Synod i małżeńska skrucha

(fot. EPA/L'OSSERVATORE ROMANO)

Co znaczy bowiem doprowadzić człowieka do skruchy? Jakimi środkami? Czy dokonuje się to przez ukazanie ogromu grzechu? A może poprzez zaprezentowanie wielkości łaski?

Niektórzy sugerują, że nie sposób uciec od języka groźby. Nie wiem. Każde z tych rozwiązań ma swoje mocne i słabe strony. Zacheusz nawraca się dzięki wielkości udzielonej mu łaski. Ale ona przecież nie wzrusza niewdzięcznego dłużnika z przypowieści Jezusa! Zdaje się, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

W Watykanie trwa Synod. Jedni spodziewają się, że ojcowie synodalni wprowadzą zmiany, które pozwolą osobom po rozwodzie, a w ponownym związku, na przystępowanie do spowiedzi i komunii świętej. Inni natomiast mają nadzieję, że biskupi zgromadzeni w Watykanie zachowają dotychczasową dyscyplinę. Jedni i drudzy wytaczają swoje argumenty Jednym i drugim należy jednak przypomnieć również o ograniczeniach ich dowodzenia.

DEON.PL POLECA

Zwolennicy stanowiska Waltera Kaspera powinni pamiętać, że jego odwoływanie się do praktyki Kościoła pierwotnego, który jakoby miał być o wiele bardziej liberalny w rzeczonej kwestii nie do końca odpowiada rzeczywistości. Przypomniał o tym chociażby kardynał Walter Brandmüller. Jego wypowiedź została zamieszczona w 55 numerze Christianitas. Mnie osobiście dziwi, że kardynał Kasper pominął wnikliwe badania jezuity ojca Henri Crouzela. Czy jego analiza postawy Kościoła pierwotnego wobec praktyki rozwodu była źle przeprowadzona? A może została pominięta, gdyż nie odpowiadała tezom niemieckiego purpurata? Nie zapominajmy również o tym, że jego krytyka deklaracji Dominus Iesus (przygotowanej przez ówczesnego kardynała Ratzingera) okazała się nieco chybiona, czego nie omieszkano mu wytknąć. To wszystko razem wzięte powinno nas uczyć jednego - sam tytuł (czy to kościelny czy uniwersytecki) nie jest rękojmią nieomylności.

Ci natomiast, dla których ostoją są poglądy strony przeciwnej nalegającej, aby nie wprowadzać żadnych zmian w dopuszczeniu rozwodników ponownie zaślubionych do komunii świętej muszą odpowiedzieć jak zrealizować słuszne postulaty kardynała Napiera z RPA, który mówi, że należy znaleźć rozwiązania, które doprowadzą te osoby do skruchy i przybliżą ich do wspólnoty oraz pozwolą im poczuć, że są na nowo w Kościele. Wspominał o tym w swoim felietonie Konrad Sawicki. Tutaj nie wystarczą pobożne westchnienia.

Co znaczy bowiem doprowadzić człowieka do skruchy? Jakimi środkami? Czy dokonuje się to przez ukazanie ogromu grzechu? A może poprzez zaprezentowanie wielkości łaski? Niektórzy sugerują, że nie sposób uciec od języka groźby. Nie wiem. Każde z tych rozwiązań ma swoje mocne i słabe strony. Zacheusz nawraca się dzięki wielkości udzielonej mu łaski. Ale ona przecież nie wzrusza niewdzięcznego dłużnika z przypowieści Jezusa! Zdaje się, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Ten konflikt pokazuje czym właściwie będzie musiał zająć się rozpoczęty Synod. On w gruncie rzeczy dotyczy kryzysu eucharystii. I jest to, mimo wszystko kryzys, który dotyczy przede wszystkim Kościoła zachodniego. Raz jeszcze mamy do czynienia z eurocentryzmem naszego Kościoła. Nasze duszpasterstwo opiera się bowiem na kulcie eucharystii. I ten kult w naszym obszarze cierpi na dwojaki deficyt. Z jednej strony zaczyna nam brakować tych, którzy mogą wypowiedzieć słowa konsekracji. Brakuje kapłanów. Być może udałoby się to rozwiązać zniesieniem celibatu i wprowadzeniem praktyki, że w poszczególnych wspólnotach Mszę świętą mogą odprawiać żonaci mężczyźni. Być może udałoby się to rozwiązać "importem" księży z Kościołów, w których wciąż powołań kapłańskich nie brakuje. Więcej, jest ich nadmiar. Ale jak długo taka praktyka może trwać? Z drugiej strony kryzys duszpasterskiego oparcia się na Eucharystii uwidacznia się i w tym, że coraz więcej wierzących (i praktykujących) z racji swojej sytuacji egzystencjalnej nie może (zgodnie z doktryną Kościoła) przystępować do komunii świętej. Dotyczy to żyjących w związkach niesakramentalnych czy konkubinatach. Nie wiem czy stanowią większość naszych parafii. Wiem, że ponad połowa dzieci chrzczonych w mojej parafii pochodzi właśnie z takich związków!

Obydwie frakcje ojców synodalnych, o których wspomniałem wcześniej, wychodzą z założenia, że eucharystia stanowi kręgosłup naszego duszpasterstwa. I mam wrażenie, że w jakiejś mierze i jedni i drudzy tę eucharystię instrumentalizują. Dla jednych staje się Ona (wbrew nauczaniu Kościoła) nagrodą. Dla drugich (wbrew nauczaniu Kościoła) narzędziem swoistej marginalizacji. Obydwie strony pozostają w takim zwarciu, które nikogo nie czyni ani przegranym ani wygranym. Okazuje się to męczące i jałowe na dłuższą metę.

Ów kryzys i swoistą niewydolność wspólnoty Kościoła widać chociażby teraz kiedy rozpoczynają się przygotowania do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej dzieci. Przychodzą do parafii ich rodzice, których sytuacja sakramentalna jest zróżnicowana. Jedni żyją w małżeństwie, drudzy żyją w związkach niesakramentalnych lub w konkubinatach. Dla zdecydowanej większości tych rodziców życie sakramentalne (coniedzielna Eucharystia, codzienna modlitwa i spowiedź) stanowi obcość.

Wydaje się, że nasze duszpasterstwo zostaje pognębione przez automatyzm przyjmowania Komunii świętej. Z tego automatyzmu wynika, że należy się ona tym, którzy nie popełnili grzechu ciężkiego. Czy to jednak oznacza wewnętrzną dyspozycję chrześcijanina do bycia w komunii z Panem?

Co w takiej sytuacji można zaproponować?

Przychodzi mi na myśl postulat świętego Jana Pawła II, sformułowany w kilku Jego dokumentach, że nasze duszpasterstwo winno być oparte o sakrament chrztu. To oczywiście nie oznacza opozycji wobec duszpasterstwa eucharystycznego. W mojej ocenie jest to jednak znaczące przestawienie akcentów. Punktem wyjścia jest chrzest i powinności (oraz godność) z niego wynikające. Wydaje się, że jest to taka płaszczyzna, na której spotkać mogą się ci, którzy żyją w małżeństwach i ci, którzy żyją w sytuacji nieregularnej (w opinii Kościoła). W chrzcie mamy przed sobą punkt wyjścia. I do niego zaczynamy. Eucharystia majaczy nam na horyzoncie, ale nim do niej dojdziemy miną lata.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Synod i małżeńska skrucha
Komentarze (142)
UW
uderz w stół
13 października 2014, 23:18
skoro w skali większej (całego świata) nie występuje zjawisko bogacenie się, natomiast są symptomy narastania zjawiska biednienia lub bogacenia się jedynie warstwy oligarchicznej, więc skąd przesłanka, że w jakiejś skali mniejszej (kilka krajów) zjawisko bogacenia się ma występować, a wręcz być nieuchronne? Logika "wszystko albo nic", wnioskowanie "od ogółu do szczególu?" skoro w skali większej (całego świata) nie występuje znaczące zagrozenie wirusem ebola, więc skąd przesłanka, że w jakiejś skali mniejszej (kilka krajów) niebezpieczeństwo epidemii ma występować, a wręcz być nieuchronne?
14 października 2014, 16:22
Ogniska eboli są namierzalne, natomiast chętnych do wskazania konkretnych krajów skazanych na problemy wiary wynikające z bogacenia się brak. Teza o narastaniu problemów wynikających z bogacenia się ma charakter empiryczny, a nie abstrakcyjny, zatem rozumowanie abstrakcyjne jest w przypadku takiej tezy przesłanką, zaś rozstrzygające są fakty.
UW
uderz w stół
13 października 2014, 19:59
Drabiniasty: W tej chwili kryzys dotyczy kościoła zachodniego, ale wraz z bogaceniem się narodów będzie przesuwał się na inne kraje. Nie umiemy przemawiać do sytych i wykształconych. Piotr Słowiński: Pan z doopy sobie wytrzasnął bzdurę o 'wzroście zamożności' i na tej bzdurze buduje fantasmagoryczną konstrukcję rzekomo nadchodzących w nieunikniony sposób problemów zepsucia całego świata bogactwem Według naszego dyżurnego deonowego rozwodnika, sytego i wykształconego Piotra Słowińskiego "inne kraje"="cały świat" Tak to jest: gdy uderzysz w stół, odezwą się po chamsku nożyce!
13 października 2014, 20:21
Nie "inne kraje = cały świat", tylko skoro w skali większej (całego świata) nie występuje zjawisko bogacenie się, natomiast są symptomy narastania zjawiska biednienia lub bogacenia się jedynie warstwy oligarchicznej, więc skąd przesłanka, że w jakiejś skali mniejszej (kilka krajów) zjawisko bogacenia się ma występować, a wręcz być nieuchronne? Którym to krajom grozi ten złowróżbny wzrost zamożności? W których z nich odsetek katolików jest na tyle wysoki, żeby prorokować ich lokalnym Kościołom upowszechnienie się w nich problemów typowych dla obszarów zepsucia dobrobytem?
MR
Maciej Roszkowski
12 października 2014, 19:37
Ze swojego ślubu zapamiętałem też wezwanie - "co Bóg złączył, niech człowiek nie rozłącza". Co na to kard. Kasper?
W
wanda
12 października 2014, 19:26
Autor  tekstu nie zauważa,że skoro brakuje kapłanów do sprawowania Eucharystii,to tym samym brakuje kapłanów do sprawowania Sakramentu Chrztu Świętego.Stąd przeniesienie "akcentów".........bez sensu.
M
Magdalena
11 października 2014, 20:04
Rozważając uświęcenie grzechu cudzołóstwa, składa się i wiernym i poganom fałszywe obietnice łask…Obietnica komunii bez rozgrzeszenia jest kłamstwem marketingowym, bo ani łaska pokoju serca, ani tym bardziej zbawienie nie są w gestii duchownych, ale Pana Boga... ale też nie odbędzie się bez współdziałania z Bogiem, nas grzeszników …
O
owieczka_
12 października 2014, 07:53
Gdyby wyrzucić z warunków dobrej spowiedzi ten o mocnym postanowieniu poprawy to się jakoś obejdzie i pokona te "obiektywne przeszkody przystępowania do komunii" i wtedy wilk będzie syty i owca cała. Chociaż nie, nie wszyscy będą syci, w kolejce są przecież księża, którzy chcieliby się ożenić. Jeśli z sakramentalnym małżeństwem będą się dziać takie rzeczy jak ekwilibrystyka kard.Kaspera, to cóż dopiero z czymś takim jak wymóg celibatu, który sakramentem nie jest.
M
Magdalena
12 października 2014, 20:30
Dekalog obowiązuje wszystkich… osoby świeckie również.
N
nowy
11 października 2014, 18:40
To tylko szukanie sensacji w komentarzach do artykuliku proboszcxza znanego z deonu z dysydenctwa i libertynizmu. Zna sie podobno lepiej na wszystkim od biskupów. Chyba parafianie przygotują mu taczki? Lepiej wejść na blog rzeczywistego uczestnika Synodu abp Gądeckiego i tam czytać a nie szukać deonowych sensacji. Deon tylko szuka reklamy - a to w tygodniku NIEDZIELA  -(reklamuje się znany z hucpy Kramer) a to w TVP - deon usiłuje zdbyć popularność i nagrodę.
