Wiara, rozum, zabobony

Wiara, rozum, zabobony
Krzysztof Wołodźko

Zbliżająca się kanonizacja Jana Pawła II jest dobrą okazją, by przypomnieć jedną z chyba mniej docenianych encyklik tego papieża. Mam na myśli "Fides et ratio" (Wiara i rozum) z 1998 r. Warto odkurzyć ten dokument także dlatego, że wokół widzimy coraz więcej irracjonalizmu, zabobonów i pseudonaukowych sloganów, które często także mają dyskredytować Kościół.

Aktualność papieskiej encykliki wyraźnie uświadomiła mi lektura komentarzy/sporów pod moim poprzednim felietonem dla DEON.pl ("Latający Kościół Spaghetti - bać się, czy śmiać?"). Powrócę jeszcze do opisanego tam zjawiska. Z czym mamy do czynienia, na najbardziej elementarnym poziomie? Otóż z powrotem do pogańskiej religijności i przedfilozoficznych źródeł ludzkiej myśli. Z kultem rzeczy stworzonych, którym nadaje się jakąś "boską moc", nawet w tak dziwaczny sposób, jak w przypadku "kultu" Potwora Spaghetti, którego wyznawcy równocześnie uważają się za piewców naukowej rozumności.

Główny wątek encykliki Fides et Ratio dotyczy zagadnienia wzajemnych odniesień rozumu i wiary, którym tradycyjnie zajmowała się apologetyka >> zobacz więcej

DEON.PL POLECA

Potrzebny będzie krótki rzut oka na źródła filozofii greckiej, na której opierają się początki dojrzałej ludzkiej myśli, w tym zręby metafizyki. Jednymi z pierwszych, którzy wystąpili przeciw religijności opartej na greckiej mitologii i szukali naprawdę transcendentnej, metafizycznej zasady świata, byli Platon i Arystoteles. To właśnie ich filozofie kładły podwaliny pod określenie pogłębionego rozumienia przyczyn rzeczywistości. Dla tych filozofów grecka mitologia (w której bardzo prymitywnie mieszały się ludzkie złudzenia z poszukiwaniem prawdy o świecie) była niegodna ludzkiego umysłu i niezdolna do dociekania prawdy. Stąd pierwsze dojrzałe filozoficzne koncepcje - świat platońskich idei oraz arystotelesowska doktryna Boga jako pierwszego poruszyciela. Oba te wątki odnajdziemy później w chrześcijańskiej teologii. A najgłębszą syntezę prawd wiary i greckiej, przedchrześcijańskiej metafizyki dał w końcu święty Tomasz z Akwinu.

Wbrew temu, co mówią dzisiejsi zaciekli przeciwnicy Kościoła katolickiego, skupieni także w środowiskach związanych z "kultem" Potwora Spaghetti, intelektualny wymiar naszej wiary ma świetnie udokumentowaną, dwutysiącletnią historię. Skąd to wynika? Wyjaśniają to pierwsze słowa encykliki "Fides et ratio": "Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy". Opisując pożytki płynące z filozofii dla wiary, Jan Paweł II stwierdzał: "zdolność do abstrakcyjnej refleksji właściwa dla umysłu ludzkiego pozwala, aby nadał on - poprzez aktywność filozoficzną - ścisłą formę swojemu myśleniu i w ten sposób wypracował wiedzę systematyczną, odznaczającą się logiczną spójnością twierdzeń i harmonią treści". Warto tu przypomnieć, że u schyłku starożytnego świata to właśnie chrześcijanie byli uważani za ateistów, gdyż z całą mocą, poprzez wiarę w transcendentnego Boga, który jest Logosem (grecki termin oznaczający m.in. mądrość, rozum, słowo) odrzucili kult bożków, które poganie utożsamiali z drzewami, rzekami, żywiołami natury. Cóż, dawni poganie czcili kamienie, dzisiejsi czczą... makaron z sosem pomidorowym. Ale poganie zwykle do swoich wierzeń odnosili się serio, wyznawcy Potwora Spaghetti wciąż mrugają do nas okiem: a to wierzą, a to nie wierzą.

