Przed Kościołem otwiera się etap odkrywania Benedykta XVI
Pożegnaliśmy papieża Benedykta XVI. Jego śmierć, a następnie pochówek, zamknęły ważny w dziejach historii Kościoła, historii świata, rozdział. Odszedł papież senior, który przez blisko 10 lat żył w cichości i pokorze tuż obok swojego następcy, będąc zanurzonym w modlitwie, ale też gotowym do służenia radą.
W dokumencie, który każdorazowo wkładany jest do trumny zmarłego papieża, w którym wskazuje się na ważne momenty jego pontyfikatu, decyzja Benedykta XVI o abdykacji została bardzo mocno wyakcentowana. Pojawiły się w nim także zdania o tym, że był wybitnym teologiem, że podjął zdecydowaną walkę z nadużyciami wśród duchownych, że propagował dialog z innymi religiami, oraz że miał „niezwykłą zdolność opracowywania pouczających syntez na główne tematy doktrynalne i duchowe, a także na kluczowe kwestie życia Kościoła i współczesnej kultury”.
Wiele w tych dniach mądrych słów o Benedykcie XVI powiedziano. Zapewne podręczniki historii będą go odnotowywały właśnie jako tego, który jako pierwszy od setek lat abdykował. I choć już w 2013 roku podkreślano historyczne znaczenie tej decyzji, to jednak ciągle spekulowano, czy była ona podjęta samodzielnie, czy papież nie ustąpił pod naciskami, itp. On sam zdawał sobie z tego doskonale sprawę, ale nie zamierzał niczego tłumaczyć. Kilka dni temu abp. Georg Gänswein w rozmowie z Radiem Watykańskim opowiadał, że wiele razy o to pytał, przytaczał różne opinie ze świata, a Benedykt odpowiadał na to: „Kto nie wierzy, że to, co powiedziałem, jest prawdziwym powodem rezygnacji, nie uwierzy mi, nawet jeśli powiem teraz: »Wierz mi, tak jest!«”. To właśnie wielkość człowieka: podjąłem decyzję, zakomunikowałem ją światu, nie ma powodu bym się tłumaczył.
Wielkość Benedykta, który tuż po swoim wyborze powiedział o sobie, że jest „skromnym pracownikiem winnicy Pańskiej”, najmocniej objawiała się w prostocie i skromności. Czasem wydawało się, że jest zalękniony, wystraszony hałasem wokół niego. Ta wielkość i zarazem skromność najpełniej ujawniła się właśnie w abdykacji i tym co działo się po niej. Nie każdy jest gotów uznać swoją słabość i usunąć się w cień. Nie każdy potrafi milczeć obserwując działania następcy. A on potrafił. Jakimś symbolem, klamrą zamykającą, był niezwykle skromny pogrzeb papieża-seniora. Nie było – tak jak w czasie pochówku Jana Pawła II – tłumów na pl. św. Piotra (nawet nie był cały zapełniony). A jednak czuć było w powietrzu, że coś się skończyło. Coś, na co Benedykt XVI wszystkich od dawna przygotowywał.
Czy coś się zaczyna? Na pewno nie jest tak jak zazwyczaj, gdy umiera papież. Nie ma konklawe, bo nowy-stary papież jest od 10 lat. Być może na nowo odżyje dyskusja o papieskich emeryturach – zwłaszcza, że Franciszek wyznał stosunkowo niedawno, że napisał list rezygnacyjny na wypadek, gdyby nie był w stanie Kościołem zarządzać. Ktoś złośliwy może rzecz jasna powiedzieć, że oto przed Franciszkiem otwiera się nowy etap pontyfikatu: etap bez cienia. Ale w istocie przed Kościołem otwiera się etap odkrywania Benedykta XVI. W porównaniu do innych papieży jego dorobek z okresu pontyfikatu jest dość skromny: ledwie trzy encykliki i cztery adhortacje apostolskie. Ale ich głębia i myśl jest przeogromna. To jest dobry czas, by je na nowo odkryć, by nie zepchnąć Benedykta wyłącznie do niszy, by nie uznać go za „dobrotliwego dziadka”, który się usunął, by nie stał się powodem do żartów, memów, itd. Tak przecież zadziało się z Janem Pawłem II, którego wspomnienie zatrzymaliśmy tylko na poziomie kremówek, nie potrafiąc wejść głębiej w jego myśl.
„Subito santo” – transparent z wezwaniem, by ogłosić Benedykta XVI świętym, natychmiast pojawił się podczas jego pogrzebu na placu św. Piotra. Pewnie w jakimś momencie Kościół i jego – tak jak stało się to w odniesieniu do licznego grona poprzedników – włączy do grona świętych. Ale zanim się to stanie, Kościół powinien uczynić wszystko co możliwe, by tego papieża z cienia wyciągnąć. Nie „wpychaniem” na ołtarze, ale wskazując na jego przenikliwe diagnozy, jego nauczanie – jego prostotę i skromność, której współczesnemu światu po prostu brak.
Skomentuj artykuł