M
Maria
11 października 2014, 10:35
Dlaczego Kasper został wywindowany tak wysoko? Za pontyfikatu Jana Pawła II dostał kapelusz kardynalski, mimo że odmówił zastosowania się do polecenia papieża. Chodziło o rozgrzeszanie bez spowiedzi usznej. Obecny papież pochwalił go w pierwszym swoim wystąpieniu i uczynił głównym referentem na konsystorzu. Wygląda na to, że synod zatwierdzi pomysły Kaspera mimo oporów biskupów. Kasper staje się jakimś nadpapieżem. Kościół od czasów herezji Lutra nie był w takim upadku. Oczywiście przetrwa, ale będzie składał się z nielicznego grona wiernych nauce Chrystusa.
K
ka
12 października 2014, 18:04
Duży błąd  osoby, która uczyniła Kaspera kardynałem, niewybaczalny błąd.
O
olik
13 października 2014, 20:25
Ale poniewaz to był nasz papież, to nie sposób o tym mówić bez bólu. Tak to jest, gdy się nie usuwa chwastu od razu i pozwala mu rosnąć.
L
leman
11 października 2014, 07:44
Kiedy deonowy proboszcz odejdzie z parafii ? - sieje na deonie zamęt i zgorszenie
M
malik
10 października 2014, 13:02
I jak tu się dziwić tak straszliwemu kryzysowi Kk skoro sami "kapłani" chcą jakiegoś "kościoła" na ludzką modłę i upodobanie. Ta niepohamowana wiara w siebie i swoje możliwości stanowi obrazę samego Boga i jego łaski. To jest jawny już bunt przeciw Bogu, a pycha tych ludzi zatrważa. To jest stokroć gorsze od jawnych wrogów Chrystusa, bo działa zdradziecko z ukrycia pod habitem.
P
poszukujący
10 października 2014, 12:43
Tak naprawdę, wiele tych wypowiedzi daleka jest od ducha chrześcijańskiego. Czy miłość do bliźniego nie powinna w was wzbudzać pragnienia, by każdy zbliżył się do Jezusa. Zbliżcie się do człowieka, nawet tego grzesznika, nawet cudzołożnika, nie gadaniem, ale akceptacją jego człowieczeństwa, modlitwą za niego. Nawracanie zostawcie Bogu, bo żeby kogokolwiek pouczać najpierw trzeba go kochać. A z opini, które są pisane o rozwodnikach, do miłości bliźniego daleko.... chcecie tylko sprawiedliwości...nazwijmy grzech po imieniu, grzech to grzech...nie mają prawa. A kto dał nam ludziom prawo decydować kto może przyjść do Chrystusa.....raz chcieli zrobić to apostołowie i "oberwało" się im. Odkąd ludzie zaczęli posługiwać się Jezusem jak cukierkiem w nagrodę za dobre sprawowanie pojawiły się problemy i rozłam w Kościele. Zostawmy Mu pole do działania.... napewno jest bardziej miłosierny niż większość z tutejszych rozmówców
J
ja
10 października 2014, 13:07
Naprawde irytujace to ciagle odwracanie ''kota ogonem''. Przyjscie do Chrystusa to wyrzekniecie sie grzechu a nie proba ulozenia sie z grzechem. Nie da sie byc jedna noga tu a druga tam. Jakze aktualna dzisiejsza Ewangelia... Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza (Łk 11,23).
10 października 2014, 13:50
"Czy miłość do bliźniego nie powinna w was wzbudzać pragnienia, by każdy zbliżył się do Jezusa." Czy jawnie uczynkami lekceważąc sobie Słowo mozna sie jednoczesnie do Niego zbliżać? Jakaś nowa hereycka nauka.  A moze jak chcesz pokazac jak kochasz zonę, dziewczynę czy rodziców to z premedytacją robisz rzeczy, ktore ich ranią, głośno krzycząc o swojej wielkiej miłości. No chyba, iż grzech to już nie jest rana zdawana Chrystosowi. "A kto dał nam ludziom prawo decydować kto może przyjść do Chrystusa.....raz chcieli zrobić to apostołowie i "oberwało" się im." Przepraszam bardzo, czy ktoś zakazuje przyjśc grzesznikowi do Chrystusa? Moze to grzech (jak napisane jest w obowiązującej jeszcze nauce Kościoła) oddala od Chrystusa i zgodnie z tą nauką jedyna droga wiedzie poprzez powrót do Łaski uświecajacej. "Odkąd ludzie zaczęli posługiwać się Jezusem jak cukierkiem w nagrodę za dobre sprawowanie pojawiły się problemy" Możesz rozwinać tę myśl?
4
4825
10 października 2014, 15:24
Ale też ten, kto nie kocha bliźniego miłością miłosierną, czyli taką do jakiej wzywa nas Jezus nie idzie za Nim.   Różnica między człowiekiem a Jezusem jest między innymi taka, że Jezus zawsze bardzo trafnie wiedział kiedy i co powiedzieć, Ty wyrywasz z kontekstu i posługujesz się Pismem by udowodnić swoje racje. Nie do tego służy Pismo, byś nim potępiał innych
10 października 2014, 15:29
,,Czy miłość do bliźniego nie powinna w was wzbudzać pragnienia, by każdy zbliżył się do Jezusa." Dokładnie tak powinno być, dlatego nie możemy zamykać oczu na naukę Jezusa, bo dał nam ją po to abyśmy dzięki słuchaniu jej mogli się coraz bardziej do niego przybliżać, oraz przybliżać innych do niego, przez mówienie o niej. Mt 19, 5-9 ,,I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela". 7 Odparli Mu: "Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?" 8 Odpowiedział im: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. 9 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"." Jezus jest nieskończnie miłosierny dla tych którzy żałują swoich grzechów, chociażby były najgorsze z możliwych, i postanawiają się z nich nawrócić. Jezus jest miłosierny, ale jednoczenie stawia nam warunki. Widać to chociażby w przytoczonym wyżej fragmencie z Ewangleii Mateusza. Kochać bliźniego to nie znaczy ,,poklepać go po plecach i powiedzieć, no cóż, tak wyszło, nic się nie stało że opuściłeś żonę/męża". (nie mówie o sytuacji w która jedna ze stron była maltretowana, i dla ochorny siebie i dzieci postanowiła żyć samodzielnie, nie wiążąc się z nikim) Kochać bliźniego to znaczy nie osądzać go, ale jednocześnie powiedzieć mu o tym co pisze w Ewangelii, i modlić się za niego.
P
poszukujący
10 października 2014, 15:40
Myśl jest prosta. Komunia jest dla grzecznych...tak jak nieraz dziecko nagradza się za dobre sprawowanie....i myślę, że przeciwnicy Komuni dla rozwiedzionych są trochę jak dzieci tupające ze złością....dlaczego Jezu chcesz być z tymi niegrzecznymi , zobacz my jesteśmy święci tylko nami się zajmuj tylko my jesteśmy Ciebie godni. Nie rozumiecie jednego. Gdy grzeszę cudzołustwem, kradzieżą, zabójstwem.... w każdej chwili mogę porzucić ten grzech, ale tutaj człowiek musiałby przucić nie grzech a inne osoby. Czy naprawdę nie widzisz złożoności problemu. Czy dla własnego dobrego samopoczucia ludzie Ci mają zniszczyć życie dzieciom, rozbić rodzinę? Zabójstwo potraficie wybaczyć, a przecież rodzina zabitego wciąż cierpi, i do jednego worka wkładacie osoby które porzucają i te porzucone. Osobiście nie pokusiłbym się żeby osądzać kogokolwiek. I daj spokój z tym wyciąganiem poszczególnych zdań, bo to trąci jakimś wysokim sądem
10 października 2014, 17:25
Komunia Święta jest jednym z najcenniejszych Darów Łaski darmo przez każdego z nas otrzymanym. Nie można na nią zasłużyć, nie jest żadna nagrodą. Czemu wiec z upartością powtarzane są te bzdury o nagrodzie, tupaniu czy zazdrości. Stół Pański jest nieograniczony, wystarczy dla każdego. W praktyce nie ma żadnego warunku, aby ochrzczony mógł przystąpić do tego Stołu. Wystarczy, iż ma taką wolę. Wolę wyrażoną poprzez życie w Łasce uświęcającej czyli w komunii z Bogiem. Aby żyć w Łasce wystarczy nie grzeszyć śmiertelnie. Co ważniejsze każdy (poza ekstremalnymi wyjątkami ekskomuniki) , może bardzo prosto, darmo te Łaskę uzyskać, gdy zdarzy się zgrzeszyć śmiertelnie. Żal za zadanie ran Bogu, postanowienie poprawy, wyznanie grzechów, zadośćuczynienie. To jest oczywiście teoria. A praktyka. Łatwo siedząc w kościelnej ławce i rozpatrując swe jakże złożone położenie uważać, iż Ci co przystępują do Komunii św. nic nie poświęcili i to życie w łasce uświęcającej nic nie kosztuje. Ale przeważnie, aby tak żyć trzeba jednocześnie odrzucić praktycznie wszystkie drogi na skróty proponowane człowiekowi przez współczesny świat. Wierność wobec małżonka, któremu dało się kiedyś słowo nie jest przy tym najtrudniejsza. Komunia Święta to nie nagroda za dobre sprawowanie, ale wąska, trudna droga życia. Wolny wybór.  Wynikający z wiary, także z wiary iż oczywista konieczność porzucenia grzesznego życia jest dobrem. A ciągle słyszę, iż porzucenie grzechu będzie cierpieniem i złem. Więc gdzie jest wiara?
J
ja
10 października 2014, 18:11
Niby w jaki sposob kogos potepiam? Cytujac slowo Boze??? A da sie tak wogole??? Nikogo nie potepiam, jedynie powtarzam za Jezusem: ''Idź, a od tej chwili już nie grzesz!''  «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». J 8, 11
A
a
10 października 2014, 18:32
Grzech jest winą tego, który go popełnił, a nie tych którzy go nie popełnili. Są grzechy, które rodzą skutki nieodwracalne na całe życie, zarówno dla tego który go popełnił, jak też niewinnych dla których grzech ten jest powodem cierpienia. To należy z pokorą przyjąć licząc na miłosierdzie Boga, a nie butnie domagając się tego. Jest to powód dla którego, to ten który grzech popełnił winien się poczuwać do odpowiedzialności za cierpienie innych ludzi, a nie ci którzy powodowani nauką Kościoła i miłością bliźniego mu o tym przypominają. Szczególnie kiedy grzesznik w swojej butnej zatwardziałości deklaruje, że będzie nadal grzeszył.
Y
YES
10 października 2014, 12:01
"Nowy nadzwyczajny Synod poświęcony sprawie duszpasterstwa rodzin rozpoczął się. Owoce Synodu zależą nie tylko od pracy ojców, ale i od współpracy całej wspólnoty chrześcijańskiej z Duchem Świętym" - napisał abp Stanisław Gądecki w relacji z III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. Blog na temat wyzwań duszpasterskich wobec rodziny w kontekście nowej ewangelizacji można znaleźć na stronie blog2014.archpoznan.pl. Abp Gądecki, który reprezentuje Kościół w Polsce na synodzie zwołanym przez papieża Franciszka, szczegółowo opisuje poszczególne głosy uczestników zgromadzenia. Zauważa, że "komentarze dziennikarskie roztrząsają wypowiedzi tego lub innego kardynała czy biskupa, sprawiając wrażenie, że to jest Synod", gdy tymczasem te "są tylko jakimś światłem, które w żadnej mierze nie musi mieć wpływu na sam Synod". "Nie należy się ekscytować tymi lub innymi wypowiedziami Ojców Synodalnych, w szczególności jeśli brzmią one bardzo sensacyjnie" - konkluduje abp Gądecki.  