Paradoksem obecnej sytuacji jest, że to właśnie agresywni agnostycy i ateiści nierzadko przedstawiają się jako dziedzice dojrzałej, ludzkiej myśli. Bywa tak, że katolicy wolą nie rozmawiać choćby o relacjach między wiarą a nauką, ponieważ zbyt słabo znają własne dziedzictwo i nie potrafią wyjść poza niektóre współczesne formy racjonalizmu, utożsamiane choćby ze skrajnym materializmem czy empiryzmem. Godzą się na argumenty przeciwnika, bo do własnej wiary podchodzą mocno fideistycznie i przyjmują bezrefleksyjnie slogany przedstawiane dziś często także w mediach jako "naukowy światopogląd".

Bardzo interesująco i przystępnie opowiada o tych zagadnieniach ks. Michał Heller, który sam w sobie stanowi mocny kontrargument wobec tezy, że człowiek nauki musi być ateistą/agnostykiem. Swego czasu w wywiadzie dla miesięcznika "Znak" (marzec 2012 r.) wyjaśniał, że w kulturze ludzkiej obecne są dwa istotne modele racjonalności, a każdy z nich - ostateczne - nie zaprzecza sensowi wiary. Mówił: "Mamy do czynienia z trzema obszarami rzeczywistości. [To] wszechświat i człowiek, ale jest jeszcze świat trzeci. Nie obawiałbym się go nazwać światem podobnym do idei platońskich. Jest to rzeczywistość praw rządzących rozumowaniem, wartości dobra i zła, pewnych norm postępowania, etc., wśród których są także normy postępowania racjonalnego".

A zatem dojrzała, katolicka myśl szanuje zarówno empiryczne metody wyjaśniania wszechświata, potrafi wskazać na relacje między naukami ścisłymi a humanistycznymi, a równocześnie widzi, że pytanie o Logos (czyli pośrednio sens fundamentalny wszechświata i cele życia człowieka) nie wyczerpują się w różnego typu redukcjonistycznych ujęciach. Warto przy tym zwrócić uwagę, gdy po raz kolejny do znudzenia ktoś nam przypomni proces Galileusza, jak wielu było i jest wśród uczonych katolików, w tym kapłanów. Że wspomnę tylko ks. Georges`a Lemaître, przez lata prezesa Papieskiej Akademii Nauk, który stworzył hipotezę Wielkiego Wybuchu i na podstawie naukowych analiz wysnuł hipotezę o promieniowaniu reliktowym.

Dość intrygujące w tej sytuacji jest to, że polemiści katolicyzmu, którzy chętnie zarzucają mu dziś nieracjonalność, sami bywają piewcami pseudonaukowych teorii, zabobonnej wiary w prymitywny materializm. Nie mówię już o ludziach deklarujących się jako niewierzący, którzy równocześnie chodzą do wróżek lub za światopogląd mają dziwny miszmasz złożony z pozostałości po New Age. Niestety, nie tak rzadko sami katolicy sięgają chętnie po wróżenie, przesądy, czerpią z dziwnych zakamarków ludzkiej myśli, materializujących się w fascynacji "miękkim" ezoteryzmem. Tacy katolicy z własnej winy stają się bezbronni wobec najdziwaczniejszych czasem zarzutów, stawianych przez wojujących ateistów i agnostyków.

Dobrze by było, gdyby w dniach kanonizacji Jana Pawła II także tutaj, na portalu DEON.pl, rozpoczęto popularyzatorską, a równocześnie ewangelizacyjną dyskusję o relacjach między wiarą a rozumem, między wiarą a naukami: ścisłymi i humanistycznymi. Żyjemy w świecie, gdy wielu ludzi jako argument przeciw potrzebie wiary przedstawia właśnie osiągnięcia ludzkiego umysłu. A przecież wciąż aktualnie brzmią słowa papieża, naszego rodaka: "poszukiwanie prawdy, nawet wówczas, gdy dotyczy ograniczonej rzeczywistości świata czy człowieka, nigdy się nie kończy, zawsze odsyła ku czemuś, co jest ponad bezpośrednim przedmiotem badań, ku pytaniom otwierającym dostęp do Tajemnicy".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wiara, rozum, zabobony
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.