierka
15 kwietnia 2015, 16:25
Słuszna uwaga , ale to nie jest kwestia dobrej czy złek woli ale braku  stosownych struktur wykonawczych. Kościół takowych nie posiada a państwo już nie jest skłonne aby nauke JP2 wcielać w życie [ kiedy było ?].To nie jest kwestia jakości kazań.
M
M
15 kwietnia 2015, 14:01
"Pytanie tylko, czy wszyscy mamy w sobie na tyle pokory, żeby przyjąć, ze niektórzy do końca życia nie będą widzieli, a niektórzy do śmierci będą mówić kiepsko?" Można by zapytać dalej: czy mam tyle pokory aby uznać, że moja wiara zależy przede wszystkim ode mnie, a nie szukać powodów wszędzie dookoła?
15 kwietnia 2015, 13:57
Oczywiscie iż ks. Wojciech ma racje w tym co pisze. Dodałbym tylko iż te nieustanne oczekiwanie "dobrych" homilli można określić, jako oczekiwanie, aby MI homilia pasowała i abym to JA był zadowolony. Homilia ma MI pomóc, ma MNIE przekonać.... Zawsze i wsżedzie to JA, MI, MNIE etc. Homilia może być super, ale skoro MI nie odpowiada, to trzeba ja krytkować. Ksiądz moze czynić wiele dobrego, ale skoro MI to nie pasuje, to będę go krytkował. Co ciekawsze nawoływanie do głoszenia miłości i miłosierdzia, które tak często sie słyszy obecnie jst nawoływaniem, aby ksiadz glosił o miłosierdziu dla MNIE i jak to MNIE Bóg kocha. Ale nie wolno ksiedzu nawet wspomnieć o tym, iż kazdy katolik w swoim życiu ma być miłosierny i każdy katolik ma kochać bliźniego. Chocby ma kochać tych, z którymi bardzo różni sie co do rpzekonań politycznych. Ale o tym ksiadz też powiedziec nie moze, bo spotka ksiedza zarzut uprawiania polityki na ambonie.
A
Anka
15 kwietnia 2015, 13:10
Generelnie dobry tekst, ale wyłapałam jedną bzdurę: "I choć różnie z tą naszą świętością, to przecież nikt nie wytrzymałby 6 lat w seminarium, gdyby nie miał osobistego doświadczenia Jezusa i Pana". Człowiek nie takie rzeczy wytrzymuje, gdy ma do osiągnięcia konkretny cel. A cel pod tytułem "zostać księdzem" wcale nie musi się równać "chcę służyć Jezusowi". Można nie tylko 6 lat wytrzymać, ale i do złotego jubileuszu dojść jako ksiądz, zakonnik (zakonnica), jako małżonek - też, bez osobistej relacji, bez miłości. Choć może teraz (powoli) już mniej takich sytuacji będzie, bo "wstyd" już tak ludzi przy nietrafnych wyborach nie trzyma jak kiedyś... ale wciąż zbyt często zrozumienie, że bez osobistej relacji do Jezusa się nie da, przychodzi jednak trochę za późno, stąd wciąż liczne odejścia z kapłaństwa osób, które powinny były odejść dużo wcześniej...
L
LM
15 kwietnia 2015, 12:46
Ile świeżego powietrza ! Dzięki !
O
Obserwator
15 kwietnia 2015, 12:31
Zasadnicze pytanie brzmi: po co kazanie w ramach liturgii? Może właściwiej byłoby przesunąć je do form typu rekoleksje i pozostawić ludziom wybór, czy chcą przyjść i posłuchać, czy nie.
D
docking
15 kwietnia 2015, 12:37
Kazanie zasadniczo winno wyjaśniać Słowo Boże czytane podczas liturgii słowa. Ono jest częścią liturgii. Inna sprawa, że czasem jest o łajaniu, narzekaniu, polityce, kasie albo wspominkach no ale jak to autor tekstu zauważył, można iść do innego kościoła gdzie kazanie jest kazaniem :)
O
Obserwator
15 kwietnia 2015, 13:14
Nie bardzo podoba mi się pomysł odsyłania ludzi do kościołów, w których się dobrze każe; jak gdyby na Mszę miało się chadzać dla kazań. Natomiast wyjaśniać Słowo można właśnie w ramach form pozaliturgicznych - i tym, którzy takiego wyjaśniania chcą.
