Reklama o istocie Bożego Narodzenia
W tym roku obchodziliśmy setną rocznicę wybuchu I wojny światowej - potwornego konfliktu, który pochłonął miliony ofiar i raz na zawsze zmienił Europę. Przez cztery lata na Zachodzie utrzymywała się mniej więcej stała linia frontu, od czasu do czasu dowództwo rzucało rozkaz ataku, który kończył się obustronną rzezią. Ona jednak nie zmieniała wiele w obrazie wojny. Dla Brytyjczyków i Francuzów wciąż najstraszliwszą wojną pozostaje ta z lat 1914-1918, w której zginęła większość zdolnych do noszenia broni mężczyzn z tych krajów.
W tym piekle wypełnionych błotem, szczurami, cierpieniem i lękiem okopów znalazło się jednak także miejsce dla człowieczeństwa. I o tym jest reklama, którą w tym roku nakręciła jedna z brytyjskich sieci sklepów we współpracy z The Royal British Legion - brytyjską organizacją odpowiedzialną za pielęgnowanie pamięci o poległych i kombatantach.
Otóż w Wigilię Bożego Narodzenia 1914 r. stał się cud - umilkły wystrzały na linii frontu. Zamiast tego z okopów rozległy się kolędy a niemieccy żołnierze wystawili choinki (wtedy drzewka bożonarodzeniowe jeszcze nie były tak popularne w innych krajach), co Brytyjczycy przyjęli oklaskami. Rozejm ten przedłużył się na następny dzień - Boże Narodzenie. Tego dnia żołnierze spontanicznie opuścili okopy, żeby spotkać się na ziemi niczyjej i podać sobie ręce, dzieląc się tym, co otrzymali od bliskich. Świadectwa o tym wydarzeniu znajdujemy w dziennikach zarówno niemieckich, jak brytyjskich żołnierzy.
Reklama wykorzystuje tę historię i trudno powstrzymać łzy, kiedy się ją ogląda. Mnie szczególnie poruszyła scena wspólnego śpiewania kolędy "Cicha noc". Prawdopodobnie autorzy scenariusza tego filmiku nie przypuszczali, że to nada całości znacząco chrześcijański wydźwięk. Dzięki niej odkrywamy, że tym, co łączy tych ludzi ponad różnicami narodowymi i doświadczanym oraz wyświadczanym sobie nawzajem okrucieństwem, jest celebrowanie świąt narodzenia Pana. Śpiewają w różnych językach, jednak o tym samym: o cichej, pełnej gwiazd nocy, podczas której rodzi się łagodny Król Pokoju.
I Jego mocy doświadczą następnego dnia, kiedy przekroczą swój lęk przed atakiem, by spotkać się z "wrogami" na ubitej ziemi, ale nie po to, by się zabijać, ale by podać sobie ręce i wspólnie świętować. I dzielić się tym, co posiadają.
Całość kończy hasło reklamowe: "Christmas is for sharing", które po polsku można oddać jako: “Boże Narodzenie jest po to, by się dzielić". Jednak angielskie ‘share’ ma nieco inny odcień znaczeniowy niż polskie ‘dzielić się’. Jest w nim mocniejszy aspekt wspólnego uczestnictwa, posiadania "udziału" w czymś. Ci żołnierze mogli się spotkać ze sobą, bo uczestniczyli w tym samym doświadczeniu religijnym. Większość z nich była chrześcijanami (choć w kontekście okrucieństw wojny brzmi to potwornie) i dlatego ten dzień był dla nich szczególny. W ich sposobie myślenia było też wezwanie do przebaczenia i pojednania, wyrastające z Ewangelii.
Boże Narodzenie jest właśnie o tym: o Dzieciątku rodzącym się po to, byśmy mogli się pojednać z Bogiem i między sobą, o pojednaniu w sytuacji, która wydaje się beznadziejnie na nie impregnowana, o spotkaniu, które jest możliwe, jeśli przekroczymy lęk przed atakiem, odłożymy broń i wyjdziemy z okopów. I przez chwilę zapomnimy o tym, co nas dzieli, bo będziemy mieć przed oczyma Tego, w Którym mamy wspólny udział.
Skomentuj artykuł