Uczmy się od Hołowni

Piotr Żyłka

Ten felieton może i zabrzmi jak laurka wystawiona Szymonowi Hołowni, ale właśnie taki ma być. Należy mu się.

Jestem młodym dziennikarzem katolickim. Można powiedzieć, że dopiero zaczynam, jestem żółtodziobem, ponieważ "siedzę w mediach" dopiero od mniej więcej trzech lat. Czego nauczyłem się w tym czasie? Jak z punktu widzenia początkującego publicysty wygląda obraz mediów w Polsce?

Niestety różowo nie jest. Po pierwsze są bardzo mocne podziały. Mam wrażenie, że zamiast koncentrować się na głoszeniu Dobrej Nowiny, co powinno być naszą najważniejszą misją, zamiast szukać sposobów na dotarcie z przesłaniem Chrystusa do jak największej liczby ludzi, często błądzimy, walcząc ze sobą nawzajem. I tak, ci bardziej konserwatywni i ortodoksyjni walą w liberałów, a ci oczywiście nie pozostają dłużni. I tak bez końca. Koło się zamyka. Sam już kilkukrotnie dowiedziałem się, że jestem "wewnętrznym wrogiem Kościoła".

Czy ma to jakikolwiek sens? Według mnie nie. Ale ja jestem żółtodziób, co ja tam wiem... Trudno mi jednak zaakceptować ten stan rzeczy. Co niedziela mówię przecież: Wierzę w powszechny i apostolski Kościół... Powszechny, czyli zróżnicowany, ale mimo to zjednoczony, idący w tym samym kierunku. Nijak mi to nie pasuje do tych wszystkich wewnętrznych potyczek. Ktoś powie, że tak było od początku chrześcijaństwa, że apostołowie się już spierali. Ale czy to, że jesteśmy niedoskonali, ma oznaczać, że mamy się poddać i powiedzieć sobie, że tak było, jest i będzie? Po moim trupie. "Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali".

Druga sprawa, to nasze nastawienie do "świata zewnętrznego", czyli do wszystkich tych, którzy z bardzo różnych powodów nie są członkami Kościoła, nie lubią nas lub wręcz są do nas wrogo usposobieni. Ja rozumiem, że jak na nas plują, to nie powinniśmy udawać, że pada, ale bardzo ważne jest to, jak reagujemy.

I, szczerze mówiąc, gdy widzę, jak coraz częściej atakiem odpowiadamy na atak, zaczynam rozumieć, dlaczego tak wielu ludzi ma problem z Kościołem. Zbyt rzadko pokazujemy piękno wiary, nadziei i miłości, a zbyt często popadamy w moralizatorski ton i ciskamy gromami. Mocno oddaliliśmy się od wskazań, które pozostawił nam nasz Nauczyciel: "jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi", "nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni". Ktoś powie, że dzisiejsze czasy potrzebują innych ewangelicznych wskazań. Ale może zamiast szukać wymówek, stańmy się radykalni. Ale nie względem inaczej myślących, ale wobec naszej grzeszności, braku pokory i niechęci do przyznania się do tego, że i my często oddalamy się od źródła.

Uważnie obserwuję to, co dzieje się wokół Szymona Hołowni od momentu, w którym zdecydował się odejść z "Newsweeka". Przyznam, że jestem pod wrażeniem.  Po pierwsze tego, że zdecydował się pisać do tygodnika, któremu nie po drodze było z chrześcijańskimi wartościami. Ktoś przecież powinien starać się dotrzeć i do czytelników "Newsweeka", zarówno tych wierzących jak i niewierzących. Nie sztuka mówić do swoich przy pełnym aplauzie sali. Jestem także pod wrażeniem tego, że Hołownia postawił sobie pewne granice. Gdy zostały one przekroczone, nie wahał się powiedzieć: dość!

Jednak w tym wszystkim, moim zdaniem, najważniejsze jest to, co stało się potem. Gdy naczelny "Newsweeka", Tomasz Lis zaczął go publicznie chamsko obrażać, Hołownia nie odpowiedział mu tym samym, po prostu spokojnie i rzeczowo punktował nierzetelność w spornych materiałach opublikowanych przez tygodnik i przedstawiał swój punkt widzenia.

