Sześć rad jak nie dopuścić do wojny polsko-polskiej

fot. PAP/Piotr Nowak

Ogromne emocje są po stronie zadowolonych z wyroku Trybunału Konstytucyjnego i histerycznie wyrażających dezaprobatę. Niewątpliwie, temat prawa aborcyjnego budził, budzi i będzie budzić napięcia. Obie strony sporu mówią o wojnie. Czy to dobry język? Do czego to doprowadzi?

Życie jest darem Bożym i należy je chronić od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci. Przecież chodzi o człowieka. Tu nie ma żadnej dyskusji. Bóg mówi: „Nie zabijaj”. Serce normalnego człowieka krzyczy: „Nie zabijaj”. Tym bardziej jest to ważne w przypadku nienarodzonych.
Kościół wiele o ochronie życia już powiedział. Papież Franciszek wyraźnie przypomina nam: „Jasna, stanowcza i żarliwa musi być na przykład obrona istoty niewinnej, jeszcze nie narodzonej, ponieważ stawką jest w tym wypadku godność życia ludzkiego, zawsze świętego, czego wymaga miłość do każdej osoby, niezależnie od etapu jej rozwoju” (adhortacja apostolska „Gaudete et exsultate”, 101).
Przez Polskę przetaczają się protesty, momentami naznaczone agresją i profanacyjnymi działaniami, takimi jak przerywanie mszy świętych czy niszczenie obiektów sakralnych. Ogromne emocje są po stronie zadowolonych z wyroku Trybunału Konstytucyjnego i histerycznie wyrażających dezaprobatę. Niewątpliwie, temat prawa aborcyjnego budził, budzi i będzie budzić napięcia. Obie strony sporu mówią o wojnie. Czy to dobry język? Do czego to doprowadzi?
Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na kilka kwestii. Nie chcę pisać o kwestiach edukacyjnych (bo to oczywiste – ludzie mają za mało wiedzy w temacie życia), prawnych (od tego są politycy) czy porządkowych (łamanie prawa powinno być ukarane) . Chcę zatrzymać się nad czymś ważniejszym.

1. Konieczność wzajemnego słuchania się

Wojenne nastawienie nie sprzyja dialogowi. W obecnej eskalacji napięcia raczej trudno będzie o posłuchanie się, ale jest ono konieczne. Po jednej i drugiej stronie barykady są ludzie – mają uczucia, emocje, swoje własne historie, często naznaczone osobistym cierpieniem, nieraz dramatem. Rodzi się pytanie czy odnajdziemy w sobie zdolność do dostrzeżenia w osobie, na której zachowanie oburzamy się, człowieczeństwa? Tak, błądzącego, zacietrzewionego w swojej walce o aborcję, ale jednak człowieka. Absolutnie nie można usprawiedliwić chamstwa, profanacji, znieważania osób, niszczenia mienia, wulgaryzmów. Ale ze strony ludzi Kościoła, organizacji pro-life, nas konieczne jest spojrzenie na proaborcjonistów z miłością, by nie wejść w słowne utarczki, nie dać się sprowokować, nie wejść w tę samą logikę wojny.
O co walczą kobiety ze Strajku Kobiet i innych organizacji? Dlaczego mają takie proaborcyjne postulaty? Co myśli i czuje poszczególna uczestniczka protestów, tak sama, bez tłumu i atmosfery buntu?

2. Zmiana naszego spojrzenia i działania

Życia trzeba strzec, nawet kiedy to budzi sprzeciw określonych grup, ale cały czas pozostaje wyzwaniem realna troska o życie. Nie wystarczy być za zmianą prawa, podpisywać petycje o ochronę życia. Potrzebna jest prawdziwa i ciągła troska. Z jednej strony chodzi o tworzenie realnej kultury życia, wspieranie konkretnych kobiet w ich trudnych sytuacjach, a z drugiej o zwyczajne otwarcie na bliźniego. Zaczyna się od tego, by nie patrzeć krzywo na kobiety, które są w ciąży nie będąc w małżeństwie, przyjaźnie spojrzeć na rodziny z dziećmi z niepełnosprawnością, będące w kościele, nawet jeśli ich dziecko trochę przeszkadza we mszy świętej, wesprzeć domy samotnej matki. A może trzeba po przyjacielsku zainteresować się sąsiadami, którzy mają trudności z dziećmi i podjąć jakąś pomoc? To tworzy klimat pro-life. Czy zdajemy z tego egzamin? Z tej codzienności, w której te postawy coś nas kosztują?