10 października 2014, 10:54
Uważam że rozwodnicy, żyjący w konkubinatach nie powinni zostać dopuszczeni do przyjmowania Komunii Św. i przystępowania do spowiedzi. Małżeństwo raz ważnie zawarte jest NIEROZERWALNE. Grzech jest grzechem, Mt 19, 1-9. Ktoś powie że jestem ostra ,,bo mnie to nie dotyczy", wręcz przeciwnie, jestem dzieckiem które wychowało się w małżeństwie niesakramentalnym (Tata ma ślub kościelny), rodzice są razem prawie 30 lat. Zawsze wychowywali mnie w wierze, chodzimy do kościoła, obchodzimy święta religijne. Jednak to nie zmienia dla mnie faktu, że oni w swojej obecnej sytuacji nie mają prawa przystępować do Komunii Św. oraz spowiedzi (oczywiście do spowiedzi zawsze mogą pójść porozmawiać z księdzem, ale rozgrzeszenia nie dostaną). Jezus dał prawo, i nie możemy sobie dla ,,swojej wygody" naginać go, lub aby kogoś nie urazić starać się wszystko ,,ugłaskać słowami". Sprawę zbawienia lub nie, takich osób zostawmy Bogu, bo On widzi wszystko i Jego wyroki są sprawiedliwe. On na ich sądzie zadecyduje czy całym swoim życiem zasługują na zbawienie czy nie. Grzech jest grzechem, i Kościół powinien to wyraźnie powiedzieć, oraz to że tego nie pochwala, ale powinien jednocześnie mówić że nawet osoby w nim żyjące są miło widziane w kościele, niech przychodzą na Eucharystie (istnieje komunia duchowa) niech starają żyć modlitwą - bo wielka część z takich małżeństw posiada dzieci, które ochrzcili, więc niech wywiązują się z obowiązku wychowania ich w wierze. Jednak do Komunii Św. przystępować nie mają prawa.
D
desu
10 października 2014, 10:42
czyli protestantyzm spoko, tak?
12 października 2014, 21:25
Pytanie raczej co spoko nie jest?
P
poszukujący
10 października 2014, 08:57
Myślę, że gdyby niektórzy z piszących na deonie mogli zasdiąść w konfesjonale inaczej podeszliby do tematu tzw rozwodników, ale i księży papieża, synodu. Widać te same osoby, które są tak zapatrzone w swoje teorie,że aż się prosi wołać pokory ludzie, pokory i trochę refleksji. Takiej głębszej a nie opartej tylko na swoich wydumanych prawdach. Litości ludzie. Zachowujecie się jak faryzusze, którzy ciągle przecież wołali prawo, prawo, dlaczego uzdrawiasz w szabat? jak śmiesz z cudzołożnikami jeść i pić? czy nie widzicie, że chcecie być mądrzejsi od samego Boga. Co by było gdybyście mieli w dłoniach kamienie? 
ŻP
żona porzucona
10 października 2014, 09:44
Nie masz racji. Nie wołam o prawo, ale o sprawiedliwość. Jestem zoną meża, który żyje z kochanką. Wołam o sprawiedliwe nazwanie jego grzechu nawet nie dla siebie, ale dla moich dzieci. Powiedz w jaki sposób mam im przekazać, ze małżeństwo jest nierozerwalne, a cudzołóstwo, to grzech, jeżeli kapłani zaczną błogosławic związek męża z kochanką (pierwsza, drugą, trzecią?)  i mówić, że on nie grzeszy ciężko, tylko ma takią nieuregulowana sytuację rodzinną? Ludzie czy wy nie widzicie, ze kościół sam rozwala małżeństwa?
10 października 2014, 09:57
"Ludzie czy wy nie widzicie, ze kościół sam rozwala małżeństwa?" Widzimy. 
OA
o. Adam CR
10 października 2014, 10:20
Szanowna Pani, życie nie jest zapewne zerojedynkowe, ale spróbujmy tak właśnie spojrzeć na Pani, Państwa dramat. Skoro zawarliście sakrament małżeństwa to albo towarzyszył temu pewien wysiłek wiary albo pozostajemy w sferze obyczaju. Skoro Państwa małżeństwo legło w gruzach to co stało się z owym wysiłkiem wiary? W którym momencie Waszej historii został zaniechany? Jeśli kierował Wami obyczaj to Państwa dramat dokładnie wpisuje się we współczesną kulturę rozpadu małżeństwa. I proszę mi podpowiedzieć w jaki sposób skłonić Pani męża do skruchy?
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 10:22
Ewentualne dopuszczanie ludzi w ponownych związkach do Komunii powinno być wyłącznie indywidualne - w konfesjonale, w rozmowie duszpasterskiej. Spowiednik ma szanse ocenić, czy warunki zawarte w wykładzie kard. Kaspera są w danym przypadku spełnione.
10 października 2014, 10:31
To co nazwałaś "w konfesjonale" to zapewne Sakrament Pojednania. Jakie sa jego warunki i czy uwazasz, ze osoba o "nieuregulowanej sytuacji zyciowej" czyli uważajaca za dobre życie z niemęzem/nieżoną naprawde bedzie załowac za to teoretycznie grzeszne życie w niemałzeństwie? Jezli uzna sie jedną grupę za usprawiedliwioną bez ząlu za swoje złe czyny, to na jakiej podstawie ksiądz ma wymagac od innych grzeszników takowego żalu? O postanowieniu poprawy nie wspomnę.
10 października 2014, 10:39
"Skoro zawarliście sakrament małżeństwa to albo towarzyszył temu pewien wysiłek wiary albo pozostajemy w sferze obyczaju." Skoro proboszcz koscioła w którym związek został zawarty lub proboszcz parafii w której został spisany protokół przedslubny wyraził zgodę na zawarcie ślubu katolickiego, znaczy uznal iż małżeństwo zostanie zawarte z wiary. Oczywiscie młodzi (lub jedno z nich) mogli oszukać, ale wtedy pozostaje pytanie na ile taki Sakrament zostal zawarty waznie. I o tym, czyli na ile współczesne małżeńśtwa zawierane sa ważnie trzeba debatować.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 10:55
Jednym z warunków kard. Kaspera jest żal. Teoretyzujesz więc.
ŻP
żona porzucona
10 października 2014, 11:08
Nie wiem czego Ojciec ode mnie oczekuje. Zdaje się, że Ojciec zakłada, że oboje zaniechaliśmy "wysiłku wiary'? No to odpowiem tak: sprawa jest prozaiczna do bólu: mąż po 20 latach małżeństwa odszedł do dużo młodszej kochanki. Oto współczesna kultura rozpadu małżeństw : wymiana na nowszy model. W jaki sposób skłonić męża do skruchy? A to może Ksiądz odpowie, bo moje przebaczenie, prośby i modlitwy nie zadziałały. Przeciwnie, spowodowały powtórkę ze zdrad i żądanie rozwodu. Mąż w ogóle nie podjął "wysiłku wiary" (człowiek kiedys wierzący i praktykujący, były ministrant). Nie wiem czy zadziałają nowe metody Kościoła traktowania cudzołożników jako osób o nieuregulowanej sytuacji i bez wspominania o grzechu?
10 października 2014, 11:20
King - przepraszam al to traci jakas choroba psychiczną. Iść do spowiedzi i żałować, ze sie żyje na wzór małzeńśki z osobą nie będącą małżonkiem, jednoczesnie uważajac iz życie z z ta osobą jak maż z żoną jest dobre. Czyli załowac czegos, co sie uważa za dobre i wartościowe.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 11:34
Jedno jest pewne. Sprawa, o której rozmawiamy nie jest zero-jedynkowa, jakbyś chciał.
10 października 2014, 11:34
Zauważ, iż dziś Twój mąż żyjąc z inna kobietą jest na obrzeżach Kościoła. Stąd należy wyjść mu naprzeciw i „zamiast form wykluczających, jak np. "brak łaski" czy "życie w stanie grzechu ciężkiego", zaproponowano [na obecnym Synodzie] pozytywne spojrzenie na trudne sytuacje i mówienie o "obiektywnych przeszkodach" w przystępowaniu do sakramentów. Znam osobiscie tylko jedna sytuację, gdy grzech porzucenia rodziny i odejścia do kochanki niesie za sobą skutki przez ponad 40lat i co gorsza te skutki dotykają już pokolenie wnuków wiarołomcy, ale i to mi wystarczy, aby odrzucić ten szatański pomysł ukryty w pseudo miłosierdzie propagowane przez tych, co już nie wierzą  w nierozerwalność małżeństwa.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 11:38
Z poluzowaniem orzekania nieważności też trzeba uważać, bo małżonkowie mogą sobie myśleć: prawdopodobieństwo, że jest to zobowiązanie aż do śmierci jest umiarkowane, ponieważ duże jest prawdopodobieństwo, że małżeństwo jest nieważne.
10 października 2014, 11:40
Wielu chce te sprawę rozwodnić, tak jak Ty pisząc o tym iż nie jest zero-jedynkowa.  Tyle tylko iż sprawa jest 0/1, albo sie grzeszy albo nie. A jak sie grzeszy, to jedyną drogą uznaą przez Kosciół jest Sakrament Spowiedzi rozumiany takze jako zal za grzechy i postanowienia poprawy. To ze dziś sie juz nie grzeszy to juz wiadomo. Teraz postuluje sie, aby nawet ktos kto grzeszy, nie musioał ani żałować, ani zmieniać się. Czyli morderca może mordować, a złodziej kraść.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 11:43
Nie gorączkuj się. Ktoś tu mówił o następnym synodzie - ws. antykoncepcji. Odpowiedz, czy wierzysz, że dzisiaj spowiednicy nigdy nie rozgrzeszają ludzi stosujących antykoncepcję.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 11:46
Stosujących i mających zamiar dalej stosować, oczywiście.
10 października 2014, 11:49
"Odpowiedz, czy wierzysz, że dzisiaj spowiednicy nigdy nie rozgrzeszają ludzi stosujących antykoncepcję." Jezeli ktoś nie żałuje że stosował antykoncepcje i jezeli ktoś nie postanowia zerwać ze stosowaniem antykocepcji, to nie uzyska rozgreszenia.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 11:51
To jest teoria. Pytam o praktykę.
10 października 2014, 12:03
Kingo - wobec Boga nic sie nie ukryje, więc, czy ktoś wykorzysta stwierdzenie niewazności jako furtkę jest bez znaczenia z punktu widzenia wiary.  Zresztą stosunkowo łatwo jest zobaczyć, na ile faktycznie małżeństwo zaistniało i kiedy szuka sie jakiejś furtki. Dziś np. jako powód stwierdzjacy nieważność zawarcia małzeńśtwa dodałbym ciaża narzeczonej. Bo ilu chłopaków zawarło małżeńśtwo wyłacznie pod wpływem "wpadki" (ciaży) i źle pojętej odpowiedzialności czy też nacisków rodziny i otoczenia. Większosć tych małzeńśtw jest jak najbardziej zawarta ważnie. Ale znam ze swojego otoczenia wiele takich, co rozpadło się po kilku latach. Wątpię, aby były zawarte ważnie. Jest problem par, żyjacych jak małzeństwo wiele lat i zmuszonych poprzez rodzinę, czy chocby bank do zawarcia małzeństwa. Tez sie szybko rozpadają. Czy naprawdę były zawarte w pełni dobrowolnie?
10 października 2014, 12:09
To praktyka, kiedyś pytałem o to znajomych spowiedników.... Zresztą jeden znany mi ksiadz miał zwyczaj grzmienia na homiliach, aby penitenci nie zawracali mu głowy, kiedy potrzebuja jedynie papiereku, a nie chcą się nawrócić. I potrafl z hukiem wyrzucić interesantów z konfrsjonału.  Spowiedź u niego to był horror, ale tygodniami czuło się moc tego rozgrzeszenia. Bo miał wielki dar prawdziwego spowiednika. Niestety dla wiernych, jest już po drugiej stronie życia.
J
ja
10 października 2014, 12:16
Grzech ciezki nalezy nazywac teraz  nieuregulowana sytuacja rodzinna... szatan zapewne tarza sie ze smiechu.
.W
...ciągle w drodze...
