Róbmy dobro, nie dzielmy

(fot. PAP/Maciej Kulczyński)

Podczas konferencji, na której ogłoszono współpracę "Pomocy Kościołowi w Potrzebie" (PKWP) z polskim rządem, dziennikarz zadał ks. Cisło pytanie o inicjatywę znaną jako "korytarze humanitarne".

"Chce pan chore dzieci, w ciężkim stanie, przewozić pontonami przez morze?" - tak odpowiedział ks. Cisło (w 33 min. 45 sek. tego nagrania), dyrektor polskiej sekcji organizacji pomagającej prześladowanym chrześcijanom. Tym samym zasugerował, że promowany przez polski episkopat, abpa Gądeckiego i papieża Franciszka program pomocy dla Syryjczyków może doprowadzić do narażenia na niebezpieczeństwo niewinne dzieci.

Co więcej, jak czytamy w notce z konferencji, ks. Cisło miał również powiedzieć, że tak naprawdę "nie ma takich potrzeb", by sprowadzać ofiary na leczenie do Polski. "Ponieważ jeśli my nie jesteśmy w stanie tego dokonać w szpitalach w Damaszku bądź w Aleppo, mamy szpitale w Libanie, które są dobrze wyposażone" - tłumaczył ks. Cisło.

DEON.PL POLECA

Trzeba wreszcie dodać, że dyrektor PKWP w Polsce podkreślił, żeby nie robić polityki wokół "nieszczęścia ludzi". "Natomiast jeśli chcemy pomagać normalnie i efektywnie, to róbmy to tam [tj. w Syrii - przyp. KW]" - dodał ks. Cisło.

Dzielenie nie pomaga

Muszę przyznać, że wypowiedzi ks. Cisły są dla mnie niezrozumiałe. Z jednej strony nawołuje on do nierobienia polityki wokół nieszczęścia ludzi, a z drugiej otwarcie krytykuje bardzo skuteczny program wsparcia dla ofiar wojny w Syrii. Program, podkreślę jeszcze raz, który wspierają liderzy Kościoła w Polsce i na świecie.

Trudno mi uwierzyć, że ks. Cisło nie słyszał o idei "korytarzy humanitarnych" i rzeczywiście uważał, że polegają one na przerzucaniu ludzi (w tym dzieci) pontonami przez Morze Śródziemne. Nawet jeśli, to jego słowa o nierobieniu polityki przy jednoczesnym wskazaniu, że pomoc uchodźcom w Europie jest czymś nieefektywnym i nienormalnym ("jeśli chcemy pomagać normalnie i efektywnie, to róbmy to tam"), rozgrzewa właśnie niepotrzebny i bardzo krzywdzący spór polityczny.

Należy też powiedzieć wprost: przeciwstawianie dwóch sposobów pomocy, szczególnie w przypadku osoby mającej głosić Dobrą Nowinę, jest nieetyczne. Ksiądz Cisło tymi słowami nikomu nie pomaga.

Dlatego proszę, by zamiast ciągle dzielić (w przypadku tak względnie niewielkiej pomocy Polski na rzecz ofiar wojny w Syrii), zewrzyjmy szeregi tych, którzy są wrażliwi na tragedię Syryjczyków i pomagajmy wspólnie.

Czym są korytarze humanitarne?

Warto zatem przypomnieć, że korytarze humanitarne to skuteczny program pomocy realizowany we Włoszech przez wspólnotę Sant'Egidio i rząd włoski. Z jednej strony państwo oferuje wizy humanitarne uchodźcom - ofiarom wojen i katastrof wybranym przez członków wspólnoty Sant'Egidio.

"Nasz projekt zakłada udzielenie pomocy osobom, które są znane w swojej wspólnocie, które można zidentyfikować, brane są ich odciski palców - tłumaczy Paolo Ciani, jeden z koordynatorów korytarzy humanitarnych we Włoszech. - Dopiero po tych kontrolach mogą otrzymać wizę. Z korytarzy humanitarnych korzystają ludzie w najtrudniejszym położeniu: rodziny z dziećmi, osoby starsze, chore, samotne matki. Innymi słowy ci, których losy w tej i tak trudnej dla każdego sytuacji ucieczki przed wojną są najgorsze".

