Wierzę w jeden i powszechny Internet

Marta Łysek

Łatwiej wierzyć Internetowi, niż Bogu, który zna nas lepiej niż program dopasowujący reklamy do naszego profilu; Bogu, który chce dla nas dobra, a nie dóbr.

Moje pokolenie jest tym, które zaczynało w rzeczywistości analogowej, a potem trafiło do wirtualnej. Skoro oswoiliśmy Internet, powinno nam być łatwiej przyjmować rzeczy niewidzialne na wiarę. Nic podobnego. Dlaczego zatem wierzymy Internetowi, a nie wierzymy Bogu? Bo Internet od nas nie wymaga - przynajmniej pozornie.

DEON.PL POLECA

Internet: ogrom informacji i opinii, historii i opowieści, prawdy i kłamstwa. Jakiś czas temu przeniosły się do niego media, więc i my przenieśliśmy nasze zaufanie do mediów na Internet właśnie. Na całość Internetu. Czytamy, oglądamy, słuchamy i wierzymy. Czasami coś wydaje nam się nieprawdopodobne i wtedy sprawdzamy, ale wychodzimy raczej od postawy zaufania niż postawy podejrzliwości. Jakiś czas temu krążył w sieci link do tekstu obwieszczającego upadłość ZUS-u. Tekst był nieprawdziwy, ale link puściło dalej całkiem sporo ludzi, którzy na drugi albo trzeci dzień tłumaczyli się przed znajomymi na Facebooku. Ale wcześniej nikt z nich nie sprawdzał, wszyscy uwierzyli. Zaufali. Nie kosztowało ich to wiele: zaufanie do rzeczy, które nie zmieniają naszego życia, przychodzi bez trudu. Gorzej z tymi, które zmieniają.

Traktujemy Internet praktycznie: jak narzędzie do sprawdzania rozkładu jazdy, miejsce rozmów z przyjaciółmi, przestrzeń pracy i rozrywki. Nie interesujemy się tym, jak powstał albo jak działa - chyba, że w charakterze ciekawostki, którą można podrzucić znajomym. I nie bierzemy go poważnie. Tymczasem przez Internet proponuje nam się zmianę życia, chaotycznie i bez planu: kup robota, weź kredyt, schudnij sto kilo, poznaj nowych singli z twojej okolicy i spotkaj się na czacie z gwiazdą telewizji. Wydaje nam się, że to narzędzie i że mamy kontrolę: nie boimy się, choć badania mówią, że sieć zmienia nas cicho i niezauważalnie. Za to Biblię traktujemy teoretycznie, jak ciekawą księgę, jak zestaw twierdzeń do porównania z naukami przyrodniczymi.

Jeśli nawet wierzymy w jej świętość, mamy problem z przyjmowaniem jej do siebie. Do serca. Boimy się Ewangelii: że pójdziemy za Jezusem i zostawimy rodzinę, że dzieci nam poumierają jak Hiobowi, że będziemy musieli sprzedać wszystko, że będą nas bić w oba policzki. Boimy się, bo tam wszystko jest wprost, a my chcemy delikatnie i bez wskazywania palcem naszych grzechów.

Szukamy w Internecie prawdy o świecie. Dopóki podana w wirtualnym serwisie informacyjnym wiadomość nie ma wpływu na nasze życie, jej prawdziwość lub fałszywość tak naprawdę nie ma dla nas znaczenia. A jeśli ma, to dlatego, że wydaje nam się, iż nie lubimy być okłamywani. Czytając w Biblii duchowe wiadomości dalej próbujemy szukać prawdy o świecie, ale znajdujemy prawdę o sobie. W głębi siebie wiemy, ze to prawda, ale wciąż łatwiej nam uwierzyć w możliwe przemiany polityczne niż w możliwą przemianę własnego życia. Łatwiej wierzyć Internetowi, niż Bogu, który zna nas lepiej niż program dopasowujący reklamy do naszego profilu; Bogu, który chce dla nas dobra, a nie dóbr.

To dlatego, że żyjemy w poczuciu, że Internet zależy od nas. Fajna strona - zostaję, treści nie dla mnie - klikam w krzyżyk w górnym rogu. Pozory kontroli pozwalają nam pozornie ufać. Bóg nie zależy od nas ; to nie On jest na nasz obraz i podobieństwo. To my od Niego zależymy. Mało tego - to my musimy się zmieniać, nawracać, dopasowywać się do Jego pomysłów - nie On do naszych.