I na koniec fragment z wczorajszego wpisu na blogu Szymona Hołowni, który był impulsem do napisania tego tekstu.

"Z pogodnym zainteresowaniem obserwuję reakcję moich kolegów po piórze, z których ci z lewej - widząc, że ktoś we mnie wali, wykonali już obłędny taniec radości, ci z prawej milczą, spokojnie czekając aż się wykrwawię, będą mieli kłopot z głowy, załatwiony bez kosztów, nie swoimi rękoma. Nawet dla nich nie jest ważna sprawa, o którą i dla której się spieramy, istotniejsze jest to, że jestem 'nie ich'. Lekcję odebrałem i wyciągnę z niej wnioski.  Utwierdziłem się w przekonaniu, że gdy w Radiu Maryja reklamowana jest książka z rozdziałem 'Hołownia atakuje Kościół i głosi rekolekcje', a lewaccy neofici zarzucają mi, że Kościoła ślepo bronię, to znak, że jestem dokładnie tam, gdzie chciałbym być. W miejscu, gdzie się rozmawia, z dala od tych co umieją tylko wrzeszczeć."

Nic dodać, nic ująć. Takiego podejścia do dziennikarstwa z całego serca życzę wszystkim katolickim publicystom. Uczmy się od Hołowni.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uczmy się od Hołowni
Komentarze (41)
HZ
Hołownia zdolny maturzysta
4 kwietnia 2013, 12:33
 Hołownia i świecki ks.Sowa u Lisa w marcu,świeżo po obrzydliwej okładce w Nesweeku przedstawiającej księdza pedofila...a z nimi Środa i Szostkiewicz...Nasze katolickie zuchy(czyli Hołownia i Sowa) ani razu nie pytają o obrzydliwą okładkę pana Lisa.Tylko poklepują się po imieniu i dywagują o kościele z nowym papieżem...Mędrcy...Kim jest pan Hołownia,że brakuje mu jaj żeby stanąć w obronie Kościoła?Rzeczywiście,nie ma wykształcenia teologicznego ani dziennikarskiego.Jest po maturze z niedokończoną psychologią.Wiec ma średnie wykształcenie a mądrzy się na każdy temat kościelny... Jak można współprowadzić w tvn program gdzie jest cała masa aluzji i skojarzeń erotycznych mimo że występują tam dzieci i młodzież???Panie Szymonie już kiedyś pan Marcin Gajda panu napisał:NIE DA SIĘ SŁUŻYĆ BOGU I MAMONIE...Podpisujemy się pod tym... p.s.i te książki...bez imprimatur...poklejone z innych(polskich i zagranicznych)...na siłę...papka pop-religjna co by tylko kupili...obliczone na łatwy zysk...To ciekawe,że zawsze wychodzą przed Bożym Narodzeniem...A ks.Sowa jak się wstydzi kapłaństwa niech zamilknie bo wstyd przynosi...Świeckie ubranko i bijąca sztuczność...Czemu w radiu zet mówił krytycznie o Lisie i jego okładce a jak przyszedł do niego do programu to milczy??? Nasze "katolycke" zuchy za pięniądze zrobią wszystko w ramach popularności i poprawności...NIE DA SIĘ SŁUŻYĆ BOGU I MAMONIE...
US
uczmy się od Jezusa
4 kwietnia 2013, 12:06
nie uczmy się od Hołowni...od Jezusa się uczmy...Jezus nie szukał siebie...