Co ważne, rola Kościoła się na tym nie kończy. Osoby przybywające do Włoch dzięki korytarzom humanitarnym trafiają bowiem do parafii, stowarzyszeń i konkretnych rodzin. Dzięki temu uratowano już prawie siedemset osób. Abp Gądecki w październiku 2016 roku podczas prezentacji programu Caritas "Rodzina rodzinie" stwierdził wprost, że Kościół w Polsce jest gotowy na uruchomienie tego rozwiązania w naszym kraju. Przyznał jednak, że na razie - ze względu na "opór" ministerstw spraw zagranicznych oraz wewnętrznych - "podjęcie idei korytarzy humanitarnych nie jest możliwe".

Do otwarcia korytarzy wezwał również w liście na tegoroczny Wielki Post kard. Kazimierz Nycz. Jego inicjatywa została jednak skrytykowana przez ojca Ferasa Lofti, który posługuje w Aleppo. Franciszkanin stwierdził, że idea korytarzy humanitarnych jest nieaktualna oraz że "potrzebujemy zostać i pomagać ludziom na miejscu, i jest taka możliwość. W momencie, gdy szpital na miejscu nie jest w stanie wyleczyć jakiegoś przypadku - są szpitale w Libanie. Natomiast jechać do Europy, zapłacić za bilet i pobyt - za te pieniądze moglibyśmy wyleczyć setkę dzieci". Dlaczego jednak nie zawsze "jest taka możliwość"?

Syria i Liban wołają o pomoc

Sytuacja w Syrii jest katastrofalna. Szpitale nie są w stanie leczyć wszystkich, nawet najprostszych ran i schorzeń. Osobiście spotkałem dwie "rodziny" składające się z samych dzieci, których rodzice zaginęli lub nie żyją. Przepełnione sierocińce i szpitale w Aleppo, pozbawionym rządowego wsparcia na poziomie administracyjnym i społecznym, nie będą w stanie pomóc dziesiątkom tysięcy sierot pozostawionych na terenach wyzwolonych z rąk ISIS.

Oto jedna z "rodzin", które spotkaliśmy podczas pobytu we wschodnim Aleppo:

Jeśli chodzi o Liban, to oficjalne dane mówią o ok. 1,2 mln Syryjczyków zarejestrowanych w tym kraju. Nieoficjalnie mówi się, że mieszka ich tam co najmniej dwa miliony, czyli około 30 procent ogółu populacji. To tak, jakby w Polsce mieszkało obecnie ponad 11,5 miliona przybyszów.

Korytarze humanitarne są wciąż aktualne

Są co najmniej trzy powody, dla których jedynym ratunkiem dla Syryjczyków w Libanie byłyby korytarze humanitarne.

Po pierwsze, podobnie jak inne kraje sąsiadujące z Syrią, Liban nie podpisał konwencji o uchodźcach, więc Syryjczycy nie mają tam praktycznie żadnych praw. Są skazani na wykluczenie. Stąd też większość uchodźców z Syrii nie stać nawet na jedzenie (koszty życia są porównywalne do tych, jakie panują np. w Niemczech), nie mówiąc o kosztach wynajmu mieszkania czy edukacji.

Po drugie, część z nich nie ma możliwości powrotu do Aleppo czy innych części Syrii kontrolowanych przez al-Asada - czego z pewnością świadom jest ojciec Lofti - ze względów politycznych.

Po trzecie zaś, kryzys w samym Libanie jest na tyle poważny, że organizacje humanitarne nie są w stanie objąć pomocą medyczną - której koszty są wyższe niż np. we Włoszech, a tym bardziej w Polsce - wszystkich osób, szczególnie najbardziej schorowanych czy niepełnosprawnych.

Nie szukajmy wymówek: idea korytarzy nie jest "nieaktualna", co nie oznacza oczywiście, że nie warto racjonalnie zastanawiać się, w jaki sposób mogłaby być najskuteczniejsza.

Naszym obowiązkiem - jako Polaków, katolików, ale też po prostu jako ludzi - jest pomoc ofiarom tej najbardziej krwawej od 1945 roku wojny. Sądzę, że ks. Cisło myśli podobnie. Dlatego proszę, nie twórzmy już podziałów między tymi, którzy chcą pomagać.