Niezmienność Boga rodzi w nas konieczność dostrzeżenia własnej, grzesznej zmienności i niekonsekwencji. Dlatego częściej uruchamiamy przeglądarkę internetową niż duchową. Internetowa umacnia nas w poczuciu władzy. Pozwala czuć się dobrze. Wirtualna rzeczywistość daje się kształtować według naszego pomysłu. Przeglądarka duchowa każe się najpierw przejrzeć w niej samemu - a to boli. Odbiera nam fałszywe poczucie władzy nad wszystkim dookoła. Pokazuje, jak jest, a nie jak może być z nowymi meblami, kredytem na mieszkanie i dwoma tysiącami znajomych. Przypomina, że mamy się przeglądać w Bogu, a Jego statusy i komentarze są o wiele ciekawsze niż te na Facebooku. Naprawdę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wierzę w jeden i powszechny Internet
Komentarze (6)
PW
Paweł Wójcik
19 marca 2014, 19:13
Piękny tekst! i jakże prawdziwy - dzięki :)
Jarosław
13 marca 2014, 11:14
Kiedy jesteśmy chorzy coś nas boli to na początku sięgamy do leku przeciw bólowego by uśmierzyć ból , gdy lekarz operuje daje nam narkozę ,usypia byśmy nic nie czuli . Jako ludzie uciekamy od bólu i cierpienia najchętniej w ogóle chcielibyśmy wyalienować się od życia i prawdy o nas i tego co nas otacza. Jest jeszcze ktoś kto w sposób podstępny czasowo uśmierza nam ból daje czasową narkozę kto to jest ? A jest nim szatan!! To on początkowo uśmierza nam ból wprowadza w narkozę podsuwając nam  właśnie  takie sytuacje które pozornie dają nam poczucie bezpieczeństwa i pozwalają nam odczuwać że wszystko jest ok, że kontrolujemy swoje życie .Szatan który dotlej pory był dostawcą naszych leków na znieczulenie przestaje już nim być i zaczyna oskarżać Ciebie przed Bogiem. A To nie koniec oskarża Boga przed tobą że cie nie kocha bo nagle okazuje się ze nie schudłaś ,że ten singiel z którym się spotkałaś nie daje szczęścia ,że nie stać cię na to co reklamują w telewizji i necie, że nie masz ładnego samochodu, itp. Warto czasem pomyśleć gdzie szukać lekarstwa na nasze bolączki ja znam tylko jednego lekarza i jest nim Jezus Chrystus . Czasem leczenie boli ale wiem że wolę być w pełni świadomy mojego stanu a lekarz który mnie leczy chce mojego dobra. Świat który nas otacza nie jest zły jest piękny bo stworzył go Bóg to niestety my go czynimy takim że staje się dla nas koszmarem. Podobnie jest z Internetem i mediami źle używane pogłębiają po pewnym czasie nasze życiowe rozdarcie. Dziękuję za ten artykuł bo potrzeba nam zrozumieć że to co uważamy za błahostkę(Internet) z czasem staje się dla nas bożkiem który nic nam nie daje . 
12 marca 2014, 22:24
@Marta Łysek - no właśnie. A nawiązując do niedawnego artykułu Dariusza Piórkowskiego SJ: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1542,o-co-sie-klocimy.html[/url] mam nadzieję, że Deon będzie się rozwijał dalej jako taka chrześcijańska platforma do wymiany przeróżnych opinii, że da szansę każdemu jak najlepiej wyrobić sobie właściwe zdanie na przeróżne dziedziny naszego ziemskiego padołu, gdzie rdzeniem jest przesłanie naszego Pana Jezusa Chrystusa, które nam zostawił. Lecz rozumiane tak, jak to może rozumieć Bóg, w przełożeniu na dzisiejsze życie i dzisiejszy język. I tu się rodzą dopiero problemy... Bo nie sztuką jest zacytować coś dosłownie i od czapy zarzucać fragmentami z epoki sprzed 2000 lat, z zupełnie innej cywilizacji, kultury, a już tym bardziej, gdy robi się to słowami wyrwanymi z kontekstu. Sam Internet to tylko końcówka. A surowiec to Słowo Boga, przyjmowane na żyzną glebę. Ta żyzność ma szansę realizować się tylko w realnych sytuacjach życia, w jakich zostaliśy postawieni, tu i teraz, w szczerych intencjach współpracy z Bogiem. Bowiem teoretyzować, tworzyć historię, przeżycia, odczucia na papierze jest łatwo. Albo być "mądrym" znajomością suchej litery prawa, cytatów z Biblii, przepisów KKK, innych pism. A prawda Boga może zaskakiwać. Jej rdzeniem, jak zgłębiam i zgłębiam, jest po prostu miłość wobec Boga swego, autentyczna, ale też koniecznie faktyczna miłość wobec bliżniego. Takie se wyświechtane frazy, powszechnie znane, komunały, a bodajże najtrudniejsze do realizacji przeze mnie w praktyce. A to kwintesencja, bo wszystkie pozostałe naprawdę są ich konsekwencją wprost.
P
p
12 marca 2014, 18:36
Bóg uczy realizmu. Internet tworzy wirtualną (nierealną) rzeczywistość. Kto nad nim sprawuje władzę chce globalnie panować nad umysłami - to szatańska inspiracja. Katolik z definicji jest realistą i nigdy nie pogubi się w wirtualnej rzeczywistości. Dlatego dziś - zarówno Bóg, jak i Jego Kościół - są tak zawzięcie zwalczani.
D
DP
13 marca 2014, 12:09
Nad Internetem nikt nie sprawuje władzy, wynika to z jego budowy i jest to jego zdecydowany atut. :) nie bez przyczyny walczy się o "wolność Internetu", by właśnie takiej kontroli nie było - w dzisiejszym świecie Internet realnie jest przyczółkiem wolności. Ale jak to z wolnością - można z niej korzystać w imię dobra, i w imię zła. A co do treści władzę mają Ci co mają media. Ale w Internecie, w przeciwieństwie do TV, gazety i radia, społeczność może patrzeć na ręcę i wytykać im kłamstwa. Dobrego dnia +
V
vancouver
13 marca 2014, 13:07
Pogratulować dobrego samopoczucia  Kto rządzi Internetem http://www.rp.pl/artykul/963863.html Rupert Murdoch, czyli media rządzą światem Dokument pokazujący, jak media poprzez manipulację informacjami potrafią bezczelnie ogłupiać ludzi. Identyczna sprawa jest z polskim ITI czy Wybiórczą. http://www.wykop.pl/link/391028/rupert-murdoch-czyli-media-rzadza-swiatem/ kto naprawdę rządzi światem? grupa Bilderberg (masoneria, NWO, Nowy Porządek Świata) http://gloria.tv/?media=397380