Więcej Halika w Kościele

Piotr Żyłka

Jeśli ludzie Kościoła będą utwierdzać się w przekonaniu, że niewierzących nie warto słuchać, tylko trzeba ich nachalnie nawracać albo potępiać, to mówiąc krótko i dobitnie - sami zniszczymy chrześcijaństwo.

Kilka dni temu w Łodzi miało miejsce symboliczne wydarzenie. Podczas wrześniowej edycji "Dialogów w katedrze" arcybiskup Marek Jędraszewski odpowiadał na pytania o ateizm. W dialogu uczestniczył m.in. zdeklarowany ateista.

Dobrze, że w Kościele wciąż są przestrzenie otwarte na dialog z niewierzącymi. Niestety takich przestrzeni jest mało. Zdecydowanie częściej słyszę, że z ateistami nie ma sensu rozmawiać, a nawet trzeba z nimi walczyć, bo są zagrożeniem dla chrześcijaństwa.

DEON.PL POLECA

Taki sposób myślenia jest szkodliwy dla samego Kościoła. Nie możemy udawać, że nie słyszymy krytycznych głosów na nasz temat. Wręcz przeciwnie - powinniśmy z uwagą słuchać, co mają nam do zarzucenia niewierzący. Nawet jeśli część z tych zarzutów wydaje się nam być bezpodstawna. W każdym krytycznym spojrzeniu jest trochę prawdy, której usłyszenie może pomagać nam się nawracać i naprawiać błędy oraz zaniedbania.

Doskonale rozumie to ks. Tomas Halik, który w książce "Cierpliwość wobec Boga" pisze: "Kiedyś wpadła mi w ręce publikacja pewnego biskupa, nosząca podtytuł 'Książka dla poszukujących i wątpiących', po którą sięgnąłem z zaciekawieniem, ponieważ znam osobiście i lubię jej autora. Po kilku stronach stwierdziłem jednak, że podtytuł - niezależnie od tego, czy pochodził od autora, czy od rzutkiego wydawcy - jest jedynie chwytem reklamowym. Ton całej książki zdradzał, że autor traktuje poszukujących z pozycji kogoś, kto już znalazł, a wątpiących z pozycji kogoś, kto chce i potrafi przemienić ich wątpliwości w pewność. Postanowiłem więc pisać książki innego rodzaju - jako ktoś, kto wątpi z wątpiącymi i poszukuje z poszukującymi. I już wkrótce miałem poczucie, że Pan ten zamiar naprawdę przyjął, a nawet potraktował go jeszcze poważniej niż ja sam w momencie, gdy taka myśl przyszła mi do głowy. Żeby praca moja nie była jedynie grą pozorów, Bóg postanowił wstrząsnąć wieloma religijnymi pewnikami, które w tamtym czasie uznawałem. Ale też dzięki temu przygotował dla mnie niezwykle zaskakujący i cenny dar: właśnie w owym 'wyłomie', w chwili, gdy zadrżały i runęły wspomniane pewniki, właśnie poprzez tę 'dziurę w dachu', w kotłowaninie pytań i wątpliwości ukazał mi swoje oblicze, jakiego nigdy wcześniej nie znałem. Zrozumiałem, że 'spotkanie z Bogiem', nawrócenie, przyjęcie z wiarą tego, w jaki sposób Bóg się objawia, a Kościół to objawienie przedkłada, nie jest końcem drogi. Wiara jest 'kontynuacją', przypomina na tym świecie nigdy niekończącą się drogę. Prawdziwe poszukiwanie religijne w naszym życiu tu, na ziemi, nigdy nie może zakończyć się tak, jak kończy się udane poszukiwanie jakiegoś przedmiotu, to znaczy - jego znalezieniem i posiadaniem; nie zmierza bowiem do żadnego przedmiotowego celu, lecz do serca Tajemnicy, która jest niewyczerpana, która nie ma dna".

Jeśli zabraknie nam chęci pokornego wsłuchiwania się w głos niewierzących i przyjmiemy postawę wszystkowiedzących i nieomylnych, to być może będziemy czuć pewną wyższość i samozadowolenie, ale tak naprawdę będziemy wyrządzać krzywdę Kościołowi. Naszą misją jest niesienie Ewangelii światu. Nie da się tego robić w sposób autentyczny i skuteczny, jeśli nie będziemy nieustannie otwierać się i konfrontować z otaczającą nas rzeczywistością.

Łatwo jest utwierdzać się w swoich przekonaniach i żyć w poczuciu wyższości. Ale to jest droga donikąd albo jeszcze gorzej - to może być samobójstwo dla chrześcijaństwa. Dlatego uważam, że powinniśmy sobie wziąć do serca jeszcze jedną myśl ks. Halika, który we wspomnianej już wcześniej książce pisze: "Po bitwie pod Białą Górą katoliccy zwycięzcy wybudowali na miejscu tego starcia kościół Matki Bożej Zwycięskiej, obraz triumfującego Kościoła, ecclesia triumfans. Być może druga Maria, Maria Magdalena, tak jak przedstawia ją św. Grzegorz, mogłaby być obrazem Kościoła poszukującego, Kościoła zwyciężającego cierpliwością swojego szukania i swojej palącej tęsknoty. Być może obraz ten byłby dzisiaj bardziej wymowny niż pierwszy; bo jeśli wiara może czymś 'zwyciężać' niewiarę, to jedynie skalą swej cierpliwości i prawdziwości swej tęsknoty.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Więcej Halika w Kościele
Komentarze (166)
C
ciekawy
16 września 2014, 19:22
Czyim płatnym najemnikiem jest dyżurna krytykanka wszystkich artykułów redaktora Piotra, niejaka Eva?
S
strada
17 września 2014, 20:44
Brawo!!! Ps. Ten Ktoś, to najwierniejszy czytelnik pana Żyłki. Nie ma artykułu, w którym nie byłby jego (jej) komentarza. I to nie jednego, ale wielu.
E
eva
16 września 2014, 15:34
Więcej Żyłki na deonie i już jest wyborcza albo TP
A
Anka
17 września 2014, 13:27
A jakieś konkretne zarzuty?
GP
gertruda perkins
15 września 2014, 23:52
W tak obszernym poniżej wpisie p. Borowskiego Rafała (dziękować Bogu, że nie w odcinkach), tak mało treści dającej się ująć jednym zdaniem: do czasu dialogowania (vide wątpienia) misyjność Kościoła nie istniała, a sam Kościół był zbiorowiskiem największych łotrów i prymitywnych durni. Więc albo tak było, albo p. Rafał Borowski wystawił sam sobie taką zgrabną cenzurkę.  
15 września 2014, 22:31
„Spotkałem niewierzącego. Nie wierzy w Boga, ale mówi mi, że widzi zbyt dużo ludzi mówiących o Bogu i to nie tylko same jakieś tam dziwaki, oszołomy, ale też całkiem normalni ludzie. To może jednak coś w tym jest. Ale nie wierzy, bo na jakiej podstawie? Bada najpierw te zapisy Pisma Św., którymi się ci wierzący posługują. Może tam jest odpowiedź. Odpowiadam, że chętnie mu wyjaśnię. Pokazuje mi fragment z Biblii, którego nie może zrozumieć, ma wątpliwości. Coś mu nie pasuje. Czyta: 'Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią...' (Kpł 20,9). Jak to rozumieć – pyta mnie - bo ile to ludzi złorzeczyło w swoim życiu rodzicom, choćby w nerwach? To co, ukamienować? No jakże to?'. Odpowiedziałem mu: Ty niewierny, nie będę z tobą dialogował, bo chcesz rozmywać moją wiarę, a moja mowa ma być tak-tak nie-nie. Chyba jest to jasno napisane, nie próbuj relatywizować, wskaż mi teraz tylko tych, którzy złorzeczyli... O, ty też?' Pah, pah... Drrrrask... Uff, jednego złego mniej. Idę przygotować zapas kamieni, bo pochwyciłem na grzechu kolejną serię ludzi. Niestety, muszę jeździć coraz dalej od domu, bo w mojej okolicy już nikt nie żyje. Sorry, taki jest ten przeklęty świat, każdego złapałem na czymś złym, a z kolei ja nie jestem letni, bo nie chcę, żeby mnie Pan wypluł ze swoich ust. A, Panie Boże, jedna sprawa. Twój Syn opowiadał (nie wiem, czy zostało za dużo wina z Kany, czy co), że niby tam jest przygotowane dużo mieszkań w niebie... Ale pojechał, po całości... Po co takie marnotrawstwo, a pustostany źle będą wyglądały. Jak można tak chlapnąć, Papież Franciszek to przy Nim pikuś... Pamiętaj też, żebym miał wystarczająco dużo miejsca na mój pałac w raju – bo zaczynam już zasługiwać na zbawienie, prawda? Idę dalej walczyć ze złem o moje pewne, 100%-owe zbawienie. Muszę jeszcze tylko przygotować ogromny zapas kamieni. Wyplenię całe zło, plugastwo ze świata. Żadnych kompromisów, relatywizowania, rozmywania Twoich słów”.
