Stan klęski pogrzebowej

Konrad Sawicki

Myślę o tych, którzy mają na swoim koncie jakiś publiczny dorobek, są w Polsce dość znani, lecz z przyczyn czysto metrykalnych zbliżają się do końca swego ziemskiego życia. Widzą jak dziś wyglądają ostatnie pożegnania, już do nich dotarło, że pogrzeb przestał być tylko pogrzebem, może czynią zmiany w zapisach testamentalnych, a do naturalnego lęku przed śmiercią pewnie dorzucają kolejny: przed żałobnikami.

Przerabialiśmy to w ostatnich latach już wielokrotnie. Wystarczy przywołać z pamięci choćby pożegnania Czesława Miłosza, Lecha i Marii Kaczyńskich, Wisławy Szymborskiej czy też Tadeusza Mazowieckiego. Generała Wojciecha Jaruzelskiego trudno naturalnie przyrównywać do wspomnianych postaci, ale to, co działo się w Polsce po ogłoszeniu informacji o jego śmierci oraz podczas obrzędów funeralnych każe poczynić refleksję nad tym, czym dziś dla Polaków jest pogrzeb znanego człowieka.

W butach Pana Boga

Pierwsza obserwacja jest taka, że wydarzenia tego typu stawiają naród w stan gotowości. Ludzie rozumieją, że stało się coś istotnego, ktoś ważny odszedł, skończyła się jakaś symboliczna epoka. Zmysły się wyostrzają, słuchamy, czytamy i oglądamy więcej niż zwykle. Następuje swoista mobilizacja, która objawia się tym, że nagle każdy na temat zmarłego ma coś do powiedzenia. A to osobiste wspomnienie, a to błyskotliwe skojarzenia, a to ładnie pasujący cytat. Jest w tym coś magicznego. Oto majestat śmierci człowieka, którego najczęściej osobiście nie znaliśmy, dotyka nas właśnie jakby osobiście, otwierając w naszych wnętrzach jakieś przestrzenie dotychczas uśpione. Niespodziewanie indywidualny koniec życia pojedynczego człowieka staje się publiczną śmiercią à rebours, ponieważ w ludziach niczego nie zabija, prowokując nie dającą się łatwo wytłumaczyć kreatywność. Stąd w te dni tak wielki wysyp komentarzy, podsumowań czy tzw. memów.

To wszystko byłoby w sumie jakoś zrozumiałe, gdyby nie fakt, że wraz z potrzebą wypowiedzi w ludziach rodzi się jakiś imperatyw dokonania oceny. Z katechizmu wiemy, że po śmierci człowieka czeka sąd Boży. Polacy - jak się okazuje - wykształcili sobie w ostatnich latach dość dużą łatwość wchodzenia w buty Pana Boga. Dodać warto, że te sądy rzucane są na szerokiej skali pomiędzy zbyt łatwym miłosierdziem jednych a potępianiem przez drugich. Obydwie postawy znajdują licznych zwolenników, a za nimi stają różnego rodzaju grupy, ośrodki, środowiska i media. Konsekwencja jest oczywista: ostre sądy powodują ostre konflikty.

Dlatego właśnie przy okazji pogrzebów ważnych ludzi wychodzi na jaw jak bardzo jesteśmy w naszej ojczyźnie podzieleni. Następuje wtedy ten istotny moment: odwracamy oczy od tego, który całe zamieszanie swoją "niefortunną" śmiercią spowodował i kierujemy na przeciwników. Nad trumną człowieka, który nic na to nie może poradzić, rozpoczyna się kolejna narodowa dyskusja o historii, patriotyzmie i polityce, która zwolna przeradza się w pyskówki i połajanki. W wielu z nich sam "bohater" schodzi całkowicie na drugi plan, dając tylko cynikom okazję do prowadzenia osobistych czy też partyjnych wojenek. Gdy więc przychodzi do debaty na uprawnione tematy - jak miejsce pochówku, forma pogrzebu, kto powinien przemawiać itp. - temperatura jest już tak wysoka, że na rzeczową rozmowę szans nie ma żadnych.