D
dd
9 sierpnia 2012, 17:48
Edyta Stein W 1941 roku pisze do zaprzyjaźnionej zakonnicy: « Scientia crucis (naukę o Krzyżu) można pozyskać dopiero wtedy, gdy dokładnie poczuje się Krzyż. Od pierwszej chwili byłam o tym przekonana i mówiłam z głębi serca: Ave, Crux, Spes unica (bądź pozdrowiony Krzyżu, nasza jedyna nadziejo) » Edyta Stein - Żydówka, kobieta myśląca, wybitna, filozof, intelektualistka, szukająca Prawdy. Jej nawrócenie to owoc uczciwości intelektualnej i otwartości na łaskę wiary. Przyjęła wiarę i chrzest w Kościele, została karmelitanką. Wierność Chrystusowi św. Teresa Benedykta od Krzyża (od Krzyża !) przypieczętowała ofiarą życia za swój naród. Jej życie spełnione w Chrystusie jest klarownym ukazaniem jedynego sensu dialogu międzyreligijnego w perspektywie ostatecznego przeznaczenia człowieka: jeśli taki dialog prowadzi do Chrystusa i Krzyża i Kościoła i zbawienia wiecznego - ma sens. Modliliśmy się o nawrócenie Żydów.
PP
poszukujący prawdy
9 sierpnia 2012, 16:54
Skąd w niektorych z Was  tyle jadu, mentorstwa i zlosliwośc, patentu na mądrość i nieomylnośći? Czy czasami nie  jest tak, że widzicie dźbło w oku bliżniego, a nie widzici belki we własnym oku?
T
tak
9 sierpnia 2012, 16:47
Mam bardziej wiarygodnych nauczycieli i bardziej im ufam. Ale jeżeli Autor znalazł sobie taki autorytet to w porządku. Tylko niech się uczy sam od niego. Kazdy ma nauczyciela na swoja miarę.
D
DNA
9 sierpnia 2012, 13:57
Czego mamy się uczyć od kolaboranta Hołowni ? Spoźnionego refleksu, udawania głupiego czy robienia kariery dla pieniędzy, kosztem własnego ja? A może dojścia do ściany! A kiedy dochodzi się do ściany to mozna tylko się o nią rozbić albo się nawrócić. Czyli od Hołowni możemy sie nauczyć nawracania, ale nie należy tego czynić w taki dość obrzydliwy sposób. Więc niech Autor z tymi pochwałami nie przesadza!!!
A
Anonim
9 sierpnia 2012, 13:42
 Szanowny Panie Redaktorze, z faktu "bycia z dala od tych, co umieją tylko wrzeszczeć" nie wynika wprost "bycie tam, gdzie się chce być lub bycie we właściwym miejscu". Zarówno liberałowie i lewacy, jak również środowisko RM, to są ludzie  których można określić jako aktywnych i zaangażowanych, a nie koniecznie tylko wrzeszczących. Moim zdaniem właśnie tego zaangażowania i współdziałania na rzecz spraw Kościoła i Narodu brakuje większości katolikow w Polsce i z tego powodu pewne niekoniecznie liczne, za to zaangażowane i zwarte środowiska mają dużą przestrzeń do działania. Innymi słowy: wypełniają one pustkę, której nie zapełniają bierni i nijacy katolicy i niestety już chyba tylko stadionowi patrioci. Bo zdaje się też, iż ludzie nie rozumieją obecnie, że Naród, Ojczyzna i Kościół to wspólnota, która kieruje się prawem naturalnym, a nie stanowionym i z pewnością nie jest to kontyngent indywidualistów.
X
xx
8 sierpnia 2012, 19:44
Z tego co zrozumiałem, to autor artykułu nie oceniał kompleksowo postawy zyciowej redaktora Holowni, a jedynie jej  mały wycinek związany z rezygnacją świadczenia pracy przez w/w na rzecz  oberreadaktora liska, bożyszcze  poprawnych mediów. I sama ta postawa, zrezygnowanie z pracy dla liska jest postawą  godną zauważenia i poparcia.
SE
s. ewa
8 sierpnia 2012, 17:39
Wazelina! Mamy nowe autorytety i bohaterów. Zamieszanie z Hołownią jest szerszym problemem niz to jest bardzo jednostronnie ukazane w niniejszym artykule.
D
doncorleone
8 sierpnia 2012, 13:29
Teraz jak wszyscy dają w du*pę kościołowi to wszyscy jakoś się obudzili z letargu. Przypomnijmy, że Hołownia tydzień przed okładką z "Księdzem" nie miał zamiaru odchodzić z Newsweeka by po tygodniu zmienić zdanie. To postawa typowo konfromistyczna. Nie polecam, aby brać przykład z Hołowni. 