15 września 2014, 22:37
To misjonarze tego podłego Kościoła (rzekomo) zamkniętego w Afryce, czy w Azji tych, którzy się do wspólnoty nie przyłączyli natychmiast zatłukują? No rozumiem w takim razie to ochocze podchwytywanie narracji o współudziale abp. Hosera w rzeziach, które miały miejsce w Rwandzie.
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 23:02
Piotrze Słowiński, to proste jak budowa cepa, ale nie dla Ciebie. Misjonarze nie są z Kościoła zamkniętego, bo nie boją się, że zostaną wyznawcami religii afrykańskiej lub azjatyckiej w takim towarzystwie.
15 września 2014, 23:09
Abpa Hosera proszę do tego nie mieszać. Nie dam się wciągnąć w tym momencie również w tzw. konflit abp Hosr - ks. Lemańśki, na który nie ma łatwych odpowiedzi. Wystarczajaco się nazarządzałem zespołami ludzkimi, żeby wiedzieć, że nie ma zawsze odpowiedzi zerojedynkowych w przeróżnych konfliktach. Jeśli mogę, staram się nie wydawać kategorycznych opinii na temat spraw, osób, jeśli nie mam wystarczającego poznania/rozeznania w temacie. A samego abpa szanuję za odwagę w zorganizowaniu choćby spotkania z o. Bashoborą na Stadionie. I nie tylko.
O
olik
16 września 2014, 01:34
Ileż trzeba do Kościoła nienawiści aby takie pierdoły pisać
6
67973
16 września 2014, 05:21
Świetny tekst, brawo! Pisz częściej.
16 września 2014, 07:23
Rafale, uczepiłeś się jakiś kamieni, ewidentnie nie rozumiejąc ich biblijnego znaczenia. A do tego Twojego „rozważania” na tematy około misyjne warto sięgnąć do pierwszego rozesłania apostołów i bardzo znamiennego nakazu – strzaśnijcie pył z nóg, znaczy tych z narodu żydowskiego, co nie przyjmują apostołów należało traktować jak nieczystych pogan. To była ewidentna, czytelna obelga, albo jak to ująłeś rzucanie kamieniami, w kierunku odrzucających słowa apostołów.
16 września 2014, 09:22
Serio? Misjonarze jak jeden mąż zaczytują się TP i popierają ekscesy ks. Bonieckiego i ks. Lemańskiego? Obawiam się, że wątpię.
16 września 2014, 09:40
Odwołanie do casusu abp. Hosera pełniło funkcję sarkastycznego komentarza, a nie merytorycznego rozwinięcia. Przepraszam jeśli to nie było wystarczająco czytelne.
Jadwiga Krywult
16 września 2014, 09:58
Piotr S. nauczył się nowego słowa: sarkazm.
16 września 2014, 11:35
Pani na serio sądzi, że te gimbazowate przyczepki dodają Pani autorytetu?
TT
tomek t.
28 kwietnia 2015, 21:36
Słowiku szmato ,dlaczego pie**olisz cudze zony?
J
jg
15 września 2014, 19:22
Robić z wyjątków reguły zdając się na emocje i trąbić wszędzie do znudzenia 24 godz. na dobę - ot i cały sukces współczesnej barbaryzacji całej ludzkiej kultury. Pan Piotr, świadomie lub nie, powiela tą metodę. Z faktu możliwego czasowego wątpienia osoby wierzącej sugerowany jest wniosek jakiegoś ciągłego wątpienia jako cechy istotnej wierzącego. To dość prymitywny zabieg. Dla wierzącego wątpienie, jeśli występuje, jest wyjątkiem, a nie regułą ! W przeciwnym razie wierzący staje się niewierzącym. Pomijane są przy tym istotne, a odmienne przesłanki na których budowana jest wiara w Boga, bądź wiara (przekonanie) ateistów przecząca Jego istnieniu. A to jest właśnie podstawowe zagadnienie. Zresztą konsekwentnych ateistów jest stosunkowo niewielu, pozostali są klientami różnych wróżek, szamanów albo sekt. Z tego też powodu współcześnie tak nachalnie i powszechnie propagowane są emocje (ich polaryzacja i zarządzanie), bo prócz tego że są, trudno z nimi w ogóle dyskutować - same emocje nie podlegają żadnym zasadom racjonalności (a to jest cecha istotnie ludzka!) i można nimi wygenerować (zasugerować) każdą niedorzeczność. Stają się natomiast doskonałym narzędziem manipulacji i wszelkiej destrukcji w rękach dysponentów inżynierii społecznej. 
AC
Anna Cepeniuk
15 września 2014, 19:35
O emocjach świetnie mówi ks. Krzysztof Grzywocz.... Nie warto ich ignorować.. http://dominikanie.pl/2014/09/uczucia-niechciane/
15 września 2014, 20:58
Jest to pewien proces, na początku którego trzeba przyjąć, że każde uczucie, które się w nas pojawia, jest czymś wartościowym i cennym. Inaczej mówiąc, że nie ma bezsensownych uczuć i żadne nie pojawia się bez powodu, że ma swój sens i chce się przyczynić do mojego rozwoju. Jeżeli z góry zakładam i klasyfikuję jedne uczucia jako dobre, inne jako złe, potrzebne, niepotrzebne, a nie daj Boże, moralne czy niemoralne, to proces przyjęcia uczuć jest mocno zakłócony. Zechce mi Pani pokazać swój nagi biust? Wtedy to może na mnie spłynie jakieś uczucie, którego nie daj Boże nie mogę kwalifikować jako moralne lub niemoralne, bo to może zakłócać moje otwieranie się na uczucia. Boszzzz - od kiedy to powściągliwość przestała być cnotą? Ks. Grzywocz zdaje się zapomniał, że nie to czyni człowieka nieczystym, co do niego wchodzi, ale to, co z niego wychodzi. Czy chciwość, lub zazdrość to twory intelektu, czy uczuć?
AC
Anna Cepeniuk
15 września 2014, 21:10
Spróbuję Panu odpowiedzieć: - Skoro do tego by na Pana spłynęło jakieś uczucie potrzebuje Pan oglądać mój biust, to może medycyna zna takie przypadki więc dobry lekarz może być jeśli nie potrzebny, to przydatny... - W którym miejscu wywiadu była mowa o braku powściagliwości i przypisywania jej cnoty? Jak widać można czytać te same teksty, tyle, że ze zrozumieniem jest różnie... Ja to szanuję i ma Pan prawo do swojego zdania...... Ja do swojego również....
15 września 2014, 21:14
Piotrze - to pikuś. Tam dalej jest jeszcze lepiej: "Zazdrość to piękne uczucie, które niedojrzale traktowane bardzo komplikuje życie." O ile ja pamiętem, to zazdrośc była od "zawsze" grzechem głównym, ale juz jak widać nie jest. Zresztą: "Grzechem może być tylko konkretny czyn podjęty np. pod wpływem gniewu czy zazdrości, nigdy samo uczucie" Gniew też kiedyś był grzechem głównym. A katechizm KK naucza, iż uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli. Uczucia nazywane są dobrowolnymi "albo dlatego, że nakazuje je wola, albo dlatego, że ich nie zabrania". Doskonałość dobra moralnego lub ludzkiego wymaga, by rozum kierował uczuciami
K
klara
15 września 2014, 21:21
Dobra - ja nie potrzebuję oglądać twojego biustu. Wystarczy, że zobaczę nick i od razu ogarniają mnie pewne emocje. Dotychczas je tłumiłam, bo klasyfikowałem je jako złe. A tu proszę - mają swój sens, są watrościowe, cenne i przyczyniają się do mojego rozwoju :) No i co dalej?
15 września 2014, 21:23
Zemdliło mnie. Duch KZ Piotr Słowiński odebrał słowa wdzięczności od Archanioła KZ (nie najwyższych lotów co prawda) TomaszaL. Kółko wzajemnej adoracji. Po cóż Wam wierni jeszcze - jesteście tacy szczęśliwi, adorowani, i zapewne pewni zbawienia.
15 września 2014, 21:51
Powściągliwość to dyktat rozumu nad uczuciami. Nie można więc równocześnie pochwalać wszelkich odczuwanych emocji bez degradacji powściągliwości. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem co konkretnie ma znaczyć 'prawo do swojego zdania'. Siłą przecież Pani owego zdania nie wydrę. Niestety w praktyce oznacza to analogiczne nieporozumienie jak w przypadku tolerancji, która z cierpliwego znoszenia jakichś nieprzyjemności stała się bezwarunkową akceptacją i faktycznym przymusem szanowania każdej największej bzdury na mocy mania prawa do swojego zdania. Pani ma prawo nie przyjmować do wiadomości istnienia grawitacji, a ja mam prawo uznawać takie zdanie za pozbawione śladu rozsądku.
15 września 2014, 21:54
Zbawienia mógł być pewien św. Dyzma. Rzecz nie w pewności zbawienia, a w pewności rozpoznania wskazówek jakie ku osiągnięciu go nam pozostawiono. Przynajmniej niektórych.