10 października 2014, 12:21
Dziwne to dla mnie: "...skłonić Pani męża do skruchy...". Ja ze swoją w sumie podobna historią żony porzuconej skłonienie męża do skruchy pozostawiam Panu. Sama zaś proszę Boga w tej intencji i dając mężowi do zrozumienia, że to co zrobił nie może być przeze mnie zaakceptowane, w duchu wiary nadziei i miłości nie "zamykam drzwi" na jego powrót. Z wiarą, nadzieją i miłością wypowiadam: "Bądź wola Twoja". Czy to zbyt mało?
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 12:29
Twoi znajomi spowiednicy nie są wszystkimi spowiednikami świata.
P
poszukujący
10 października 2014, 12:30
Kościół to ty, ja i oni... wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za tego kogo oswoiliśmy. Ale musimy też pamiętać, że w Kościele nie powinno rozwiązywać  się  problemów w sposób wyłącznie ludzki, bo to prowadziło kiedyś do palenia na stosie i kamienowania. Grzech oczywiście jest grzechem ale zamknięcie człowieka w jego grzechu jest okrucieństwem. Nawet gdyby taki człowiek chciał naprawić swój błąd wiemy że nie da się tego zrobić w systemie 0-1 bo zawsze będą cierpieli inni a zwłaszcza dzieci. czasu nie da się cofnąć. A gdyby Pani zakochała się ponownie? w osobie wolnej? czy grzech byłby taki sam?
10 października 2014, 12:41
Dosyć perfidnym jest tłumaczenie dobrem dzieci trwanie w innym związku niż z małżonkiem. Szczególnie, gdy najpierw porzuciło się własną żonę i dzieci dla „młodszego modelu”. Albo gdy żona nie mogła mieć dzieci, a nowszy model nie miał z tym problemów.
W
Wojciech
10 października 2014, 13:27
"Dopuszczanie ludzi w ponownych związkach do Komunii powinno być wyłacznie indywidualne - w konfesjonale" - brawo ! Zawsze uważałem, ze dopuszczanie ludzido Komunii -  poza konfesjonałem, np. przy balaskach nie daje tego poczucia tajemnicy...  
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 13:44
"Zresztą stosunkowo łatwo jest zobaczyć, na ile faktycznie małżeństwo zaistniało i kiedy szuka sie jakiejś furtki." Jeżeli łatwo zauważyć, to po co do tego sąd biskupi i to dwie instancje ? Nie wystarczy doświadczony ksiądz wyznaczony przez biskupa ? "Jest problem par, żyjacych jak małzeństwo wiele lat i zmuszonych poprzez rodzinę, czy chocby bank do zawarcia małzeństwa. Tez sie szybko rozpadają. Czy naprawdę były zawarte w pełni dobrowolnie?" Wiele lat żyły jak małżeństwo i dopiero sakrament im zaszkodził :)) Czyli korelacja między sakramentem a nierozerwalnością jest żadna.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 13:47
"Tez sie szybko rozpadają. Czy naprawdę były zawarte w pełni dobrowolnie?" Takie rozumowanie stosują/stosowały sądy biskupie (skoro się rozpadło, to pewnie było nieważnie zawarte). Papieże z tym walczyli/walczą.
10 października 2014, 14:16
"Wiele lat żyły jak małżeństwo i dopiero sakrament im zaszkodził :)) Czyli korelacja między sakramentem a nierozerwalnością jest żadna." Sakrament "nie działa" wbrew woli dwoja ludzi. Jak ktoś nie miał dobrowolnej woli zawarcia malzeństwa, to pomimo dopełnienia zewnętrznego rytuału (biała suknia z welonem, kosciół, słowa przysiegi, wesele) takie małzeńśtwo nie zostało zawarte. Warto by się dokładniej przyjrzeć motywacji zawarcia małżeństwa ludzi żyjących latami bez „ślubu kościelnego”, choć nie mają żadnych tzw. przeszkód kanonicznych. Bo wprost widać, iż latami nie mieli potrzeby życia w wierze. Pytanie, czy decyzja była efektem faktycznego nawrócenia i pragnienia zawarcia małżeńśtwa, czy kaprysem chwili, potrzebą duchową (bo dziecko idzie do Komunii św.) a może namową rodziców (np. bo wydziedziczymy) czy też krótkotrwałym efektem tzw. nowej emocjonalnej ewangelizacji. Często w obecnych czasach decydującym czynnikiem jest np bank, bo tańszy jest kredyt dla małżeństw, czy tez inne udogonienia i przywilee finansowe.
OA
o. Adam CR
10 października 2014, 14:17
To bardzo wiele. Być może więcej nie można już zrobić.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 14:24
Wiele lat żyli jak małżeństwo i dobrze było. Kiedy wzięli ślub, to wkrótce się rozeszli. Jaki stąd wniosek ? A w ogóle do czego zmierzasz w swoim komentarzu ?
10 października 2014, 14:34
"Wiele lat żyli jak małżeństwo i dobrze było. Kiedy wzięli ślub, to wkrótce się rozeszli. Jaki stąd wniosek ?" Ściślej odbyli ceremonię zaślubin, ale nie zawarli małżeństwa. Być moze zawarli jedynie tzw. małzeństwo cywilne. A  zmierzam w kierunku postulowania głębszej refleksji nad motywacja "zawierania małżeństwa" Szczególnie tych o długim stażu "jak małżeńskim".
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 14:42
Bujasz w obłokach. Sęk w tym, że teraz nie ma pędu do ślubów kościelnych. Jak już ktoś chce, to go jeszcze odwodzić ? Wtedy ewidentnie będzie żył w grzechu.
Jadwiga Krywult
10 października 2014, 14:46
Uwierz, że istnieją spowiednicy widzący różnicę między małżonkami w wieku mocno średnim, mającymi kilkoro dzieci a małolatami chcącymi sobie poużywać.
P
poszukujący
10 października 2014, 15:46
To prawda i zgadzam się że to okrutne. Ale wiemy, że człowiek może  popełnić różne okropne rzeczy, których wcześniej zapierałby się z całej siły,  i dajmy na to że przyszedł czas, że dotarło to do takiej osoby i co dalej.... są już dzieci?
10 października 2014, 17:30
"Sęk w tym, że teraz nie ma pędu do ślubów kościelnych. Jak już ktoś chce, to go jeszcze odwodzić ?" Tak, odwodzić. Sprawdzić, czy naprawdę chce malzeńśtwa, czy to kaprys, a moze jakis przymus zewnętrzny. "Wtedy ewidentnie będzie żył w grzechu." A kiedy żyje na sposób malzeński to nie żyje w grzechu?  Traktowanie małżeśstwa jako zadośćuczynienie za lata zycia w grzechu powodują, iz małzeńśtwo nie zostanie zawarte.
10 października 2014, 17:41
Obrzydliwe jest uzsadnianie życia w grzechu dobrem dzieci.  Majac na uwadze faktycznie dobro dzieci wyjście (tymczasowe) wskazał Kościół ponad 30 lat temu. Mozna na czas wychowania małych dzieci życ jak brat z siostrą. Z opcją, iż jak dzieci dorosną ludzie się rozstaną. Ale..... Ale życie pokazuje, iz dobro dzieci jest wyłacznie wygodną wymówką.
P
poszukujący
10 października 2014, 19:07
bzdury opowiadasz człowieku i widać, że chyba nigdy nie kochałeś. dzieci wygodną wymówką?????????? pokochaj a później mów o miłości
10 października 2014, 19:41
Człowieku - od ponad 30 lat Kosciól daje możliwość życia sakramentalnego pomimo bycia w "skomplkowanej sytuacji". Dla dobra małych dzieci można pozostać razem, nie porzucać "nowej rodziny". Wystarczy jedynie odrzucic współżcyie seksualne z osobą niebedącą (w sensie kanonicznym) żoną/mężem. Więc łaskawie nie wciskaj kitu, iż trwanie w grzechu cudzołóstwa i pozbawianie się tym samym życia sakramentalnego jest koniecznością ze wzgledu na dzieci. 
A
Agata
10 października 2014, 20:00
Mój mąż pił, nie pracował, zdarzało mu się "zaginąć" na dwa - trzy dni u tej czy tamtej pani, w czasie kiedy pracowałam zostawiał roczne dziecko samo w domu na wiele godzin...Rozwiodłam się, dziś mam innego męza, drugie dziecko, od kilkunastu lat tworzymy kochającą się rodzine. Mojego syna wychowywał jak własnego, dziś ma siedemnaście lat, jest szczęsliwym, lubianym chłopakiem. Kim byłby przy biologicznym ojcu, który siedzi dziś w więzieniu, nie pierwszy raz zresztą - to pobicia, to kradzieże, rozboje, ostatnio handel narkotykami...Gdzie to zło, które uczyniła, a które pozwala Wam stawiać mnie w jednym szeregu z mordercami??? chociaż nie - wszak morderca mógłby wyrazić żal za grzechy i postanowić poprawę... WYCHODZENIE Z ZAŁOZENIA, ŻE NAJWAŻNIEJSZE JEST POSTANOWIENIE POPRAWY JEST CO NAJMNIEJ ŻENUJĄCE.
10 października 2014, 20:10
WYCHODZENIE Z ZAŁOZENIA, ŻE NAJWAŻNIEJSZE JEST POSTANOWIENIE POPRAWY JEST CO NAJMNIEJ ŻENUJĄCE. Czyli nauka Koścoła jest zenująca? Katechizm KK: "Wśród aktów penitenta żal za grzechy zajmuje pierwsze miejsce. Jest to "ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości Pięć warunków dobrej spowiedzi (Mały Katechizm): 1. Rachunek sumienia 2. Żal za grzechy 3. Mocne postanowienie poprawy 4. Wyznanie grzechów 5. Zadośćuczynienie Bogu i bliźnim
S
strada
10 października 2014, 20:47
Uzyska
?
?????
10 października 2014, 20:50
A za co ta kobieta ma żałowac?
A
Agata
10 października 2014, 20:50
Kościół tworzą ludzie, rzadko nieomylni. To nie jest Prawo Boże, to twór ludzi, prawo ułożone przez patriarchów kościelnych. Faktem jest, iż prawo potrzebuje dostosowania do realiów. Wszak było prawem pana zabić chłopa...powinniśmy się tego trzymać? Prawo to ustanowione zostało przed setkami lat i jak sądzę nie bez celu, ale czy dziś wciąż ma taki sam sens??? Chyyyba niebardzo. Dawniej chroniło rodzinę przed rozbiciem, ale przede wszystkim chroniło żonę i dzieci, które pozbawione męża i ojca zostawały bez środków do życia, dachu nad głową... Dziś niestety obraca się to przeciwko nam. Często nasi mężowie krzywdzą nas i nasze dzieci a my możemy się na to godzić, albo idąc do kościoła stanąć z boku i udawać, że nas tam nie ma. Czemu winien jest mój syn, któremu ojciec zgotował piekło na Ziemii, czy nie zasługiwał na nowy, lepszy dom? Czemu winien jest mój mąż, który wiele lat służył do mszy, który po urodzeniu naszej córki wpierw pomyślał o chrzcie, a potem o jej imieniu, który wychował dziecko innego mężczyzny poświęcając mu cały swój czas, miłość i siłę??? Czy naprawdę traktować to można jako uczynek gorszy od gwałtu, kradzieży, zabójstwa? Bo nie ma żalu !? Postanowienia poprawy ?! TAK. KURCZOWE TRZYMANIE SIĘ TEGO PRAWA NAZYWAM NIEDORZECZNYM.
J8
J 8,31
11 października 2014, 00:37
Jeśli łamie własną przysięgę małżeńską, którą składała bezwarunkowo, w której ślubowała przed Bogiem, że będzie wierna mężowi i nie zwiąże się z nikim innym, to ma co żałować. Łamanie przysięgi własnej, 6 i 9 przykazania jest równoznaczne z łamaniem przymierza z Bogiem, sprzeciwianiem się Jego woli "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela!" (Mt 19, 6). Jest więc cnaprawdę co żałować...