A
Amita
8 sierpnia 2012, 10:46
W pełni zgadzam się z autorem. Szymon Hołownia to świetny dziennikarz i jego postawa wobec zaistniałej sytuacji jest dla mnie w pełni zrozumiała.
dać świadectwo prawdzie
8 sierpnia 2012, 10:21
@ Piotr Żyłka Jako, że autor artykułu sam deklaruje jakieś zagubienie i poznawcze braki w rozeznaniu sytuacji mediów w Polsce, pozwolę sobie zwrócić uwagę na kwestię o znaczeniu zupełnie podstawowym. Szatańską zarazą współczesnych czasów jest RELATYWIZM - pogląd absurdalny, bo wewnętrznie sprzeczny, a w konsekwencjach zabójczy dla kultury (w tym wiary !!!) bo w skutkach akceptujący moralną niegodziwość i ostatecznie głupotę ! W relatywizmie racją nie jest zgodność z prawdą, bezinteresowne dążenie do niej (konieczna dobra wola), ale SKUTECZNOŚĆ (powszechność i intensywność) propagowania (np. media) jakiejś ideologii - np. globalizmu kulturowego. Społecznie funkcjonującą "prawdą" staje się zatem KŁAMSTWO, tych którzy dysponują możliwościami i środkami jego propagowania ! Świadomość powyższego powinna być FUNDAMENTEM wszelkiego dziennikarstwa, szczególnie obowiązującym DZIENNIKARZY KATOLICKICH ! marek w odpowiedzi autorowi pisze: "...nie ma miłości bez prawdy ! Ile to razy chowamy się za pustym słowem "miłość", bo nic nas to nie kosztuje ? Ba, jest obecnie - jakże modnym i wygodnym - powodem układania się z tymi, którzy z prawdą i tym samym z miłością walczą albo choćby za nic mają i prawdę i miłość".  A tym czasem sam Papież Benedykt XVI wzywa nas właśnie do walki: Benedykt XVI - potrzebny jest kościół wojujący http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,10194,benedykt-xvi-potrzebny-jest-kosciol-wojujacy.html
X
xx
8 sierpnia 2012, 09:15
Znowu popisy  mędrców Syjonu, dyżurnych krytykanów, płatnych malkontentów, frustratów, kórzy  czepiają się każdego slowa i znaku interpunkcyjnego. Odnoszę wrażenie  , ze odpowiada  wam wyłącznie "mowa miłości" np. Palikota, Michnika czy Niesiołowskiego. Skąd w was tyle jadu i nienawiści do drugiego człowieka, który odważył się  mysleć  samodzielnie?
A
anme
8 sierpnia 2012, 08:13
"Niech Piotr Żyłka nie robi z siebie bardziej papieskiego od samego Papieża ! " - Pani Ewo, proponuję ponowną lekturę tekstu Piotra Żyłki, zwłaszcza w kontekście przywolanego tu przez Panią przemówienia BXVI. Mam wrażenie, że brakło zupełnie zrozumienia obu tekstów ;) one się uzupełniają... Może proszę powiedzieć, czym dla Pani jest wojowanie chrześcijanina?
E
ewa
8 sierpnia 2012, 00:19
@kirs Doskonale zdaję sobie sprawę z tego czym jest relatywizm. Jednak uważam, że sposobem na "walkę" z relatywizmem nie jest odpowiadanie atakiem na ataki, tylko próba dawania świadectwa miłości. Czyli dawania świadectwa prawdzie (nawet za cenę męczeństwa) - bo nie ma miłości bez prawdy ! Ile to razy chowamy się za pustym słowem "miłość", bo nic nas to nie kosztuje ? Ba, jest obecnie - jakże modnym i wygodnym - powodem układania się z tymi, którzy z prawdą i tym samym z miłością walczą albo choćby za nic mają i prawdę i miłość ! A tym czasem sam Papież Benedykt XVI wzywa nas właśnie do walki: Benedykt XVI - potrzebny jest kościół wojujący http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,10194,benedykt-xvi-potrzebny-jest-kosciol-wojujacy.htmlBenedykt XVI powiedział: "Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie walki ze złem. Widzimy, że zło posługuje się w tym wieloma sposobami: okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro i w ten sposób narusza moralne fundamenty społeczeństwa". Otóż udawanie, że MIŁOŚĆ NIE WYPŁYWA Z PRAWDY albo zaciemnianie (ignorowanie) tego faktu jest właśnie przykładem udawania jakiegoś dobra. Niech Piotr Żyłka nie robi z siebie bardziej papieskiego od samego Papieża ! 