15 września 2014, 22:14
Zbawienia mógł być pewień Dobry Łotr, bo sam Jezus mu to obiecał. Nikt nie ma pewności rozpoznania wskazówek - nikt nie zagwarantuje, że patrząc na wskazówki nie popełnia błędów.  I znowu postać z Ewangelii - Mistrzu przestrzegam przykazań, co mam robić aby być zbawionym - Rozdaj wszystko co masz i pójdź za mną. Jak widać, przestrzeganie przykazań nie gwarantowało pochwały Mistrza z Nazaretu. Wszyscy w pokorze powinniśmy szukać wskazówek, kierując się nie literą katechizmu a miłością. To dopiero może dawać nam nadzieje, na zbawienie.
15 września 2014, 22:19
Eeeee tam - to po co było nauczanie? Wystarczyło zawisnąć na Krzyżu.
15 września 2014, 22:23
Wiem, że samodzielnie trudno dokonać ukrzyżowania. Ale gdyby Pan chciał, to postaram się pomóc.
15 września 2014, 22:35
Bingo! Niech Pan to przeczyta kilka razy, to może zauważy Pan, że ta ochoczość to właśnie działanie KO par excellane.
15 września 2014, 22:38
Ależ to nie ma nic wspólnego z KO. Proszę nie traktować mojego szczerego odruchu pomocy z jakimkolwiek uczuciem wyższym. To po prostu zwykły odruch prostego par excellence sadyzmu.
15 września 2014, 22:42
"Z obfitości serca usta mówią"
15 września 2014, 22:49
Przepraszam na poezję już dzisiaj nie mam siły. Wiec w razie gdyby się Pan zdecydował na prostą drogę Dobrego Łotra (bo po cóż nauczanie) i potrzebował pomocy, to proszę o kontakt. Pozdrawiam serdecznie Panie Piotrze
15 września 2014, 22:56
Owszem droga do ostatka uznawania dobra za dobro i zła za zło, nawet gdy samemu się upada i to głęboko, zamiast jakiegoś pojednawczego nie wiadomo z kim/czym 'nie wiem' jest prosta.
15 września 2014, 22:56
Tak mi się skojarzyło jeszcze przed snem. Jak napisałby z pewnością TomaszL wracając "ad rem" proszę przeczytać przed snem zamiast tych wszystkich mądrych książek, fragment Ewangelii, kiedy w przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-16). Właśnie stał się Pan podobny do tych zatrudnionych od samego rana, Dobry Łotr pracował ostatnią godzinę, a Pan ma pretensje do gospodarza, że zapłacił mu tyle samo.  I chyba właśnie te słowa, mógłby Pan odczytać jako skierowane do siebie: "Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?”
15 września 2014, 23:00
Nie na temat. KO nie postuluje pracy, tylko wspólnotę wątpliwości.
M
malolat
16 września 2014, 04:57
Ja bym chcial obejrzec twoj biust, nawet dotknac, pobawic sie nim ,przyssac sie na troche............
17 września 2014, 22:11
Nie na temat. KO wymaga myślenia i refleksji a nie zabetonowanej głowy.
18 września 2014, 10:12
... a jedynym wnioskiem z owego 'myślenia i refleksji' w KO jest, że trzeba jeszcze więcej 'myślenia i refleksji'. Istne perpetuum mobile. :)
18 września 2014, 14:01
:-) Dokładnie absolutyzowanie wątpienia osobistego... Zamiast umieszczenia go gdzieś na jego miejscu. To nie katolik jest wszystkowiedzący i nieomylny - lecz Kościół, w którym działa Duch Święty. Mamy słuchać z pokorą innych ludzi, w tym niewierzących... - i patrzeć czy ich słowa nie odslaniaja w nas jakiegoś grzechu, albo braku wiary - aby dzięki tej rozmowie bardziej zwrocić się do Boga. - i odpowiadać im w obronie naszej wiary, zgodnie z tym co będzie nam podpowiadane przez Ducha Św. :-)
TT
tomek t.
26 kwietnia 2015, 10:18
Słowik ty szmato dlaczego pierd**isz cudze żony?
TT
tomek t.
2 maja 2015, 21:43
słowik ty łysa pało dlaczego pie**olisz cudze zony???
15 września 2014, 17:55
UCZYNKI MIŁOSIERDZIA WZGLĘDEM DUSZY Poprzednio 1.Grzeszących upominać. 2.Nieumiejętnych pouczać. 3.Wątpiącym dobrze radzić. 4.Strapionych pocieszać. 5.Krzywdy cierpliwie znosić. 6.Urazy chętnie darować. 7.Modlić się za żywych i umarłych. Wersja nowa: 1. Dialogować z odstępcami 2. Z uwagą słuchać, co mają nam do zarzucenia niewierzący  3. Wątpić z wątpiącymi 4. Poszukiwać (Boga) z poszukującymi niewierzącymi (sic!) 5,6. Przyjmować z pokorą zarzuty odstępców i niwierzących  7. W każdym krytycznym spojrzeniu niewierzącego jest trochę prawdy, której usłyszenie może pomagać nam się nawracać i naprawiać błędy oraz zaniedbania. 
15 września 2014, 19:54
Rozumiem, że znowu chciałeś błysnąć i znowu nie wyszło... Koncepcja się skończyła i trzeba było połączyć punkt 5 i 6, bo wyobraźni nie starczyło.. Widzisz pewni ludzi nauczą się czytać i pisać, ale wcale to nie znaczy, że więcej rozumieją. Po cóż więc Tobie dar pisania i czytania, kiedy go nie wykorzystujesz - bo nie przeradza się on u Ciebie w dar myślenia. Wiem, że jesteś w rodzaju katolickiego Świadka Jehowy - żadne argumenty do Ciebie nie trafiały i nie trafią, ale może kiedyś jednak zaczniesz w życiu się zastanawiać.
15 września 2014, 21:16
Argumenty ad personam pokazują, iz nic nie masz do powiedzenia w temacie dyskusji.
15 września 2014, 21:20
Widze, że jednak czytasz dyskusje, bo nie wierze, że sam wpadłeś na "ad personam" i doczytaj dalej, wtedy Twój post brzmiałby mądrzej,gdyby było "ad rem" Doczytaj moje ostatnie zdanie w poprzednim poście i już będziesz wiedział dlaczego nie mam nic Tobie wiecej do powiedzenia. A jeżeli to Cię przerasta to napiszę wprost - cokolwiek bym nie napisał i jakichkolwiek argumentów nie użył Ty i tak niczego nie zrozumiesz (więc nie będę strzępił języka). Aluzja do Świadka Jehowy w Twoim wypadku jest jak najbardziej słuszna. - To nadal ad personam, bo te słowa kieruje właśnie do Ciebie.
S
strada
15 września 2014, 16:15
Świetny tekst. 
C
celnik
15 września 2014, 16:10
Dlaczeo niektórzy forumowicze mają ogromne problemy ze zrozumieniem tekstu? Czy wynika to z ich przeświadczenia o własnej nieomylności, braku  pokory, czy tez z powodu innych przyczyn-
15 września 2014, 20:50
Zatem Kościół otwarty to Kościół, który nie wie nic, bo wiedzieć cokolwiek to musi być pycha, przeświadczenie o własnej nieomylności, brak pokory lub inna przyczyna.
15 września 2014, 22:04
Ty Piotrze zdajesz się wiedzieć wszystko(oczywiście najlepiej)w każdej sprawie w odróżnieniu do probujących polemiki z tobą nieuków,pozbawiony jesteś wszelkich wątpliwości i zawsze kroczysz prostą i jedynie słuszną drogą w odróżnieniu do ,,otwartusów" którzy nic nie wiedzą są tępi , pyszni i głupi bo nic nie rozumieją a jedynym ich celem jest stworzenie Kościoła relatywiżmu dopuszczające w ramach ich jak pisałeś jakiegoś pluszakowego chrześcijaństwa wszelkie odstępstwa i czyniącymi swoim credo zawołanie ,,róbta co chceta"
15 września 2014, 22:22
Non sequitur. Cokolwiek nie implikuje wszystko. Znać drogę nie implikuje kroczyć nią bez potknięć. Natomiast ponieważ Bóg stworzył świat który działa na sposób przyczynowo-skutkowy implikuje (za wyjątkiem wyjątków) umieć rozpoznać następstwa znanych procedur przed ich ponownym zaaplikowaniem.
P
piw
15 września 2014, 15:31
Pan Żyłka tak się wsłuchuje w głos niewierzących że aż sam straci wiarę. Uświadom sobie, tępy redaktorku, że dla ateisty udzie są tylko inteligentnymi zwierzętami. Więc sami uważają siebie za zwierzęta.
S
strada
15 września 2014, 16:21
Gdyby głupota miała skrzydła...Twoja głupota- odleciałbyś z Deonu
MK
Marcelina Koprowska
15 września 2014, 19:16
Argumenty ad personam. Prosimy ad rem.
K
klara
15 września 2014, 19:29
Marcysiu, chyba ci się żle kliknęło, bo zdaje się, ze twój wpis miał być odpowiedzią na poniższy wpis @strady.
16 września 2014, 16:30
Też lubiłem 'Szpital na perferiach' (Nemocnice na kraji mesta jeśli dobrze pamiętam). A bon-moty doktora "Sztrosmajera" to klasa dla siebie!
S
strada
17 września 2014, 20:34
:-) Tak jest!