J8
J 8,31
11 października 2014, 01:06
o. Adam CR napisał: "I proszę mi podpowiedzieć w jaki sposób skłonić Pani męża do skruchy?" Trafnie wskazuje odpwiedź na powyższe pytanie o. Jacek Salij OP: "Odpowiedź Kościoła jest tutaj jasna, choć trudna: Jeśli niewierność Bogu spowodowała zło, trzeba ją naprawić wiernością. Nie można do dawnej niewierności dodawać niewierności nowej — w ten sposób człowiek tylko zejdzie na jeszcze dalsze manowce. Otóż jeśli ludzie zdecydują się na drogę wierności Bożym przykazaniom, częstokroć okazuje się, że ich miłość jeszcze nie umarła, ona jest tylko ciężko chora. A jak wiadomo, nie każda choroba kończy się śmiercią, zwłaszcza jeśli chory bardzo pragnie wrócić do zdrowia." - http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/szukajacym_drogi/rozwod.html#   Otóż to: o wiele większe jest prawdopodobieństwo pojawienia się skruchy i nawrócenia u wiarołomnego współmałzonka, jesli ja sam będę się nawracał, starał się być blisko Boga, gdy zerwę grzeszny związek i wrócę do wypełniania woli Bożej zapisanej w przysiędze, w nierozerwalnym dla Boga przymierzu małżeńskim.. Dlaczego tak jest? Dlatego, że przez wiernego małzonka będzie działać potężna łaska Boża - łaska sakramentu małżeństwa...
J8
J 8,31
11 października 2014, 01:09
o. Adam CR napisał: "I proszę mi podpowiedzieć w jaki sposób skłonić Pani męża do skruchy?" Trafnie wskazuje odpwiedź na powyższe pytanie o. Jacek Salij OP: "Odpowiedź Kościoła jest tutaj jasna, choć trudna: Jeśli niewierność Bogu spowodowała zło, trzeba ją naprawić wiernością. Nie można do dawnej niewierności dodawać niewierności nowej — w ten sposób człowiek tylko zejdzie na jeszcze dalsze manowce. Otóż jeśli ludzie zdecydują się na drogę wierności Bożym przykazaniom, częstokroć okazuje się, że ich miłość jeszcze nie umarła, ona jest tylko ciężko chora. A jak wiadomo, nie każda choroba kończy się śmiercią, zwłaszcza jeśli chory bardzo pragnie wrócić do zdrowia." - [url]http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/szukajacym_drogi/rozwod.html#[/url]  Otóż to: o wiele większe jest prawdopodobieństwo pojawienia się skruchy i nawrócenia u wiarołomnego współmałżonka, jesli ja sam będę się nawracał, starał się być blisko Boga, gdy zerwę grzeszny związek i wrócę do wypełniania woli Bożej zapisanej w przysiędze, w nierozerwalnym dla Boga przymierzu małżeńskim.. Dlaczego tak jest? Dlatego, że przez wiernego małżonka będzie działać potężna łaska Boża - łaska sakramentu małżeństwa...
J8
J 8, 31
11 października 2014, 01:28
Wierzący, posłuszni Bogu małżonkowie wiedzą jak w takiej sytuacji się zachować, gdyż Bóg wskazuje jednoznacznie: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela!="Co Bóg złączył, dziecko niech nie rozdziela!"="Co Bóg złączył, teściowa niech nie rozdziela!"="Co Bóg złączył, siostra niech nie rozdziela!"=.............. (Mt 19, 6). Gdyby przyjąć, że "dobro" dziecka jest priorytetowe, jest jakimś absolutem, to ojcowie-zbrodniarze nigdy nie powinni trafić do więzienia, że względu na tzw. "dobro dziecka", bo ze wzgledu na rodzicielskie obowiazki ojcowie nie powinni być separowani od dzieci... Z drugiej strony jakie to "dobro" dzieci, gdy wychowywane są w cudzołożnej rodzinie, jaki otrzymuję wzorzec chrzescijańskiego małżeństwa. Czy w ten sposób nie robi się największej krzywdy dzieciom?
W
WDR
11 października 2014, 03:34
Agato, skoro mąż Cię oszukał i zmienił się tak bardzo po ślubie to znaczy, że przed ślubem udawał przed Tobą kogoś innego. W takim wypadku Kościół zapewne uzna tamto małżeństwo za nieistniejące, bo oparte na kłamstwie, a nie na prawdzie. Jeżeli jednak wiedziałaś jaki jest Twój pierwszy mąż to dlaczego za niego wyszłaś? Zostawić roczne dziecko samo w domu? To już jest patologia. To nie pojawia się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki.
11 października 2014, 07:06
Agato – nie ważne co zrobił Twój maż. Pytanie co Ty zrobiłaś. Czy dochowałaś wierności małżeńskiej która jemu ślubowałaś?  Oczywiście jak zawsze pojawia się pytanie, czy Wasze małżeństwo zostało ważnie zawarte. Pytasz, czemu winien jest Twój (obecny) mąż, tyle że wiedząc iż jesteś zaślubiona innemu nie miał moralnego prawa się z Toba związać. W dodatku jako katolik nie może się nazwać mężem. Piszesz o jakimś ludzkim prawie. Tyle ze tak od około 2000 lat nie o prawo chodzi. Tylko o miłość. Czy gdy kochasz kogoś i go zranisz słowem lub uczynkiem, to 1. zastanawiasz się, czy zrobiłaś krzywdę, a jak tak, to jak dużą (rachunek sumienia), 2.jak dojdziesz do przekonania, iż zraniłaś, to czy nie żałujesz tego co uczyniłaś (żal za grzechy) 3. czy nie postanawiasz nie czynić zła, widząc wyrządzoną krzywdę (postanowienie poprawy) 4 i 5. czy nie rozmawiasz z tym, którego skrzywdziłaś przepraszając za wyrządzoną krzywdę, ewentualnie w jakiś sposób naprawiając co da się naprawić (wyznanie win i zadośćuczynienie) Gdy wiec kochasz Boga, to czy swoim postępowaniem (odrzuceniem nierozerwalności małżeńskiej i życiem wbrew Słowu zawartemu w Ewangelii) naprawdę uważasz, iż nie zraniłaś Jego i nie masz czego żałować?
.W
...ciągle w drodze...
11 października 2014, 09:09
Nie daje mi spokoju pytanie o to, gdzie dziś byłby Twój mąż Agato - czy także w więzieniu - gdyby któregoś dnia, podjąwszy próbę powrotu do Ciebie, rodziny, nie zastał drzwi i serc zatrzasniętych? Prawdą jest, że byłby to =11.8181819915771pxz Twojej strony heroizm i to, że choć jesteśmy powołani do rzeczy wielkich to jesteśmy też słabi i unikamy krzyża - to ludzkie. Dlatego rozumiem Cię i ni=11.8181819915771pxe śmiem oceniać.
A
Agata
11 października 2014, 10:37
A jeżeli robisz rachunek sumienia i wychodzi jasno, że nikogo nie skrzywdziłes, bo mąż, którego zostawiasz idzie dalej, a po dwóch tygodniach w jego domu mieszka ktoś inny, to jaki jest jego wynik i z czego ma wynikać żal??? i o jakim postanowieniu poprawy rozmawiamy??? Z Waszych postów wynika prosta konkluzja: WYSTARCZY ŻE ROZWIODĘ SIĘ Z MĘŻEM, Z KTÓRYM NIE MAM ŚLUBU KOŚCIELNEGO, WYRAŻĘ ŻAL ZA GRZECHY, POSTANOWIĘ POPRAWĘ, A BÓG ODPUŚCI MI GRZECHY I JUŻ MOGĘ PÓJŚĆ DO KOMUNII. CO KOGO OBCHODZI DWÓJKA DZIECI BEZ OJCA, WSZAK ŚLUBU KOŚCIELNEGO NIE BYŁO. Wy rozumiecie co mówicie? Czy to naprawdę ma znaczenie, że mój mąż był alkoholikiem przed ślubem, co ukrywał? A kobieta, której mąż stał się taki po ślubie, czym różni się ode mnie??? Czym różnią się jej dzieci od moich? Unikamy krzyża? - to niestety nie jest krzyż, który nieść miałabym tylko ja. Wystarczyło pozwolić mu robić co chce, czasem kogoś okradł, czasem pobił, teściowie byli zamożnymi ludźmi, więc zapłacili "odszkodowanie" rodzicom dziecka, które potrącił po pijanemu. Pytasz, gdzie byłby mąż...jest tam gdzie jego miejsce. Nie wiedziałam nawet o jednej dziesiątej tego zła, które wyrządził. Do więzienia trafił nie po tym jak odeszłam, ale po śmierci teściowej, która nie mogła go więcej wykupić. "srec zatrzaśnietych"...obawiam się, ze głodny dwulatek, wychodzący przez okno, kiedy ojciec śpi pijany miałby prawo poczuc się skrzywdzony po powrocie do kościelnego męża. I cokolwiek o tym mysłicie byłaby to krzywda większa niż rozwód i ponowne małżeństwo. Wszak powiedział Jezus " Ktorym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie są im zatrzymane".  Apostołowie głosili, iż kazdy kto uwierzy otrzyma odpuszczenie grzechów. W Piśmie Św. nie wyczytamy podziału grzechów na ciężkie, czy śmiertelne. Reszta to już interpretacja hierarchów Kościoła.
11 października 2014, 11:17
Agata - naprawdę uważasz, iz zrobiłaś dobrze, skoro w Piśmie napisane jest wprost iż małzeństwo jest nierozrywalnym i że drugi zwiazek jest cudzołóstwem. I nie ma żadnych wyjątków. "Apostołowie głosili, iż kazdy kto uwierzy otrzyma odpuszczenie grzechów." Wierzysz? Wiarę potwierdzaja uczynki. Np. wiarę w nierozerwalnosc malżeństwa potwierdza nierozrywanie własnego małzeństwa.  "W Piśmie Św. nie wyczytamy podziału grzechów na ciężkie, czy śmiertelne." Oczywiście iż jest taki podział.  Choćby wspomina o tym podziale wprost św Jan w swoim Pierwszym Liście (1J 5 16-17).
A
Agata
11 października 2014, 11:35
" Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć" i tyle. Skąd wniosek, że równoważny jest ciężar cudzołóstwa i zabójstwa?
A
Agata
11 października 2014, 12:01
A i jeszcze "Kto oddala swoją żoną...a bierze inną popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"  Nie "jest potępiony", nie "nie dostąpi zbawienia", ani nic innego, poza stwierdzeniem prostego faktu "popełnia cudzołóstwo". Kto czyta to, co piszę, ten wie, że nie neguję zaistnienia grzechu. Ale... Wzięcie "oddalonej" będące grzechem winno podlegać spowiedzi. Od kapłana powinno zależeć, czy udzieli rozgrzeszenia, czy też nie. Powtarzam znów za Jezusem "Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone...". A to oznacza, że odpuszczenie jest dokonane, że opuszczenie męża i wstąpienie w ponowny związek zostało przebaczone. Dlaczego chcecie wbrew słowom Jezusa mówić kapłanom, które grzechy mogą odpuszczać, a których nie?
.W
...ciągle w drodze...
11 października 2014, 13:20
Cóż... gdyby osąd należał do mnie wzięłabym to wszystko pod uwagę jako okoliczności łagodzące - wyłącznie. Nim jednak osądzi Cię Bóg miłosierny liczy się przede wszystkim osąd w Twoim własnym sumieniu - oby w duchu prawdy i miłości do wszystkich, w tym (może nawet szczególnie) do Twojego męża. 
M
Milena
11 października 2014, 13:29
Prawda jest taka, że jest jeszcze syn. Ten potrzebuje ojca, nie bandziora, a wzór do naśladowania. Jak patrzę czasem na niektórych synalków wychowywanych bez ojca, albo krzywdzonych przez ojczulka niedojrzałego to mi żal tych dzieci. Jasne, małżeństwo to małżeństwo - jest nierozerwalne- ale w przypadku oszukania drugiej osoby ja bym pomyślała o unieważnieniu. Sytuacji nie znam, nie wiem czemu facet nagle stał się jakąś kanalią i czy była jakaś szansa na jego przemianę, ale myślę, że dzieci mają prawo rozwijać się w normalnej, kochającej rodzinie. Co tu potępiać? Facet jest walnięty, trzeba mu pomóc, modlić się za niego o nawrócenie...Szkoda, szkoda niewinnych zupełnie dzieci... Co innego jak jedno porzuca drugie, bo ma takie widzimisię - bo mój mąż to jest gburowaty/ nudny/ gruby/ słaby w łóżku itp.
