Rachunek sumienia jezuity

Wojciech Żmudziński SJ

Minął rok, a papież Franciszek nie przestaje zaskakiwać prostotą i mocą swojego przepowiadania. Wiele osób nawraca się i z większą miłością spogląda na świat, ale czy nawracają się jego współbracia - jezuici?

Wydawało się, że papież jezuita będzie dobrą reklamą dla zakonu, że nowicjaty Towarzystwa Jezusowego będą przepełnione. Tak jednak się nie stało. Liczba nowych powołań utrzymuje się na stałym poziomie. Nie zwiększa się też w sposób radykalny nabór do jezuickich szkół. Może nie nadążamy za Franciszkiem, a może to wszystko jeszcze przed nami?

DEON.PL POLECA

To, co zadziało się przez ten rok wśród moich zakonnych współbraci i w moim sercu, daje nadzieję na poważny rachunek sumienia, na głęboką refleksję, która sprawi, że marazm i wygodnictwo znikną całkowicie z zakonnych murów. Już teraz mury te stają się coraz słabsze i coraz częściej otwierają się na potrzebujących. Zaczynamy myśleć inaczej niż przed kilku laty.

Po pierwsze, papież uświadomił nam, że obrzędy religijne, choćby to była najpiękniejsza liturgia i modlitwa, są zgorszeniem i bluźnierstwem, jeśli oderwane są od posługi osobom potrzebującym. Po drugie, dał jasno do zrozumienia, że dialog ekumeniczny inicjuje się poprzez otwarcie serca na ludzi innych wspólnot chrześcijańskich, a nie poprzez przekonywanie ich do naszych racji. Wielokrotnie też wysyłał sygnały, że powinniśmy zmienić nasz hermetyczny, księżowski język, pełen formułek i terminów teologicznych, na język prostych ludzi. Z nimi powinniśmy żyć i z nimi czytać Ewangelię. Włoski jezuita, ojciec Silvano Fausti, w opublikowanej w tym roku książce "Sogni, allergie, benedizioni", napisał, że, "czytając Ewangelię z ludźmi prostymi, bardzo ryzykujemy". Czym ryzykujemy? Ryzykujemy, że ją wreszcie zrozumiemy.

Nie da się przyjąć ubogiego Chrystusa zamykając drzwi domu zakonnego lub otwierając je jedynie na krótką, duchową rozmowę. Nie ugasi się pragnienia pogubionego, bezdomnego człowieka podając mu szklankę wody przez uchylone okienko portierni. Wiem o tym, ale… brakuje mi nieraz odwagi, nieraz czasu, nieraz po prostu cierpliwości. Wtedy przypominają mi się słowa Franciszka: "kapłan wezwany jest, by mieć serce, które się wzrusza" (por. spotkanie z klerem rzymskim w dniu 6.03.2014). Wtedy widzę przed sobą upadającego pod krzyżem Chrystusa. Nie boję się zapytać Go: "Gdzie mieszkasz Panie?". I wiem, że chcę się z Nim zaprzyjaźnić, a nie tylko wysłuchać.

Bardzo ignacjańskim przesłaniem papieża Franciszka, które przypomina nam, jezuitom jakiej postawy oczekiwał od nas założyciel zakonu Ignacy Loyola, jest szukanie Boga we wszystkim, dostrzeganie dobra w każdym człowieku, nie koncentrowanie się na złu, nie walczenie ze złem. Najpotężniejszą bronią przeciwko szatanowi jest szukanie Boga i tego, co dobre, piękne, wartościowe. Szukanie Tego, który wzrusza! Wiemy o tym od zawsze, a jednak demon niezadowolenia i połajanek dominuje w niejednym kazaniu.

Przez ten rok pontyfikatu Papież przypomniał mi i wielu moim współbraciom, prostą Ewangeliczną prawdę, że Ewangelia realizuje się w relacji z drugim człowiekiem, a nie w głoszeniu poglądów na temat Boga.