Paweł Tatrocki
15 września 2014, 15:31
To zależy czego wątpienie dotyczy. Katolik np. nie może wątpić w dogamaty wiary bo popełnia grzech odstępstwa. Oczywiście taka pewna wiara jest łaską. Jednak niepewna wiara jest niewiarą więc niewiem czy ks. Halik może zasługiwać na miano księdza, czy poddając np. w wątpliwość dogmaty wiary. Tak więc są granice wątpienia. Zresztą idąc za przykładem apostołów głoszenie Słowa odbywało się przez głoszenie prawdy o zmartwychwstałym Panu. Teraz już to nie wystarcza takie przepowiadanie, wymaga się od głoszących bardzo głębokiej erudycji. Ale nie tylko. Wymagania idą znaczniej głębiej bo dotyczą zwyczajnego życia przepowiadających, ich życia moralnego, a nawet czynienia cudów. Zatem dopiero połączenie tych trzech elementów czyli głębokiego, wszechstronnego wykształcenie, świętego życia i czynienia cudów może dać jakieś rezultaty zbawcze niewierzących. Ostatecznym sprawcą jest Duch Święty i to jeszcze od współpracy z nim zależy plon dusz przekonanych do wiary i zbawionych. Zatem nie samo głoszenie decyduje o skuteczności w nawracaniu niewierzących tych czynników jest co najmniej cztery. No i co zrobić z przykładem św. Piotra, na którego słowo Bóg zabił Ananiasza i Safirę za kłamstwo przeciwko Duchowi Świętemu. Ale to pewnie za ostry przykład dla Kościoła Otwartego, o których wątpliwościach pisał święty Jakub Apostoł, że wątpiący na modlitwie niczego nie otrzyma i to może być przyczyną braku skuteczności przepowiadania wśród niewierzących.
S
strada
15 września 2014, 16:18
Ależ katolik moze wątpić w dogmaty. We wszystko może zwątpić. BYye tylko nie stracił nadziei i miłości, z której będziemy sądzeni. Ps.Wiara to nie jest zarozumiała pewność. 
P
pg
15 września 2014, 16:38
To jak będzie z katolikami, którzy stracili wiarę zgodną z tym czego naucza KK? Wierzą w jakiegoś swojego Boga. Owszem nie tracą nadziei i miłości. Tylko nadziei na co? I miłości do kogo?
K
klara
15 września 2014, 17:22
BYye tylko nie stracił nadziei i miłości, z której będziemy sądzeni. Strado, przecież tym wpisem rujnujesz całe deonowe nauczanie, że tylko nasza wiara otwiera nam drzwi do nieba. Nawet nie musimy się wysilać na jakieś dobre uczynki, wiara wystarczy. . A ty tu z taką bombą wyskakujesz!
Paweł Tatrocki
15 września 2014, 18:57
Od kiedy to pewność jest zarozumiała, stardo? No i jak nie być pewnym dogmatów wiary? Albo się jest pewnym, że tak jest lub nie. Jeśli się nie jest to są wątpliwości i jest grzech, bo o prawdach wiary nie można wątpić. Od tego są właśnie dogmaty wiary.
15 września 2014, 14:53
Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci którzy się źle mają. To pozornie ultraotwartościowe stwierdzenie a) dzieli wartościująco na zdrowych i chorych b) wymaga rozpoznania jednych i drugich, czyli dokonania oceny stanu 'zdrowia'.
MK
Marcelina Koprowska
15 września 2014, 14:21
Hej, ludzie komentujący! Serio? Serio mamy nie wątpić z wątpiącymi i nie szukać z poszukującymi? Śmiem twierdzić, że liczba osób, które nigdy nie wątpiły i znalazły Boga już na zawsze jest znikoma i bliska zeru. Nie wiem, jak u Was, ale u mnie wiara jest totalną sinusoidą. I dlatego czasem wątpię z wątpiącymi. I szukam z szukającymi. Potem łatwiej im pokazać drogę. I nie mam żadnej zasługi w tym, że wierzę. Że znalazłam. Wiara to łaska, a nie zasługa. Więc nie mam powodu, żeby kogokolwiek traktować z góry. Słyszeliście o czymś takim: "nie osądzaj"? A jakbyście byli na miejscu tamtych osób, to co, wierzylibyście, tak? Wiara jest łaską. Dzięki Ci za nią, Boże...
T
tomtom
15 września 2014, 14:46
Wątpiący potrzebuje dobrej rady a nie towarzystwa w "wątpieniu"... Warto również dostrzec różnicę pomiędzy "oceniać" a "osądzać"... Pozdrawiam serdecznie
MK
Marcelina Koprowska
15 września 2014, 14:50
Mhm, a jak wątpię w tym samym momencie, to co?  Zatem jaka to różnica? Uśmiechy:)
T
tomtom
15 września 2014, 14:56
Jaka jest wartość tego "wspólnego wątpienia" w sensie ewangelizacyjnym? Czy jeśli wątpiący zyskuje "towarzysza" nie zwiększa to jego wątpliwości utwierdzając go w słuszności zwątpienia?
MK
Marcelina Koprowska
15 września 2014, 15:08
Hmm... ja myślę tak: Taka sytuacja: wierzyłam. Zaczęłam wątpić. Ale pamiętam, że jak wierzyłam, to (...). I że w sumie to bym chciała z powrotem wierzyć. I zaczynam szukać ścieżki. Spotykam drugiego wątpiącego. Opowiadam mu sytuację. I że szukam. To może szukajmy razem? Któreś z nas znajduje kogoś, kto pokazuje drogę. I dzieli się tą wskazówką z drugą osobą. I znaleźliśmy oboje. Albo inna sytuacja: wierzyłam. wątpiłam. wierzę znów. Spotykam kogoś wątpiącego. Opowiadam mu o tym, jak u mnie było. Chyba trochę jest tak, że jak powiem "też byłam w takiej sytuacji i zrobiłam to i to..." to łatwiej mi uwierzyć niż jak mówię "nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, ale...". Tak myślę. I ponawiam pytanie o różnicę między ocenianiem a osądzaniem. Bo ja ją widzę dość niewyraźnie. Na tyle niewyraźnie, że uważam, że oceniać ludzi też nie należy. Można oceniać konkretne czyny, wypowiedzi. Ale człowieka nie.
T
tomtom
15 września 2014, 15:19
Jeszcze raz "osądzać" i "oceniać"... Wg mnie nasze prawo do OCENY to podstawa procesu poznawczego który służy do pozyskiwania wiedzy o otoczeniu w sensie rozumowym... Ocena postępowania własnego czy innych ludzi jest zatem możliwa oczywiście w oparciu o wskazywane przez sumienie moralne ujęcie ocenianych czynów w kontekście dobra i zła- pożytków bądź zbytków ale także jest to zdolność pozwalająca człowiekowi budować własny światopogląd. Prawo do OCENY uważam za jedno z naszych podstawowych praw które jest zresztą konieczne do właściwego użytkowania ROZUMU (skądinąd też wielkiego daru od Pana Boga) ;-) Łaska wiary o której wspominasz jest również ściśle związana z ROZUMOWYM jej przyjęciem czyli WIARA JEST WYBOREM któremu towarzyszy ŁASKA BOŻA... Osądzanie zaś ściśle się wiąże z wymierzaniem kary i w tym sensie ma do niego prawo jedynie BÓG.  Jeśli jest na sali jakiś teolog a ja coś pokręciłem to proszę o korektę bo również jestem osobą poszukującą i słabej wiary... Spokoju i radości!
MK
Marcelina Koprowska
15 września 2014, 19:21
Hm. Chyba wiem, o co Ci chodzi. Nie wiem czy się zgadzam. Ale w każdym razie, Dziękuję za kulturalną dyskusję :).
T
tomtom
16 września 2014, 11:07
Niech służy ;-) Pozdrawiam
T
tomtom
15 września 2014, 12:50
Do autora: Czy nie lepiej Panie Piotrze najpierw posłuchać i "podialogować" z wierzącymi zanim Pan zacznie "pokornie i z uwagą wsłuchiwać się w głos niewierzących"? "Nie możemy udawać, że nie słyszymy krytycznych głosów na nasz temat". Nieprawdaż? W przeciwieństwie do "niewierzących", wśród głosów krytycznych mógłby Pan wbrew pozorom dostrzec również prawdziwą troskę choć zapewne Pańscy krytycy mają nieco inne niż Pan wyobrażenie czym jest "wyrządzanie krzywdy Kościołowi" czy "niszczenie chrześcijaństwa"... Tu nie chodzi o "przyjmowanie postawy wszystkowiedzących" tylko wypełnianie CHRYSTUSOWEGO posłania proszę Pana. Wyznawcy "dialogizmu" często zapominają że istotą jest NAUCZANIE i własny przykład mogące prowadzić do nawrócenia a nie dialog sam w sobie który może jedynie do nauczania posłużyć. W typowy dla "otwatrokościelnych" mącicieli sposób przeciwstawia Pan NAUCZYCIELSKĄ misję Kościoła z postawą pokory i troski... To nieuczciwe!!! Czy Pańscy nauczyciele w szkole byli "nieomylni i wszechwiedzący"? - Nie, a mimo to mieli konkretne zadanie i dokładnie wiedzieli co mają Panu do przekazania. Pozdrawiam serdecznie
E
eva
15 września 2014, 12:26
Cóż może napisać Żyłka. Wykorzystując niezwykkle szacowne moralnie i naukowo nazwiska biskupów, kardynałów, ks. prof czy nawet papieża kleci libertyńskie i postmodernistyczne pouczanie katolików. Żenada
KT
kościół to Wiara i Tradycja
15 września 2014, 12:22
Ostatecznie błędy Ariusza zostały przezwyciężone i potępione przez Kościół. Atanazy był postacią niezwykle malowniczą. W obronie czystości wiary - gotów był zadrzeć z całym światem. Zawsze słuchał raczej Boga niż ludzi. Znany był także z ciętego dowcipu. Skąd On miał jeszcze czas na napisanie mno gich prac teologicznych tak, że stał się największym ówczesnym autorytetem Kościoła., godnym poprzednikiem św. Augustyna? Zbierał baty przez całe życie. Obłożono go anatemą ( wyklęto ) w sumie pięć razy, tyleż razy uciekał i ukry wał się. Działając w sytuacji  po ludzku beznadziejnej atakował: —  zwoływał synody, nawracał, pisał, dysputował, wyświęcił kapłanów, a nawet biskupów bez aprobaty Stolicy Apostolskiej. I to właśnie ten gorliwy i uparty desperat został świętym doktorem Kościoła, a nie współcześni mu goniący za nowinkami biskupi. A iluż z nas w podobnych przecież czasach przeżywa swoje dni spo kojnie na uboczu, nie wadząc nikomu i …..nijako!