A
Agata
11 października 2014, 13:34
Niestety, moje sumienie to jedno, a "kodeks" kościelny drugie. Mogę, oczywiście wystąpić o uznanie niewazności małżeństwa, co będzie trudne, bo trzeba będzie rozdrapywać dawno zabliźnione rany, angażowac rodzinę na świadków tego, o czym chcileliby zapomniec (bo zerwanie małżeństwa to nie jest sprawa pomiędzy dwojgiem ludzi), a wszystko to przed obcymi ludźmi. O ile w sądzie cywilnym wystarczy rozdzielność od stołu i łoża, tutaj trzeba będzie udowadniać własną lub męża niedojrzałość, fakt zostania oszukanym przez ukochaną osobę... Pytam więc dlaczego nie może tego zrobić ksiądz, który mnie zna, zna moją rodzinę, faktyczny stan rzeczy, który potrafi ocenić realnie wagę mojego grzechu, lub ważność małżeństwa?
11 października 2014, 15:43
Skąd wniosek, że równoważny jest ciężar cudzołóstwa i zabójstwa? Cudzołóstwo - do czasów Chrystusa było to każde współżycie z kobietą nie będącą żoną. Od czasów Kazania Na Górze jest to także (a może przede wszystkim) już samo pożądanie  kobiety/mężczyzny. Grzech na tyle poważny iż lepiej jest sobie oko wydłubać lub rękę odciąć. Kto bierze oddalona cudzołoży podczas każdego współżycia z nią. To jest oczywistość. Ba cudzołoży jak tylko pragnie takiego współżycia. Bo współżycie zarezerwowane jest tylko dla małżonków. Tych sakramentalnych. Tak stanowi Biblia, a Kościół to tylko potwierdza swą praktyką. Dalej, widząc problem dzieci w związkach pozamałżeńskich Kościół od 30 lat otworzył swoistą furtkę, wystarczy tylko nie współżyć (i zadeklarować czystość), aby uzyskać rozgrzeszenie, nawet przez osoby, które dla dobra dzieci będą mieszkały razem. Ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, aby dla własnego komfortu psychicznego Kościół uznał drugi związek za pełnoprawne małżeństwo. A co z pierwszym, czy wg Ciebie nierozerwalne (to pierwsze) małżeństwo istnieje nadal?
11 października 2014, 16:26
"Pytam więc dlaczego nie może tego [sprawdzić ważność zawarcia malżeństwa] zrobić ksiądz, który mnie zna, zna moją rodzinę, faktyczny stan rzeczy, który potrafi ocenić realnie wagę mojego grzechu, lub ważność małżeństwa?" Czy to jest ksiądz, któy spisywał protokół przedmałżeński i w obecności którego zawarłaś małżeństwo? Jezeli nie, to nie ma żadnych podstaw do oceny, czy Twoje małżeństwo zostało zawarte waznie. Jezeli tak, to czy mógłby ocenic bez choćby wysłuchania Twojego męża (tego kanonicznego), czy faktycznie jest tak, jak Ty uważasz. Ale czy to wystarczy, czy nie potrzebowałby zweryfikować np zatajonej choroby męża poprzez wysłuchanie członków rodziny. To nie jest takie proste i nie mozna tego zrobic bez procesu. I jeszcze jedno, używany w prawie cywilnym rozkład pożycia nie ma nic wspólnego z orzekaniem o wazności zawarcia małzeńśtwa. I na koniec - małżeństwo katolickie to nie jest sprawa dwoja ludzi, ale całej wspólnoty Kościoła. 
A
Agata
11 października 2014, 17:15
Skąd pomysł, że akurat ksiądz udzielający ślubu miałby stwierdzić wazność (lub nie) zawartego związku. To absurd. Tego księdza widziałam dwa razy w życiu. Nawet nauk przedślubnych udzielał inny ksiądz, więc taka uwaga no to już przepraszam bardzo, ale ni przypiął ni wypiął.   "Grzech na tyle poważny..." to stwierdzenie niepoważne. Nawet odnieść się do niego trudno, nie pukając się w czoło, kiedy mówisz mi jak grzeszna jestem. Czy ten, kto wydłubie sobie oko, nie grzeszy przeciw piątemu przykazaniu???  POWTARZAM WIĘC PYTANIE, BO MOŻE JE PRZEOCZYŁEŚ: Skąd wniosek, że: 6  "Nie cudzołóż", jest wazniejsze od: 5  "Nie zabijaj"
12 października 2014, 17:07
"Tego księdza widziałam dwa razy w życiu." Ten ksiadz był urzędowym świadkiem zawarcia małzeństwa.  ""Grzech na tyle poważny..." to stwierdzenie niepoważne. Nawet odnieść się do niego trudno, nie pukając się w czoło, kiedy mówisz mi jak grzeszna jestem. Czy ten, kto wydłubie sobie oko, nie grzeszy przeciw piątemu" Skoro Pan mówi, iz za uwazaną dzis niewinną myśl o pożadaniu drugiej osoby lepiej jest sobie wydłubać oko lub odciac ręke niż trafić do piekła, to znacyz iz sprawa jest powazna. Ale kto by traktowal powaznie Ewangelię. "Skąd wniosek, że: 6  "Nie cudzołóż", jest wazniejsze od: 5  "Nie zabijaj"" Jakie ma znaczenie, za który grzech trafi sie do piekła?
12 października 2014, 21:31
W kwestii formalnej: przy przekonaniu o słuszności apokatastazy wszelkie dywagacje o tym co jest, a co nie jest grzechem tracą sens, więc nie ma się co rozdrabinać czy to na komunię dla rozwodników, czy na akceptację antykoncepcji, czy aprobatę jakiegokolwiek innego grzechu, tylko wystarczy odpowiedzieć: bo apokatastaza i dyskusja pozamiatana. Jeśli i tam mamy wszyscy zostać zbawieni, to nasze postępowanie nie ma żadnego znaczenia.
A
Agata
13 października 2014, 16:24
Tak od razu do piekła??? Przecież po zabójstwie (nawet wielokrotnym) wystarczy wyrazić żal, postanowić poprawę i już spełniono warunki dobrej spowiedzi. A skoro tak, to dlaczego ksiądz miałby odmówić rozgrzeszenia ? Jeszcze coś skoro palenie papierosów jest grzechem i to przecie 5-temu przykazaniu, to czyż nie łatwiej jest postanowić poprawe mordercy, niż palaczowi. A więc morderca trafia do nieba, bo spełnił warunki spowiedzi według reguł spisanych w Katechizmie, a palacz idzie do piekła bo wciąż zył w grzechu i nie zerwał z NIM, WIĘC SKORO NIE POSTANOWIŁ POPRAWY NIE MÓGŁ DOSTAĆ ROZGRZESZENIA.  Gdzie sens, gdzie logika. Powtarzasz wciąż wybrane fragmenty Pisma, nie zastanawiąjąc się nad nim. Powiesz pewnie, że nie można dokonywać własnych interpretacji, i że ja to robię na własną modłę. Ale biorąc je "jak leci" czytamy "Którym grzechy odpuścicie..." - bez względu na to czym zgrzeszyli, a także "Kto oddala swoją żonę - chyba w razie cudzołóstwa..." . Tak więc nie tylko ja, ale i Ty interpretujesz Pismo Święte na swoją modłę. Mysłę, że z jakiegoś powodu są ludzie, którzy uwazają się za lepszych od innych i twierdzą, że to im należy się wstęp do Bram Raju. Bez względu na słowa Jezusa, na całe moje życie, mam trafić do piekła z przyczyny jednego grzechu. Bo Ty tak chcesz. Bo Wy tak chcecie. Bo nie życzycie sobie, abym mogła dostać rozgrzeszenie, pomimo, że Jezus dał mi taką możliwość. Bo On się tu nie liczy. Wy się liczycie. Przeczytaj sobie osiem błogosławieństw. Życzę Ci żebyś sie tam odnalazł.
Y
yes
10 października 2014, 07:21
"Nowy nadzwyczajny Synod poświęcony sprawie duszpasterstwa rodzin rozpoczął się. Owoce Synodu zależą nie tylko od pracy ojców, ale i od współpracy całej wspólnoty chrześcijańskiej z Duchem Świętym" - napisał abp Stanisław Gądecki w relacji z III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. Blog na temat wyzwań duszpasterskich wobec rodziny w kontekście nowej ewangelizacji można znaleźć na stronie blog2014.archpoznan.pl. Abp Gądecki, który reprezentuje Kościół w Polsce na synodzie zwołanym przez papieża Franciszka, szczegółowo opisuje poszczególne głosy uczestników zgromadzenia. Zauważa, że "komentarze dziennikarskie roztrząsają wypowiedzi tego lub innego kardynała czy biskupa, sprawiając wrażenie, że to jest Synod", gdy tymczasem te "są tylko jakimś światłem, które w żadnej mierze nie musi mieć wpływu na sam Synod". "Nie należy się ekscytować tymi lub innymi wypowiedziami Ojców Synodalnych, w szczególności jeśli brzmią one bardzo sensacyjnie" - konkluduje abp Gądecki.  
A
a
10 października 2014, 00:37
"Co znaczy bowiem doprowadzić człowieka do skruchy? Jakimi środkami? Czy dokonuje się to przez ukazanie ogromu grzechu? A może poprzez zaprezentowanie wielkości łaski?" Zanim zacznie się mówić, trzeba wiedzieć jak jest. Trzeba widzieć o czym się mówi, co się głosi. I z tym jest największy problem. Nawet Zacheusz pytał - „Nauczycielu co mam czynić aby osiągnąć życie wieczne?” Wielkość łaski jest niczym bez świadomości ogromu grzechu.
W
wilbert
10 października 2014, 07:51
Gdzie to powiedział Zacheusz? Ja tego w Ewangelii nie znajduję.
A
abc
9 października 2014, 22:15
Księże Adamie, nurtuje mnie pytanie: Dlaczego, tak bardzo troszczycie się o osoby, które z racji trwania w permanentnym grzechu (najczęściej na własne życzenie, bo wiedzieli jakie skutki niesie rozwód) nie mogą przyjmować komunii św.? Jesteście skłonni nawet do hipokryzji, bo czymże innym jak nie hipokryzją nazwać propagowanie tzw. „białych małżeństw”? Czy naprawdę dla Was kapłanów najważniejsza jest frekwencja podczas Mszy św., czy ważniejsze żeby w świątyni byli obecni Ci, którzy przyszli, dlatego że chcą spotkać BOGA, a nie, dlatego, że tak wypada. Czy nie nadszedł historyczny moment, aby więcej czasu poświęcić tym wiernym, którzy jeszcze są w kościele, a jak będziecie dalej „siać zamęt” doktrynalny to i ta liczba stopnieje i to w bardzo krótkim czasie. Zbliża się 30. rocznica męczeńskiej śmierci – dzisiaj już błogosławionego – ks. Jerzego Popiełuszki. Może warto, aby polscy kapłani przybliżali sobie i wiernym Jego życie i wierność zasadom! Na Deonie o ks. Jerzym ani słowa, za to o rozwodnikach (kilka artykułów), bo to nośny i modny temat.
O
oko
10 października 2014, 17:03
Zdecydowanie się pod tym podpisuję. Czy można by tak mniej o tych rozwodnikach i ich problemach? Czy redaktorzy nie mogliby zacząć pisać więcej o radosnych stronach chrześcijaństwa?
J
ja
9 października 2014, 18:47
Kosciol nie potrzebuje zadnych dziwacznych, niejasnych reform i ''akcji reklamowych'' przyciagajacych ludzi. Nie potrzebuje komunii dla rozwodnikow ani tez zniesienia celibatu. Potrzebuje swietych, czystych, pomocnych, prawdziwie i mocno wierzacych kaplanow. Aby ci ktorzy juz sa ksiezmi zaczeli swiadczyc swoim zyciem o Dobrej Nowinie i prawdziwosci Ewangelii. Aby wspomagali i prowadzili ludzi do Boga przykladem a nie samym slowem. Bo to wlasnie rozdzwiek w kosciele pomiedzy tym co sie mowi a tym co sie robi doprowadzil do kryzysu Kosciola.
