Ściągnijmy z siebie maski idealności

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. pl.depositphotos.com)

Sezon ślubny jest w pełni, choć związków sakramentalnych zawiera się w Polsce coraz mniej, a rozwodów mamy bardzo wiele. Usłyszałam ostatnio bardzo krzywdzące zdanie, wypowiedziane przez starszą kobietę: bo tym młodym to się w głowach przewraca. Myślą tylko o sobie, moda na rozwody tylko. Kiedyś ludzie mieli zasady, teraz to sama patologia i brak Boga. Przyznaję, że słysząc takie słowa, zupełnie wyłącza mi się empatia, więc odgryzłam się tylko słowami, że ktoś tę patologię tak wychował… Cóż. Rozmowa się na tym skończyła. Z fochem.

Jak to jest z tymi młodymi i ich poprzewracanymi głowami? Nie będę silić się na wielkie analizy, niech robią to profesjonaliści. Mam jednak doświadczenie rozmów z narzeczonymi i z parami w kryzysach i to wcale nie jest tak, że kiedyś ludzie mieli zasady, a teraz dno.

Kiedyś żona trwała przy mężu alkoholiku, który pił i bił i słyszała, że to jej krzyż, a wszyscy dookoła dawali na to przyzwolenie. Dzieci wsiąkały taki obraz rodziny. Kiedyś matka zaraz po porodzie nie musiała martwić się co zrobi z dzieckiem i o to, że zwolnią ją z pracy. Miała wsparcie mamy, babci, ciotki. Kiedyś ludzie mieli czas by się spotykać ze sobą i rozmawiać, teraz każdy biegnie z jednej pracy do drugiej, bo inflacja…

DEON.PL POLECA

Nie twierdzę, że dawniej było łatwiej, każdy czas ma swoje troski i problemy. Nie zgadzam się jednak na takie traktowanie ludzi, który się w życiu pogubili, bo właściwie gdzie mają szukać wsparcia?

Katolickie małżeństwa często żyją w bańce sukcesu. Należysz do wspólnoty, jesteś zaangażowany w Kościele, więc nie masz prawa przeżywać kryzysów. Nie masz prawa mieć dość, myśleć o rozwodzie, cierpieć. To zamyka na powiedzenie głośno, że jest źle, a co gorsza - gdzie z czymś takim udać się po pomoc?

Gdy wychodzimy z mężem do narzeczonych, zawsze im powtarzamy, że kryzys wcześniej czy później przyjdzie. Gdy nie będzie pracy, dzieci zaczną chorować, albo gdy teściowa będzie wtykała swój nos za często za wasz próg. Kryzysy były, są i będą. Mogą być końcem, ale mogą być też szansą. Gdy opowiadam im o tym jak sami radzimy sobie z naszymi problemami, patrzą zdumieni. Mamy z mężem wiele trudnych doświadczeń na koncie, ale też wiele miejsc, do których zwracaliśmy się o pomoc. Choć każdej parze życzę jak najlepiej, mam ogromną nadzieję, że wychodząc ze spotkania z nami, wyjdą z myślą, że coby się nie działo – można przez to wspólnie przejść, choć czasem potrzeba do tego pomocy doradcy, terapeuty, kapłana. Czasem samemu nie da się rady, bo nosimy w sobie wykrzywiony obraz rodziny i partnerstwa – ten nie do końca szczęśliwy z własnego domu rodzinnego i ten wykrzywiony przez media, społeczeństwo, słit focie na Instagramie. A życie życiem… Znajomi doradzają rozwód? Zmień znajomych, a nie współmałżonka…

Każdy ma czasem takie problemy, które ciężko dźwigać. Niestety nie zawsze potrafimy o nich rozmawiać, a szkoda… To tworzy iluzję, że wszystkim wokół jakoś się powodzi, a ze mną chyba jest coś nie tak… To kłamstwo. Jedno z wielu, które serwujemy sami sobie. Gdyby tak mieć wsparcie, w kimkolwiek… W starszych stażem małżeństwach, w sąsiadach, w rodzinie. Gdyby to wsparcie było, jak byśmy przechodzili przez kryzysy? A co jeśli to wsparcie jest, ale go nie dostrzegamy?

Staram się być przejrzysta w relacjach z ludźmi. W towarzystwie uchodzę często za osobę otwartą i rozrywkową, ale nie ukrywam tego, że mam swoje troski i problemy. Ci, którzy znają mnie choć trochę bliżej, wiedzą ile dźwigam na co dzień. To sprawia, że sami opowiadają też o swoich bolączkach, chcą wymieniać się doświadczeniami i wsparciem. Czasem trzeba tak niewiele. Ściągnąć z siebie maskę idealnego współmałżonka, księdza bez kryzysów w drodze, czy pracownika na medal. Nie tylko po to, by samemu żyć w szczerości i prawdzie, ale też po to, by być inspiracją i wsparciem dla innych. Być może ten inny szuka właśnie przykładu na to, że kryzys nie musi oznaczać końca, może być początkiem czegoś nowego, głębszego. Może szuka desperacko kogoś z kim może wypić kubek kawy, wygadać się i wypłakać, by ruszyć w swoją codzienność z większą wiarą i siłą… Nie oceniajmy, wspierajmy.

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ściągnijmy z siebie maski idealności
Komentarze (6)
KK
~Krzysztof Krogulski
12 sierpnia 2023, 11:09
Dlaczego nie wierzymy ludziom, którzy mówią że są idealni? Jakie mamy podstawy, aby im nie wierzyć? Skoro mówią że są idealni, to trzeba to przyjąć, pogratulować i naśladować.
EG
~Ela Gość
12 grudnia 2023, 20:54
Ktoś kto mówi że jest idealny jest niewiarygodny, nikt taki nie jest
AT
~An To
11 sierpnia 2023, 09:44
"Niestety nie zawsze potrafimy o nich rozmawiać, a szkoda… " moim zdaniem bardzo dobrze że nie potrafimy rozmawiać bo związek małżeński to związek dwóch osób a nie sąsiadów, znajomych i wszystkich do około. Do terapeuty owszem ale po co klekrać wszystkim.
ŁM
~Łukasz M
11 sierpnia 2023, 06:03
Jedno mam tylko ale do ogólnie dobrego tekstu, zawsze jak jest temat rozwodów pojawia się jeden powód, mąż alkoholik. Tak jakby żadne zło na tym świecie nie istniało po za alkoholem, pytanie czemu ten mąż ucieka w alkohol?
AA
~Ana Ana
12 sierpnia 2023, 16:22
Bo to zła kobieta była
E3
edoro 333
10 sierpnia 2023, 10:23
W ogóle ocenianie innych, nie tylko w kwestii małżeństwa, zawsze przychodzi najłatwiej. A pożytek z tego niewielki.