8 sierpnia 2012, 00:17
Polecam: Wiktor Świetlik 06-08-2012 Koniec świata „liberalnych katolików" <a href="http://www.rp.pl/artykul/922465.html">http://www.rp.pl/artykul/922465.html</a>
L
leszek
8 sierpnia 2012, 00:00
Każdy ma prawo odejść z pracy, ale odchodzenie z pracy połączone z trzaskaniem drzwiami i obsmarowywaniem właśnie porzuconego chlebodawcy to nie jest dobry styl i nie świadczy najlepiej. Książke Szymona Hołownik "Tabletki z krzyżykiem" przeczytałem z wielkim zainteresowaniem i mogę polecić innym, chociaż nie jest to lektura, do której bym wracał. Szymon Hołowania jest telewizyjno-prasowym katolickim celebrytą i - jak każdy celebryta  od czasu do czasu musi na siebie zwrócić uwagę. Jedni zwracają uwagę pokazuję gołą d.. (czy inne części ciała), Szymon Hołownia zademonstrował diamentowe katolickie pryncypia. Efekt osiągnął, dużo piszą i komentują, ale styl fatalny.  "Newsweek" to przecież nie jest jakaś pierwsza liga. Na czołowę stronę się wali sensacyjną okładke, a w środku jakies rewelacje i sensacje. Czytelnik szuka tam sensacji, a nie refleksji o sensie życia i stanie świata. Trzaśnięcie drzwiami Szymona Hołowni przecież dostarczyło okładki na kolejny numer i kolejna sensację. Interes się kręci. Nie bardzo rozumiem, że jakoś Szymonowi Hołowni przez 6 lat to nie przeszkadzało, a nagle teraz zaczęło przeszkadzać. Poziom tej gazetki jest taki sam teraz, 6 lat temu i 11 lat temu, gdy wszedł na rynek. Nawet z ciekawości kupowałem pierwsze numery aby nawiązać kontakt z wielkim światem, zanim się zorientowałem, że z tego zieje prowincja i badziewiactwo. A może Szymonowni Hołowni nie przeszkadzają sensacje do momentu, kiedy nie zaglądają w ... pewnym świętym krowom. Nie to że sensacje (jak w tym wypadku) oparte na wątłych podstawach i cienkich nózkach, ale sensacje przeciwko nie temu, co trzeba. Jeśli autor artykułu zamierza podjąć karierę katolickiego publicysty, w czym mu szczerze kibicuję, to jednak zalecam podążać własną drogą i trzymać się z daleka od pewnych, może nagłaśnianych, ale wątpliwych autorytetów.
PL
Paweł Lewicki
7 sierpnia 2012, 23:23
"ci z prawej milczą, spokojnie czekając aż się wykrwawię" - ten fragment świadczy o "chrześcijańskim" podejściu :) TO JAWNA NADINTERPRETACJA świadcząca o negatywnym podejściu Szymona Hołowni do tej (tradycyjnej!) części Kościoła. Milczenie uznać za "spokojne" (bez emocji, wręcz psychopatyczne) oczekiwanie na upadek tego pana??? SKANDALICZNA WYPOWIEDŹ !!!
