Wiara, rozum, zabobony

Krzysztof Wołodźko

Zbliżająca się kanonizacja Jana Pawła II jest dobrą okazją, by przypomnieć jedną z chyba mniej docenianych encyklik tego papieża. Mam na myśli "Fides et ratio" (Wiara i rozum) z 1998 r. Warto odkurzyć ten dokument także dlatego, że wokół widzimy coraz więcej irracjonalizmu, zabobonów i pseudonaukowych sloganów, które często także mają dyskredytować Kościół.

Aktualność papieskiej encykliki wyraźnie uświadomiła mi lektura komentarzy/sporów pod moim poprzednim felietonem dla DEON.pl ("Latający Kościół Spaghetti - bać się, czy śmiać?"). Powrócę jeszcze do opisanego tam zjawiska. Z czym mamy do czynienia, na najbardziej elementarnym poziomie? Otóż z powrotem do pogańskiej religijności i przedfilozoficznych źródeł ludzkiej myśli. Z kultem rzeczy stworzonych, którym nadaje się jakąś "boską moc", nawet w tak dziwaczny sposób, jak w przypadku "kultu" Potwora Spaghetti, którego wyznawcy równocześnie uważają się za piewców naukowej rozumności.

Główny wątek encykliki Fides et Ratio dotyczy zagadnienia wzajemnych odniesień rozumu i wiary, którym tradycyjnie zajmowała się apologetyka >> zobacz więcej

Potrzebny będzie krótki rzut oka na źródła filozofii greckiej, na której opierają się początki dojrzałej ludzkiej myśli, w tym zręby metafizyki. Jednymi z pierwszych, którzy wystąpili przeciw religijności opartej na greckiej mitologii i szukali naprawdę transcendentnej, metafizycznej zasady świata, byli Platon i Arystoteles. To właśnie ich filozofie kładły podwaliny pod określenie pogłębionego rozumienia przyczyn rzeczywistości. Dla tych filozofów grecka mitologia (w której bardzo prymitywnie mieszały się ludzkie złudzenia z poszukiwaniem prawdy o świecie) była niegodna ludzkiego umysłu i niezdolna do dociekania prawdy. Stąd pierwsze dojrzałe filozoficzne koncepcje - świat platońskich idei oraz arystotelesowska doktryna Boga jako pierwszego poruszyciela. Oba te wątki odnajdziemy później w chrześcijańskiej teologii. A najgłębszą syntezę prawd wiary i greckiej, przedchrześcijańskiej metafizyki dał w końcu święty Tomasz z Akwinu.

Wbrew temu, co mówią dzisiejsi zaciekli przeciwnicy Kościoła katolickiego, skupieni także w środowiskach związanych z "kultem" Potwora Spaghetti, intelektualny wymiar naszej wiary ma świetnie udokumentowaną, dwutysiącletnią historię. Skąd to wynika? Wyjaśniają to pierwsze słowa encykliki "Fides et ratio": "Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy". Opisując pożytki płynące z filozofii dla wiary, Jan Paweł II stwierdzał: "zdolność do abstrakcyjnej refleksji właściwa dla umysłu ludzkiego pozwala, aby nadał on - poprzez aktywność filozoficzną - ścisłą formę swojemu myśleniu i w ten sposób wypracował wiedzę systematyczną, odznaczającą się logiczną spójnością twierdzeń i harmonią treści". Warto tu przypomnieć, że u schyłku starożytnego świata to właśnie chrześcijanie byli uważani za ateistów, gdyż z całą mocą, poprzez wiarę w transcendentnego Boga, który jest Logosem (grecki termin oznaczający m.in. mądrość, rozum, słowo) odrzucili kult bożków, które poganie utożsamiali z drzewami, rzekami, żywiołami natury. Cóż, dawni poganie czcili kamienie, dzisiejsi czczą... makaron z sosem pomidorowym. Ale poganie zwykle do swoich wierzeń odnosili się serio, wyznawcy Potwora Spaghetti wciąż mrugają do nas okiem: a to wierzą, a to nie wierzą.

Paradoksem obecnej sytuacji jest, że to właśnie agresywni agnostycy i ateiści nierzadko przedstawiają się jako dziedzice dojrzałej, ludzkiej myśli. Bywa tak, że katolicy wolą nie rozmawiać choćby o relacjach między wiarą a nauką, ponieważ zbyt słabo znają własne dziedzictwo i nie potrafią wyjść poza niektóre współczesne formy racjonalizmu, utożsamiane choćby ze skrajnym materializmem czy empiryzmem. Godzą się na argumenty przeciwnika, bo do własnej wiary podchodzą mocno fideistycznie i przyjmują bezrefleksyjnie slogany przedstawiane dziś często także w mediach jako "naukowy światopogląd".