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Miłośnik kultury bliskowschodniej. Pisze doktorat z filozofii arabskiej. Wraz z żoną prowadzi bloga islamistablog.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Róbmy dobro, nie dzielmy
Komentarze (16)
no_name (PiotreN)
8 marca 2017, 23:46
@elGuapo Panie Manipulancie sam w tym wątku pisałeś do mnie, cytuję: "Redukowanie pomocy uchodźcom, której udzielać należy do przyjmowania uchodźców jest manipulacją obojętnie kto by jej nie popełniał." Moja do Ciebie odpowiedź brzmiała jednoznacznie: "Oczywiście ja sam jestem za udzielaniem pomocy nie tylko przy pomocy mostów powietrznych, ale także tam na miejscu, w Syrii (czy krajach ościennych). Nie wiem, skąd wziąłeś powyższe wątpliwości, bo ja nic o żadnej redukcji nie wspominałem." Bez żadnej watpliwości co do intencji pisałem Ci, iż nie można mnie nawet podejrzewać o takie myślenie. Od zawsze byłem zwolennikiem różnorodnej pomocy udzielanej zniszczonej Syrii. Nawet w odpowiedzi udzielonej ostatnio Pani "marielle" potwierdziłem to pisząc: "... naprawdę doceniam każdą pomoc udzielaną także w Syrii...". Ja Piotrze dokładnie w przeciwieństwie do Ciebie, od zawsze byłem za szeroko rozumianym pomaganiem Syryjczykom - zarówno w Syrii, ale również w krajach do niej ościennych i podobnie na terenie Polski. Jeśli ktokolwiek redukował tę pomoc, to tą osobą jesteś dokładnie Ty, panie Manipulancie. Od zawsze powtarzałeś to samo: nie życzysz sobie żadnych korytarzy humanitarnych do Polski i żadnego przyjmowania uchodźców w naszym kraju. Mam nadzieję, iż jesteś na tyle bystry by zauważyć, iż stałeś się zakładnikiem powyżej przytoczonych własnych słów. Ty sam siebie określiłeś mianem Manipulanta! Gratuluję, bo to bardzo trafna diagnoza. Po tym, co pisałeś tutaj na mój temat na usta cisną się jeszcze mocniejsze słowa: krętacz, kłamca, oszust, faryzeusz. Jednak z pewnych względów nie mogę ich w stosunku do Ciebie użyć i na razie nie chcę pisać dlaczego. Ale Piotrze, masz świadomość, że jesteś na DEON-ie takim l'enfant terrible?  :-)
no_name (PiotreN)
5 marca 2017, 09:08
Logika w tym wszystkim nie jest zbyt zawiła. Cały hierarchiczny Kościół począwszy od p. Franciszka, ale również kardynałowie, arcy/biskupi, księża na kazaniach mówią tutaj jednym głosem: przyjmujcie uchodźców, bo to nasi/wasi bracia i siostry! A co na to Lud Boży?  Ano "mondrzejszy" od hierarchów, bo tamci wnikliwie Biblii nie czytali. Kobiety - kontestatorki islamisty, jako sąsiada mógłbym jeszcze zrozumieć. Strach przed obcymi (gwałty, kradzieże iphonów, czy porwania do haremów) skutecznie uniemozliwiają racjonalne myślenie. Ale niestety zniewieściali na włoską modłę faceci upodobniają się do Kobiet. Na sam widok araba mają pełne spodnie strachu. A zupełnie niepotrzebnie. Pisałem kiedyś, że mozliwość utraty życia w wyniku islamskiego zamachu terrorystycznego jest dziś statystycznie mniejsza, aniżeli trafienie przez piorun. Jednak mediany przekaz zrobił swoje. Strachliwi europejscy mężczyźni drżą przed obcymi, bo dla nich każdy arab to taki obcy, jak nie przymierzając obcy z filmu R. Scotta. Dlatego na ulicach europejskich miast coraz częściej można spotkać prawicowe bojówki "polujące na śniadolicych". Nawet ci bliskowschodni przybysze, którzy trafili do Polski lata temu muszą obecnie w "przyjaznym" kraju ukrywać się i czuć prawie jak przestępcy. Wyjście po zmierzchu na zewnątrz grozi takiemu każdorazowo kalectwem. Oto obraz dwudzistopierwszowiecznego chrześcijańskiego kraju w kolebce cywilizacji - Europie (Polska wszak jest jej integralną częścią). Wstyd!
S
Szymon
3 marca 2017, 22:38