Wiele jeszcze przed nami, ale za nami "mocny kuksaniec" współbrata w białej sutannie. Wierzę, że zaowocuje on większą czułością w relacjach z ludźmi i mocą w głoszeniu Dobrej Nowiny. Z Bożą pomocą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rachunek sumienia jezuity
Komentarze (33)
E
eNeN
17 marca 2014, 18:51
jakbyscie nie mieli tego papieza-jeuity to nie mielibyscie o czym pisac
P
pg
17 marca 2014, 15:54
"Wiele osób nawraca się i z większą miłością spogląda na świat". Czy ktoś to policzył. Nie czuję tego tłoku na niedzielnych mszach. Natomiast słyszałem kilka razy opinie w rodzaju "wspaniały papież, ale znowu przywalił tym klechom". Niestety jestem pesymistą co do trwałego oddziaływania papieża Franciszka na tzw. lud boży.
M
Mattia
16 marca 2014, 09:44
Drogi Wojtku! Dzięki za przyjazną refleksje, którą identyfikujesz z rachunkiem sumienia. Wspieram Twoje myśli i dążenia do rozbudzenia ducha świadomości o "lepszym Kościele - i jest mi to bliskie. Kontynuując myśl, pozwolę sobie - również publicznie - poruszyć bardzo newralgiczny obszar, który dzieje się wewnątrz Kościoła. Od zawsze dzieje się wiele dobrego, choć istnieją bardzo trudne sytuacje, które nie przypominają już odcinania gałęzi, ale podkopywanie korzeni. Wspólnoty Kościoła czeka nauka pozytywnego mówienia. Pesymistyczne expose z ambony wielu księży jest oznaką w jak trudnej i zarazem ubogiej kondycji …, i nie potrafią mówić pozytywnie. Nawzajem mówią bardzo źle; w konsekwencji przekłada się to na postawy i stosowany język ich zewnętrznych pracach duszpasterskich. Temat rzeka, dlatego kończąc, postuluję formować język serca (humanizmu) we wspólnotach zakonnych, aby ludzie widzieli w nich piękno Boga.
M
Mattia
16 marca 2014, 09:27
Drogi Wojtku! Dzięki za przyjazną refleksje, którą identyfikujesz z rachunkiem sumienia. Wspieram Twoje myśli i dążenia do rozbudzenia ducha świadomości o "lepszym Kościele - i jest mi to bliskie. Kontynuując myśl, pozwolę sobie - równiez publicznie - poruszyć bardzo newralgiczny obszar, który dzieje się wewnątrz Kościoła. Od zawsze dzieje się wiele dobrego, choć wiele sytuacji nie przypomina już odcinanie gałęzi, ale podkopywanie korzeni. Wspólnoty Kościoła czeka nauka pozytywnego mówienia. Pesymistyczne expose z ambony wielu księży jest oznaką w jak trudnej i zarazem ubohgiej kondycji, i nie potrafia mówić pozytywnie. Nawzajem mówią bardzo źle o sobie  i później jest to dozwierciedleniem w ich zewnętrznych pracach duszpasterskich. Temat rzeka, dlatego kończąc, postuluję formować język serca (humanizmu) we wspólnotach zakonnych, aby ludzie widzieli w nich piekno Boga.
U
ups
16 marca 2014, 09:33
Obszar się dzieje? No litości. Chyba wrzuciłaś jakiś protestancki tekst w google translator. Obawiam się, że obszar jest bardzo poruszony. 
M
Mattia
16 marca 2014, 09:53
Dzięki za wykazanie błędu ;]
M
Mattia
16 marca 2014, 10:12
Wiesz, uważam, że wiele osób troszczy sie o relacje i dobrą komunikację - i to jest bardzo pozytywne. Istnieje jednak bardzo wiele negatywnych sytuacji i słów, które nie budują wspólnoty i nie posiadają w sobie ewangelicznych odniesień.
AC
Anna Cepeniuk
16 marca 2014, 10:30
Zgadzam się z Tobą i cieszę się, że o tym napisałaś..... Uważam, że bardzo delikatnie to określiłaś... jako "pesymistyczne expose".... Czasem niestety wygląda to nawet trochę groźniej, bo potrafi zranić "słuchaczy" i to nieźle. Ale rozumiem, że zraniony - rani, poniżony - poniża, upokorzony - upokarza, skrzywdzony - krzywdzi..... itp. Nie tylko  - temat rzeka.... ale niezła "orka".....
U
ups
16 marca 2014, 10:38