PK
Polak katolik
15 kwietnia 2015, 12:19
Ksiądz na kazaniu musi olśnić. Takie kazanie to powinno być iluminacją, ekstazą dla wiernych. Takie kazanie to powinno z nóg zwalac. A i po takim kazaniu to życie za wiarę oddać! Po takim z kazaniu to umierac z Bogiem na ustach słodko! A tu co? A tu nic - Msza jak zwykle. A przecież mnie się należy w niedzielę porządne kazanie! W końcu do kościoła przyszedłem, a tylu innych nie przyszło! Mogłem do galerii handlowej iść, mogłem za miasto wyjechać, mogłem leżeć przed telewizorem, upić się mogłem. Ale nie! Umartwiam się i jestem w kościele. I co? I ksiądz mnie nie szanuje. I księdz tego nie docenia. I ja się obrażę na księdza. I ja tego księdza obsmaruję na jakimś portalu.
15 kwietnia 2015, 14:00
Dokładnie. Jak nie dostanę w kościele odpowiedniej usługi (choćby kazania) to sobie znajde inną światynię np. galerię handlową. Tam na pewno obsłuzą mnie w pełni profesjonalnie.
S
stary
15 kwietnia 2015, 12:00
Dyskusja o kazaniach jest jedną z tych które podejmuje się z braku odwagi do omawiania poważniejszych problemów. Kilka najprostszych pytań: 1. Czy ten cały Bóg rzeczywiście istnieje? Niespecjalnie jest to oczywiste. Jak tam, nie macie wątpliwości? 2. Czy można poważnie traktować Biblię? Książka w której każą zabijać czarownice, a Bóg razi śmiercią za stosunek przerywany jest, łagodnie mówiąc, nieco dziwna. 3. Czy można poważnie traktować doktrynę katolicką? Kiedyś Kościół zapewniał, że kto nie jest katolikiem skazany jest na wieczne potępienie i zgodnie z tym przekonaniem więził i zabijał heretyków. Niegdyś kanonizowano Piusa V (Ghislieriego), który jako generalny inkwizytor niejednego heretyka na stos posłał a obecnie Wojtyłę, który owych heretyków braćmi odłączonymi tytułował.  4. Czy dorosły mężczyzna może ignorować własną płciową naturę i naturę ową oszukiwać? Czy warto skłaniać do tego mlodych ludzi, którzy jeszcze siebie nie znają? 5. Dlaczego przy dyskusji o pedofilii poważni ludzie wykręcają się argumentami typu: więcej jest pedofilow wśród hydraulików. No być może, ale czy hydraulicy zajmują się zamienianiem chleba i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa?
A
ailksta
15 kwietnia 2015, 12:09
oj Stary, nie za często widać tu bywasz na Deonie, jak byś chwilę poszukał to na wszystkie te swoje pytania znajdziesz odpowiedź. Ten akurat tekst o kazaniach jest niezły więc warto podyskutować nad nim chwilę bo cżęsto tzw.. letni wymawiają się, że nie chcodzą do kościoła bo kazania słabe, ksiądz coś tam nie halo itp.... no to po co mają chodzić jak Pan Bóg i tak przecież jest wszędzie..  A to wcale nie tak, słabej baletnicy i tasiemka przeszkadza.... Poczytaj Stary tego Deona więcej o ile Ci odwagi wystarczy zmierzyć się z samym sobą i swoją wiarą czy niewiarą...