Nie rozumiem, w jaki sposób mówienie, że lepiej jest pomagać na miejscu, "rozgrzewa właśnie niepotrzebny i bardzo krzywdzący spór polityczny". Przypomina to trochę manipulację polegającą na zestawieniu zjawiska niechcianego z punktu widzenia autora z konsekwencjami niechcianymi przez ogół ludzi, bardzo popularną np. w GWnianej. A apel o nietworzenie podziałów jak najbardziej popieram i mam nadzieję, że redakcja Deonu również go weźmie do siebie.
WDR .
3 marca 2017, 22:56
Już odpowiadam. Chodzi o to, że jak mówi tylko strona bliska autorowi wtedy jest milusio, a jak pojawiają się inne poglądy to jest niepotrzebny spór ;-)
Andrzej Ak
3 marca 2017, 20:29
W myśl takiego myślenia zaraz ktoś "wyskoczy" z propozycją przesiedlenia milionów Ukraińców ze wschodniej części ich kraju do Polski. A w "poczekalni" stoją już Białorusini, którzy jako następny kraj podzielą los Ukrainy, bo tak zapisali bilder-bergowie, rock-fellerowie i inne goldmany. Dziękuję Bogu, że obdarzył Polaków sumieniem i mądrością, tak by myśleli samodzielnie i potrafili wciąż trwać przy Bogu. Żaden lider żadnej wspólnoty nie narzuci nam Polakom swojej woli i ideologii, która wcale nie jest Bożą Wolą. Pomagać trzeba, ale tam na miejscu w ich własnym domu lub ościennie. Potrzeba zbiórek na medykamnety, na prowiant, na wiele innych najważniejszych obecnych potrzeb tamtych ludzi. Ciężko chory przecież zanim do Polski doleci to może po drodze umrzeć, a hospitalizacja w kraju o innym klimacie dodatkowo obciąża ogranizm.  Ile można tłumaczyć? Czy naprawdę ludzie muszą sięgnąć po ostateczne argumenty, aby przekonać, że ta mowa o przyjmowaniu uchodźców nie jest mową Miłosierdza lecz fałszywego miłosierdzia od upadłych?
3 marca 2017, 14:59
"...Program, podkreślę jeszcze raz, który wspierają liderzy Kościoła w Polsce i na świecie." Ma się rozumieć towarzyszu, ja bym jeszcze dodał:"miłujący pokój".
Jack French
3 marca 2017, 13:57
Kolejny artykuł potwierdzający manipulacyjny (tudzież po prostu głupi) sposób myślenia deon.pl.  Autor niczym ta ślepa kura, dziubie w te samo miejsce, chociaż ziarna nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie. Deonie, deonie, czemuś tyś jest deonem?
KJ
k jar
3 marca 2017, 13:33
Ależ idea korytarzy humanitarnych zupełnie się u nas nie sprawdziła. Sprowadzeni przez Fundację Estera Syryjczycy opuścili Polskę. Rozumiem nadzwyczajną sytację przewiezienia samolotami chorych, umierajacych dzieci na leczenie do Polski, ale jeśli można to robić tam lub w Libanie to sprawa jest zbyt kosztowna i niepotrzebna, wymaga dużo wysiłku i generuje za duże koszty, aby to robić. Skoro 1,5 mln zł rządowych wystarcza na procedury medyczne tam, to po co płacić w kraju większe koszty na pojedyńcze przypadki. Stwarzać warunki życia i pracy należy tam na miejscu: Syryjczycy są dobrymi rzemieślnikami, kobiety trudniły się handlem bielizną wysokiej jakości i te wyroby mogą być nawet kupowane przez nas, bo sa wysokiej jakosci i znalazłyby zbyt w Polsce, gdyby trzeba było ekonomicznie wspomagać rozwój Syrii. Można też wspierać odbudowę kraju, budowę szkół czy zakładów pracy. Gdy zabierzemy ludzi stamtąd jak Syria się rozwinie, jaka jest przyszłość tamtego kraju. Widać nie szanowalibyśmy tamtych ludzi i odbierali im honor zamieniajac ich w Polsce w tanią siłę roboczą. Europa zachodnia wymiera, nie ma tam dzieci, więc na siłę chcą sprowadzić niewolników do pracy. We Włoszech kryzys demograficzny jest ogromny: ktoś musi pracować, gdy morze maminsynków 40-letnich tkwi przy rodzinie.
KW
Karol Wilczyński
3 marca 2017, 16:23
