Rzuć wszystko i chodź na spacer z Jezusem
Ten slogan chyba najlepiej opisuje to, co wczoraj już po raz drugi wydarzyło się w Krakowie. Jestem głęboko przekonany, że to nie koniec i na naszych oczach rodzi się coś naprawdę wspaniałego.
Czwartek, godzina 20:00. Jak co miesiąc w kościele św. Barbary ojciec Grzegorz Kramer SJ sprawuje mszę w intencji mężczyzn organizowaną przez projekt Banita. Po komunii i ogłoszeniach bierzemy Najświętszy Sakrament i wychodzimy z kościoła. Idziemy przez Rynek, Grodzką, Franciszkańską, Plantami, Szewską.
Bez śpiewania, bez wielkiej oprawy, bez patosu, w ciszy. Nie robiliśmy żadnej hucznej i efektownej akcji ewangelizacyjnej, nie rozdawaliśmy ulotek z zaproszeniem na jakieś spotkanie, nie wręczaliśmy karteczek z fragmentami Słowa. Mijając ogródki piwne i dziewczyny z różowymi parasolkami, nie wzywaliśmy ich do nawrócenia. Po prostu szliśmy za Nim i w sercach modliliśmy się za ludzi, których mijaliśmy i za całe nasze miasto.
Reakcje były różne. Najwięcej osób się dziwiło. Patrzyli z zaciekawieniem, trochę zaskoczeni. Niektórzy serdecznie się uśmiechali, inni, kiedy zauważali, że niesiemy Jezusa, klękali na środku drogi. Na plantach część z osób uprawiających jogging robiła znak krzyża. Byli też tacy, którym się coś nie spodobało i wyrażali to na głos.
Po co to wszystko? Święty Jan Paweł powiedział kiedyś do młodzieży: "Nie bójcie się iść na ulice i do miejsc, gdzie gromadzą się ludzie, aby jak apostołowie głosić Chrystusa i Dobrą Nowinę zbawienia na placach miast, osiedli i wsi. Nie czas teraz wstydzić się Ewangelii, ale czas głosić ją na dachach. Nie lękajcie się porzucić wygodnego, ustalonego sposobu życia, aby podjąć wyzwanie głoszenia Chrystusa we współczesnej metropolii. To wy musicie "wyjść na rozstajne drogi" (por. Mt 22, 9) i zapraszać wszystkich napotkanych na ucztę, którą Bóg przygotował dla swego ludu. Strach bądź obojętność nie mogą nas powstrzymywać od głoszenia Ewangelii, bo nie ma ona być sprawą osobistą, prywatną".
Ktoś może zapytać, dlaczego taka forma? Dlaczego w ciszy? Przecież papież mówi o głoszeniu i zapraszaniu spotkanych na ucztę. To wszystko prawda, ale do ludzi trzeba próbować docierać na wszystkie możliwe sposoby.
Myślę, że wyjście z Jezusem w ciszy na ulice, może być jedną z najlepszych rzeczy, jaką możemy zrobić. Naszym najważniejszym zadaniem jest przyprowadzać ludzi do Boga, żeby On mógł im dać Ducha Świętego. Często jednak, swoim sposobem głoszenia, zamiast pokazywać ludziom Jezusa, to Go raczej zasłaniamy, przedstawiamy im jakiś wypaczony obraz i możemy im w ten sposób zrobić krzywdę, mimo naszych dobrych intencji.
Kiedy po prostu "idziemy z Nim na spacer", mamy pewność, że między Nim a spotkanymi ludźmi nie ma żadnej bariery. Nie zagłuszamy Go w żaden sposób. Nie zasłaniamy Go zbędnymi dodatkami. A to, co dzieje się między Nim a człowiekiem, który spojrzy chociaż przez sekundę na Najświętszy Sakrament, jest wielką tajemnicą. Być może właśnie w takim momencie Jezus dotyka czyjegoś serca i jego życie zmienia się na zawsze. A my idziemy sobie za Nim, dając ciche świadectwo miłości.
To nie koniec. Za miesiąc wyjdziemy ponownie. Przyjdźcie koniecznie.
Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim
Skomentuj artykuł