Propozycja komisji przy Episkopacie

(fot. Danuta Węgiel)

Zaproponowałam pewnemu, wspaniałemu zresztą biskupowi, żeby powstała komisja do spraw społecznych np. przy Episkopacie. Pasterze powinni mieć pojęcie, co trapi ich lud. Nie jest to potrzebne-uznał. Czy aby na pewno?

Trzy dni razem w Nagorzycach. Rekolekcje. Bez oddechu i spojrzenia gdzie jesteśmy i dokąd idziemy, bez powrotu do bazy, czyli Chrystusa i Ewangelii nie da rady ciągnąć tego wózka. Nam wyrwać się z domów bardzo trudno. Dlatego dziękuję wszystkim współpracownikom, którzy zechcieli zastąpić warszawską ekipę.

Nie, żebyśmy nie mieli pod górkę. We wtorek Artur potłukł się w czasie ataku padaczki. Na wszelki wypadek pogotowie. Przyjechało szybko. Potem było już tylko gorzej. 4 godziny czekania na SORze, następne 2 godziny badań. Artur ledwo żył ze zmęczenia i bólu. Tamara z Jankiem dotrwali z nim, bo ja musiałam biec do Warszawy na dawno umówione spotkanie.

DEON.PL POLECA

Na szczęście Hrabia okazał się cały, ale... ćwiczenia ze służby zdrowia w naszym kraju są zawsze mocnym przeżyciem. I to nie jest wina ani pielęgniarek ani lekarza. Oni nie mogą nadążyć, bo jest ich po prostu za mało. Artura przywiozła karetka, więc czekał krócej. W malutkiej poczekalni tkwili od szóstej rano starsi, schorowani ludzie czekając na specjalistę. Myśmy przyjechali przed 13-tą. Czekają ci, których na prywatnego lekarza nie stać. Czekają ubodzy. Cierpliwie i pokornie. Jak zwykle. Nie chcą sobą przeszkadzać, nie awanturują się, znają swoje miejsce na ławce życia. A tego coraz mniej dla słabych.

Świetni ludzie - francuskojęzyczni katolicy w Warszawie spotykają się w kościele Jezuitów na Rakowieckiej. Niektórzy od lat nam pomagają, wkładając w to niemały osobisty wysiłek. Kościół jest powszechny. Nie tylko wtedy, kiedy nam coś dają inni, ale to działa w drugą stronę. Tu już hm… mamy problem.

Bo czemu miałaby interesować Francuzów polska bieda? A co nas obchodzi bieda innych? Można chcieć być po prostu, po ludzku-solidarnym. Można też opatrywać rany w Chrystusowym Ciele. Tak jak możemy, tam, gdzie jesteśmy. Miłosierdzie nie musi uczyć się języków obcych. Samo jest językiem powszechnym. Razem więc z francuskimi braćmi i siostrami zastanawialiśmy się nad pojednaniem i przebaczeniem.

Zaproponowałam pewnemu, wspaniałemu zresztą biskupowi, żeby powstała komisja do spraw społecznych np. przy Episkopacie. Pasterze powinni mieć pojęcie, co trapi ich lud. Nie jest to potrzebne-uznał. Czy aby na pewno? Czy głoszenie Ewangelii nie powinno zacząć się od rozeznania komu? W jakich okolicznościach żyją odbiorcy? To nie tylko sprawa aborcji.

To cały szereg problemów, z jakimi stykają się ludzie. Jaka jest ewangeliczna odpowiedź na nie? W moim życiu i życiu społecznym? Żeby budować Królestwo Boże trzeba znać grunt, na jakim stawia się budynek. Wcielać w życie, konkretne, bo Bóg stał się Człowiekiem. Może właśnie głosu pasterzy brakuje? Broniącego sprawiedliwości, zachęcającego do solidarności, zostawienia miejsca dla słabych, wzywającego do pojednania? To nic, że politycy być może nie wezmą tego na serio. Zostanie ślad i kierunek.

Przynajmniej dla tych, którzy mają otwarte oczy i chcą słuchać. Brak mi analizy naszego życia społecznego pod kątem Ewangelii. Takiej oficjalnej - ustami pasterzy, opartej na realiach roku 2017. Nie pod kątem bieżącej polityki. Pod kątem Ewangelii.

A na razie - robimy, co możemy i wielu z nami lub obok nas co może- robi. Dobro hula po świecie. Raz malutkie ci ono, raz wielkie. Ale hula. I hulanki takiej życzę każdemu. Nie ma to jak odrobina szaleństwa. Inżynier przywiózł mi słoik mojej ukochanej zupy grzybowej. W jego wydaniu to szał. Doszedłszy do wniosku, że jak się zatruć/Tamara ma fobię na punkcie grzybów i zawsze przewiduje zatrucie/, to litrem, a nie łyżką, zjadłam wszystko rezygnując z niebiańskich zasług. Z nikim się nie podzieliłam. Są granice solidarności, a jakże. U mnie dotyczą inżynierowej grzybowej i chałwy.