Pani Katarzyno, "jeśli można to robić tam lub w Libanie" - no właśnie w wielu, najczęściej najtrudniejszych i skrajnych przypadkach, nie można. Nie będę zresztą polemizował, skoro uważa pani program korytarzy humanitarnych za "sprowadzanie niewolników do pracy". Nie mam słów.
K
k.jarkiewicz.ign
3 marca 2017, 21:36
Czytam zawsze w uwagą Pana wypowiedzi, zwłaszcza że zajmuje się Pan problematyką bliskowschodnią i rozumiem, że obecnie często jest Pan na miejscu. Ja nie byłam w Syrii od 2011 roku (wróciłam dwa tygodnie przed wybuchem wojny). Wielu moich znajomych jest w obozach w Libanie i Jordanii, kilka osób w Egipcie. Koleżanka lekarka Polka z Damaszku wróciła do kraju w 2013 roku. Nie mam na bieżąco informacji, ale te które mam wogóle nie przewidują przyjazdu Syryjczyków do Europy. Ba, obecnie moi znajomi koptowie z Półwyspu Synaj, którzy mnie przyjmowali w 2010 roku uciekli do Aleksandrii i wtedy, i obecnie wogóle nie przewidują przyjazdu do Europy pomimo prześladowań. Wspominam ich nie bez powodu: uświadomili mi,jak wielką pychą odznaczają się ci chrześcijanie, którzy chcą modelować świat według wzruszalności własnego sumienia. Nie ma nic gorszego dla chrześcijanina niż dobre samopoczucie. Przekonanie, że organizując przerzut kilku czy kilkunastu rodzin do Europy rozwiążemy problemy usensowienia ich życia po apokalipsie. Nie wiem, czemu chcemy fundować Syrii to samo, co nas spotkało po wojnie - wykorzenienie tysięcy (około 1,5 mln) Polaków, którzy zostali na emigracji i tułali się po świecie wykonując prace ponizej swych kwalifikacji. Trauma tych wydarzeń nie jest jeszcze u nas przepracowana, więc ile będzie trwać u syryjskich przybyszów i jakie pociągnie konsekwencje u nas. Uważam, iż patrzy Pan na to zagadnienie zbyt krótkowzrocznie. Odwołanie do emocji ani nam ani Syryjczykom nie służy.
KW
Karol Wilczyński
4 marca 2017, 14:02
Pani Katarzyno, nie odwoływałem się do emocji. Przedstawiłem trzy argumenty, na żaden z nich nie otrzymałem odpowiedzi. 
KJ
k jar
4 marca 2017, 15:21
A więc, jeśli dobrze Pana rozumiem, pierwszy argument jest taki, że skoro Włosi organizują korytarze humanitarne, to my też powinniśmy, na co ks. Cisło i o. Lofti mówi, że to zbyteczne. Jak pogodzić te rozbieżne stanowiska: Syryjczycy nie chcą być w Polsce i zmuszanie ich jest stratą czasu,bo co my im mamy do zaoferowania. Rozumiem, że leczenie, więc uważam,że jeśli trzeba pilnie ratować życie i nie da się tego tam zrobić, a my mamy możliwości w kraju to na czas tego leczenia można takie osoby sprowadzić (choć ze względu na odległość i logistykę mam wątpliwości). Sprowadzanie zaś rodzin czy dzieci, z tego tylko powodu,że nie mają warunków finansowych, aby żyć w Syrii czy Libanie przy realizacji programu "Rodzina Rodzinie" uważam za błąd. Można, a nawet trzeba zintensyfikować ten program u nas, bo i koszty realizacji mniejsze i logistyka przerzutu też wtedy odpada. Fakt trzeba opłacać mieszkania uchodźcom w Libanie, ale i tak koszty tego o niebo mniejsze niż gdyby te rodziny utrzymywać w Polsce. Przykład przedsiębiorcy z Oławy wyraźnie wskazuje, że proces integracji to lata i koszty znaczne bez gwarancji powodzenia. Kwestia wykluczenia uchodźców w Libanie: przecież w Europie ich status też jest taki sam, ich sytuacja prawna się nie zmienia. Fakt, Liban jest przeludniony w tej chwili, ale nie to jest problemem jak Pan wie będąc na miejscu, a zachwiana relacja między ludnością chrzęscijańską a muzułmańską na korzyść tej drugiej oraz sprzeciw osadników palestyńskich w Libanie, którzy z powodu napływu uchodźców z Syrii czują się wykluczeni i szemrzą. PCPM organizuje wspaniale pomoc medyczną i socjalną na miejscu i to uważam należy popierać i wzmacniać nawet poprzez organizowanie zakładów rzemieślniczych czy mini fabryk na miejscu, żeby ludzie mogli się utrzymać i mieć pracę. To też przyjaźniej nastroi Libańczyków do uchodźców.
