Religii, etyki i wiedzy Ci trzeba

Mateusz Matyszkowicz

Temat religii w szkołach powraca co jakiś czas. Dla jednych obecność religii w szkolnym rozkładzie zajęć jest dowodem na normalność państwa i respektowanie praw wierzących, a pomysł na jej likwidację powrotem do PRL-u. Dla drugiej strony religia w szkole to potwarz dla świeckiego państwa, narzędzie kościelnego przymusu i obciążanie budżetu państwa. Obie strony zaciekle bronią swojego. Trudno tu mówić o jakimkolwiek dialogu.

Jest chyba jasne, że sam należę do pierwszej grupy, czyli do tych, którzy chcieliby bronić status quo. Obawiam się jednak, że im bardziej utwardzamy się na naszych pozycjach, tym częściej zaniedbujemy pewne ważne pytania, które powinniśmy sobie postawić. Dobrze, że religia jest w szkołach, ale czy naprawdę wszystko jest w porządku? Nie, nie jest.

Po pierwsze, religia w szkole jest alternatywą dla etyki. Rodzic może posłać dziecko na etykę lub religię. Religia i etyka są zatem traktowane jak pewien szczególny rodzaj alternatywy - jako alternatywa rozłączna. Takie postawienie sprawy jest nie tylko niesprawiedliwe (dlaczego rodzice religijni nie mają prawa posłać dziecka na etykę?), ale też fałszywe. Widać w tym wszystkim poważną chorobę naszych czasów, która trawi nie tylko niewierzących, ale i wierzących.

Ci pierwsi lubią uważać religię za jeden ze sposobów legitymizowania porządku moralnego, który tym różni się od świeckiego, że nie opiera się na rozumie, ale objawieniu. Tym samym jest czymś w rodzaju zła koniecznego, na które w imię tolerancji trzeba przystać i pozwolić, by ci, którzy rozumu nie używają, mogli przynajmniej podeprzeć się objawieniem. Z kolei wierzący bardzo łatwo ustępują w sporze o racjonalność wiary, a także przekonań moralnych, którymi się kierują. Mówią, że mają przecież Ewangelię. Zwykle nie wiedzą, że zaprzeczają w ten sposób długiej tradycji Kościoła, który unikał jak ognia - powiedzmy, że nawet ognia piekielnego - posądzenia o nieracjonalność. Takie teorie, owszem, były, ale zawsze na obrzeżach. Dominowało za to przekonanie, że wprawdzie istnieją tajemnice, których nie da się zgłębić rozumowo, ani uzasadnić, ale pozą tą sferą jest ogromny obszar, na którym człowiek działa swoim rozumem. Do tego obszaru należy także etyka. To jest dziedzictwo, z którego nie wolno nam teraz rezygnować. Zwłaszcza, że tyle mówi się o dialogu z niewierzącymi czy z innowiercami. A zatem: nie albo religia, albo etyka. Nie pozwólmy sobie tego wmawiać.

Z religią w szkole jest jeszcze jeden bolesny problem. Stan wiedzy religijnej w Polsce stale się pogarsza. Niektórzy mówią, że przedsoborowi katolicy klepali pacierze i nie znali się na wierze. Jeśli jednak rozmawiamy ze starszymi ludźmi - tymi wykształconymi kilkadziesiąt lat wcześniej - to okazuje się, że często ich znajomość prawd wiary znacznie przewyższa naszą.

Z czego powinni być rozliczani uczniowie na religii? Katolicy często się burzą, gdy mówi się, że z wiedzy, a nie wiary. A ja, o zgrozo, zgadzam się z tym twierdzeniem. Trochę twardej wiedzy nie zaszkodzi. Czesław Miłosz, którego drogi szły często daleko od Kościoła, wspominał często swojego niezwykle wymagającego katechetę, który dał mu solidną wiedzę. Ta wiedza okazała się ważnym punktem zaczepienia, gdy pod koniec życia Miłosz coraz bardziej dryfował w kierunku katolicyzmu. A przez całe twórcze życie zajmowały go intensywnie kwestie religijne. Solidna wiedza sprawiła, że błądził, ale nigdy nie był obojętny.