SN
szatan nie śpi dziś szczególn
15 września 2014, 12:16
- Święty Atanazy urodził się w barwnym okresie końca III w. ( 296 r. ) w Aleksandrii. W zasadzie nie było już masowych holocaustów chrześcijan. Goci i Wandale je szcze spokojnie polowali na tury w północnych puszczach, a Hunowi smakowaliwierni prawdziekumys gdzieś daleko w stepach Azji. Kościół był liczny i wpływowy choć nie został uznany za religie państwową. Nie były mu już w stanie zagrozić różnorakie kulty pogańskie, ale szatan przygotował atak od środka w postaci herezji, z których najgroźniejszą okazał się arianizm. Twórcą nowej doktryny był niejaki ks. Ariusz( 256-336 ). Głosił on, że nie ma Trójcy Świętej, a konkretnie; Stwórcą wszechrzeczy jest Bóg-Ojciec, a Jezus Chrystus miał być tylko Jego pierwszym stworzeniem. O dziwo, idea ta w krótkim czasie zdobyła takie wzięcie, że ok.350 r. większość biskupów ( a później nawet sam papież Liberiusz ) stało się de facto arianami!!! — W takich to czasach przyszło żyć przyszłemuświętemu. Dla patrzących krótko wzrocznie ludzi współczesnych., wszelkie spory teologiczne są niezrozumiałe. Czasem śmieszą. Pamiętajmy jednak, że wiara ma wymiar pozaziemski. Dogmaty są niezmienne na zawsze i niezmiennie spójne. „Drobna” zmiana powoduje cały logiczny łańcuch następstw zmieniających w efekcie wszystko. Atanazy wiarę posiadł w ( chrześcijańskim ) domu rodzinnym, a następnie pogłębiał ją pod okiem św. Antoniego Pustelnika gdzieś wśród bezkresnych piasków Sahary. W 318 r. przyjął świecenia diakonatu. W 325 r. na Soborze Nicejskim tak skutecznie walczył z arianami, że został przez nich serdecznie znienawidzony do końca życia. Kilka wieków później ks.Piotr Skarga walczył z protestantami. Do dziś Go nienawidzą.
TZ
trolle zwęszyły temat
15 września 2014, 12:08
Nie ma sensu dyskutować z betonem. Przecież Wy macie zerową otwartość na dialog. a już bezsensem z trollem
DP
Do Piotra Żyłki
15 września 2014, 11:34
Drogi panie, musi pan przyznać że w dzisiejszych czasach powszechnego dialogu, tolerancji i ekumenizmu Kościół przeżywa niespotykany dotychczas kryzys. Czy nie odnosi pan wrażenia że kryzys ten spowodowany jest właśnie zbyt szerokim przyzwoleniem na bluźnierstwo w przestrzeni publicznej, na zgorszenie i przejmowanie obcych zwyczajów? Co pan powie o nachalności naszych królów którzy nawrócili Polskę przeszło tysiąc lat temu? Proponuję żeby pan sobie odpowiedział na pytanie czy oni mieli wówczas rację?! Może pan uważa że to nie miało prawa się wydarzyć i w zasadzie może dzisiaj to wszystko zmierza ku upadkowi bo było niegodziwe?! Pytam pana czy czuje się pan jeszcze w pełni członkiem i spadkobiercą Kościoła Katolickiego na tych ziemiach i czy wierzy Pan w jego świętą misję tu na tych ziemiach.
J
janosik
15 września 2014, 11:40
Piotr Żyłka na ekran spoziera I łzy rękawem obciera Tak wiele poświęcić trzeba Dla chleba, panie, dla chleba...
Piotr Żyłka 16:18
15 września 2014, 10:45
„(...) Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli niedowiarek], i na tym wątpieniu zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go przemogą (...)”  Piotr Żyłka 16:18
T
tomtom
15 września 2014, 12:49
Widzi Pan... lepszym (niż wątpienie) fundamentem dla Kościoła jest SKAŁA... (obecnie w budownictwie stosuje się kato-BETON ;-) Pan Jezus nie wybrał Piotra dlatego że wątpił więc Pańskim błędem jest do tego "wątpienia" dorabiać ideologię- wybrał go dlatego że Szymon potrafił rozpoznać Mesjasza i Syna Bożego w Panu Jezusie. Pan Jezus więc nie buduje Kościoła na wątpieniu ale na najściślej "wiążącym" cemencie konstrukcyjnym którym jest ludzkie NAWRÓCENIE. Nie ma bardziej autentycznego świadectwa niż człowieka który popełnił grzech (wyparł się samego Jezusa mimo że wiedział kim jest a Jezus sam przepowiedział mu trzykrotną zdradę przed nadejściem dnia)... To właśnie SIŁA NAWRÓCENIA Piotra jest tą SKAŁĄ a nie jego wątpienie... Pozdrawiam serdecznie
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 12:53
Przecież katobeton nie popełnił grzechu i nie potrzebuje nawrócenia.
15 września 2014, 13:13
Popełnia 'grzech', zaś nie potrzebuje nie nawrócenia, a 'dialogowania' odnośnie tego, czy Chrystus jest właściwą drogą i czego od nas chce, bo to wie.
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 13:16
To opowiedz nam, jaki to grzech popełniłeś. Św. Piotr opowiadał.
T
tomtom
15 września 2014, 13:22
oj tam, oj tam... "nośność gruntu" jest czasem tak duża że i beton "pęka" mimo że stalą zbrojony... a skała to SKAŁA!!! Poza tym dobry majster to podstawa- nawet z potłuczonych cegieł solidny dom zbuduje... ;-)
15 września 2014, 13:25
Gimbaza ustawiła pułapkę. Zapewne 'finezyjną' zdaniem gimbazy. Uznanie grzeszności nie musi być publiczne, aby było uznaniem grzeszności, ergo potrzeby nieustannego nawracania.
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 13:29
W takim razie daleko Ci do św. Piotra :((
15 września 2014, 13:30
Gdybym był przekonany że niedaleko - grzeszyłbym okrutnie pychą.
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 14:09
Pychą i tak okrutnie grzeszysz.
15 września 2014, 14:19
Przecież to przynależne wyłącznie 'zamkniętersom' ocenianie, w dodatku 'zamykające' możliwość zaistnienia świętego dialoga.
T
tatul
15 września 2014, 10:17
Ja mam podobny dres i podobne poglądy
15 września 2014, 09:01
Skoro należy okazywać otwartość na krytykę i podejmować z krytykującymi dialog, to czemu Pan Żyłka nie podejmuje dialogu z krytycznie komentującymi Jego artykuły? Czy Kościół otwarty udziela jakichś dyspens od otwartości na krytykę i dialogowania z krytykującymi?
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 09:35
Nie ma sensu dyskutować z betonem. Przecież Wy macie zerową otwartość na dialog.
15 września 2014, 09:44
Zatem przyznaje Pani, iż istnieją przypadki dla dialogowania beznadziejne. Czy takie przypadki występują wyłącznie po stronie katolskiego betonu, czy mogą również występować gdzie indziej?
15 września 2014, 07:33
"Nie możemy udawać, że nie słyszymy krytycznych głosów na nasz temat. Wręcz przeciwnie - powinniśmy z uwagą słuchać, co mają nam do zarzucenia niewierzący. Nawet jeśli część z tych zarzutów wydaje się nam być bezpodstawna. W każdym krytycznym spojrzeniu jest trochę prawdy, której usłyszenie może pomagać nam się nawracać i naprawiać błędy oraz zaniedbania." Skoro mamy sie nawracać nie na podstawie Ewangelii, ale na podstawie głosów krytycznego odstępcy od wiary (bo przecież większośc tzw. ateistów jest ochrzczona). Jeśli zabraknie nam chęci pokornego wsłuchiwania się w głos niewierzących i przyjmiemy postawę wszystkowiedzących i nieomylnych, to być może będziemy czuć pewną wyższość i samozadowolenie, ale tak naprawdę będziemy wyrządzać krzywdę Kościołowi. Co takiego odrzucajacy wiarę maja nam do zaoferowania? Naszą misją jest niesienie Ewangelii światu. Nie da się tego robić w sposób autentyczny i skuteczny, jeśli nie będziemy nieustannie otwierać się i konfrontować z otaczającą nas rzeczywistością. Ludzi eswiata powininni przyjąć nasze głoszenie i się nawrócić, to swiat powinien się zmienić pod wpływem naszego głoszenia. O tym Pan redaktor chyba zapomniał.