Dariusz Piórkowski SJ
7 sierpnia 2012, 22:24
Jakoś nie podobają mi się słowa różnych mądrali, co to zawsze lepiej wiedzą, jak powinno być, jak powinno się pisać, w których mediach występować itd. Ale sami tego nawet nie spróbują. Szymona Hołownię cenię za to, że próbował i próbuje wyjść do tych, którzy z Kościołem często na bakier, ale jak im się napisze ludzkim językiem, to przeczytają. Cenię go za to, że próbuje tak jak potrafi szukać nowego języka w głoszeniu Ewangelii - owszem nie zawsze to wychodzi najlepiej - ale jak się nie próbuje, to w ogóle nie wychodzi. On sobie znajdzie miejsce w mediach. Czytałem jego rozmowę "Bóg, kasa i rock'n roll" i byłem pełen podziwu nad tym, jak potrafi mówić normalnym językiem o wierze i Kościele.
Piotr Żyłka
7 sierpnia 2012, 20:59
@marek Jeśli chodzi o walkę do której wzywa Papież - podpisuję się pod każdym zdaniem z przytoczonego przez Pana artykułu. Tylko zwracam uwagę na to o jakim orężu w tej walce mówi Benedykt. Cytuję: "Św. Augustyn powiedział, że cała historia jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania Bogiem, i miłości Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie." Jeśli chodzi o świadectwo miłości. Staram się tutaj patrzeć na to co robił Jezus (no bo chyba dla nas lepszego przykładu nie ma). I co widzę? Czy On z kimś walczył? No średnio. Czy walczył o prawdę? Oczywiście. Ale zawsze spokojnie, nikogo nigdy nie obrażał. I przede wszystkim Jego świadectwo miłości, to było oddanie życia za NIEPRZYJACIÓŁ. Oddanie życia - to jest dla nas wzór świadectwa miłości.Taka miłość rozbraja na łopatki. Jest miliard razy bardziej skuteczna niż najwspanialsze słowa prawdy. I raczej jestem skłonny sobie wciąż zadawać pytanie - czy jestem gotów na coś takiego, na taką miłość, niż tropić i piętnować zło tego świata, w imię walki o prawdę. Pozdrawiam
K
Klemens
7 sierpnia 2012, 20:12
Całkowicie zgadzam się z redaktorem Piotrem. Gratuluję  chrześcijańskiego podejścia do problemu. Tak dalej trzymać. Szczęść Boże.
M
marek
7 sierpnia 2012, 19:37
@kirs Doskonale zdaję sobie sprawę z tego czym jest relatywizm. Jednak uważam, że sposobem na "walkę" z relatywizmem nie jest odpowiadanie atakiem na ataki, tylko próba dawania świadectwa miłości. Czyli dawania świadectwa prawdzie (nawet za cenę męczeństwa) - bo nie ma miłości bez prawdy ! Ile to razy chowamy się za pustym słowem "miłość", bo nic nas to nie kosztuje ? Ba, jest obecnie - jakże modnym i wygodnym - powodem układania się z tymi, którzy z prawdą i tym samym z miłością walczą albo choćby za nic mają i prawdę i miłość ! A tym czasem sam Papież Benedykt XVI wzywa nas właśnie do walki: Benedykt XVI - potrzebny jest kościół wojujący http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,10194,benedykt-xvi-potrzebny-jest-kosciol-wojujacy.html
Piotr Żyłka
7 sierpnia 2012, 18:46
@kirs Doskonale zdaję sobie sprawę z tego czym jest relatywizm. Jednak uważam, że sposobem na "walkę" z relatywizmem nie jest odpowiadanie atakiem na ataki, tylko próba dawania świadectwa miłości. I zawsze, gdy dyskutuję z ludźmi, którzy patrzą na rzeczywistość zupełnie inaczej ode mnie, staram się (choć wiem, że często mi to nie wychodzi) mieć w pamięci słowa Kardynała Wyszyńskiego "Chrońmy się od pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jest jeszcze człowiek, aż ...człowiek." Pozdrawiam
C
calibri
7 sierpnia 2012, 17:35
Toś wymyślił definicję relatywizmu... i od teraz wszystko wiadomo!