Prześwietlanie życia

Kolejnym elementem owego specyficznego stanu klęski pogrzebowej jest obowiązkowa autopsja nieboszczyka. Wyciąga się stare wypowiedzi, fakty z jego życia, szuka dokumentów na potwierdzenie tezy, iż był albo zdrajcą albo wręcz świętym. Tu ulubionym zajęciem wielu Polaków jest quiz przeprowadzany pod hasłem "Czy przeprosił". Zatem czy publicznie kajał się za błędy i zbrodnie? Jeśli tak, to jakich użył słów: czy tylko "ubolewam" lub "żałuję" (co się nie liczy), czy też faktycznie powiedział "przepraszam". Gdzie to powiedział i w jakich okolicznościach? Jeśli przepraszał na łamach tej a tej gazety, to czy aby na pewno można mu to "zaliczyć"? Podobno się wyspowiadał przed śmiercią: no ale czy ta spowiedź na pewno była ważna, niech się teraz ten ksiądz, co spowiadał, publicznie wyspowiada czy godnie penitent się spowiadał... Itp. Itd. W tym sporcie z każdą kolejną śmiercią ważnego człowieka dochodzimy do perfekcji.

Potem przychodzi dzień samego pogrzebu. Frustracja tych, którzy muszą koniecznie coś przy tej okazji zamanifestować, a czują się niewystarczająco wysłuchani, sięga zenitu. To paradoks współczesnych czasów. Mamy mnóstwo niezwykle łatwych sposobów na wypowiedzenie swojego zdania i puszczenie go w obieg publiczny. A i tak wielu nie daje to satysfakcji. Niektórzy nie wytrzymują, poczuwają się do obowiązku, by pójść na uroczystości i tam osobiście, nad trumną wykrzyczeć swoje "ja".

Polska na kacu

A następnego dnia rano Polska budzi się na postfuneralnym kacu. Gorączka opadła, emocje się ulotniły, a my - jak po zbyt mocno zakrapianej imprezie - uświadamiamy sobie, że niepotrzebnie przekraczaliśmy niektóre granice. Ten czuje, że powiedział o słowo za dużo, tamten podniósł głos o ton za wysoko, a inny z kolei żałuje, że nie został w domu. Nawet ci, którzy zachowali się przyzwoicie niestety też mają ból głowy. Jakby zaszkodziły im opary wczorajszego szaleństwa.