L
LOL
15 września 2014, 05:45
Tymczasem media Tomasz Lisa tak to przedstawiają: "Arcybiskup z Łodzi obraża ateistów: "Ateizm odbiera prawdę, poczucie sensu istnienia". A pod tym komentarze pełne miłości i tolerancji
W
WDR
15 września 2014, 04:42
Piotr Żyłka: "W każdym krytycznym spojrzeniu jest trochę prawdy, której usłyszenie może pomagać nam się nawracać i naprawiać błędy oraz zaniedbania." W takim razie, ciekawe ile jest prawdy (z tego co Pan piszę musi być przynajmniej trochę) w twierdzeniach jakiegoś jegomościa (w komentarzy pod wieloma artykułami), że deon.pl to portal dysydencki :-)))
15 września 2014, 07:52
Ojtam, ojtam: otwartość się odbiera serduszkiem, a nie analizuje rozumem.
14 września 2014, 22:40
Czy zgodnie z Teorią Ewolucji nie jest aby tak, że wątpiące w to, czy polowanie się powiedzie i dające się owym wątpliwościom pochłonąć małpoludy po prostu wyzdychały z głodu, zaś przeżyły jedynie te, które wbrew wątpliwościom na polowanie szły?
14 września 2014, 22:46
Czyż zgodnie z Teorią Względności Einsteina nie zakwestionowano aksjomatu bezwględności czasu, aby przekonać się, że nasze rozumienie praw Wszechświata było błędne? I dzięki nowemu otwarciu potrafimy lepiej rozumieć świat, który nas otacza?
14 września 2014, 22:56
Zatem mamy przykład na szkodliwość, jak i pożyteczność wątpliwości. Przykład Einstaina nie dowodzi, że posiadanie wątpliwości jest zawsze pożyteczne.
T
Tommy
14 września 2014, 22:28
I kolejny artykuł, gdzie autor prowadzi dyskusję z postaciami mitologicznymi, z wypowiedziami, postawami i argumentami, których nie można przypisać żadnemu konkretnemu człowiekowi. Autor pisze jedynie o jakichś "ludziach Kościoła", jak o chochołach w listopadowej mgle. Powyższy artykul jest przykładem opętania chęcią miałkiej, nierzeczowej publicystyki. W dzisiejszych czasach to istna plaga.
M
Marcus
14 września 2014, 22:01
Autor pisze: "W każdym krytycznym spojrzeniu jest trochę prawdy, której usłyszenie może pomagać nam się nawracać i naprawiać błędy oraz zaniedbania." i jednocześnie daje odnośnik do youtube w którym Pan ateista mówi, że dziecko nie mogło się począć za sprawą Ducha Św tylko np z gwałtu, które miały miejsce również w tamtych czasach. 1. Czy teraz moje nawrócenie powinno polegać na przyjęciu hipotezy, że Jezus jest dzieckiem z gwałtu, bo nauka nie uznaje poczęcia przedstawionego w Biblii? 2. Czy popełniam grzech zaniedbania, jeżeli nie drąże tematu i nie jeżdze z archeologami po Ziemi Świętej w celu zbadania zarzutów o rzekomych kochankach Jezusa ( taki temat poruszają ludzie w mojej pracy ) ?
Andrzej Galica
14 września 2014, 21:58
Panie broń :)!
Z
zs
14 września 2014, 20:23
Panie Piotrze, Rozważania na poziomie narzekania do niczego nie służą. Czy moze Pan zamiast "kazania" podać konkretny przykład takiego podejścia? Niestety Pański tekst ziechęca mnie do lektury ks. Halika - obawiam się podobnego poziomu pobożnych życzeń :) Pozdrawiam
Z
zakochany
14 września 2014, 19:58
Tylko najemnik deonowy Żyłka jak zwykle promuje libertynizm i postmodernizm (zlecenie szefów deonu?) a o wspaniałej, juz długotrwałej inicjatywie bp. Marka Jędraszewskiego pół zdania. Jak zwykle podpiera się jakąmś bardzo szacowną osoba aby dalej medialnie promować co innego. Często w ten sposób próbuje wykorzystywać np. bp Rysia czy innych biskupów a także tworzy swój, podobny do tych z  TP czy wyborczej, medialny profil papieża Franciszka.Ale po to w końcu prowadzi się ten deon
C
cm
14 września 2014, 21:26
A Ty kogo jesteś najemnikiem? Kto Ci płaci za Twój marnowamy czas zaśmiecaniem forum bzdurami o Deonie?
14 września 2014, 21:26
W jakim celu męczysz się tak bardzo na Deonie? Wybierz np. fronda.pl i będzie Ci lepiej. Zamiast wylewać swoją frustrację na tym portalu - poczytaj sobie spokojnie Terlikowskiego i będzie Ci zdecydowanie lepiej.
AC
Anna Cepeniuk
14 września 2014, 19:45
Też tak uważam..... i zgadzam się z tym, że w "wyłomie" tak jak i w "ranie" można doświadczyć nowego "spotkania ze Stwórcą" lub poznać nowe Jego oblicze.... Nie dotyczy to oczywiście wszystkowiedzących i nieomylnych....
14 września 2014, 19:53
Nie istnieje taka kategoria ludzi, jak 'wszystkowiedzący'. Są co najwyżej 'coś' wiedzący. Czy Kościół otwarty coś wie, czy nie wie nic?
K
klara
14 września 2014, 19:55
Nowe oblicze... No, no. Bóg jak jakiś Światowid - jednym obliczem mówi: "Twoja wiara cię uzdrowiła", a drugim obliczem z aprobatą cmoka: "U nikogo w Izraelu nie znalazłem takich pięknych wątpliwości" :)))
14 września 2014, 21:27
Oj Panie Piotrze, skąd ta fałszywa skromność?? Przecież Pan jest z rodzaju wszystkowiedzących. Proszę się nie ukrywać..
14 września 2014, 21:31
Garbage in - garbage out.
14 września 2014, 21:42
Ależ proszę nie parafrazować, tylko napisać poprawnie Shit in - shit out Właściwe podsumowanie dyskusji.
14 września 2014, 21:46
Pierwsze słyszę, w odróżnieniu od garbage in - garbage out.
14 września 2014, 18:13
Na mocy 'logiki' przedstawionej w artykule nauczyciel który nie wie jak się rozwiązuje zadanie ma być bardziej przekonujący od nauczyciela, który metodę rozwiązania zadania zna, a lekarz któremu lecą z nosa gile będzie dla pacjenta bardziej przekonujący w procesie wyleczenia, od lekarza, który jest zdrów. Zanik autorytetów to syndrom rozkładu cywilizacji, a nie procesu leczenia. Bełkot otwartościowców natomiast przedstawia rozkład jako postęp.
14 września 2014, 19:13
Kapłan, który uważa się za "nauczyciela, który wie jak się rozwiązuje wszystkie zadania" tak naprawdę nie umie rozwiązać żadnego. Jest albo ignorantem, albo pozerem, który za tą pewnością skrywa... no właśnie co? - Nie możesz dać, czegoś czego sam nie posiadasz. Wątpienie Halika jest „docta ignorantia” jeśli się zapozna z jego dorobkiem naukowym i duchowym oraz doświadczeniem duszpasterskim. Nasi „KULowi” - „księża doktorzy” -  przy nim bledną. Generał Jezuitów powiedział kiedyś, będąc w Polsce, że Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Azja jest Drogą (był wiele lat w Japonii), Europa Prawdą a Afryka Życiem. Uczymy się od siebie wzajemnie. Z samej "Prawdy" można utworzyć wydział teologiczny, ale nie Kościół.
K
klara
14 września 2014, 19:28
Nie możesz dać, czegoś czego sam nie posiadasz. Święte słowa. Nie możesz głosić prawdy Ewangelii, jeśli sam w nią nie wierzysz. A jak kogoś trapią wątpliwości, to niech prosi Boga, żeby zaradził jego niedowiarstwu, zamiast postulować jakiś "Kościół wątpiący i poszukujący" jako jego właściwą wersję.
14 września 2014, 19:34
Zaprzeczeniem wątpienia we wszystko nie jest pewność wszystkiego, a przynajmniej pewność choć jednego. Jaki jest dorobek nawróceniowy ks. prof. Halika?
14 września 2014, 20:29
O to musi Pan zapytać ludzi, którzy mieli Go okazję spotkać, połuchać, przeczytać. Ja osobiście go bardzo cenię i znam wielu księży i studentów, którzy jeśli się nie "nawrócili"  to przynajmniej przewartościowali swoje chrześcijaństwo dzięki niemu.