Bardzo interesująco i przystępnie opowiada o tych zagadnieniach ks. Michał Heller, który sam w sobie stanowi mocny kontrargument wobec tezy, że człowiek nauki musi być ateistą/agnostykiem. Swego czasu w wywiadzie dla miesięcznika "Znak" (marzec 2012 r.) wyjaśniał, że w kulturze ludzkiej obecne są dwa istotne modele racjonalności, a każdy z nich - ostateczne - nie zaprzecza sensowi wiary. Mówił: "Mamy do czynienia z trzema obszarami rzeczywistości. [To] wszechświat i człowiek, ale jest jeszcze świat trzeci. Nie obawiałbym się go nazwać światem podobnym do idei platońskich. Jest to rzeczywistość praw rządzących rozumowaniem, wartości dobra i zła, pewnych norm postępowania, etc., wśród których są także normy postępowania racjonalnego".

A zatem dojrzała, katolicka myśl szanuje zarówno empiryczne metody wyjaśniania wszechświata, potrafi wskazać na relacje między naukami ścisłymi a humanistycznymi, a równocześnie widzi, że pytanie o Logos (czyli pośrednio sens fundamentalny wszechświata i cele życia człowieka) nie wyczerpują się w różnego typu redukcjonistycznych ujęciach. Warto przy tym zwrócić uwagę, gdy po raz kolejny do znudzenia ktoś nam przypomni proces Galileusza, jak wielu było i jest wśród uczonych katolików, w tym kapłanów. Że wspomnę tylko ks. Georges`a Lemaître, przez lata prezesa Papieskiej Akademii Nauk, który stworzył hipotezę Wielkiego Wybuchu i na podstawie naukowych analiz wysnuł hipotezę o promieniowaniu reliktowym.

Dość intrygujące w tej sytuacji jest to, że polemiści katolicyzmu, którzy chętnie zarzucają mu dziś nieracjonalność, sami bywają piewcami pseudonaukowych teorii, zabobonnej wiary w prymitywny materializm. Nie mówię już o ludziach deklarujących się jako niewierzący, którzy równocześnie chodzą do wróżek lub za światopogląd mają dziwny miszmasz złożony z pozostałości po New Age. Niestety, nie tak rzadko sami katolicy sięgają chętnie po wróżenie, przesądy, czerpią z dziwnych zakamarków ludzkiej myśli, materializujących się w fascynacji "miękkim" ezoteryzmem. Tacy katolicy z własnej winy stają się bezbronni wobec najdziwaczniejszych czasem zarzutów, stawianych przez wojujących ateistów i agnostyków.

Dobrze by było, gdyby w dniach kanonizacji Jana Pawła II także tutaj, na portalu DEON.pl, rozpoczęto popularyzatorską, a równocześnie ewangelizacyjną dyskusję o relacjach między wiarą a rozumem, między wiarą a naukami: ścisłymi i humanistycznymi. Żyjemy w świecie, gdy wielu ludzi jako argument przeciw potrzebie wiary przedstawia właśnie osiągnięcia ludzkiego umysłu. A przecież wciąż aktualnie brzmią słowa papieża, naszego rodaka: "poszukiwanie prawdy, nawet wówczas, gdy dotyczy ograniczonej rzeczywistości świata czy człowieka, nigdy się nie kończy, zawsze odsyła ku czemuś, co jest ponad bezpośrednim przedmiotem badań, ku pytaniom otwierającym dostęp do Tajemnicy".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wiara, rozum, zabobony
Komentarze (29)
FE
fides et ratio
21 kwietnia 2014, 10:47
Tomasz z Akwinu - zagrożenie dla teologii czy szansa? [url]http://www.youtube.com/watch?v=wksSfcSosjU[/url] Prof. Mieczysław A. Krąpiec OP - wykłady z filozofii [url]http://www.ptta.pl/krapiec/index.php?id=wyklady_ofilozofii&lang=pl[/url] Rozumowe dowody na istnienie Boga [url]http://www.youtube.com/watch?v=nx6X5JP2YUk[/url] Powszechna Encyklopedia Filozofii - wersja internetowa: [url]http://www.ptta.pl/pef/[/url]
WK
wojna kulturowa
21 kwietnia 2014, 14:06
Jak żyć w dobie wojny kulturowej [url]http://www.youtube.com/watch?v=ubsHLQYaNiQ[/url]
MR
Maciej Roszkowski
20 kwietnia 2014, 17:13
Dobrym przykładem takiej uzurpacji są dzieła Richarda Dawkinsa, skądinąd uznanego autorytetu w dziedzinie genetyki,nan temat Boga (m.in. "Bóg urojony") i Stephena Hawkinga, słynnego kosmologa również o wielkim dorobku który twierdzi, że w jego badaniach hipotez Boga, nawet ogólnie rozumianego jako  autor inteligentnego projektu nie jest  potrzebna.