Wiesz, a ja uważam że należy nasladować Jezusa który mimo że mówił w przypowieściach, to nikt nigdy nie odnotował żeby wypowiadał się dziwnym słownym galimatiasem albo nie umiał poprawnie posługiwać się językiem ojczystym. Kultura słowa to część ogólnej kultury osobistej. W trakcie budowania wspólnoty prędzej czy później ktoś ci to wytknie. A w Twoim wpisie jest więcej kwiatków, które z litości przemilczałam. 
M
Mattia
16 marca 2014, 11:35
Bardziej ulituj się nad swoim krytycyzmem;] i jak sam piszesz sprzecznie, kultura osobista i słowna nie polega na "wytykaniu".
U
ups
16 marca 2014, 12:03
Nic takiego nie piszę i czasami trzeba cos komuś wytknąć, bo jeżeli nie zrobi tego 1 osoba to zrobi to inna, dobrze jest też umieć przyjąć słowa krytyki, ale dam Ci juz spokój, bo artykuł nie dotyczy kwestii językowych. Faktycznie, trzeba sie pogodzić z tym że ktoś wypowiada się nieporadnie i nie wtrącać się chociaż nas w środku skręca. 
M
Mattia
16 marca 2014, 12:15
Dzięki łaskawco, że dasz mi już spokój - i tak Cie lubię, choć nie znam. Zapewne posiadasz w sobie dużo miłości :)i chociaż "skręca" Cię w środku (to są emocje) nie daj się ponieść :) cieszę się, że jesteś osobą, która o wiele lepiej i bardziej poradnie werbalizuje zagadnienia :) pozdrawiam i wiele dobra
A
Agnes
14 marca 2014, 03:28
Tak Was widzę - potępić tych, których najłatwiej o coś pomówić i oczernić, wymodlić bliźniemu kamienistą drogę, cierpienia, choroby i śmierć, utrzymywać dystans za wszelką cenę aby nigdy nie wejść w kontakt z cudzym cierpieniem, dbać o swój interes i wygodę, potakiwać i podlizywać się władzy, tańczyć jak zagrają decydenci, umywać ręce jak Piłat. 
13 marca 2014, 13:44
Skąd założenie, że to akurat 'czułość' jest środkiem umożliwiającym najlepsze służenie każdemu innemu człowiekowi? Pars pro toto. Pewna dziewczyna była bardzo wrażliwa, ale spróbowała (jak to często w UK) pracy w domu opieki. Jej wrażliwość i czułość powodowały, że zamiast pomagać pensjonariuszom rozmaicie pokaleczonym przez los, spędzała czas na ronieniu łez i rozżaleniu ich losem. Ostatecznie pracę zostawiła. Pardon my French - do doopy z taką 'czułością'!
AC
Anna Cepeniuk
13 marca 2014, 09:31
"czytając Ewangelię z ludźmi prostymi, bardzo ryzykujemy". Czym ryzykujemy? Ryzykujemy, że ją wreszcie zrozumiemy. I to jest właśnie bardzo prawdziwe..... Zrozumiałam bardzo wiele... szczególnie to, dlaczego często jestem nierozumiana...  Bogu niech będą dzięki!!
AF
Antonina Fey
13 marca 2014, 09:57
Effa, czytajac twoj komentarz, przypomnial mi sie moj pobyt w szpitalu w sierpniu zeszlego roku. Jedna z pieregniarek powiedziala mi tam, ze trzeba sie odzwyczajic od pragnienia i checi, by wszystko rozumiec, a ja w duchu dodalam sobie ze trzeba sie rowniez odzwyczajic od pragnienia bycia zawsze zrozumiana.
AC
Anna Cepeniuk
13 marca 2014, 13:27
Tola-faj - dziękuję Ci bardzo.... Choć nie jest to proste, ale warto to przynajmniej pamiętać.... Wtedy będzie zapewne mniej bolało... Pozdrawiam i błogosławię
S
strada
12 marca 2014, 19:59
Nie wiem, jaki powinien być idealny jezuita. Opowiem o moim księdzu katechecie, innym zakonniku. To były czasy, gdy religia była w salkach katechetycznych. Każda klasa liceum biegła po szkole nw wyznaczonym dniu na katechezę. Wszyscy. ksiądz- już niemłody, kupował czasem torta, dzielił do na kawałki, częstował i opowidał o Panu Bogu tak, ze chciało się słuchać. Nie pamietam, co mówił, pamiętam natomiast jego zachwyt nad Bogiem i pamietam i usmiech, gdy nas witał. Wydawało się, że w danej chwili jesteśmy dla niego najważniejsi na świecie. Wszyscy tak mysleli. Czasem ten ksiądz wyciągał z kieszeni pomiętą katrkę papieru i z chłopięcą miną mówił: "Posłuchajcie, jaki wiersz dziś napisałem....Podoba wam się?". I cieszył się jak dziecko.  Miał jedna wadę: był alkoholikiem i każdy o tym wiedział. Nigdy go nie widzieliśmy pijanego. Salka katechetyczna była wtedy zamnnięta na 2-3 dni. Nie przeszkadzało nam to. Mielismy jakąs wyrozumiałość dla jego słabości, było nam tego księdza żal. Z drgiiej strony był nam bliski- bo nieidealny, ze słabościami, jak kazdy z nas. Mimo nałogu- był dla nas dużym autorytetem moralnym i prawdziwym katecheta. Nie włączał nam filmów, choc był już sprzęt video o mozna było. Szkoda mu było czasu. On lubił być z nami. Lubił rozmawiać. A my lubilismy z nim być. I były to spotkania naprawdę katechetyczne. Był salezjaninem. Kazdego roku kilkoro chłopców z parafii szło do seminarium. 
