Przepis na biskupa

ks. Artur Stopka

Myślę, że nie będzie nadużyciem określenie papieskich słów mianem współczesnego katolickiego "przepisu na biskupa".

Akurat w porze, gdy polscy biskupi gromadzili się w Wieliczce, aby wziąć udział w 362. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, biskup Rzymu Franciszek uczestniczył w spotkaniu z "przedstawicielami papieskimi". Odbyło się ono z okazji Roku Wiary, a udział wzięli nuncjusze i delegaci apostolscy, a także stali obserwatorzy i szefowie misji Stolicy Świętej przy organizacjach międzynarodowych. W sumie zebrało się około 150 osób.

Nie wiem, czy nasz episkopat zdążył już dotrzeć w swych obradach do kwestii czwartego przykazania kościelnego, która wzbudziła w mediach tyle wrzawy, gdy Andrea Tornielli na blogu Vatican Insider zamiszczał posta pod tytułem "Scegliete i vescovi tra chi non è ambizioso", co można przetłumaczyć jako "Wybierz biskupów wśród tych, którzy nie są ambitni".

Wkrótce pojawiły się i po polsku informacje zawierające sformułowanie: "Biskup nie może mieć psychiki księcia", a następnie obszerne omówienia słów, które Franciszek skierował do swych reprezentantów, a zwłaszcza do nuncjuszy.

W jego wypowiedzi znalazły się sformułowania, których ranga i znaczenie chyba nie zostały w Polsce w stopniu należytym dostrzeżone i docenione. Papież powiedział:

"W delikatnym zadaniu przeprowadzania sondażu do nominacji biskupich zważajcie, by kandydaci byli pasterzami bliskimi ludziom. To jest pierwsze kryterium: pasterze bliscy ludziom. Ktoś może być wielkim teologiem, wybitnym umysłem - niech idzie na uniwersytet, tam zrobi wiele dobrego. Ale tu potrzebujemy pasterzy. Niech będą ojcami i braćmi, niech będą łagodni, cierpliwi i miłosierni. Niech kochają ubóstwo: wewnętrzne jako wolność dla Boga, a także zewnętrzne jako prostotę i umiar w życiu. Niech nie mają psychiki «książęcej». Uważajcie, by nie byli ambitni, nie dążyli do biskupstwa. Mówi się, że bł. Jan Paweł II na pierwszej audiencji dla prefekta Kongregacji ds. Biskupów powiedział mu tym swoim charakterystycznym głosem: «Pierwsze kryterium to volentes nolumus - nie chcemy tych, którzy chcą». Jeśli macie kogoś, kto dąży do biskupstwa, to nie o takiego chodzi. I niech będą «mężami» jednego Kościoła [lokalnego], nie szukając wciąż innego". Dodał, że biskupi winni umieć czuwać nad swymi wiernymi, że mają wskazywać im drogę i strzec ich przed niebezpieczeństwami.

Myślę, że nie będzie nadużyciem określenie tych papieskich słów mianem współczesnego katolickiego "przepisu na biskupa". Mam też nadzieję, że nie będzie nadużyciem porównaniem ich wagi i znaczenie do zaleceń sformułowanych przed wiekami przez św. Pawła Apostoła w trzecim rozdziale Pierwszego Listu do Tymoteusza. Tych zaczynających się od słów: "Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania". Czyż w komentarzu do tego fragmentu Nowego Testamentu w paulistowskim (czyli opublikowanym przez Edycję św. Pawła) wydaniu Pisma Świętego nie czytamy: "W Kościele pierwotnym biskupi byli przede wszystkim pasterzami"?

To nie pierwsza w tym pontyfikacie wypowiedź Papieża o biskupach. Ta jest jednak szczególne dobitna i konkretna. Pokazuje czarno na białym, w jaki sposób Franciszek zadania i misję biskupa w Kościele postrzega. A przede wszystkim, jak ważny jest według niego biskup dla każdego Kościoła lokalnego i dla Kościoła powszechnego. Śledząc słowa Franciszka poświęcone biskupom odnoszę wrażenie, że w sposób niesamowity docenia on i dowartościowuje biskupów. Nie traktuje ich jak posłusznych sobie funkcjonariuszy, ani jak prominentnych urzędników, ale jak następców Apostołów w pełnym tego słowa znaczeniu.