C
cj
19 kwietnia 2014, 16:17
@ Rigel 1. Nauki szczegółowe badają tylko to, co materialne (bezdowodowo zakładają istnienie tylko materialnej rzeczywistości). Zatem tym samym nauki szczegółowe nie badają tego, co niematerialne. Określona nauka szczegółowa (np. biologiczna) ma opisywać rzeczywistość w ramach danej dyscypliny, natomiast nie jest uprawniona swoimi założeniami (np. właśnie bada tylko materię) i metodami (np. indukcja, eksperyment, weryfikacja w ramach danej nauki) do generalizowania swoich wyników na całość rzeczywistości i dawania ostatecznych odpowiedzi - bo to już jest albo metafizyka (nauka mająca zarówno odmienne cele jak i metody badawcze) albo jest to tylko pozanaukowe uogólnienie światopoglądowe. Czyli w istocie tylko jakieś przekonanie o czymś i wiara. Czyli 2. Jakiekolwiek wykraczanie poza to samoograniczenie się nauk przyrodniczych (budowanie ogólnych wniosków) staje się; - albo metafizyką (nauką posiadającą własny cel, aparat pojęciowy i metody) - albo światopoglądem, czyli pozanaukowym zespołem wartościujących przekonań na temat całej rzeczywistości, a w tym wiary w istnienie, bądź nieistnienie rzeczywistości pozamaterialnej. 3. Z powyższych powodów ŻADNE ODKRYCIE NAUKOWE NIE KOLIDUJE Z WIARĄ. Darwinowska teoria ewolucji nie jest odkryciem, tylko właśnie teorią, hipotezą - istniejąca dyskusja w obrębie nauk biologicznych toczy się na ile prawomocną. Z tego, co piszesz odwołujesz do przesłanek filozofii scjentystycznej która głosi, że prawdziwą i w pełni uzasadnioną wiedzę o rzeczywistości dostarczają tylko nauki przyrodnicze. Jednak nawet według tej filozofii nauki szczegółowe, wolne są od nieweryfikowalnych eksperymentalnie teorii (np. teoria ewolucji Darwina), i nie mają ambicji wyjaśniania wszystkiego na podstawie jednej, apriorycznie przyjętej zasady (tutaj - skrajny i prymitywny darwinizm).
C
cj
19 kwietnia 2014, 16:19
@ Rigel - cd Można budować różne konstrukty teoretyczne. Często wzajemnie sprzeczne. Mnożyć je dyscyplinarnie, zamykać się w ramach ich metod badawczych, tworzyć nowe lub dążyć, co jest najtrudniejsze, do ich jakiegoś ujednorodnienia. Czyli tworzyć intelektualnie bardziej lub mniej prawdopodobne opisywanie i wyjaśnianie związków przyczynowo-skutkowych, w coraz większej ilości dyscyplin naukowych i ich specjalizacji, które są jakoś zrozumiałe dla coraz węższych zespołów naukowych, a czasem wręcz pojedynczych osób. Niektóre konstrukty teoretyczne stają się bardziej popularne (nośne) od innych, gdy stają się inspiracją dla nowych albo usiłują wyjaśniać w jednym, szereg innych teorii albo hipotez w ramach danej dyscypliny naukowej. JEST OCZYWISTE, że nie ma człowieka, który byłby w stanie to wszystko intelektualnie przyswoić, jakoś racjonalnie ogarnąć, aby wyrobić sobie własne zdanie co do "jakości" tych różnych intelektualnych konstruktów i teorii - coraz częściej inspirowanych IDEOLOGICZNIE (tworzonych pod z góry założone - aprioryzm - przekonania światopoglądowe). Szlachetna nauka jako bezinteresowne wyjaśnianie i opisywanie dostępnej człowiekowi rzeczywistości w danej dyscyplinie nauki coraz bardziej odchodzi w przeszłość, a liczy się jej skuteczność technologiczna (zysk wprowadzania nowych produktów) i skuteczność PSYCHO-SOCJOLOGICZNA - wpływ na kształtowanie wyobrażeń człowieka o świecie w skali globalnej - czyli kształtowanie światopoglądowe i ideologiczne całych grup społecznych ! CZŁOWIEK JEST SKAZANY NA OPINIĘ. Dociera do niego w formie uproszczonej albo wręcz prostackiej to, co zdaniem dysponenta i często inspiratora programów badawczych jest dla niego (z takich, bądż innych względów) korzystne. Szczególnie dziś przeciętny człowiek jest zdany na dawanie (lub nie) WIARY tylko tym OPINIOM, a nie samej nauce. Realnie liczy się tylko AUTORYTET tych, którzy wytwarzają i propagują opinie.