H
his
15 kwietnia 2015, 11:41
W zasadzie zgadzam się z tym tekstem aczkolwiek najistotniejsze jest nie tyle kazanie co świadectwo księdza i na ile rzeczywiście jest dobrym, życzliwym człowiekiem... Dodam też czego nie lubię a mianowicie nie lubię jak na kazaniu podawane są przykłady negatywne i nieustająco główną bohaterką jest jakaś kobieta.... ks. Pawlukiewicz też uwielbia zaczynać wątek od... przyszła do mnie kiedyś jedna kobieta i .... A co to faceci już na złe przykłady się nie nadają, tylko kobiety są obracane na prawo i lewo jako to zło najgorsze....  Jest taka parafia na południu Poslski w której czasem bywam w kościele i słucham kazań i już z ubawieniem niemal liczę kolejne złe przykłady jak to kobieta to albo tamto, chyba tem ksiądz ma jakiś problem z kobietami tak myślę :)))) A na poważnie to kazanie jakie jest takie jest, wiara nie od kazania zależy choć kazanie czasem pomaga albo przeszkadza. Nie dla kazania się przychodzi do kościoła.
A
Anonimowy
15 kwietnia 2015, 11:18
Także napioszę emocjonalnie o tym, co lubię i czego nie lubię na kazaniach. Lubię, kiedy na kazaniu ksiądz wyjaśnia, np. konteksty w jakich powstawały niedzielne czytaia i jak to się przekłada na życie dzisiaj. Lubię wiedzieć i rozumieć - dlaczego tak, a nie inaczej należy postępować. Nie lubię kiedy ktoś na kazaniu stawia mnie w pozycji dziecka, które nie jest w stanie niczego pojąć. Nie po to Bóg każdemu dał rozum, aby tylko nieliczni uzurpowali sobie prawo do poznania Prawdy. Nie lubię narzekania ogólnie na świat, trudne czasy i ludzi. Lubię, kiedy znajduję odpowiedź na swoje pytania i problemy, a nie dowiaduję się o patologiach w świecie za które mam przepraszać. To znaczy, że czuję się odpowiedzialna za to, co sama robię, a nie za cały świat. Spowiadam się ze swoich grzechów, a nie z grzechów całego świata. Mogę zmienić siebie, jeśli chcę, ale już nikogo poza tym, nawet swoich najbliższych.
B
Bibi
15 kwietnia 2015, 11:21
Najlepsze jest ochrzanianie tych co są w kościele o to, że ludzie nie chodza na msze niedzielne.
15 kwietnia 2015, 14:02
Jak kiedyś już faktycznei uwierzysz, to będziesz też widział iż każdym swoim działaniem możesz odmienić świat.
15 kwietnia 2015, 14:03
I bardzo słusznie. Bo skoro ludzie nie chodza do kośicoła, to jest pytanie, gdzie jest wspólnota prafilana i co parafianei robią, aby inni znaleźli swoej miejsce w Kosciele. Ale oczywiscie jak zwykle winny jest ksiądz...
B
Bibi
15 kwietnia 2015, 14:14
Nie no, oczywiście że ja jestem winna że sąsiad w niedzielę woli iśc do galerii handlowej, zamiast na mszę. I że się nei modli. I że pije i zonę bije. I jeszcze że oszukuje na podatkach. Tylko on jest ok. Winni wszyscy dookoła.  
15 kwietnia 2015, 14:36
Nie rozmawiamy o winie sąsiada, ale Twojej. A tu rodzi sie jedno pytanie, co dla Ciebie (nie sąsiada) oznacza rozesłanie, ktore zawsze następuje na koniec Mszy św. Bo może dzięki Twojej winie Twoj sąsiad nie znlazł drogi do Kościoła, do nawrócenia i odrzucenia drogi grzechu.
P
pik
15 kwietnia 2015, 14:41
Ciekawe ilu nie chodzi do kościoła, bo się naczytało wypowiedzi TomaszaL na tym portalu.
:
:(
15 kwietnia 2015, 10:22
Szustak i Pawlukiewicz to taka macdonaldyzacja kazań, wiary i Boga. Jakie są owoce? Najlepiej to pokazali studenci Szustaka urządzając trzy lata temu Grób Pański w krakowskiej bazylice. Dla niektórych Bóg to taka zabawka, element dekoracji, kumpel. Są księża mówiący dobre i bardzo dobre kazania, ale nie mają takiego wzięcia jak Szustak czy Pawlukiewicz, bo mówią rzeczy trudne, wymagające, a nie tylko najwijaą o seksie, albo promują siebie.