3. Nowy język wierzących i Kościoła jako całości

Cała złożona sytuacja pokazuje jak potrzebna jest nowa ewangelizacja. Zdecydowana większość protestujących za prawem aborcyjnym to katolicy, ochrzczeni, a więc Boże dzieci. Niestety, przegraliśmy jako Kościół tym, że nie ma odpowiedniego wtajemniczenia w wiarę i formacji wiary. Jestem głęboko przekonany, że zdecydowana większość protestujących nie spotkała żywego Jezusa, nie doświadczyła prawdziwej miłości Boga. Wzrastali w tradycji (bardziej lub mniej), obrzędach, przyjęli bierzmowanie czy zawarli małżeństwo sakramentalne, ale dla nich wiara nie była czy nie jest atrakcyjna, a Kościół nie jest przyciągający. Stańmy więc w prawdzie: Polska potrzebuje ewangelizacji, bo każdy, który doświadczył mocy Jezusa zmartwychwstałego nie będzie przeciw życiu, przeciw prawdom wiary. Pytam więc: kto głosił kiedykolwiek osobom, które dziś krzyczą za aborcją, kerygmat, tak osobiście, do serca, z miłością? Pamiętajmy, że nie ostoi się społeczeństwo chrześcijańskie kulturowo, to już przeszłość. I albo Kościół (czyli my wszyscy) zacznie być bardziej ewangeliczny, bardziej będzie chodziło o Jezusa, będzie więcej realnej duchowości, która przyciąga, wzrośnie liczba zaangażowanych uformowanych świeckich albo przegramy z kretesem, szybciej niż nam się wydaje.

4. Zerwanie z niewłaściwymi powiązaniami

Jako Kościół musimy bronić się wciągnięciem w polityczne konotacje toczącego się sporu. Tymczasem dziś wciąż pojawia się argument, że rząd działa na zlecenie Kościoła. Wiadomo, że Kościół zawsze jest za życiem, ale musi być postrzegany nie jako strona konfliktu, gdyż jest dla wszystkich, także dla tych, którzy dzisiaj błądzą. Kiedy jednak Kościół zostanie wciągnięty w różnego rodzaju batalie, to staje się zamknięty dla dużej grupy wiernych. I nie można powiedzieć: „Trudno, nie chcą, to nie”, gdyż Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4).

5. Perspektywy współdziałania

Ktoś powie, że jestem naiwny. Trudno, ale naprawdę myślę, że warto szukać tego, co może łączyć, nawet jeśli dziś trudno o tym myśleć. Ale co można zrobić razem, niezależnie od politycznych czy światopoglądowych kolorów, dla kobiet w ciąży, zwłaszcza tych, którym wali się życie? Nie od razu musimy wchodzić na grunt religijny. Najpierw trzeba być.
Po drugie, jasno należy postulować zmianę języka. Wiadomo, że w istotnych kwestiach emocje biorą górę, ale katolicy nie powinni bronić życia obrzucając stronę przeciwną epitetami typu „mordercy”. Taki język zamyka na minimalne otwarcie drzwi do jakiegokolwiek dialogu. Nawet jeśli inni rzucają wulgaryzmami i obrażają, obrońcy życia nie mogą wejść w takie same buty. Bo mamy nieść życie, także w słowach. Tego uczy nas Jezus w Ewangelii. Tylko proszę moich słów nie odczytać jako zachętę do bierności czy poddania się. Nie! Ale nie zgadzam się na to, by katolicy, świeccy czy duchowni, bronili życia i innych wartości z zaciśniętymi pięściami, zębami, groźnym wyrazem twarzy, bo wtedy to działanie nie różni się niczym od metod drugiej strony. Nie ma we mnie zgody na prowokujące wpisy, plakaty na profilach na facebooku, okrzykach wykluczających kogokolwiek.
Jako chrześcijanie bardziej pokazujmy ludzką twarz, odzwierciedlajmy spojrzenie Jezusa, dawajmy dobre słowo błogosławieństwa, dzielmy się świadectwem itd. W ten sposób wiele osób dziś protestujących za aborcją zacznie stawiać sobie istotne pytanie, uwalniając się z uścisku tłumu wołającego „moje ciało, moje prawo”.