Jan Maria
19 kwietnia 2014, 14:43
Zabobon jest związany z niezdrową religijnością. Zdrowa religijność pochodzi wyłącznie i w sposób bezpośredni od Boga. Wiara jest darem Ducha Świętego, pierwszym tchnieniem Boga. Pierwsza Księdze Pisma Świętego (Rodzaju) ,mówi, że: "Duch Boży unosił się nad wodami"  Duch Święty pochodzi od Boga, to On jest tym który poruszył Świat do Życia. To ten sam Duch jest źródłem wszelkiego dobra na Ziemi, Mądrości w każdym materiale, każdym ruchu i przemianie, w każdym procesie ficzynym i chemicznym, w każdym procesie biologicznym. To Duch Boży jest najwyższym darem, to On pobudza do czynienia dobrych uczynków, to On jest posłany i działa w sposób szczególny przez modlitwę sprawiedliwego, przez modlitwę Kościoła. Kto więc mówi że Świat z Duch nie jest, Ducha Świętego nie ma. Duch Święty sam świadczy o nas, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Żaden niewierzący nie może zrozumieć sensu jeśli nie otrzyma Ducha Świętego. Sam sens wszystkiego jest nam objawiony w Słowie Bożym, które stało się dla naszego zbawienia Jezusem Chrystusem. Jeśli więc kto nie uznaje Jezusa Chrystusa, ten nie ma Ducha Bożego, jeśli wam dziennikarz w TV głosi rzekomą jedynie słuszną prawdę, wbrew nauce Jezusa, to słuchacie czczej gadaniny, to nie słuchajcie kłamstwa. Mamy Ducha Bożego! Więc jak możemy dalej słuchać zakłamanej, pseudo tolerancyjnej czczej gadaniny! Żyjemy w czasach gdzie wielu pod pozorem posiadania mądrości Bożej, a więc Ducha Świętego, do Boga nie prowadzi. Duch Święty Jest i prowadzi do Jezusa, do jego nauki, do Kościoła Świętego.
T
trabant
17 kwietnia 2014, 11:31
kazda religia to zabobony i mity ,  wiara jest dla ludzi bez rozumu ...
R
rafi
16 kwietnia 2014, 10:24
Pan miesza tutaj dwie rzeczy: poważną dyskusję o wierze z dyskusją o pseudo-kościele potwora Spagetti, tworem stworzonym przez ludzi którzy przecież, tak naprawdę, w tego potwora nie wierzą. Jeśli mówić o czyjejś religijności, to trzeba patrzeć na to, w co ktoś naprawdę wierzy, a nie na jakiś joke. A jeśli chodzi o dyskusje na temat wiary i rozumu, także z niewierzącymi: podstawą jest przyjęcie przez nas za pewnik tego, że Bóg JEST, i że objawił się człowiekowi, najpierw Izraelowi, a najpełniej w Jezusie. Z tego wynika szereg konsekwencji, między innymi sposób patrzenia na odkrycia naukowe, teorie naukowe, i w ogóle na naukę. Osoba wierząca musi godzić swoją wiarę z tym, czego dostarczają badania naukowe. Osoba niewierząca nie musi tego robić, bo przecież w Boga nie wierzy, i zazwyczaj układa sobie wizje świata (albo Wszechświata), w której nie ma miejsca na Boga. Ale podstawą takiej wizji jest właśnie to, że nie wierzy w Boga. Jeśli uwierzy, to tak samo będzie niejako zmuszona do rewizji całej wizji swojego świata, w taki sposób, że w tym świecie będzie także miejsce na Boga. Niewiary w Boga u osoby niewierzącej nie da się przeskoczyć. Dopóki taka osoba nie uwierzy, dyskusja z nią na temat "wiary i rozumu" jest pozbawiona podstaw. Tak mi się wydaje.