Doprawdy, strach umierać!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Stan klęski pogrzebowej
Komentarze (18)
W
warszawiak
13 czerwca 2014, 13:41
może autor spróbowałby zrozumiec ludzi, których zniszczyły służby PRL bądź zamordowały im bliskich. nie zabierajmy im mozliwości chociażby drobnej manifestacji ( za życia tych ludzi nie można bylo nic zrobic)
13 czerwca 2014, 11:08
@Autor Może poszuka Pan zatrudnienia na Czerskiej? Pański tekst wprost znakomicie wpisuje się w narrację establishmentu. Posmarował ktoś Panu łapy? Ile, jeśli można wiedzieć?
B
BO
13 czerwca 2014, 14:29
To już insynuacja jeśli nie oszczerstwo, to o smarowanii łap
K
karol
12 czerwca 2014, 16:46
Po pierwsze: Autor ma rację  w obserwacji, że pogrzeby stają się manifestacją. I tyle racji Autora. Pogrzeby ludzi publicznych w Polsce od wieków były okazją do manifestacji, nie należy temu się dziwić. Ponieważ jednak w ostatnich czasach zło zaczęło się nazywać "dobrem inaczej" - ja widziałbym w podgrzanej temperaturze tych manifestacji gorączkową próbę zachowania podstawowych wartości, którymi żyje społeczność. Bez tych wartości gubimy się i zapominamy dokąd idziemy, czym jest powinność, wdzięczność i dobro. Bo w pogrzebach już nie chodzi o rozliczenie zmarłego, choć z wierzchu tak się może wydawać Chodzi o rozumienie siebie - jako całej społeczności i pojednczego człowieka.
JS
Jakub Skrzyński
12 czerwca 2014, 09:16
Ludzie więcej więcej miłości. Autor porsza jakiś temat. Może więcej refleksji, choćby krytycznej, a mniej napaści, ocen personalnych. Konfrontujmy poglądy, a nie skupiajmy się na człowieku. Nie tak nauczał nas Jezus. «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» (J 18,22-23) A jeśli będziemy stosowali ich metody to czym sie będziemy różnili od sług Szatana?
KZ
ksiądz z diecezji zg-gorz
11 czerwca 2014, 21:34
1. Zastanawiam się nad sensem tego tekstu. 2. Kim są tak do końca SJ 3. Na piękne pogrzeby i honory trzeba sobie zasłużyć 4. Polacy i Polska zasługują na prawdę historyczną 5. Agnostyk i ateista nie będzie uczył katolika czym jest miłosierdzie (nie jesteśmy naiwni)
A
AP
11 czerwca 2014, 19:33
Nie zauważyłem, żeby europosłanka Róża Thun czy reżyser Andrzej Wajda mieli jakiegokolwiek kaca postfuneralnego związanego ze swoim zachowaniem przed pogrzebem Lecha i Marii Kaczyńskich.
A
affe
11 czerwca 2014, 18:28
Widac że nigdy ten Sawicki nie uczestniczy (chociażby przez media) bo znałby ważna wypowiedź na ten temat abp. Depo. Ale woli czytać GW a informacje czerpie z TVN - więc co sie dziwić? Najemnik zawsze zostaje najemnikiem. Słyszeliście jego ostatnie wypowiedzi w telewizji? Ale tego od niego oczekuje ta grupka deonowych jezuitów która prowadzi deon. Za coś mu płacą
B
BO
11 czerwca 2014, 18:17
Znany m.in z łamów GW publicysta napisał kolejny tekst, na którego lekture szkoda czasu.  Rzekomo śmierć kazdego znanego człowieka wywołuje w Polsce emocje, to nieprawda - np. niedawna śmierć Tadeusza Różewicza nie wywołała. Najwieksze oburzenie wywołuje oddawanie czci, honorów osobom, które na nie nie zasłuzyły jak w przypadku W. Jaruzelskiego
ZD
z duszą żartów nie ma
11 czerwca 2014, 17:48
Jest wiele tu na ziemi pokornych katolików, kapłanów, zakonów kontemplacyjnych, którzy modlą się na różańcu, na koronce do Miłosierdzia Bozego, do Krwi Pana Jezusa - za grzeszników, ofiarują cierpienia, biedę, niedostatki, niejedną duszę uratują od piekła, ale czyśćcowe cierpienia trwają wieki, czasem podobne są do cierpień prawie z granicy piekła. A Marks był niestety satanistą...
TT
trollu, trollu myśl o sobie
11 czerwca 2014, 17:41
Nie zdziwiłbym sie gdybym po smierci zobaczyl cieszącego sie generala a w czelusciach piekielnych kaczynskiego z malzonka trollu trollu, teraz mądryś ale tam sobie miejsca nie wybierzesz a na jakie ty zasłużysz, to będzie tylko twoja wola tu na ziemi, uważaj na srebrniki....
P
perkins
11 czerwca 2014, 15:14