14 września 2014, 20:52
Czyli 'wątpienie' ks. prof. Halika ma jakiś inny charakter, którego nie udało się Panu Żyłce poprawnie przekazać?
14 września 2014, 22:05
,,Treść dokumentów, świadczących o duchowych rozterkach zakonnicy, została ujawniona w trakcie odbywającego się właśnie procesu kanonizacyjnego. Wydawcą listów jest kanadyjski ksiądz Brian Kolodziejczuk, postulator w procesie beatyfikacyjnym Matki Teresy. Dokumenty zostały po raz pierwszy opublikowane jesienią 2002 roku przez agencję Zenit - watykański organ konserwatywnego zgromadzenia katolickiego Legion Chrystusa. W ich świetle wierni mają dwie możliwości - albo zaakceptować wiadomość, że jedna z ich największych bohaterek niemal zwątpiła w Boga, albo pogodzić się z tym, że Kościół lansuje na świętą osobę, której wiara i działanie rodzą wiele wątpliwości. Kryzys wiary czy - jak to nazwał święty Jan od Krzyża - "nocne strapienia ciemnej duszy" nie są zjawiskiem nowym w Kościele katolickim. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, francuska karmelitanka żyjąca w XIX w., której imienniczką była Matka Teresa z Kalkuty, zmarła po takiej właśnie nocy duszy, którą przyrównywała do ciemnego tunelu. Wielu spowiedników i teologów odwołuje się do podobnych przeżyć, by przekonywać, że takie doświadczenia są swego rodzaju utwierdzeniem w wierze. Ksiądz Joseph Neuner, który udzielał Matce Teresie ostatniego namaszczenia, przekonywał ją, że poprzez cierpienia mogła dostąpić udziału w Męce Pańskiej. Brak bezpośredniego kontaktu ze Stwórcą byłby zatem dowodem jego stałej, choć ukrytej obecności."
14 września 2014, 22:06
Ale gdzież im tam było do Piotra czy klary?Ho ho :)
14 września 2014, 22:23
Panu chyba umyka, że KO postuluje uznanie tego, co sami święci określają jako kryzys za normę. Z faktu, że bakterie były są i będą nie wynika, że mamy zaprzestać zwalczania ich, a zamiast tego rozpocząć 'dialogowanie'.
14 września 2014, 22:28
I znowu pudło  z porównaniami- walka z bakteriami z góry skazana jest na porażkę. Czyż nie lepiej prowadzić z nimi "dialog" - to oczywiście w odniesieniu do tych mikroorganizmów. Natomiast zgadzam się z tym co napisał Beniamin i nie zgadzam z tym, co napisał Pan o Matce Teresie w odpowiedzi na mój post.
14 września 2014, 22:34
Ja również zgadzam się z tym, co napisał Pan Beniamin, natomiast nie zgadzam się z wnioskami jakie rzekomo mają z owych cytatów wynikać odnośnie poprawności postulatów całkowitej relatywizacji wszystkiego będących konsekwencją postulatów stawianych przez KO.
K
klara
14 września 2014, 22:43
Całkowicie chybiony argument. Radosne dialogowanie "watpiących z poszukującymi" nie ma nic wspólnego z cierpieniem dusz pogrążonych w nocy ciemnej. 
Jadwiga Krywult
15 września 2014, 12:28
Tobie nie udało się pojąć. z powodu betonowatości oczywiście.
14 września 2014, 18:11
Prawdziwość przedstawionych przez Pana tez najlepiej bronią atakujące go komentarze.Dzięki.
14 września 2014, 18:19
Pewien poziom oderwania od rzeczywistości trudno skomentować inaczej, niż po prostu wyśmianiem.
K
klara
14 września 2014, 18:26
O - znów ta paradna logika! Że niby prawdziwość jakiejś doktryny potwierdzają liczne głosy sprzeciwu :)))) Czy ta metoda weryfikacji ma zastosowanie również do rasizmu, faszyzmu, komunizmu itp.?
R
Rozbawiony
15 września 2014, 04:22
czyli atakujący komentarz Beniamina w kontrze do wypowiedzi Marty Łysek o Kościele otwartym świadczy o tym, że miała rację :-)))))
C
cymes
14 września 2014, 16:45
Czyli mamy tutaj metodę programowego wątpienia, a nawet więcej - konieczność stosowania powszechnego wątpienia, aby uratować Kk. Co też ten "Kościół otwarty" jeszcze nie wymyśli. Może jakieś warsztaty życia bez Boga dla katolików. Dotacje z UE zapewnione !
14 września 2014, 18:02
"Im więcej ciebie, tym mnieeeeeeeeeeeeeeej bardziej to czuuuujję, niż wieeeeeeeeeem"
E
epidemiolog
14 września 2014, 18:42
Oto logika otwartościowców: chcesz pomóc choremu na dżumę, to sam wpierw musisz się zarazić. 
14 września 2014, 16:08
Bardzo dobry tekst. Jeśli ludzie Kościoła będą utwierdzać się w przekonaniu, że niewierzących nie warto słuchać, tylko trzeba ich nachalnie nawracać albo potępiać, to mówiąc krótko i dobitnie - sami zniszczymy chrześcijaństwo." - wszyscy wiecznie krytykujący ludzi błądzących, pytających, wątpiących - potraktujcie to jako przestrogę - sami zniszczycie chrześcijaństwo.
14 września 2014, 18:04
Pan zna kogoś 'wiecznie krytykującego ludzi błądzących', czy to tylko zmyślony byt, ergo KO walczy ze swoimi urojeniami?
14 września 2014, 18:11
Oczywiście, że znam. Pan Piotr Słowiński.  Jak miło się z Panem nie zgadzać.  Oznacza to, iż nie zagubiłem gdzieś własnego człowieczeństwa.
14 września 2014, 18:18
Pan rozumie różnicę pomiędzy błądzeniem, a świadomym i celowym działaniem na szkodę? Czy w imię 'rozumienia błądzącego' mam mu nie przeszkadzać w dokonaniu gwałtu, czy kradzieży?
14 września 2014, 21:31
W jakim celu takie stronnicze i nieadekwatne porównania? Odwróce twierdzenie - w imię zgadzania się z autorytetem mam zgadzać się i usprawiedliwać pedofilię, antysemityzm i korupcję? W takim wypadku wszystko da się wytłumaczyć?
14 września 2014, 21:45
W celu wskazania absurdalności uznawania wszelkiego działania wbrew za wyłącznie 'błądzenie', co w swojej retoryce praktykuje Kościół otwarty, na czym się opiera niepoprawne przekonanie, że otwarcie jest zawsze najwłaściwszym krokiem.
14 września 2014, 21:50
Bez dialogu, otwarcia, krytyki, błądzenia i wątpienia - zawsze będziemy znajdować się w pozycji - autorytet ma zawsze rację. I nawet ewidentne przestępstwa zamiast krytyki będą usprawiedliwiane na milion sposobów.
14 września 2014, 21:56
Natomiast z wątpiącymi generałami manifestującymi swój brak przekonania co do słuszności obranej drogi publicznie żołnierzom będziemy mieć burdel, a nie armię.
14 września 2014, 22:03
Analogia niepoprawna - Kościół to nie armia, nawracanie to nie bitwa, gdzie należy wygrać za wszelką cenę i wszelkimi sposobami.  Wątpiący ksiądz (w kwestiach dyskusyjnych) staje się kimś godnym naśladowania (kim jesteśmy wobec mądrości Boga) aniżeli ferujący wyroki na inaczej myślących sprawia, że staje się właśnie bojownikiem sięgającym każdej broni aby wygrać. Jak pamiętam to nawet Matka Teresa z Kalkuty, święta Kościoła, przez długi czas swojego życia żyła w ciemności wiary...
14 września 2014, 22:12
Czy 'wywołana do tablicy' Matka Teresa się owymi wątpliwościami publicznie chwaliła w sposób jaki chcieliby 'otwartersi'? Wątpienie i pytanie jest elementem życia, podczas gdy z retoryki KO wynika, że ma się to stać sposobem na życie: wątpienie nieustanne, brak pewników, brak autorytetów, chaos i burdel. Wolałbym nie być leczony przez lekarza wątpiącego w swoje lekarskie kompetencje, czy dowodzony przez oficera wątpiącego w swoje.
14 września 2014, 22:21
Wolałbym nie być leczony przez lekarza wątpiącego w swoje lekarskie kompetencje, czy dowodzony przez oficera wątpiącego w swoje. - rozumiem, że wolałby Pan umierać na polu walki dowodzony przez oficera, któremu się wydawało, że jest kompetentny? Albo umierać na stole operacyjnym podczas operacji prowadzonej przez lekarza, któremu się wydawało, że właściwie zdiagnozował chorobę i wydawało mu się, że umie Pana wyleczyć? Dla mnie to bezmyślna śmierć, w celu ochrony czyjegoś (pseudo) autorytetu. Wątpienie i pytania są elementem zycia - racja. A skoro są te dwa elementy, to nastepstwem są tolerancja, dialog, zrozumienie, otwarcie. Czy ukrywanie wątpliwości Matki Teresy to dla Pana dowód, ze postępowała właściwie?