R
Rigel
18 kwietnia 2014, 03:16
Dokładnie tak jest - bardzo mądre stwierdzenie. Osoba wierząca, musi sobie znaleźć jakiś sposób pogodzenia coraz to nowych odkryć naukowych, szczególnie tych z zakresu nauk ścisłych, w szczególności: fizyki, kosmologii i biologii z wiarą w osobowego boga. W końcu trzeba przyznać, że np. "oswojenie się" z darwinowską teorią ewolucji zajęło katolikom, chrześcijanom sporo czasu, przynajmniej kilka dziesięcioleci (i nadal z resztą nie wszyscy wierzący akceptują teorię ewolucji biologicznej, a także poglądy, że ewoluuje wszechświat, że ewoluuje kultura itd.). Trzeba było do tego wyrafinowanej teologii, żeby pokazać wierzącym, że można pogodzić wiarę w boga osobowego, stworzyciela i naukę o ewolucji życia. Rozwój nauk ścisłych stanowi więc nieustanne wyznanie dla wiary w boga, wiary w jego stwórczą moc. Pogodzenie nauki i wiary, wiary i rozumi - to problem i wyzwanie wierzących. Jak pokazują doświadczenia wielu z nich - można to zrobić - można wymysleć taką interpretację nauk kościoła, żeby dopasować ją do wiedzy naukowej. Natomiast zupełnie odwrotnie jest z ateistami, o materialistycznym poglądzie na świat. Oni nie mają problemu dopasowania swego światopoglądu do nauki. Ich światopogląd - wprost - kształtuje wiedza naukowa. Zakładają zmienność swojego światopoglądu wraz z rozwojem wiedzy naukowej. Co oczywiste, ateiści nie muszą też głowić się i kłopotać tym jak dopasować wiedzę naukową i wierzenia religijne na wzajem do siebie, ponieważ religię, wiarę w boga i wszelką metafizykę - co do zasady - odrzucają. Dopasowanie wiary do wiedzy naukowej to nie ich problem. Wiedza naukowa natomiast nie musi być wg nich spójna z wiarą w boga, bo to jest wg ateistów fałszywe przykonanie (tzn. że istnieje bóg).
R
Rigel
18 kwietnia 2014, 03:33
Można w zasadzie wyrożnić trzy podejścia do uksztłtowania relacji: wiara w boga - wiedza naukowa: 1) podejście polegające na podważaniu przez religię i osoby religijne wiedzy naukowej, kwestionowaniu, krytykowaniu odkryć naukowych, jako nieprawdziwych, kłamliwych a czasem nawet będących efektem spisku przeciw religii, w szczególności chrześcijańskiej; selektywne, wybiórcze traktowanie odkryć naukowych w tym się też mieści. Taki pogląd przentują np. niektórzy skrajnie ortodoksyjni ewangeliczni chrześcijanie z USA, wierzący literalnie w przekaz Biblii; objawia się to poglądami takimi jak kreacjonizm "młodej Ziemii" - wiarą, że Ziemia ma 6000 do 10 tys. lat, że ludzie i dinozaury żyły razem przed potopem itp. 2) podejście opisane w poście powyżej, tzn. dopasowywanie nauk kościoła, zwykle z pewnym opóźnieniem (np. kilkudziesięcioletnim), do stanu wiedzy naukowej; opieszałe akceptowanie odkryć naukowych (np. teoria ewolucji); wymyślanie nowych teologicznych interpretacji nauk kościoła, tak żeby pasowały do nie dającej się już w żaden sposób podważyć wiedzy naukowej. Szukanie sposobów, żeby przekonać przynajmniej większość wierzących, że między wiarą a nauką nie ma żadnych sprzeczności. Promowanie takiego podejścia jako przejawu "nowoczesności" kościoła. 3) odrzucenie prób godzenia nauki i wiary w boga jako bezcelowych, wraz z odrzuceniem wiary w boga. Akceptacja faktu, że odkrycia odkrycia naukowe z zakresu nauk przyrodniczych głównie podważają wiarygodność/ prawdopodobieństwo istnienia boga, czy w ogóle "świata metafizycznego".