K
kirs
7 sierpnia 2012, 16:42
@ Piotr Żyłka Jako, że autor artykułu sam deklaruje jakieś zagubienie i poznawcze braki w rozeznaniu sytuacji mediów w Polsce, pozwolę sobie zwrócić uwagę na kwestię o znaczeniu zupełnie podstawowym. Szatańską zarazą współczesnych czasów jest RELATYWIZM - pogląd absurdalny, bo wewnętrznie sprzeczny, a w konsekwencjach zabójczy dla kultury (w tym wiary !!!) bo w skutkach akceptujący moralną niegodziwość i ostatecznie głupotę ! W relatywizmie racją nie jest zgodność z prawdą, bezinteresowne dążenie do niej (konieczna dobra wola), ale SKUTECZNOŚĆ (powszechność i intensywność) propagowania (np. media) jakiejś ideologii - np. globalizmu kulturowego. Społecznie funkcjonującą "prawdą" staje się zatem KŁAMSTWO, tych którzy dysponują możliwościami i środkami jego propagowania ! Świadomość powyższego powinna być FUNDAMENTEM wszelkiego dziennikarstwa, szczególnie obowiązującym DZIENNIKARZY KATOLICKICH !
7 sierpnia 2012, 16:21
Trzy lata wystarczyły najwyraźniej, drogi Autorze, na dostrzeżenie szerokiego i prawdziwego obrazu społeczeństwa i Kościoła w Polsce, a także na znalezienie swojego miejsca w nim. Też jestem młodą osobą i widzę, jak trudne zadanie stoi przed nami i naszymi dziećmi. Dużo błogosławieństwa i serdeczne pozdrowienia z Santiago de Chile. Stała czytelniczka :)
TZ
Tomek Z
7 sierpnia 2012, 16:06
@Vera najwyraźniej To słowo powinno nakłonić do powstrzymania się od osądów. Gdybyś jednak zamiast się wypowiadać zechciała dociec kim jest pan Szymon to pewnie zmieniłabyś tezę "między zwykłym hedonistycznym uwielbieniem życia a uwielbieniem Boga w zwykłym życiu". Czy nie masz obawy, że publiczne "przypuszczanie" podobnych tez może kogoś (Szymona) kszywdzić?
I
Irena
7 sierpnia 2012, 16:00
Sz.Hołownia- ani pióro,ani mądrość...
V
Vera
7 sierpnia 2012, 15:58
Hołownia najwyraźniej całe życie "w rozkroku" - między sacrum a profanum, między zwykłym hedonistycznym uwielbieniem życia a uwielbieniem Boga w zwykłym życiu. Niedoszły zakonnik, poważny chrześcijański dziennikarz i celebryta dający się podkupić szołbiznesowi, autor książek o tematyce religijnej trochę pachnących tanią komerchą. A jednak teraz się zachował - odważny krok po jednej stronie. Nie dociekam co tam się jeszcze za tym kryje; krok wykonany, duży plus.
D
Dorota
7 sierpnia 2012, 14:55
Dzięki za artykuł, również bardzo cenię Szymona Hołownię a jego postawa budzi mój szacunek i podziw
E
e
7 sierpnia 2012, 14:49
Hołownia siedzi na dwu koniach i mało ma wspólnego, jak "ks." Sowa, z katolicyzmem, a w każdym razie jego/ich postępowanie i obecność w mediach są obrzydliwe i daleko im w obrzydliwości do Rydzyka i Natanka...
K
kasa
7 sierpnia 2012, 14:37
Pan Szymon podpadł mi trochę po rozmowie z Panem Cejrowskim, lecz można odnieść wrażenie, że wyciągnął z tego jakieś wnioski (w tej rozmowie - z jednej strony zarzucał oponentowi brak szacunku dla poglądów innego człowieka, z drugiej strony nie szanując poglądów Pana Cejrowskiego, jak i samego Pana Cejrowskiego). Przyznam, że dużo zyskał u mnie właśnie po tym, jak zachował się po odejściu z Newsweeka. A może Cejrowski nauczył się czegoś od Hołowni? W każdym razie przeniósł swój program do tvn-u.