Kilka dni przed spotkaniem papieża Franciszka z nuncjuszami i przed 362. Zebraniem Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski tłumaczyłem na antenie jednej z diecezjalnych rozgłośni, że dziennikarka, która nominację biskupią przedstawiała w gazecie jako "awans", kompletnie nie rozumie, o co w niej chodzi. Nie przypuszczałem, że tak szybko sam Franciszek udzieli wszystkim nierozumiejącym, o co chodzi w biskupstwie, precyzyjnych i wystarczających wyjaśnień.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przepis na biskupa
Komentarze (5)
P
pl
27 czerwca 2013, 22:40
W modlitwach uczestniczyli też przedstawiciele Kościoła greckokatolickiego, prezydent RP oraz reprezentanci władz Ukrainy. Byli też obecni abp Mieczysław Mokrzycki, przewodniczący rzymskokatolickiej Konferencji Biskupów Ukrainy, oraz abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Abp Szewczuk powiedział, że historycy nie powinni ustawać w wysiłkach na rzecz ustalenia faktów, dociekać przyczyn wydarzeń oraz wskazywać sprawców zła i zbrodni. Muszą jednak działać bez gniewu i uprzedzenia, nigdy nie uciekać się do manipulacji ani przemilczać lub przeinaczać fakty w imię racji politycznych – przestrzegł. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego przypomniał słowa, z orędzia tego Kościoła z okazji 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej: „W oczach Pana nic nie usprawiedliwia nawet jednego unicestwionego życia i choćby najmniejszej krzywdy”. Zaznaczył, że biskupi greckokatoliccy kierowali się wskazaniami jego poprzednika, Sługi Bożego metropolity Andrzeja Szeptyckiego, który w listopadzie 1942 roku w liście pasterskim napominał: „Człowiek, który przelewa niewinną krew swego wroga, przeciwnika politycznego, jest takim samym zabójcą, jak ten, który to czyni dla rabunku, i tak samo zasługuje na karę Bożą oraz klątwę Kościoła”. Przywódcy polityczni powinni bronić życia i czynić pokój, a nie wzniecać wojny, siać pożogę i zniszczenie – mówił abp Szewczuk wskazując na ponadczasowe znaczenie słów metropolity Szeptyckiego. Przywołał też słowa kard. Lubomyra Huzara, wypowiedziane w czerwcu 2001 roku, przed Mszą Świętą sprawowaną przez Jana Pawła II we Lwowie. Ówczesny zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego przeprosił za wszelkie krzywdy jakie synowie i córki tego Kościoła wyrządzili przedstawicielom własnego narodu i innych narodów.
G
gdańszczanka
27 czerwca 2013, 13:37
A jak wpłynąć na arcypasterza, żeby zaczął stosować się do tych słów papieskich i przestał obnosić się ze swoim bogactwem, tytułami, prawami, żądaniami, nie lekceważył ludzi (cytuję z artykułu prasowego "psy szczekają, karawana idzie dalej" - to o wiernych mających inne zdanie od biskupiego)? I bez możliwości zmiany będziemy się z nim męczyć ?
K
katecheta
27 czerwca 2013, 10:40
Według mnie każda diecezja ma wystarczająco dobrych kandydatów na biskupów. Problem w tym, iz księża zaangazowani w duszpasterstwo i intelektualnie wybijający się są uważani za "niebezpiecznych". Lepszy "ułozony" i dopasowany do norm. Trzeba rozeznania kto ma charyzmat, a kto słuzy własnej chwale. 
Z
Zbyszek
26 czerwca 2013, 15:28
Gdzie tkwi prawdziwy problem? Wszyscy jestesmy przekonani, ze biskupem powinien byc “najlepszy”.  Jesli jest „najlepszy” to bardzo dobrze, ale doswiadczenie uczy, ze niekoniecznie „najlepsi” zostaja biskupami. Trzeba odwròcic logike takiego myslenia i ustanowic, ze posluga biskupa powinna byc tak ustawiona, ze nawet najgorszy nie mòglby ucznic wiele zlego! Czyli wzmocnic prawo kosciola i zwyczaje aby nawet „najgorszy” musial sie do nich stosowac. A moze powròcic do wyboru biskupa przez lokalne reprezentacje a Watykanowi zagwarantowac tylko prawo veta? A moze wprowadzic tez mozliwosc legalnego odwolania sie od decyzji biskupa we wszystkich sprawach? A moze by tak wprowadzi przejzystosc finansowa dla Kurii biskupich?
R
rzymianin
26 czerwca 2013, 13:40
Wierzę, żę nuncjusz w Polsce, abp Migliore weźmie sobie dobrze do serca te słowa papieża Franciszka i przy następnych nominacjach biskupich to życzenie Papieża będzie brane realnie pod uwagę. Biskup jako pasterz i poślubiony jednej diecezji na całe życie. Co daj Boże. Amen.