R
Rigel
18 kwietnia 2014, 04:17
Warto podkreślić, że dla ateisty, powodem dla którego nie trzeba dopasowywać wiedzy naukowej do wiary w boga (pomijając nawet to, że ateista w boga nie wierzy) jest przede wszystkim całkowita niezależność współczesnej nauki od wiary. Współczesna nauka, opiera się na takiej metodzie poznawania - badania świata/wszechświata, która nie potrzebuje - nawet w założeniach - istnienia jakichkolwiek bytów/obiektów metafizycznych, bogów, duszy itp. Innymi słowy - czy bóg istnieje, czy nie istnieje - nie zmienia to w żaden sposób wyników badań i obserwacji oraz wniosków z nich płynących do zbioru wiedzy naukowej. Nauka sukcesywnie rozwija się bez założenia istnienia boga. Żadne z odkryć naukowych, nawet jeżeli było dokonane przez osoby duchowne czy wierzące (np. G.H. Lemaître, I. Newton i in.) nie było efektem przyjęcia założenia o istnieniu boga, ale zastosowania metod nie odwołujących się do metafizyki. Dla rozwoju nauki - wiara w boga jest niepotrzebna. Nauka oparta na materialistycznym sposobie widzenia wszechświata sukcesywnie pozwala coraz lepiej i pełniej rozumieć otaczającą rzeczywistość - sposób jej powstania i funkcjonowania. Innymi słowy - nauka nie potrzebuje do swojego rozwoju religii. Żeby uprawiać - rozwijać naukę, można nic kompletnie nie wiedzieć o żadnej religii, nie mieć żadnych kompetencji teologicznych i odnosić sukcesy naukowe. Inaczej jest z teologią. Można ją rozwijać nie oglądając się na naukę, ignorując jej osiągnięcia i stan wiedzy, ale to prowadzi często do głoszenia głupot przeczących faktom obserwowanym w świecie rzeczywistym (np. kreacjonizm itp.) i w gruncie rzeczy przyczynia się do ośmieszania religii. Dlatego też większość współczesnych teologów, zdaje sobie sprawę, a czasem przyznaje to głośno, że aby uprawiać "sensowną" teologię, trzeba mieć przynajmniej podstawowe rozeznanie we współczesnej wiedzy naukowej - głównie po to aby "umiejętnie" dopasowywać teologię do nauki, tak aby przekonywać wiernych, że pozostają ze sobą w harmonii.
R
rafi
18 kwietnia 2014, 07:29
Wiesz, ja nie mam potrzeby przekonywać się że nie ma sprzeczności pomiędzy wiarą w Boga osobowego a nauką. Ja po prostu wiem, że Bóg jest. Jest to dla mnie niepodważalny fakt. A, jak to twierdzą naukowcy, z faktami się nie dyskutuje ;) A jeśli ktoś widzi sprzeczności, to znaczy że jego obraz świata albo obraz Boga jest fałszywy, ale nie ma to nic do faktu istnienia/nieistnienia Boga. Naukowcy też muszą się nieraz borykać z faktami które stoją w sprzeczności z dotychczasowymi ustaleniami naukowymi, i w ten sposób następuje rozwój nauki. Dla mnie nauka jest czymś, co w praktyce daje niejednokrotnie świadectwo wielkości Boga.
A
a
19 kwietnia 2014, 08:44
Po przeczytaniu (moze pobieznym) wszystkich komentarzy, ten wydaje mi sie w miare sensowny. Wczesniejsze Pana komentarze sugeruja jednak, ze jest przypadkowy. Przypadkowy, ale uporzadkowany wewnetrznie, nie oznacza to jednak ze prawdziwy. Pisze Pan: wspolczesna nauka nie potrzebuje bytow metafizycznych, bogow, dusz itp. Czy moglby Pan to twierdzenie, ale bez wyrwanych z kontekstu przykladow, uzasadnic. Zacznijmy moze od pytania, czy jest Pan w stanie udowodnic, ze 100na pilka ktora rzucona wlasnie upadla na podloge przy 101 probie znowu na nia upadnie. 