N
napisz-moze@wp.pl
12 marca 2014, 15:18
Krótkie świadectwo. Z zewnątrz zupełnie normalny z mnie człowiek. Wewnętrznie zupełnie sobie nie radze. Pomimo szczerych chęci nie umiem, nie potrafie, nie moge, przebic swoich blokad, ograniczeń, nie umiem tak żyć żeby moje życie było pieknym. Nie umiem się nawet odtworzyc na drugiego czlowieka, prawdziwie otworzyc. Wiem że tak dłużej nie dam rady pojechać. Nie chce przyjaciela za pieniądze(zresztą pieniedzy nie mam i pewnie nigdy miec nie bede) typu "psy---chologa". Nie chce jakiejs litości czy użalania się nad sobą. Chce jakas zmienic ta sytuacje, chce na ile zdolam pomoc innym w podobnej sytuacji. Jestem otwarty, na ile moge byc otwarty, nie naiwny, nie zgorzknialy, z gruntu racjonalny. Jesli niesiesz podobny worek na plecach, jesli uwazasz że moze prowadzic kulawy ślepego, a slepy moze poniesc na plecach kulawego i dojdą to mozesz napisać. napisz-moze@wp.pl
Grzegorz Kramer SJ
12 marca 2014, 17:33
Wpadnij na Mały Rynek - pogadamy.
A
Agnes
12 marca 2014, 03:45
Czułość jest zbędna a nawet niepożądana. Potrzebne jest WSPÓŁCZUCIE i jakakolwiek pomoc, np. modlitewna. Rozmowy z bliźnim raczej z Waszej strony nie ma, najwyżej odsyłacz do adekwatnego artykułu. Co ma zrobić załamany przygnieciony nieszczęściami człowiek, z kolejnym wykwitem Waszej elokwencji? Oleje go i zwątpi w nieludzkiego Boga który ma go w nosie. 
M
MaGietek
11 marca 2014, 21:31
Niezły tekst... na egzortę
I
im44
11 marca 2014, 20:36
co za przewrotność: "jeśli chcesz głosować przeciw musisz być zalogowany" noooooo tym razem to przegięcie do granic przyzwoitości!
Grzegorz Kramer SJ
12 marca 2014, 15:37
Przegięciem do granic przyzwoitości jest pisanie paszkwili bez odwagi pokazania swojej tożsamości. 
O
ona
12 marca 2014, 17:11
Nie chodzi o to, że dochodzimy do granic przyzwoitości Ojcze (choć rozumiem, że można to i tak oceniać). Ja bardziej zastanowiłabym się jaki jest cel założenia, że każdy może dać "+" a "-" tylko userzy zalogowani. Taki podział powoduje pewne zakłamanie publikowanych ocen. Więc po co je publikować? Dlatego wpis "~im44" dostał ode mnie plusa. Jako stały użytkownik deonu jestem tutaj od dwóch lat, czasem coś skomentuję, ale możliwość zobaczenia profilu innego usera, możliwość dodawania zdjęć, czy teraz możliwość negatywnej oceny komentarza jakoś mnie nie skłania do zarejestrowania się w serwisie. Nie chodzi o to, że nie mam odwagi pokazania swojej tożsamości (zresztą co to za tożsamość w zmyślonym profilu). Po prostu rejestracja nie wpływa dla mnie na znaczącą poprawę korzystania z serwisu. Tyle.  Pozdrawiam i stawiam <melisę> ;)
13 marca 2014, 09:21
Dorzucam się na druga filiżankę <melisy> :-) Zalecam bardziej merytoryczną ocenę wpisów. Obecnie wychodzi na to, że na DEON-ie są ludzie zgadzający się ze wszystkim. Prawie kazda opinia, niezaleznie za czy przeciw, ma przytłaczają wiekszość plusów, wpływ na pisanie paszwili ma to znikomy, no może taki, ze paszkwile będą wisiały na forum z duza ilością plusów... :(
jazmig jazmig
11 marca 2014, 18:45