A
Antymodern
9 października 2014, 16:09
Podstawowy kryzys to jest taki, że ludzie są opętani seksem. A może trochę wstrzemięźliwości, co? Akt seksualny przede wszystkim ma być nakierowany na spłodzenie potomstwa, a nie przyjemność. Seks nie jest żadnym ,,naszym prawem''. Z punktu widzenia biologii jego cel jest aż nazbyt jasny. Bractwo św. Piusa X przypomina, że każdy akt seksualny, który nie jest ukierunkowany na posiadanie potomstwa jest grzechem. A teraz nic tylko seks i seks! Ludzie pogłupieli od tego. Najgorzej, że nawet księża zaczynają nauczać, że seks jest jak najbardziej ok. A nie jest! Dlaczego się nie naucza o wstrzemięźliwości, panowaniu nad swoją cielesnością, ćwiczeniu w ascetyce? Bo to jest pod prąd! Pod prąd ,,duchowi nowoczesności''!
Janusz Brodowski
9 października 2014, 16:40
Ci któzy są już jakiś czas małżonkami wiedzą, że Bóg dar ascezy seksualnej daje bez względu na nasze chęci :), a może nawet wbrew im :))))
Janusz Brodowski
9 października 2014, 15:41
W tej chwili kryzys dotyczy kościoła zachodniego, ale wraz z bogaceniem się narodów będzie przesuwał się na inne kraje. Nie umiemy przemawiać do sytych i wykształconych.
T
tomtom
9 października 2014, 15:48
Więc dajmy przemawiać Panu Jezusowi- On umie... Ale nie przejmuj się- Jak zaczniemy na nowo szanować i pielęgnować jego naukę to i my się nauczymy ;-)
?
??
9 października 2014, 15:49
może nigdy nie próbowaliśmy??
Janusz Brodowski
9 października 2014, 16:00
To dobe pytanie ...
9 października 2014, 16:09
Raczej nie umiemy głosić Dobrej Nowiny. Pytanie czy my, katolicy, jeszcze wierzymy w Dobrą Nowinę i swą wiarę potwierdzamy swoim zyciem. A może jedynie przemawiamy, pouczamy, zachecamy, ale sami nie jesteśmy do Dobrej Nowiny przekonani czyli swym życiem zaprzeczamy temu co głosimy. 
Janusz Brodowski
9 października 2014, 16:35
Świadectwo życia to rzeczywiście fundament. Ale czy w moim życiu nastąpiła Pięćdziesiątnica? Czasami mam duże wątpliwości...
12 października 2014, 21:46
> wraz z bogaceniem się narodów Ktoś tu naiwnie uwierzył w koniec historii, który na naszych oczach rozsypuje się w pył. Ani nie ma żadnego eksportowania demokracji, ani nie ma nieuchronności owego eksportowania, państwa zachodnie już dawno by upadły na zapaść demograficzną, gdyby nie odwlekały problemu (sprowadzając na ego miejsce nowe) imigracją, Islam się nie integruje do wesołego multikulti, rozwarstwienie społeczeństw hasa sobie w najlepsze, do gry wchodzą cywilizacje oparte na innych, niż zachodnia, aksjologiach (Chiny, Indie), Rosja, posiadająca broń atomową, umiera na demografię, do niedawna jakoś tam ustabilizowane kraje, w których choć za cenę zamordyzmu, ale jakoś stosowano przynajmniej do społęcznych rozwiązań model zachodni, obecnie stają się niemal wedle reguły domina radykalnymi republikami islamskimi (Libia, Irak, Syria), a Pan z doopy sobie wytrzasnął bzdurę o 'wzroście zamożności' i na tej bzdurze buduje fantasmagoryczną konstrukcję rzekomo nadchodzących w nieunikniony sposób problemów zepsucia całego świata bogactwem :) Ubóstwo, głód, biedę, brak wody pitnej, umieralność na dawno zwalczone choroby już w skali globu opanowano, a ja ten wiekopomny fakt przeoczyłem?
W
Wojciech
9 października 2014, 14:24
"Być może udałoby się to rozwiązać zniesieniem celibatu i wprowadzeniem praktyki, że w poszczególnych wspólnotach Mszę swiętą mogą odprawiać żonaci mężczyżni". A dlaczego tylko żonaci ? A dlaczego w ogóle mężczyźni ? A kobiety ? A co z resztą "Ludu Kapłańskiego" ? A co a z całą stopniowalną resztą przynależnych do Koscioła ? Dlaczego katolickiej nie mieliby odprawiać protestanci, skoro juz głoszą kazania. A Żydzi i muzułmanie ?
J
ja
9 października 2014, 15:04
A homoseksualisci??? No i malzenstwa homoseksualne? I dajmy sobie wogole spokoj z tym in vitro, no i aborcje tez przestanmy krytykowac. Najlepiej bedzie jak sie wszyscy ze wszystkimi bedziemy bratac. To jeszcze wiecej ludzi przyjdzie do kosciola i bedzie jeszcze wiecej wiernych.... A prawo Boze, ojta ojtam... Kto by sie tam przejmowal? Ehh... Wybaczcie ten sarkazm. Ale rece opadaja na te znow, na predce wysmarowane ''rozwiazania'', ktore na dodatek jak dowodzi upadek protestantyzmu nic do kosciola nie wnosza, a jedynie powoduja jego upadek. Ale Deon zamiast uspokajac nastroje coraz bardziej jatrzy. Az strach pomyslec o czym bedzie kolejny ''artykul''.
N
non
9 października 2014, 12:51
Sytuacja rodziny jest trudna na wszystkich kontynentach. Najlepiej rodzina ma się w Afryce, która wciąż stawia opór indywidualizmowi i wolności bez odpowiedzialności. Wskazuje na to abp Stanisław Gądecki, który na Synodzie Biskupów reprezentuje episkopat polski. Hierarcha zauważa, że współczesna kultura wywiera na ludzkie życie mocniejszy wpływ niż nauczanie Kościoła. „Wydaje mi się, że obrady zmierzają w tym kierunku, który by miał wyrazić troskę Kościoła o rodzinę. Na całym świecie są one obecnie w dość słabej kondycji – mówi abp Gądecki. - Są miliony świetnych, szczęśliwych i pięknych rodzin, które dobrze wychowują swoje dzieci i pielęgnują starszych, dbają choćby o swoich dziadków. Jest też jednak upadek wartości rodzinnych pod wpływem obecnej kultury, która z trudem znosi odpowiedzialność i na pierwszym miejscu stawia przede wszystkim wolność. Ta wolność nie pociąga za sobą żadnych zobowiązań. I właśnie dlatego tworzą się sytuacje, które wymagają odpowiedzi Kościoła i to odpowiedzi edukacyjnej. Odpowiedzi takiej, która by realnie w czymś pomogła, coś przyniosła tym rodzinom i wsparła je w życiu według Ewangelii rodziny”. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/08/abp_g%C4%85decki:_sytuacja_rodziny_jest_trudna_na_wszystkich_kontynentach/pol-829951 strony Radia Watykańskiego 
N
non
9 października 2014, 12:49
W obradach synodalnych uczestniczy również kard. Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. Nawiązując do tego, co zostało już powiedziane w auli synodalnej, stwierdził on, że największym problemem wydaje się być brutalny atak ideologiczny na rodzinę. Siłą narzuca się katolikom wizje małżeństwa, rodziny i życia, które są nie do pogodzenia z nauczaniem Kościoła i antropologią chrześcijańską. Przejawia się to choćby w bataliach o rozwód, in vitro, ideologii gender – zaznaczył kard. Grocholewski, podkreślając, że wszystko to wpływa również na chrześcijan. Musimy się zatem zapytać, jak pomóc chrześcijanom, by mogli się uchronić od tych wpływów, od tej ideologii – dodał watykański hierarcha. Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/07/kard._grocholewski:_trzeba_chroni%C4%87_rodziny_przed_brutalnym_atakiem/pol-829744 strony Radia Watykańskiego  Proboszcz Błyszcz jak zwykle pisze to co zamówi deon
.W
...ciągle w drodze...
9 października 2014, 12:39
Czy chodzi o uznanie cudzołóstwa za "nie grzech" czy raczej o "zezwolenie" grzesznikom trwającym w grzechu przyjmowania Komunii Świętej? Jeśli o to pierwsze to mam problem ze zrozumieniem nauki Jezusa. Jeśli o to drugie to mam pytanie: gdzie w Kościele będzie miejsce dla sacrum?
T
tomtom
9 października 2014, 13:03
Obawiam się że "duch czasów" bardzo by chciał aby grzechu nie nazywać grzechem i dał o sobie znać również na Zgromadzeniu Synodu w odniesieniu do określeń takich jak "życie w grzechu" etc. „Istnieje wielkie pragnienie, by nasz język zmienił się, by wyjść naprzeciw konkretnym sytuacjom”... Mówienie o grzechu nie jest obecnie w modzie- w wielu niemieckich parafiach nowi księża dostają instrukcje od przełożonych aby nie skupiać się w homiliach na mówieniu o grzechu bo to negatywnie wpływa na frekwencje... Ale idąc dalej... Czy da się "doprowadzić człowieka do skruchy"- Czy trzeba do niej dojść samemu? Nie sądzę że skrucha jest możliwa bez świadomości grzechu... a do tego potrzeba duszpasterskiej postawy miłosierdzia i troski w której nie zabraknie upomnienia, dobrej rady, pouczenia, pocieszenia i modlitwy... Czy pojednanie może nastąpić bez żalu, skruchy i postanowienia poprawy?
MR
Maciej Roszkowski
9 października 2014, 19:56
Manipulacje i kłamstwo w życiu społecznym zawsze zaczyna się od manipulacji na języku, przekłamywaniu słów.,zdaje się niektórym, że jeśli coś inaczej nazwiemy, to to coś staje się czymś innym. 
Ż
żona
9 października 2014, 12:27
niemożność przystępowania do komunii świętej dotyczy o wiele większej liczby katolików- również tych którzy żyją w małżeństwach sakramentalnych, ale nie stosują się do zaleceń kościoła w kwestii antykoncepcji
K
ka
9 października 2014, 12:51
Nie martw się. Kolejny synod będzie zapewne poświęcony antykoncepcji i znajdzie się jakiś Kacper, który poprze Twoje postulaty.
9 października 2014, 13:51
Ciekawy problem, zastanawiające, iz nie wypłynął podczas publicznych debat przed Synodem. Moze większosc wiernych, a takze publicystów wobec powszechnej w świecie praktyki antykoncepcyjnej, uznało już, iż antykoncepcja nie jest grzechem? 
9 października 2014, 14:29
I przy okazji - mówisz i masz: Przewodniczący delegowany obecnego Synodu podkreślił, że kwestie te mają swoje konsekwencje w życiu sakramentalnym małżeństw, które często nie sądzą, że używanie metod antykoncepcyjnych jest grzechem, usiłują pomijać tę kwestię w spowiedzi, aby bez problemów móc przyjmować Komunię św.
T
tomtom
9 października 2014, 12:10
"... Ten konflikt pokazuje czym właściwie będzie musiał zająć się rozpoczęty Synod. On w gruncie rzeczy dotyczy kryzysu eucharystii...." Skłaniałbym się bardziej ku stwierdzeniu że to kryzys duszpasterstwa... Chociaż trudno jest przyjąć bezkrytycznie księdza określenie "kryzys eucharystii" bo Dar Eucharystii jest najcenniejszym i największym darem jaki Kościół może posiadać- Darem Pana Jezusa złożonym z samego siebie to uważam że zwrócił wielebny uwagę na ważną sprawę... Obecne sposoby SPRAWOWANIA Eucharystii w których zagubiono poczucie sacrum a w centrum celebracji postawiono człowieka zamiast Pana Boga czyniąc z niej zwykłe spotkanie wspólnoty wiernych są raczej tym wspomnianym przez księdza "kryzysem"... Jeśli by do tego włączyć myślenie przyczynowo-skutkowe to łatwiej o wnioski co do przyczyn trwającego już od 50 lat kryzysu DUSZPASTERSTWA i wyznaczenie odpowiednich kierunków jako środków zaradczych... Tym kierunkiem jest powrót do Tradycji Kościoła Katolickiego zarówno w sensie duszpasterstwa jak i rytu sprawowania Mszy Św. Pozdrawiam serdecznie
Janusz Brodowski
9 października 2014, 13:24
Czyli powrót do Ostatniej Wieczerzy w języku aramejskim? To mocny postulat ...