Pamiętajmy o tym w dyskusjach na temat religii w szkole.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Religii, etyki i wiedzy Ci trzeba
Komentarze (11)
Jadwiga Krywult
3 grudnia 2012, 07:41
Katecheci nie wychodzą poza treści podręcznikowe, a wiedzę (np. wykute na pamięć modlitwy)   Sprowadzanie wiedzy do modlitw jest fatalnym pomysłem. W KKK jest wiedza, ale modlitw w zasadzie nie ma. Wyjdźmy poza paradygmat wiedzy jako podstawowej kategorii uczenia. Jest też wyobraźnia, władza umysłu pozwalająca nie tylko na rozwijanie kreatywności, ale tez o wiele bliżej stanąć koło Pana. Być może to właśnie kształtowania wyobraźni zabrakło katechecie Miłosza... Katecheta Miłosza był o wiele skuteczniejszy niż dzisiejsi katecheci. Miłosz doszedł do wiary, a wątpię czy dzisiejsi gimnazjaliści kiedyś dojdą.
jazmig jazmig
2 grudnia 2012, 09:00
noewiedzący: Jezus nie wyciągał ręki po zapłatę za nauczanie do Cesarstwa (państwa) więc dlaczego czynią to Ci, Którzy w pierwszej kolejności powinni żyć na wzór i podobieństwo Jezusa? Cesatrstwo (państwo) nie prowadziło i nie finansowało przymusowego nauczania dzieci i młodzieży, dlatego problem ten wówczas nie istniał.
jazmig jazmig
2 grudnia 2012, 08:58
niewiedzący:Jedno pytanie: 1. czy jest OK,że wszyscy ponoszą koszty religii w szkołach? Tak, jest OK. Proszę - uzasadnij.Religia nie jest obowiązkowa, a skoro rodzice posyłają swoje dzieci na lekcje religii, to oznacza, że oni tego chcą, a zatem powinna być opłacana jak wszystkie inne lekcje, w tym etyka. Wszyscy opłacamy lekcje jeżyków narodowych w szkołach, gdzie się uczą mniejszości narodowe, dlatego tym bardziej powinno być opłacane to, czego chce większość.
K
Karol
1 grudnia 2012, 23:49
 @Mateusz Matyszkowicz "Z czego powinni być rozliczani uczniowie na religii? Katolicy często się burzą, gdy mówi się, że z wiedzy, a nie wiary." Nie spotkałem się nigdy z takim stwierdzeniem. Katecheza upodobniła się w swoim kształcie do typowych lekcji szkolnych, jest miejscem gdzie należy uczniom wepchnąć konkretny zestaw wiedzy zgodnie ze schematem ujętym w programie. Katecheci nie wychodzą poza treści podręcznikowe, a wiedzę (np. wykute na pamięć modlitwy) sprawdzają dokładnie tak samo jak to robi się np. na lekcjach historii czy polskiego. I TO JEST WŁAŚNIE PROBLEM. Wiedza nie jest jedynym celem nauki; jest nią przede wszystkim działanie (w szerokim znaczeniu): w przypadku religii katecheza ma doprowadzać do wiary i osobistego spotkania z Jezusem, a dopiero na drugim miejscu do właściwego nauczenia się i zrozumienia prawd tej wiary. Po co nam znajomość katechizmu bez wiary?  Wyjdźmy poza paradygmat wiedzy jako podstawowej kategorii uczenia. Jest też wyobraźnia, władza umysłu pozwalająca nie tylko na rozwijanie kreatywności, ale tez o wiele bliżej stanąć koło Pana. Być może to właśnie kształtowania wyobraźni zabrakło katechecie Miłosza... Pozdrowienia!
N
niewiedzący
1 grudnia 2012, 18:35
       Wszyscy ponosimy koszty bardzo wielu różnych aktywności państwa które służą jedynie części obywateli. Nauczanie religii w szkołach nikomu nie szkodzi (może z wyjątkiem p. Palikota i jemu podobnych, ale też nie potrafią tego udowodnić). W szkole można uczyć również o innych religiach i etyki jeśli będą chętni. To że państwo sobie nie radzi z nauczaniem etyki nie jest winą Kościoła. Jezus nie wyciągał ręki po zapłatę za nauczanie do Cesarstwa (państwa) więc dlaczego czynią to Ci, Którzy w pierwszej kolejności powinni żyć na wzór i podobieństwo Jezusa?
MR
Maciej Roszkowski
1 grudnia 2012, 18:24
       Wszyscy ponosimy koszty bardzo wielu różnych aktywności państwa które służą jedynie części obywateli. Nauczanie religii w szkołach nikomu nie szkodzi (może z wyjątkiem p. Palikota i jemu podobnych, ale też nie potrafią tego udowodnić). W szkole można uczyć również o innych religiach i etyki jeśli będą chętni. To że państwo sobie nie radzi z nauczaniem etyki nie jest winą Kościoła.
N
niewiedzący
1 grudnia 2012, 17:43
niewiedzący:Jedno pytanie: 1. czy jest OK,że wszyscy ponoszą koszty religii w szkołach? Tak, jest OK. Proszę - uzasadnij.
jazmig jazmig
1 grudnia 2012, 17:14
Religia w szkole zastępuje katechizację w parafii, a to jest zła droga. KIedy lekcje religii były wyłącznie w salkach katechetycznych przy parafii, dzieci i młodzież miały wpojoną potrzebę uczestniczenia w życiu parafialnym. Teraz to zanika. W mojej parafii przywrócono katechizację przygotowującą do bierzmowania w salce katechetycznej, co jest krokiem w dobrym kierunku, ale powinna jednak odbywać się katechizacja przez cały czas, a nie tylko do przyjęcia I komunii św. lub bierzmowania. Dzięki temu, młodzież, która ma stały kontekt z parafią przez całe niemal swoje życie, traktuje uczestnictwo w jej życiu jako coś naturalnego, a nie tylko od wielkiego dzwonu.
EZ
Edek z Łowicza
1 grudnia 2012, 17:08
Religia jako przedmiot nauczania  jest w Polsce na bardzo niskim poziomie, ponieważ nauczyciele religii, albo nie przykładają się do tego przedmiotu, albo sami niewiele wiedzą, albo są źle wykształceni - bo nie potrafią przekazać wiedzy (czyt. nauczyć). Czy uwierzycie, że pytany przeze mnie gimnazjalista (3 klasa) katolik, nie potrafił mi powiedzieć czy Jezus Chrystus jest Bogiem czy nie. Chłopak ten nie należał do mniejszości. Reszta klasy także nie była pewna. Więc jeśli po tylu lekcjach religii nie znają dogmatów wiary, to o czym my w ogóle mówimy .... Zastanawiam się, czy katecheci świeccy nie traktują swojej pracy niczym pańszczyźnienej ? - ale to już inna sprawa ...
jazmig jazmig
1 grudnia 2012, 17:07
niewiedzący:Jedno pytanie: 1. czy jest OK,że wszyscy ponoszą koszty religii w szkołach? Tak, jest OK.
N
niewiedzący
1 grudnia 2012, 16:15
Jedno pytanie: 1. czy jest OK,że wszyscy ponoszą koszty religii w szkołach?