Po pierwsze, papież uświadomił nam, że obrzędy religijne, choćby to była najpiękniejsza liturgia i modlitwa, są zgorszeniem i bluźnierstwem, jeśli oderwane są od posługi osobom potrzebującym. Po drugie, dał jasno do zrozumienia, że dialog ekumeniczny inicjuje się poprzez otwarcie serca na ludzi innych wspólnot chrześcijańskich, a nie poprzez przekonywanie ich do naszych racji. 1. Obrzędy religijne są posługą osobom potrzebującym, no chyba że są jakieś, których dokonuje się w ukryciu przed wiernymi, o których zwykli ludzie nie wiedzą. 2. Nie ma dialogu ekumenicznego, jest przemawianie dziada do obrazu. KK otworzył serca, sprotentatyzował mszę św., nowe kościoły "katolickie" są budowane na wzór protestanckich zborów., a protestanci tworzą coraz to nowe fakty dokonane z wyświęcaniem kobiet na księżówki i biskupki, wyświęcanie aktywnych homosiów na podobne funkcje itp. Ekumenizm poniósł klęskę!!! Niech to wreszcie do was dotrze, ojcowie, księżą i biskupi. Prawosławni robią swoje i gwiżdżą na katolików, podobnie protestanci. Tracicie owce, goniąc za mirażami. Bezdomny nie musi wchodzić do klasztoru kiedy zechce, są noclegownie i inne miejsca, gdzie może on spędzić noc. Pomoc dla bezdomnych polega na tym, żeby im zorganizować tego rodzaju możliwości. Są zakony męskie i żeńskie, które mają tego rodzaju charyzmat i realizują taką posługę. Wszyscy nie muszą robić wszystkiego. Boga nie wyznaje się pustymi gestami, lecz wykonując to, czego się podjęło. Niech zatem jezuici zajmują się swoją posługą, a inni swoją. Wtedy będzie dobrze.
D
Damian
12 marca 2014, 17:34
jazmig a czy znasz w ogóle charyzmat jezuitów, że wypowiadasz się na temat ich posługi?? czym jest ich posługa?? czym mają się zająć?? motto (hasło przewodnie czy jakkolwiek to nazwiesz) zakonu brzmi Ad maiorem Dei gloriam tzn. na większą chwałę Bożą, ale co na większą chwałę Bożą?? wszystko. Dlatego jako jezuici zajmujemy się wszelaką posługą, niewykluczając z tej posługi biednych. Także idąc za tym mogę powiedzieć "Jest Dobrze!".
TP
taka prawda
11 marca 2014, 14:43
Rachunek sumienia przedsoborowy czy posoborowy, który jest dokładnie odwrotny?
11 marca 2014, 13:34
Pytania do Rachunku sumienia jezuity (za http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1557.html) Dariusz Piórkowski SJ 23:46:55 | 2014-03-08     (...)Jak wiele rodziców w naszym katolickim kraju przyzwala na to, żeby ich dzieci mieszkały przed ślubem z narzeczonymi? Skąd to przyzwolenie? (...)
T
tomi
11 marca 2014, 13:27
Rachunek sumienia - idzie jezuita do konfesjonału Czy idac do konfesjonału wiem gdzie ide i po co? Czy idac do konfesjonalu nie pamietam bardziej o poduszce pod tylek, kapciach, termoforze itp rekwizytach niz o sakramencie i o ludziach przystepujacych? Czy idac do konfesjonalu zaciskam zeby, strzepie jezyk, podnosze buntucznie wzrok, zamaszyscie zakladam slule, robie taniec godowy zanim sobie usiade wygodnie,  przystroje swiatelko, otworze brewiarzyk, przybiore poze i  jestem gotowy... Czy kreśle znak krzyża nad penitentem na poczatku spowiedzi? Czy modle sie za penitenta w trudnych sytuacjach? Czy zanim cos powiem w konfesjonale co moze mocno zranic czlowieka prosze o światlo Pana Boga w westchnieniu, krotkiej modlitwie? Czy za kazdym razem zdaje sobie sprawe ze jestem tylko narzedziem, i oddaje wszystko Panu Bogu pozwalajac aby On przeze mnie mogl cos powiedziec penitentowi? Czy glosno i wyraznie mowie formule rogrzeszenia aby penitent mogl uslyszec? Czy jestem czlowiekiem w konfesjonale, nie robotem, nie sedzia, nie komentatorem, nie maszyna cytujacaca beznamientnie Pismo Św, nie zadawaczem litanij, a pokornym narzedziem w reku Pana Boga?
Grzegorz Kramer SJ
11 marca 2014, 13:29
Tomi, jeśli jesteś spowiednikiem - opowiedz sobie na te pytania przed Bogiem. 
O
ona
11 marca 2014, 13:03
hmm... tego Wam życzę! i modlę się byście od nowa się przejmowali duchem jaki zostawił Wam św. Ignacy.