KW
Karol Wilczyński
4 marca 2017, 22:35
"A więc, jeśli dobrze Pana rozumiem, pierwszy argument jest taki, że skoro Włosi" oraz "przecież w Europie ich status też jest taki sam, ich sytuacja prawna się nie zmienia" - nie wiem, czy czytała Pani tekst, ale nawet jeśli, to bez zrozumienia. Wklejam więc trzy wyliczone w tekście argumenty za tym, że uruchomienie korytarzy humanitarnych jest potrzebne.  "Po pierwsze, podobnie jak inne kraje sąsiadujące z Syrią, Liban nie podpisał konwencji o uchodźcach, więc Syryjczycy nie mają tam praktycznie żadnych praw. Są skazani na wykluczenie. Stąd też większość uchodźców z Syrii nie stać nawet na jedzenie (koszty życia są porównywalne do tych, jakie panują np. w Niemczech), nie mówiąc o kosztach wynajmu mieszkania czy edukacji. Po drugie, część z nich nie ma możliwości powrotu do Aleppo czy innych części Syrii kontrolowanych przez al-Asada - czego z pewnością świadom jest ojciec Lofti - ze względów politycznych. Po trzecie zaś, kryzys w samym Libanie jest na tyle poważny, że organizacje humanitarne nie są w stanie objąć pomocą medyczną - której koszty są wyższe niż np. we Włoszech, a tym bardziej w Polsce - wszystkich osób, szczególnie najbardziej schorowanych czy niepełnosprawnych".
KJ
k jar
5 marca 2017, 14:03
Statut w Libanie uchodźców syryjskich jest taki sam jak uchodźców palestyńskich, którzy są tam od wielu lat. Czy w związku z tym Palestyńczycy też mają mieć dostęp do korytarzy humanitarnych? Czy w Europie ludzie ci nie będą wykluczeni? Przecież wiemy, że są wykluczeni choćby we Włoszech - sam DEON publikuje relacje o walce Polki o prawo legalnej pracy dla uchodźców w obozach Apulii. Ich sytacja się nie zmieni prawnie, gdy garstę osób obejmiemy nadzwyczajną pomocą. Czy chcemy to robić przez całe życie? Sytacja w Syrii zawsze było skomplikowana pod względem religijnym i ona się nie zmieni. Czy zmiana enklaw religijnych z syryjskich na libańskie to zmieni? Chrześcijanie w Syrii pod rządami al-Asada nie byli prześladowani i nie są, więc chodzi Ci z pewnością o sunnitów, których wpływy zwalcza al-Asad. Po co ich do Polski chcesz sprowadzać?Nie jesteśmy krajem muzułmańskim, gdzie oni się tu odnajdą? Ich winny wspierać inne państwa sunnickie i ewentualnie możemy o ich prawa sie upomnieć na forum międzynarodowym, ale nie zorganizujemy im życia  religijnego i społecznego w Polsce, chyba, że wyślemy ich do ich współbraci w Niemczech. Kryzys w Libanie trwa od lat i mówienie, że sam konflikt w Syrii go pogłebił to fałsz. Liban jest języczkiem u wagi dla całego Bliskiego Wschodu i żaden kraj arabski dla własnego interesu nie zburzy tej równowagi. Problemem Europy jest nadinterpretacja praw człowieka i przenoszenie tego modelu do krajów innego systemu kulturowego. O prawa człowieka nie walczą dla swoich obywateli inne kraje arabskie, więc dlaczego my i z jakiej gorliwosci winniśmy to robić. Przypomina mi to starą kongijską bajkę o głupim tragarzu, który nie umiał odmawiać. Dano mu tyle ciężaru, ze pod nim się załamał i umarł. Nad trupem zebrali sie ludzie mówiąc, iż prawdziwie był głupcem, więc spotkała go zasłużona kara. Czy o nas tak nie powiedzą?
3 marca 2017, 10:29
Jeżeli mozna pomóc na miejscu, to cczemu tego nie zrobic? Czemu uparcie lasuje sie teże o konieczności przesiedleń?
WDR .
3 marca 2017, 10:17
Wypowiedzi ks.Cisło nie tylko są zrozumiałe, ale co więcej mówi on tak od zawsze...