Przepis na biskupa
Myślę, że nie będzie nadużyciem określenie papieskich słów mianem współczesnego katolickiego "przepisu na biskupa".
Akurat w porze, gdy polscy biskupi gromadzili się w Wieliczce, aby wziąć udział w 362. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, biskup Rzymu Franciszek uczestniczył w spotkaniu z "przedstawicielami papieskimi". Odbyło się ono z okazji Roku Wiary, a udział wzięli nuncjusze i delegaci apostolscy, a także stali obserwatorzy i szefowie misji Stolicy Świętej przy organizacjach międzynarodowych. W sumie zebrało się około 150 osób.
Nie wiem, czy nasz episkopat zdążył już dotrzeć w swych obradach do kwestii czwartego przykazania kościelnego, która wzbudziła w mediach tyle wrzawy, gdy Andrea Tornielli na blogu Vatican Insider zamiszczał posta pod tytułem "Scegliete i vescovi tra chi non è ambizioso", co można przetłumaczyć jako "Wybierz biskupów wśród tych, którzy nie są ambitni".
Wkrótce pojawiły się i po polsku informacje zawierające sformułowanie: "Biskup nie może mieć psychiki księcia", a następnie obszerne omówienia słów, które Franciszek skierował do swych reprezentantów, a zwłaszcza do nuncjuszy.
W jego wypowiedzi znalazły się sformułowania, których ranga i znaczenie chyba nie zostały w Polsce w stopniu należytym dostrzeżone i docenione. Papież powiedział:
"W delikatnym zadaniu przeprowadzania sondażu do nominacji biskupich zważajcie, by kandydaci byli pasterzami bliskimi ludziom. To jest pierwsze kryterium: pasterze bliscy ludziom. Ktoś może być wielkim teologiem, wybitnym umysłem - niech idzie na uniwersytet, tam zrobi wiele dobrego. Ale tu potrzebujemy pasterzy. Niech będą ojcami i braćmi, niech będą łagodni, cierpliwi i miłosierni. Niech kochają ubóstwo: wewnętrzne jako wolność dla Boga, a także zewnętrzne jako prostotę i umiar w życiu. Niech nie mają psychiki «książęcej». Uważajcie, by nie byli ambitni, nie dążyli do biskupstwa. Mówi się, że bł. Jan Paweł II na pierwszej audiencji dla prefekta Kongregacji ds. Biskupów powiedział mu tym swoim charakterystycznym głosem: «Pierwsze kryterium to volentes nolumus - nie chcemy tych, którzy chcą». Jeśli macie kogoś, kto dąży do biskupstwa, to nie o takiego chodzi. I niech będą «mężami» jednego Kościoła [lokalnego], nie szukając wciąż innego". Dodał, że biskupi winni umieć czuwać nad swymi wiernymi, że mają wskazywać im drogę i strzec ich przed niebezpieczeństwami.
Myślę, że nie będzie nadużyciem określenie tych papieskich słów mianem współczesnego katolickiego "przepisu na biskupa". Mam też nadzieję, że nie będzie nadużyciem porównaniem ich wagi i znaczenie do zaleceń sformułowanych przed wiekami przez św. Pawła Apostoła w trzecim rozdziale Pierwszego Listu do Tymoteusza. Tych zaczynających się od słów: "Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania". Czyż w komentarzu do tego fragmentu Nowego Testamentu w paulistowskim (czyli opublikowanym przez Edycję św. Pawła) wydaniu Pisma Świętego nie czytamy: "W Kościele pierwotnym biskupi byli przede wszystkim pasterzami"?
To nie pierwsza w tym pontyfikacie wypowiedź Papieża o biskupach. Ta jest jednak szczególne dobitna i konkretna. Pokazuje czarno na białym, w jaki sposób Franciszek zadania i misję biskupa w Kościele postrzega. A przede wszystkim, jak ważny jest według niego biskup dla każdego Kościoła lokalnego i dla Kościoła powszechnego. Śledząc słowa Franciszka poświęcone biskupom odnoszę wrażenie, że w sposób niesamowity docenia on i dowartościowuje biskupów. Nie traktuje ich jak posłusznych sobie funkcjonariuszy, ani jak prominentnych urzędników, ale jak następców Apostołów w pełnym tego słowa znaczeniu.
Kilka dni przed spotkaniem papieża Franciszka z nuncjuszami i przed 362. Zebraniem Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski tłumaczyłem na antenie jednej z diecezjalnych rozgłośni, że dziennikarka, która nominację biskupią przedstawiała w gazecie jako "awans", kompletnie nie rozumie, o co w niej chodzi. Nie przypuszczałem, że tak szybko sam Franciszek udzieli wszystkim nierozumiejącym, o co chodzi w biskupstwie, precyzyjnych i wystarczających wyjaśnień.
Skomentuj artykuł