Jan Maria
19 kwietnia 2014, 15:07
Myślę, że wiara naukowa, np. wiara w Teorie Kwantową różni się od wiary w Boga. Bóg jest osobą i potrafi się z człowiekiem porozumieć, w taki sposób że ten potrafi odpowiedzieć na ofertę Boga. Ponadto Bóg w odróżnieniu od teori kwantowej, nie musi być udowodnialny, gdyż jako byt z założenia istniejący ponad materią jest niemierzalny, pozawszelką próbą interpretacji geometrycznej. Mimo to aksjomat pt. Bóg Jest, jest niejako aksjomatem wszystkich asjomatów, pierwszym i ostatnim. A wszystko co Jest mierzalne co możemy stwierdzić, oczywiście możemy opisywać teoriami w nie wierzyć lub niewierzyć, ale to zawsze będzie tylko próbą opisu tego co Jest, lub tego co nam się wydaje. A to co nawet nam się wydaje jest, ale w naszej głowie, która jest. Bóg natomiast jest ponad wszystkim co Jest. Nie możemy zdefiniować bytu który z tego Świata nie Jest, którego prawa natury nie obowiązują, który nie przemija, który jak wierzą chrześcijanie wcielił się w Jezusa Chrystusa, by nas do siebie przyciągnąć i dać nam zbawienie i życie wieczne z Nim.
MR
Maciej Roszkowski
15 kwietnia 2014, 20:28
 "Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy". To wielka sztuka powiedzieć rzecz mądrą - pięknie.
A
A.
15 kwietnia 2014, 19:50
Latajacy Potwor Spaghetti uderza tylko w ludzi, ktorzy posiadaja przywileje i nie chca sie nimi dzielic z innymi. W USA, gdzie jest rozdzial wiary i panstwa, nie ma z nim wielkiego problemu. Ojciec po prostu boi sie chwili, kiedy Ojciec stanie na celowniku "obrazania uczuc religijnych".
A
alter
15 kwietnia 2014, 18:30
"Dobrze by było, gdyby w dniach kanonizacji Jana Pawła II także tutaj, na portalu DEON.pl, rozpoczęto popularyzatorską, a równocześnie ewangelizacyjną dyskusję o relacjach między wiarą a rozumem, między wiarą a naukami: ścisłymi i humanistycznymi". Panie Wołodźko, oczekuje Pan od Deonu rzeczy niemożliwej, bo istotnej rezygnacji z obowiązującego dziś sztandarowego fundamentu postępowania jakim jest niszczenie resztek dotychczasowej cywilizacji zbudowanej na racjonalności człowieka. Przecież podstawowym hasłem globalnie zarządzonym i obowiązującym jest właśnie totalne odcinanie człowieka od racjonalności i całej jego dotychczasowej kultury. Jest rewolucyjną dekonstrukcją i redefinicją każdego jej przejawu na rzecz jakiegoś przedrefleksyjnego woluntaryzmu i emocjonalizmu którymi łatwo społecznie zarządzać wprowadzając różne ideologiczne postulaty. Przecież nie dlatego latami odcina się człowieka od całej kultury Rzymsko-łacińskiej zbudowanej na racjonalności filozofii greckiej, aby teraz oczekiwać jakiejkolwiek w tym zmiany.
A
alter
15 kwietnia 2014, 18:37
warto poczytać ! Historia filozofii Tom I Filozozfia starożytna i średniowieczna Władysław Tatarkiewicz [url]http://pl.scribd.com/doc/34133967/W-Tatarkiewicz-Historia-Filozofii-Tom-I[/url] Historia filozofii Tom II Filozofia nowożytna Władysław Tatarkiewicz [url]http://pl.scribd.com/doc/95036958/W-Tatarkiewicz-Historia-Filozofii-Tom-II[/url] METAFIZYKA W DOBIE POZYTYWIZMU Historia filozofii Tom III Władysław Tatarkiewicz [url]http://pl.scribd.com/doc/34134038/16/METAFIZYKA-W-DOBIE-POZYTYWIZMU[/url]
15 kwietnia 2014, 15:12
> Dobrze by było, gdyby w dniach kanonizacji Jana Pawła II także tutaj, na portalu DEON.pl, rozpoczęto popularyzatorską, a równocześnie ewangelizacyjną dyskusję o relacjach między wiarą a rozumem, między wiarą a naukami: ścisłymi i humanistycznymi. Amen! (I nie tylko w dniach Kanonizacji)
M
mb
16 kwietnia 2014, 02:36
nikła nadzieja. niestety
C
Czytelnik
15 kwietnia 2014, 13:58
Jeżeli na tym formu będzie tolerwoać się wpisy ludzi biedych psychicznie, chorych z nienawiści i zywkłych chamów, to jestem tu po raz ostatni. Zdaję sobie sprawę, że niewielu będzi mnie żałować, ale ja za to nie będę mieć wrażenia, że byłez w kloace prowadzonej przez księży. Pozdrawiam, Cz.