9 października 2014, 13:49
"Czyli powrót do Ostatniej Wieczerzy w języku aramejskim?" Brak podstawowej wiedzy na temat Eucharystii, czy trolowanie?
Janusz Brodowski
9 października 2014, 14:13
Czy jest jakaś starsza Tradycja niż Ostatnia Wieczerza? A może uważa Pan, że Chrystus mówił w jej trakcie w jakimś innym języku niż aramejski? Wszystkie pozostałe ryty Mszy Świętej to tylko adaptacja Ostatniej Wieczerzy do lokalnych warunków i dostosowanie do zmieniających sie czasów. To chyba nie wymaga tłumaczenia?
T
tomtom
9 października 2014, 14:19
Nawet w w czasach Pana Jezusa językiem liturgicznym był hebrajski, podczas gdy cała ludność mówiła po aramejsku więc chybił Pan... Gdyby czytał Pan uważniej zwróciłby Pan z pewnością uwagę na wzmiankę o "trwającym 50 lat kryzysie" co ułatwiłoby Panu z pewnością dotarcie do moich postulatów co do środków zaradczych...
9 października 2014, 14:23
Czyli jednak brak wiedzy. Pozostaje polecić uczestnictwo w Mszy św. sprawowanej wg Nadzwyczajnej Formy Rytu Rzymskiego, albo na początek chociaż uczestnictwo z pełnym skupieniem we Mszy św w której Celebrans użyje Pierwszej Modlitwy Eucharystycznej.
Janusz Brodowski
9 października 2014, 14:33
To tylko Pański punkt widzenia, żadna Prawda Objawiona. W czasach Jezusa językiem liturgicznym był hebrajski. To prawda. Był to język używany przez kapłanów żydowskich. Jezus był cieślą, więc używał aramejskiego. Zresztą podobnie jak Apostołowie. Nie sądzi Pan chyba, że podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus z Apostołami mówili w hebrajskim?
Janusz Brodowski
9 października 2014, 14:38
Ryt Rzymski pamiętam z dzieciństwa, później raz odświerzyłem go. Nie lubię Eucharystii w języku obcym. Ale rozumiem, że są ludzie, którzy lubią taki ryt i chcą w nim uczestniczyć. Nie przeszkadza mi to. Należy to do Bogactwa Kościoła. Zamiast zarzucać mi niewiedzę proszę podać na jakiej podstawie uważa Pan, że Ostatnia Wieczerza nie jest Źródłem dla wszystkich rytów? Na razie to tylko Pan troluje ;)
9 października 2014, 14:51
"Ryt Rzymski pamiętam z dzieciństwa, później raz odświerzyłem go." Wg. jakiego Rytu odprawiane są obecnie Msze św. w polskich kościołach? "Zamiast zarzucać mi niewiedzę proszę podać na jakiej podstawie uważa Pan, że Ostatnia Wieczerza nie jest Źródłem dla wszystkich rytów?" I jak to jest z Ofiarą w koneście Ostatniej Wieczerzy?
T
tomtom
9 października 2014, 14:55
Podczas gdy ja odnoszę się do Tradycji Kościoła Katolickiego której przekazywanie i rozumienie nie zezwalało 50 lat temu na popadanie w herezje,  Pan zdaje się w herezję popadać- herezję archeologizmu- bardzo obecnie popularną wśród neoprotestanckich, judaizujących nurtów na jakich istnienie (wewnątrz Kościoła???) zezwoliły interpretacje dokumentów SVII...
Janusz Brodowski
9 października 2014, 15:00
Pośpiech i skrótowość komentarzy spowodowała zarówno niedopowiedzenie:  brak słów  Nadzwyczajna Forma jak i mój bląd ortograficzny. Takie sprawy przypominają mi o mojej niedoskonałości. Co do Ofiary w kontekście Ostatniej Wieczerzy, to wypowiedziało się na ten temat tylu wybitnych specjalistów, że nie będę pozbawiał Pana tej przyjemności. Życzę miłej lektury. :)
Janusz Brodowski
9 października 2014, 15:08
Jeszcze mnie nigdy nie nazwano neoprotestanckim, judaizującym archeologiem-katolikiem. :))))) Ileż to słów trzeba nie zrozumieć, żeby taką nazwę wymyśleć. Ha, ha, ha,
9 października 2014, 15:10
Błędy ortograficzne to moja specjalność :) A co meritum skoro sie powiedzialo A (czyli propozycje powrotu do Ostatniej Wieczerzy) to warto powiedziec B, czyli jak to zrobić z Ofiarą, którą przecież każda Msza sw jest. I co zrobić z Tradycją, która jest "drugą nogą" Kościoła. 
Janusz Brodowski
9 października 2014, 15:19
Czy wystarczy KKK? " 1323 "Zbawiciel nasz podczas Ostatniej Wieczerzy, tej nocy, kiedy został wydany, ustanowił eucharystyczną Ofiarę Ciała i Krwi swojej, aby w niej na całe wieki, aż do swego przyjścia, utrwalić Ofiarę Krzyża i tak umiłowanej Oblubienicy - Kościołowi powierzyć pamiątkę swej Męki i Zmartwychwstania: sakrament miłosierdzia, znak jedności, węzeł miłości, ucztę paschalną, w której pożywamy Chrystusa, w której dusza napełnia się łaską i otrzymuje zadatek przyszłej chwały"" Ale uważam, że to lenistwo, że sam Pan tego nie znalazł ;) Od Trydentu Tradycja jest drugą nogą Kościoła. Czasami uwiera moją grzeszność, ale dzięki temu mam mozliwość poprawy (pokuty też) :). To zależy jak rozumiemy Tradycję. Jeżeli jako zbiór Tradycji kościołów lokalnych, to nie ma problemu. Prawda?
9 października 2014, 15:25
Ale z KKK 1323 nie da sie wyciagną wniosku, "powrót do Ostatniej Wieczerzy w języku aramejskim" Bo aby "utrwalić Ofiarę Krzyża i tak umiłowanej Oblubienicy - Kościołowi powierzyć pamiątkę swej Męki i Zmartwychwstania:" po pierwsze Ofiara Krzyża musiała wpierw zostac złożona, a po drugie musiał istnieć Kosciół, któremu tę pamiątkę Chrystus powierzył.
T
tomtom
9 października 2014, 15:33
To zdaje się Pan czegoś nie zrozumiał... Nijak Pana nie nazwałem a herezję archeologizmu potępiło już Magisterium KK (w Mediator Dei)... Pisząc o neoprotestanckich i judaizujących nurtach które w ramach "dialogizmu" są coraz bardziej widoczne we wspólnotach parafialnych miałem na myśli np. tzw "Drogę Neokatechumenalną" która zresztą się ze swoimi odniesieniami do judaizmu i protestantyzmu specjalnie nie ukrywa... Pozdrawiam serdecznie
Janusz Brodowski
9 października 2014, 15:35
Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale tematyka naszych wypowiedzi odbiega już znacznie od treści artykułu. Proponuję zakończyć tą konkretną dyskusję. Jeżeli napisze Pan artykuł na ten temat to chętnie ją wznowię.
9 października 2014, 15:42
Alez nie odeszliśmy od tematu. Jedną z przyczyn kryzyu wiary alei takze kryzysu małzeństwa jest problem ze zrozumieniem Mszy sw, a dokładniej z odrzucaniem Ofiary Mszy św, czyli Ofiary Krzyża i Zmartwychwstania. 
K
Kedar
9 października 2014, 16:58
Trochę ostrożności w wypowiedziach bym radził. Nazwał pan Drogę Neokatechumenalną herezją. Jest to rzeczywistość zatwierdzona przez Stolicę Apostolską, przebadana przez jej odpowiednie Dykasterie. Nazywając coś co jest zatwierdzone przez Stolicę Apostolską herezją występuje pan przeciw autorytetowi tejże Stolicy. Któż pana do tego upoważnił?
T
tomtom
9 października 2014, 18:23
Jestem bardzo ostrożny... Proszę o uważne czytanie- napisałem że herezja archeologizmu jest obecnie bardzo popularna wśród judaizujących i neoprotestanckich nurtów w KK do jakich zaliczyłem Drogę Neokatechumenalną. Dla każdego kto zna ten ruch nie jest to tajemnicą... Co do samej DN, pomijając moje opinie na temat zagrożeń i błędów interpretacyjnych i wypaczeń jakie umożliwiwił SVII które wcześniej wyraziłem (a DN jest ich doskonałą ilustracją) to przypominam że Stolica Apostolska zaakceptowała funkcjonowanie tegoż ruchu pod pewnymi warunkami wyznaczając czas przejściowy na dostosowanie. Czy jest Pani/Pan pewien że te warunki są przez DN spełniane?
K
Kedar
12 października 2014, 15:23
Ma Pan niestety nieaktualne informacje. Czas ad experimentum się zakończył. Nastąpiło definitywne zatwierdzenie Statutu, Dyrektorium Katechetycznego i Dyrektorium Liturgicznego Drogi Neokatechumenalnej.
NP
non possumus
9 października 2014, 12:06
Odezwał sie znowu dysydencki proboszcz - wspólczuć nalezy parafianom bo pewnie to dysydenctwo, libertynizm i tworzenie medialnego KK przechodzi na parafian? Chyba zdają sobie z tego sprawę? Wielu na pewno tak. No bo do deonu wsam raz pasuje, dzieląc KK nafrakcje i głosząc z nauki Świetego Jana Pawła II wybiórczo to co mu pasuje, pomijając to co nie pasuje. To sie nazywa manipulacja
9 października 2014, 12:02
Drogi księże. Czas stanąć i spojrzeć prawdzie w oczy. Współczesny bogaty, syty Europejczyk nie potrzebuje Boga, Kościoła i całej tej otoczki religijnej, aby żyć szczęśliwie. W Polsce wiele ludzi jeszcze z tradycji szuka jakiegoś tam wsparcia duchowego w Kościele, ale czy wierzą? Na swój  sposób tak, ale jak wiele rodzin żyjących wg wiary katolickiej ksiądz może wskazać w swojej parafii? I jaki jest rozkład tych rodzin ze względu na wiek i staż małżeński? Obecna dyskusja o uznaniu cudzołóstwa, a dokładniej wieloletniego życia w cudzołóstwie) za „nie grzech” nie rozwiążą żadnego problemu Kościoła, pudrując jedynie na chwilę problem odrzucenia wiary przez współczesnego człowieka. Człowieka który nie wierzy ani w groźby kar wiecznej, ani łaskę życia wiecznego. Dowodzą tego puste kościoły zachodniej Europy przy ostatniej modzie wyrzucania z nich konfesjonałów. W Europie chrześcijaństwo wymaga radykalnej reewangelizacji od poziomu kerygmatu. I wymaga faktycznych świadków wiary, wśród księży i świeckich. 
2
235
9 października 2014, 12:49
Bardzo słusznie napisane. Uczestniczę w różnych rekolekcjach ewangelizacyjnych, głównie dla małżeństw, opartych przede wszystkim na głoszeniu kerygmatu. Bardzo często na takie rekolekcje przyjeżdżają małżeństwa, które są w kryzysie, niekiedy tuż przed rozwodem. Podstawowe treści (które nam katolikom powinny być znane) głoszone na takich kursach (jak np. Kurs Filip itp.), są nieznane. Uczestnicy przede wszystkim zaskoczeni są treściami mówiącymi im o Miłości Bożej, Grzechu, Zbawieniu itd. Dla wielu małżeństw takie rekolekcje są przełomem w ich życiu. Znam wiele par małżeńskich, które po takich rekolekcjach nawróciły się, nie rozwiodły się.