Sprawa kardynała Gulbinowicza. Upadł kolejny autorytet. I pewnie nie ostatni
Powodów do dumy nie ma. Zwłaszcza jeśli uwzględni się to, że spraw nieco innego kalibru, bo dotyczących ukrywania pedofilii, a dotyczących biskupów polskich w Watykanie jeszcze kilka leży. Słabe to świadectwo Kościoła nad Wisłą. Upadł kolejny autorytet. I pewnie nie ostatni.
Kardynał Henryk Gulbinowicz został obłożony surowymi karami dyscyplinarnymi za czyny, których dopuścił się w przeszłości. Nie wolno mu uczestniczyć w żadnych celebracjach i spotkaniach publicznych. Nie może posługiwać się żadnymi insygniami biskupimi. Odebrano mu prawo do nabożeństwa pogrzebowego oraz pochówku w katedrze. Formalnie nie został usunięty ze stanu kapłańskiego, nie został pozbawiony godności kardynalskiej. W praktyce jednak nałożone na niego kary należy czytać jako wyrzucenie a brak sformalizowania tej decyzji wynika z zaawansowanego wieku hierarchy.
Sprawa przypomina po trosze przypadek amerykańskiego kardynała Theodora McCarrica, który w 2018 r. został oskarżony przez byłego ministranta o molestowanie seksualne, do którego miało dochodzić w latach 70. Przy okazji na jaw wyszły także kwestie tuszowania przez niego pedofilii. W konsekwencji hierarcha przestał być członkiem Kolegium Kardynalskiego, a następnie przeniesiony do stanu świeckiego.
Niewiele było takich spraw w najnowszej historii Kościoła. Dwie z tych naprawdę nielicznych dotyczą hierarchów polskich. Bo kard. Gulbinowicz nie jest pierwszy. W debacie publicznej przywołuje się wprawdzie sprawę abp. Juliusza Paetza, który dopuszczał się molestowania osób dorosłych lecz zapomina się o dużo świeższym przypadku abp. Józefa Wesołowskiego. Były nuncjusz apostolski na Dominikanie za molestowanie nieletnich został bowiem usunięty ze stanu kapłańskiego, a po śmierci został pochowany jako osoba świecka.
Powodów do dumy nie ma. Zwłaszcza jeśli uwzględni się to, że spraw nieco innego kalibru, bo dotyczących ukrywania pedofilii, a dotyczących biskupów polskich w Watykanie jeszcze kilka leży. Słabe to świadectwo Kościoła nad Wisłą. Upadł kolejny autorytet. I pewnie nie ostatni.
Kardynał Gulbinowicz ma 97 lat, głęboko zaawansowaną demencję. Osoby, które są w jego pobliżu twierdzą, że niewiele do niego dociera. Decyzja Stolicy Apostolskiej została mu zakomunikowana lecz trudno powiedzieć czy do niego dotarła. Można zatem uznać, że odniesieniu do osoby byłego metropolity wrocławskiego mamy do czynienia z pewnego rodzaju symboliką. Zainteresowanemu jest właściwie wszystko jedno.
Ale nawet jeśli dla samego kardynała jest to decyzja symboliczna, to jednak dla całej wspólnoty Kościoła i szerzej całego społeczeństwa bardzo wymowna. Pokazuje bowiem z jednej strony, że Kościół podchodzi do wyjaśniania tych spraw poważnie (choć czasem wydaje się, że jest inaczej) i funkcjonująca w nim zasada „zera tolerancji” nie jest wyłącznie pustym hasłem lecz idzie za nim konkretne działanie. Z drugiej strony pokazuje, że choć od krzywdy upłynęło wiele lat, to jednak sprawcę da się ukarać. Nie ważne jest przy tym to, jak wysoko jest umocowana w hierarchii osoba, która się skrzywdzenia drugiej osoby dopuściła.
Powodów do radości nie ma. Jest jednak nadzieja, że ten – nie pierwszy w naszym Kościele – wstrząs obudzi tych, którzy krzywd molestowanych wciąż nie dostrzegają. Być może nieuchronność kary zdoła ich w jakiś sposób przebudzić.
Skomentuj artykuł