14 września 2014, 22:29
Autorytet się zdobywa działaniami, a nie - jak KO - półwieczem narzekania i wybrzydzania. Pan chyba zapomniał, że problemem dyskutowanym jest całkowite zerwanie z autorytetami (lewackie w charakterze) wynikające z postulatów KO - stan nieustannego wątpienia we wszystko. To jest coś radykalnie odmiennego od tolerancji - to chaos.
14 września 2014, 22:35
Pan chyba zapomniał, że problemem dyskutowanym jest całkowite zerwanie z autorytetami (lewackie w charakterze) wynikające z postulatów KO - stan nieustannego wątpienia we wszystko. - skąd takie wnioski? może Pan podać jakieś źródło na podstawie którego wyciągnął Pan takie wnioski?  Czy to wnioski w ramach porannego zakupu warzyw na targu? Zarzucił Pan fałszywe wnioski na podstawie wyimaginowanych źródeł, abyśmy teraz zaczęli się o nie spierać?
14 września 2014, 22:48
Obrona jakichkolwiek prawd to przecież zamkniętość i nietolerancja. Wiedzenie czegokolwiek to 'wszystkowiedzenie'.
14 września 2014, 22:55
A takie prowadzenie dyskusji to manipulacja (tak do kompletu)
14 września 2014, 23:02
Dlaczego skonfrontowany z konsekwencjami nieograniczonej otwartości zarzuca mi Pan manipulację? Otwartersi nie postulują żadnych granic otwarcia, bo przecież takie ograniczone otwarcie to zamknięcie.
K
klara
14 września 2014, 15:56
 Naszą misją jest niesienie Ewangelii światu (...)jako ktoś, kto wątpi z wątpiącymi i poszukuje z poszukującymi. Czyli niezłomna wiara apostołów (aż do oddania życia), była niszcząca dla chrześcijaństwa? Bo prawdziwe apostolstwo to głosić, że "niektórzy są przekonani o zmartwychwstaniu Jezusa, ale szczerze mówiąc, podobnie jak wy, mamy pewne wątpliwości. Dlatego nie będziemy was do niczego nakłaniać, tylko chętnie i z pokorą wsłuchamy się w wasz głos niewiary. A potem może wspólnie czegoś poszukamy" :)))))))))))
14 września 2014, 15:30
Kościół otwarty: 50 lat praktyki w narzekaniu na Kościół; inne osiągnięcia: nie stwierdzono.
14 września 2014, 16:09
Jak zawsze bardzo trafne podsumowanie Panie Piotrze. Gdzież tam ktoś taki jak ks. prof Halik może mierzyć się z Pana warsztatem pseudo naukowym. Dziękuję, że tak Pan to podsumował - bo jeżeli nadal się z tym nie zgadzam, to znaczy, ze jest dla mnie jakaś nadzieja.
14 września 2014, 18:00
Czy ktoś przeszkadza 'Kościołowi otwartemu' realizować wiarę(?) na swój sposób i pochwalić się mierzalnymi efektami owej realizacji? Jakie są efekty nawracania przez wątpienie z wątpiącymi wobec nawracania przez poczucie posiadania racji?
14 września 2014, 18:14
To może dla równowagi mierzalne sukcesy KZ - wyprawy krzyzowe i nawracanie ogniem i mieczem - inkwizycja i dziesiątki tysięcy zamordowanych - zagrabione łupy wojenne - stawanie ponad prawem danego państwa (patrz komisja majatkowa) - ochrona pedofilii i przestepstw ( dziesiątki przykładów) Brawo. Chyba jednak podziękuje za takie sukcesy mierzalne.
14 września 2014, 18:25
Natomiast lekarzom zdarza się zaszyć podczas operacji w pacjencie chustę, czy narzędzie chirurgiczne, co z tego? Na pewno lepsze dla pacjentów będzie gdy lekarze się z nimi solidarnie pomartwią o stan zdrowia.
M
Marianna
14 września 2014, 21:05
"Zagrabione łupy wojenne" - o czym mowa? Chyba nie o złocie z Ameryk? "Inkwizycja i dziesiątki tysięcy zamordowanych" - a może od razu miliony. I po tym można poznać, że mamy do czynienia z zaciekłym antykatolikiem. "Ochrona pedofilii" - tutaj wyjątkowe "zasługi" ponieśli kardynałowie z Kościoła otwartego, jak Mahony czy Danneels (którzy poza tym popierają związki partnerskie itd.) Co do rzeczywistych zasług Kościoła zamkniętego to można to wyliczyć: - ewangelizację obu Ameryk, znacznych części Afryki i Azji - liczne unie kościelne z prawosławnymi - dyscyplinę w Kościele (pamiętajmy, że o. Maciel został obłożony karami kościelnymi za Piusa XII, zaś zdjęto je w czasie aggiornamento)
14 września 2014, 21:36
Jak myślisz ile złota ociekającego krwią wywieźli hiszpańscy konkwistadorzy? Ofiary inkwizycji? - wg ostatnich danych statystycznych liczone w dziesiątkach tysięcy.  Ochrona pedofilii - Macial, Paetz, Wesołowski, Gil - nie myl ich z Kościołem otwartym. Po takich tekstach widać że mamy do czynienia z katolickim talibem. Ewangelizację Ameryk - brawo mordując Inków, Azteków i Majów przez konkwistę Dyscyplinę w kościele - znasz nazwisko Yves Congar? Czy Ty naprawdę potrafisz potrafisz wmawiać nadal, że ziemia jest płaska?
14 września 2014, 21:38
A dlaczego lekarze nie maja mówić o swoich błędach, aby wyciągać z nich wnioski i nie popełniać w przyszłości. Rozumiem, że zawsze będziemy po operacji wyciągać zaszytą chustę, bo niczego się nie nauczymy.. Tego twierdzenia nie da się obronić, przy racjonalnym myśleniu.
14 września 2014, 21:51
Owszem - toteż nikt takiego postulatu nie stawia, poza urojenami 'otwartersów'.
14 września 2014, 21:56
Ależ nie. To przecież nie urojenia otwartersów - tylko nieustanny frontalny atak na ludzi , którzy chcą pytać o błędy i wyciągać z nich wnioski. To przecież KZ chce zamieść pod dywan wszystko to, co niewygodne i niejasne i niezgodne z oficjalną wykładnią (nie dotyczącą nawet dogmatów a np.  nauki społecznej). Jestes otwartersem - anatema sit!
14 września 2014, 22:03
Pan myli frontalny atak z powierzeniem krzykliwym uzurpatorom, którzy nie mają doświadczenia w prowadzeniu byle szkolnego sklepiku, zarządzaniem najstarszej instytucji na świecie.
14 września 2014, 22:13
Ojojoj.. Czyżby kwestionował Pan działanie Ducha Św. przy nominacjach dla ludzi zarządzających Kościołem? Czy taki sposób myślenia i postrzegania świata nie dowodzi na jakieś "pranie mózgu" - w tym przypadku katolickie? Wszystko co nie jest zgodne z moim poglądem jest złe - jeżeli ludzie myślą inaczej są otwartersami KO, jezeli to robią hierarchowie - to są to uzurpatorzy... Niedobrze...
M
Marianna
14 września 2014, 23:07
1. Nie rozumiem, czego na portalu katolickim szukają domorośli ateiści. 2. Majowie wymarli w XII wieku na skutek degradacji środowiska naturalnego (głównie wycinki lasów), co do Azteków i Inków - garstka konkwistadorów fizycznie nie mogła wyniszczyć tych ludów (zrobiły to za nich choroby przywleczone z Europy, ale za to nie mogą odpowiadać ludzie, którzy nie mieli nawet świadomości istnienia mikrobów). Poza tym polityka Azteków (wojny wszczynane w celu zdbycia jeńców będących później ofiarami, zabijanymi w okrutny sposób) wzbudzała sprzeciw sąsiadujących z nimi plemion, które podjęły współpracę z Hiszpanami. 3. Co do złota - konkwistadorzy nie byli chyba księżmi. 4. Inkwizycja - radzę zapoznać się z rzetelnymi publikacjami naukowymi a nie "Wielką Encyklopedią Radziecką". 5. Yves Congar - przecież za Piusa XII został obłożony karami kościelnymi. Był to słuszny krok, bo oprócz jawnie heretyckich tekstów personalnie obrażał choćby kardynałów Lepiciera i Pizzarda: "Lepicier i Pizzardo to doskonałe symbole tego reżimu: nabożni, chodzące mariolatrie, tępi i płytcy jak lokaje". Nie oszczędził też kongregacji Św. Oficjum "Święte Oficjum" napotkało opór, nad którym postanowiło zatryumfować jak SS nad partyzantami”. Te i inne "kwiatki" można znaleźć w dzienniku Congara pt. "Teolog na wygnaniu".
14 września 2014, 23:18
To raczej otwartersi kwestionują działanie Ducha Św, skoro wedle ich retoryki przez 2000 lat Kościół głównie błądził, szkodził i psuł i dopiero otwartersom okazał swoją wolę. Duch Św. dba, by nieudolność praktyki działania Kościoła otwartego był dostrzegalna gołym okiem.
W
WDR
15 września 2014, 04:37
Wesołowski czy Gil to Kościół otwarty. Konserwatysta nie jest otwarty na zboczenia.