K
kate
7 sierpnia 2012, 14:10
 @ pzylka: dzięki:) 
Piotr Żyłka
7 sierpnia 2012, 14:04
@kate Chodzi o blog na stronie religia.tv <a href="http://religia.tv/wpis,267-napisy_koncowe.html">http://religia.tv/wpis,267-napisy_koncowe.html</a>
T
Tomasz
7 sierpnia 2012, 14:03
Pan Szymon podpadł mi trochę po rozmowie z Panem Cejrowskim, lecz można odnieść wrażenie, że wyciągnął z tego jakieś wnioski (w tej rozmowie - z jednej strony zarzucał oponentowi brak szacunku dla poglądów innego człowieka, z drugiej strony nie szanując poglądów Pana Cejrowskiego, jak i samego Pana Cejrowskiego). Przyznam, że dużo zyskał u mnie właśnie po tym, jak zachował się po odejściu z Newsweeka.  
K
kate
7 sierpnia 2012, 14:01
Czy ktoś zna adres bloga Hołowni? bo nie mogę go znaleźć. Jest tylko blog na "newsweeku", ale to chyba nie o ten blog chodziło autorowi...
N
Nohur
7 sierpnia 2012, 13:57
Panie Piotrze, tak trzymać! Musimy szukać miejsc, w których się rozmawia, a wcześniej innych słucha i uważnie na nich patrzy. Bo inaczej można widzieć tylko czyjąś - wyobrażoną sobie na podstawie własnych uprzedzeń - gębę, a nie twarz. Operujemy sterotypami, przyklejamy etykietki wszędzie, gdzie tylko się da, zamiast słuchać żywego człowieka, takiego na przykład, co to modli się razem z Radiem Maryja i jednocześnie czyta komentarze biblijne bpa Grzegorza Rysia w "Tygodniku Powszechnym". Szuka dobra wszędzie, gdzie to możliwe. Nie wolno zwalniać się z myślenia i pozwalać, by inni decydowali za nas, gdzie jest prawda. A jeszcze bardziej nie wolno nam przyjmować reguł walki z inaczej myślącym człowiekiem, nawet jeśli uderza on w Kościół, który kochamy. Obrona Kościoła nie musi - nie powinna! - łączyć się z jakąkolwiek agresją. Tak robi Szymon Hołownia - i oby było wielu takich jak on. Ich patronem można by obwołać ks. Jana Zieję, który do każdego człowieka i działania przykładał miarę Ewangelii w całym jej radykalizmie.    
JJ
Jacek-KTÓŻ JAK BÓG
7 sierpnia 2012, 13:42
Miałem to samo pracując w Kurii Metropolitarnej:różne frakcje,interesy...dlatego tym bardziej identyfikuję się z autorem artykułu:) tym bardziej,że Pan Piotr wpadł na identyczny z moim pomysł na FaceBóg..ja grupę o tej nazwie stworzyłem na Fb w zeszłym roku))Ale to pan Piotr odniósł ewangelizacyjny sukces-brawo! <a href="http://www.facebook.com/groups/231888580197669/">www.facebook.com/groups/231888580197669/</a>
M
Mara
7 sierpnia 2012, 13:04
Szanuje Szymona, nie boi sie innosci, ludzi ,rozmawia pokazuje inny wymiar Kosciola.
MR
Maciej Roszkowski
7 sierpnia 2012, 12:32
        Wielu ludzi Kościoła zdaje się realizować zasadę Włodzimierza Ilijcza Lenina "Największe niebezpieczeństwo towarzysze- na lewicy". Zamiast realizować swoją misję Dobrej Nowiny, tam gdzie ich Przedwieczny posłał, tropią i prześladują "wroga" we własnych szeregach.         Staje się tak zresztą we wszytskich partiach, ugrupowaniach etc. Tylko, to mała pociecha. A dla Szymona Hołowni ogromny szacunek, na pewno jeszcze się odezwie.
M
Martinus
7 sierpnia 2012, 12:15
Gdyby Katolicy przestrzegali Przykazań (w najdrobniejszej sprawie począwszy od małych kłamstewek i odmawiania kłamania narzuconego przez pracodawców) to byłoby dobrze. Stan łaski uświęcającej i świętość to NORMALNOŚĆ. Grzech to odchylenie i nie może być na niego zgody także przez księży.