Nad-obowiązkowo

Św. Teresa z Avili zatrzymawszy się w czasie podróży w gospodzie, kazała podać sobie nadziewaną kuropatwę. Zjadła z apetytem, co zgorszyło kogoś z jej otoczenia. Taka święta, bosa reformatorka, a tu pieczoną kuropatwę zajada! Teresa odparowała: "Kiedy kuropatwa, to kuropatwa, kiedy pokuta, to pokuta"

Bł. Jan Colombini. Był niezwykle bogatym sieneńskim kupcem. Cieszył się szacunkiem i popularnością wśród patrycjuszy. Żonę miał także i dwójkę dzieci. Ogromne ambicje i dużo pychy. Tylko charakter wybuchowy, trudny do zniesienia. Pewnego razu wściekł się na żonę za spóźniony obiad. Ta nie pozostała mu dłużna i walnęła go książką. Pobożną- żywotami świętych. I to był jej błąd. Książkę podniósł i…. zaczął czytać. Żywot św. Marii Egipcjanki.

Dalej poszło szybko: rozdany majątek, dom zamieniony w szpital i przytułek dla ubogich. Jak szaleć, to szaleć. Biedna żona jęknęła kiedyś: "Modliłam się o deszcz, a dostałam potop". Na nic się zdały jej jęki, napomnienia i wizyty dawniejszych kolegów od biznesu, tym bardziej zaniepokojonych, że ten szaleniec przyciągał ich synów. W końcu żona pogodziła się z faktem, sama zaczęła go wspierać w dobrych uczynkach aż Giovanniego wygnano z miasta jako zagrożenie dla porządku publicznego. Z gromadą towarzyszy wyruszył głosić Ewangelię i służyć biedakom. Powstał zakon który przetrwał do XVII w.

* * *

Chcesz wesprzeć działalność siostry Małgorzaty Chmielewskiej i Wspólnoty Chleb Życia? Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz na stronie: chlebzycia.org

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Propozycja komisji przy Episkopacie
Komentarze (7)
4 kwietnia 2017, 06:47
I koljeny przykład klerykalizmu o magicznego myślenia. Powołąć komisje iskupów i bedzie dobrze. Nie tędy droga
Andrzej Ak
3 kwietnia 2017, 20:28
A może najpierw zacząć od tych biskupów otwartych na drugiego człowieka, a dopiero potem po jakimś czasie do tych "mniej otwartych"? Z drugiej strony spójrzmy jak to mogą widzieć sami biskupi. Damy tej Małgośćce palec to urwie nam i całą rękę ;),  bo ustanowić nowe ciało to jedno, a aby ono nadążało za Siostrą Małgorzatą to drugie i jakże wielkie wyzwanie. I kto temu podoła?
WDR .
3 kwietnia 2017, 20:07
Aby nie być gołosłownym. Ja pomagam przez tę siostrę (pracuje w Kamerunie od 18 lat): <a href="https://twitter.com/stadeusza">twitter.com/stadeusza</a>
WDR .
3 kwietnia 2017, 20:00
"Kościół jest powszechny. Nie tylko wtedy, kiedy nam coś dają inni,  ale to działa w drugą stronę. Tu już hm… mamy problem. Bo czemu miałaby interesować Francuzów polska bieda? A co nas obchodzi bieda innych? Można chcieć być po prostu, po ludzku-solidarnym." Problem mamy wtedy kiedy nie wiemy co się dzieje z naszą pomocą. Najlepiej pomoc kierować do ręce polskich misjonarzy: księży i sióstr zakonnych. Nie wiemy jak ich znaleźć? Z pomocą przychodzi internet. Wielu pokazuje swoją pracę na twitterze czy facebooku. Można im pomóc. Jest Caritas. Pamiętajmy, że misjonarze to także ambasadorzy Polski!
4 kwietnia 2017, 14:55
Nikt nie wie co sie dzieje z pieniędzmi przeznaczonymi na misjonarzy. Nikt nie widział rozliczenia takich pieniędzy. Chyba, że komuś wystarczy rozliczenie typu:  "XXXXXXX,XX PLN - przenaczona została na akcję misijną."
Zbigniew Ściubak
3 kwietnia 2017, 17:48
Dobry pomysł.
KJ
k jar
3 kwietnia 2017, 13:55
Niespecjalnie wierzę w działanie Komisji Episkopatu - jeszcze za Wyszyńskiego hulały, a potem było już gorzej.Dopiero niedawno przywrócili Komisję Maryjną, więc wiele od biskupów bym nie oczekiwała. Co do Komisji Społecznej dublowałaby prace Charytatywnej i Duszpasterstwa, więc to byłoby mnożenie bytów. No cóż to nie lata przedwojenne,gdy był wściekły antyklerykalizm a socjaliści i ludowcy odwalali za Kościół robotę społeczną i stąd wielu mieliśmy świetnych księży społeczników z Wyszyńskim na czele, który jako redaktor "Ateneum Kapłańskiego" stale chodził na spotkania Uniwersytetu Robotniczego i debatował, co zrobić w konkretnych sprawach. Wyrobił sobie taką markę,że starzy komuniści do niego chodzili po wojnie skarżyć się na partię, bo jedyny ich rozumiał. Dziś w dobie liberalizmu mamy księży od biznesu, ale księży społeczników jak na lekarstwo. Chyba trzeba przedwojennego antyklerykalizmu, żeby obudzić myślenie i wrażliwość.