6. „Idźcie i czyńcie uczniów”

Poważnie potraktujmy wezwanie Jezusa, by czynić uczniów. I nie chodzi tyle o wielkie projekty, kolejne rekolekcje ewangelizacyjne czy wyjścia do ludzi, choć i te działania są konieczne, a wciąż ich za mało w polskich parafiach. Po prostu zacznijmy więcej w naszych środowiskach mówić o Panu Jezusie, o tym, co On zrobił w nas, jak zmieniło się nasze życie, kiedy przyjęliśmy Ewangelię jako normę życia. Nie brońmy w każdej dyskusji Kościoła, bo to nic nie da. Mówmy Ewangelię, z uśmiechem i radością: JEST JEZUS, KTÓRY CIĘ KOCHA I BĘDZIE TWOIM OPARCIEM. To jest podstawowe zadanie chrześcijan. Wszystkie inne – edukacyjne, kulturowe, światopoglądowe – wynikają z tego jednego: ON JEST.
Drodzy, to jest nasz czas. Jezus chce, byśmy teraz żyli, w takim, a nie innym świecie. Idźmy z Jezusem, zapraszając do wspólnej drogi wszystkich oraz nie denerwując się na tych, którzy nas nie słyszą i dlatego próbują zagłuszyć. MY GŁOŚMY EWANGELIĘ, DOBRĄ NOWINĘ, KTÓRA DAJE NOWE ŻYCIE.
***

DEON.PL POLECA

doktor teologii, pracownik Instytutu Nauk Teologicznych UŚ, dyrektor Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody, misjonarz miłosierdzia

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sześć rad jak nie dopuścić do wojny polsko-polskiej
Komentarze (5)
MB
~Marianna Bielawa, Warszawa
28 października 2020, 22:06
Módlmy się za przyczyną służebnicy bozej Rozalki Celakowny o uchronienie Kai Gródek od zakusów ludzi spabego ducha. https://www.gosc.pl/doc/6592753.Kaja-Godek-W-zwiazku-z-fala-agresji-nie-przebywam-w-swoim
BS
~Beata Solska
28 października 2020, 15:58
"Bo mamy nieść życie, także w słowach." Amen. Dziekuje za tekst przepelniony Ewangelia i miloscia do kazdego blizniego.
ND
~Nori Durin's Folk
28 października 2020, 10:21
D) Czy anty naukowe tezy abp. Hosera o tym, że podczas gwałtu rzadziej dochodzi do zapłodnienia nie powinny spotykać się z potępieniem i odcięciem. Żadnych badań naukowych potwierdzających te absurdalne stwierdzenia. Co z encykliką Fides et Ratio Jana Pawła II? Dlaczego odrzucamy jako Kościół w Polsce coraz częściej naukę zamiast rozmawiać na gruncie prawdy? Dlaczego musimy kłamać i to tak publicznie? Czuje się naprawdę dziwnie, że Tomasz Terlikowski i ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski są jednymi z niewielu którzy chcą tego oczyszczenia w Kościele.
LT
~Lidia Tok
28 października 2020, 22:42
"Abp Henryk Hoser oszacował, że „tych przypadków nie ma wiele”, bo „fizjologia, która jest narażona na tak ogromny stres, działa w sposób przeciwny możliwości zapłodnienia”. – W rzeczywistości stres jest w stanie zwiększyć odsetek ciąż u kobiet zgwałconych, a nie zmniejszyć, bo to silny bodziec, który może przyspieszać owulację, o ile kobieta jest w okresie przedowulacyjnym – tłumaczy położnik dr Grzegorz Południewski. Potwierdzają to badania Juana Tarina, Toshio Hamatani i Antoniego Cano z 2010 r. Owulacja jest z reguły spontaniczna i następuje regularnie co 26–30 dni. Pod wpływem silnego stresu owulacja może zostać wywołana wcześniej. Z kolei długotrwały, utrzymujący się stres doprowadza do sytuacji odwrotnej – do zatrzymania owulacji (a także menstruacji) i tym samym funkcji reprodukcyjnych kobiety.
ND
~Nori Durin's Folk
28 października 2020, 10:20
Czy to nie jest tak, że nam zabrakło po prostu odwagi jako chrześcijanom i katolikom, by teraz nie wyglądać na obłudników? To jest też wyrzut dla mnie samego, bo pozwoliłem, żeby tak wiele spraw bulwersujących w samym Kościele nie zostało oczyszczonych. A) Wszyscy słyszeliśmy tak wiele różnych bulwersujących rzeczy czynił i mówił abp. Głódź. Czy my jako wierni mieliśmy chociaż trochę odwagi żeby przeciwstawić się tej pogardzie którą ten człowiek krzewił? B) Czy mieliśmy chociaż trochę odwagi, żeby powiedzieć, że język abp. Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie", nie jest językiem miłości? To, że ci ludzie mają inny system wartości nie czyni ich zarazą wobec nas. C) Czy naprawdę w tak wielu sprawach pedofili i molestowania zawiedliśmy ludzi? Zaczynając od Joli Szymańskiej która publikowała też na deon.pl . Czytając komentarze pod jej tweetami czy postami, każdy już zapomniał, że to przecież w Kościele kapłan ją molestował i skrzywdził.