Sąd Boży zostawmy Bogu ! Właśnie dlatego, że człowiek nie jest Bogiem ocenia po ludzku - zgodnie ze swoją racjonalnością i sumieniem sądzi czyny ludzkie! Zaprzeczenie temu jest zaprzeczeniem ludzkiej natury i całego porządku cywilizacyjnego (łącznie z sądownictwem i wymiar sprawiedliwości). Brak oceny ludzkich czynów jest uśmiercaniem całej ludzkiej cywilizacji. Bez oceny ludzkich czynów powstaje samobójcza i sprzeczna z miłością bliźniego bierność na dobro i zło! Każdy człowiek ma nie tylko prawo, ale OBOWIĄZEK oceniać - także to co zmarły, szczególnie w sferze publicznej, pozostawił po sobie. I oceny wyrażać proporcjonalnie do jego czynów, szczególnie kiedy publicznie zło jest afirmowane, a dobro deprecjonowane i wyszydzane. Twierdzenie, że powyższe to jakaś "przypadłość" tylko Polaków wskazuje na skrajną ignorancję autora albo cyniczne ich traktowanie jak naiwnych idiotów.
AW
autorze wyluzuj
11 czerwca 2014, 11:39
Autorze, skup się nad duszą ś.p. Wojciecha potrzebuje modlitwy, nie plotek  ani też nie pochlebstw, które mu tam zapewne bardzo szkodzą.
W
wert
11 czerwca 2014, 16:00
Nie zdziwiłbym sie gdybym po smierci zobaczyl cieszącego sie generala a w czelusciach piekielnych kaczynskiego z malzonka
ŚS
śmierć Stalina
11 czerwca 2014, 11:36
Oddajmy znów głos spowiednikowi Marii Teresy Carloni ks.Cristoforowi Company : „Na początku marca podano wiadom. że Stalin został dotknięty paraliżem i był bliski śmierci. W następny piątek, zanim zaczęło się trzygodzinne cierpienie, »ten sam głos« powiedział do mnie: »Teraz cię o coś poproszę, jeśli na to pozwolisz i jeśli zgodzi się ta istota. Zanim Stalin umrze, pomimo jego zbrodni chcę dać mu możliwość zbawienia, tak samo jak wszystkim  duszom odkupionym. Jeśli wyrazicie zgodę,     proszę cię o ofiarowanie tych trzech godzin za duszę Stalina. Ale niech nie przerażą ciebie cierpienia tej istoty«. Zapytałem Marię Teresę, czy zechce złożyć tę ofiarę: zgodziła się. Trzygodzinne cierpienie miało miejsce, jak zwykle, w tym samym ustronnym pokoju. Było to po południu, straszne były to cierpienia także w  sensie fizycznym... Płakałem z przerażenia i miałem ochotę krzyczeć: »Dosyć! Dosyć!«”     .„Czy Stalin skorzystał z tej ostatniej łaski?” –    Swietłana córka Stalina opisuje w pamiętnikach śmierć ojca. Był nieprzytomny. W pewnym momencie otworzył oczy popatrzył na mnie: zobaczyłam tak bardzo obłędny strach w jego oczach ....
W
Wojciech
11 czerwca 2014, 11:31
To nie łatwiej było powtórzyć tylko jedno zdanie : "od..e sie od generała" ?  Przecież wiadomo o co chodzi...  
ŚS
śmierć Stalina
11 czerwca 2014, 11:29
„4 stycz.1953 r. zmarła w Rosji Iwana Puszkin,prawnuczka  wielkiego rosyjskiego poety.Potajemnie wyznawała ona wiarę katolicką, organizowała Kościół podziemny i ofiarowała swe życie za zbawienie Rosji, świadomie wykluczając duszę Stalina, gdyż przerażał ją ogrom popełnionych przez niego zbrodni. Pewnego piątku, podczas 3-godzinnej agonii stygmatyczki Marii Teresy Conora, zostałem powiadomiony o śmierci tej kobiety. Zostało mi przekazane, że mam zapytać Marię Teresę Carloni , czy zechciałaby przyjąć jej ofiarę w zastępstwie, wraz ze wszystkimi skutkami, jakie wiązały się z ofiarą za Rosję oraz, co oczywiste, za wszystkie kraje zdominowane przez Rosję, którym usiłowano narzucić doktrynę materializmu ateistycznego. Zapytałem ją o to, jeszcze zanim skończyły się trzy    godziny cierpienia. Odpowiedziała mi: »Jeśli Pan tego chce i jeśli da mi potrzebną siłę, zgadzam się«. Od tej pory Maria Teresa czuła, jak cierpienia nasilają się stopniowo, przytłaczając jej ducha ogromnym smutkiem”.  
KW
konsekwencja w biedzie
11 czerwca 2014, 11:21
czym dziś dla Polaków jest pogrzeb znanego człowieka. dla większosci Polaków pogrzeb zdrajcy... dla Polaków katolików pogrzeb człowieka, za którego duszę trzeba bardzo się modlić... i cicho w modlitwie snuć się za trumną, bo każdego z nas czeka SĄD  Najsprawiedliwszy, a grzechy osób publicznych są znane, gdyż przykładem człowiek świadczy o sobie. A ta rozwrzeszczana gromada na pogrzebie to nie byli katolicy, to lud wychowany przez PRL-owców, komunistów: brak Boga Honoru i prawdziwej miłości do Ojczyzny. Co pod Krzyżem na Krak.Przedm. wyprawiali zepsuci przez marksizm, liberalizm wyprawiali to jakoś pan nie pisał.... a wtedy zginęła większość patriotów.