JZ
jedna z forum
15 kwietnia 2014, 18:00
Nie będą ciebie żałować zwykły chamie
C
Czytelnik
15 kwietnia 2014, 11:00
Trudno dyskutować z pewnymi półprawdami. Ktoś, na ten przykład DG, weźmie na warsztat prawdziwy, ale wyrwany z kontektu Biblii jakiś element i pokazuje go jako pars pro toto. W samej Biblii, np. żydowskiej, mamy do czynienie z ewolucją, a nawet rewolują rozumienia wielu spraw, np. rozumienie świątyni, pojmowanie ofiar itp.. W jego wpisie fałszywe jest też z gruntu przeciwstawianie rozumu wierze, bo przecież wszystkim cywilizacjom wiara towarzyszy, by potem wyłonił się z niej osobny rozum. Ale to wyłonienie pokazuje, że nie powstał on przez przeciwieństwo, ale ewolucję, separację, czyli nie był on nieobecny w początkach. Jeśli ktoś wierzy (sic!) w rozum, niech zastanowi się nad współczesnym człowiekiem, chodzący do wróżki, przesądnym, wierzącym (sic!) w człowieka, postęp i wiele innych wielce podejrzanych dla krytycznego rozumu spraw. Wniosek? Wiary różnej maści w naszym życiu w brud, ale .... krytykujemy zwyikle tylko tę religijną. To ci nieoświecona wiara! Ukłony dla Braci Niewierzących versus wierzących w co Innego Cz.
Z
zebra7
15 kwietnia 2014, 11:52
wypchaj się swoimi odchodami czytelniku przygłupie . Pomyliłeś gębe z odbytem zasrany pedale. Swoje gówno wciskaj do sedesu .
D
DG
15 kwietnia 2014, 11:55
proszę o usunięcie tego wpisu!!!
P
Predator
15 kwietnia 2014, 12:56
Forma zła . Jednak to jedyna forma aby zaczął myśleć i szanować innych . Na dzień dzisiejszy jest opłacanym człowiekiem, krórego zadanie jest wyraziste .
D
DG
15 kwietnia 2014, 10:17
Przykład zastosowania rozumu: Biblia nakazuje uśmiercać czarownice, jednak od dawna już tego nie czynimy, słusznie mniemając, że to głupie i barbarzyńskie. Dzięki rozumowi wiara się cywilizuje, trudno jednak powstrzymać ten proces i zakazać pytań o same fundamenty wiary. Łagodnie mówiąc nie narzuca się ona z siłą oczywistości. Kto uczciwie, bez udawania, wybrał wiarę, dokonał wyboru trudnego i nieoczywistego. Wszystkim, którzy odczuwają nienaruszalną harmonię między wiarą a rozumem, składam najserdeczniejsze gratulacje!!!
C
Czytelnik
15 kwietnia 2014, 10:03
Tradycjonalisto od TakiejPrawdy, a co na myśli miał na ten przykład taki Justyn, albo Tertulian, albo Orygenes - no filary Tradycji, co się zowie.... To prawda, o pewnych sprawach się nie dystkutuje, ale nie należy też przy tym pipcyć
C
Czytelnik
15 kwietnia 2014, 09:08
Wszystko to prawda, ale... Lud kocha obrzęd (cudowny w swojej prostocie, ale jeśli nie jest dopełniony refleksją staje się erzacem), ceremionie (im mniej zrozumiałe, tym bardziej poruszające, jak twierdził Rudolf Otto), hokus pokus, a nawet egzorcyzm przed Pałacem, odprawiany z uśmieszkiem (sic!) na ustach... Kościół w Polsce idzie na łatwiznę i nie zachęca wiernych do pogłębienia wiary poprzez reflesję, namysł, odwołanie się do rozumu... to jest niestety trudniejsze od podniosłej celebry. Niestety, tu dokładnie toczy się spór, a nawet walka na śmierć i życie o kształt polskiego katolicyzmu. Jeśli ten się nie pogłębi przez refleskję i pracę rozumu (Fiedes et ratio to przepiękna propozycja) to stanie się skansenem. A skanseny bywają bardzo interesujące, by z rodziną, w niedzielę, zamiast na liturgię, udać siętam na niezwykłe  doznania.