Władza w ręce par!

Jacek Siepsiak SJ

Żyjemy w czasach, gdy władzę odbiera się mężczyznom, a daje kobietom. U nas: premier, kandydatka na premiera, marszałek Sejmu i wiele innych stanowisk... Póki co mamy jeszcze pierwszą damę. Ale co będzie za chwilę i jak się będzie nazywało? Zobaczymy. Może: pierwszy mąż? W Kościele też co jakiś czas jest podnoszona kwestia kapłaństwa kobiet, a więc i władzy kobiet.

Słuchając środowej katechezy papieża Franciszka, odniosłem wrażenie, że przychodzi czas (mówiąc klasykiem) na syntezę. Oto były czasy dominacji mężczyzn (teza). Teraz borykamy się ze swoistą "Seksmisją" (antyteza). Stąd prorok marzy o syntezie, czyli o oddaniu steru historii w ręce par małżeńskich. Wyraźnie nie chodzi o genderowskie rozmazanie płci, ale o przymierze między kobietą a mężczyzną stworzone na wzór Boga.

Może przyjdą czasy, kiedy będziemy głosować nie na pojedynczego kandydata, ale na małżeństwo? Pary będą zabiegały o nasze poparcie, o oddanie im władzy. Już teraz postawa przyszłej pierwszej damy ma niebagatelną rolę w kampanii wyborczej.

Być może nadinterpretuję, ale tak właśnie odebrałem marzenia Franciszka wyrażone podczas audiencji środowej (2.09.2015): "Rodzina, która odpowiada na wezwanie Jezusa, powtórnie powierza kierowanie światem przymierzu mężczyzny i kobiety z Bogiem. Pomyślcie o rozwoju tego świadectwa, dzisiaj. Wyobraźmy sobie, że ster historii (społeczeństwa, ekonomii, polityki) będzie powierzony - wreszcie! - przymierzu między mężczyzną a kobietą, tak aby rządzili, patrząc na nadchodzące pokolenia. Tematy związane z ziemią i domem, z ekonomią i pracą brzmiałyby jak zupełnie nowa, inna muzyka!".

DEON.PL POLECA

Papież mówi o odpowiedzialności za przekazywanie wiary, ale nie tylko wiary. Marzy o nowym brzmieniu całego środowiska, w którym żyjemy. Dalej przeciwstawia atmosferę rodzinną "pustynnieniu" relacji międzyludzkich w wielkim mieście. Odpowiedzialność za to, co przekażemy przyszłym pokoleniom, chce powierzyć parom małżeńskim, które z natury rzeczy przekazują życie (nie tylko fizyczne) właśnie nowemu pokoleniu.

Czy jest to możliwe? Brzmi trochę jak utopia. Na pewno nie jest to łatwe. Widać to choćby w kontekście przekazywania wiary.

U nas mówi się o "kryzysie powołań". Mało kandydatów do kapłaństwa. W Kościołach wschodnich spotykamy się też z trochę innym, dla nas "egzotycznym", kryzysem. Mianowicie kandydaci do kapłaństwa mają problemy ze znalezieniem żon (tam celibat nie jest obowiązkowy). Dziewczęta boją się roli "żony popa". Taka żona pełni ważną funkcję społeczną, ma swoją rolę do odegrania we wspólnocie. Stąd wymaga się od niej więcej, patrzy się jej na ręce i nie wypada jej zachowywać się tak jakby była "zwykłą" kobietą. To jest trudne i wymagające. Nie dziwota, że brakuje kandydatek na "żony księży".

Jak widać, nawet próby "ogarnięcia" wszystkich zadań duszpasterskich przez pary małżeńskie nie są łatwe. Ale jakże zupełnie inna muzyka brzmiałaby w parafii, gdyby "pasterzowała" tam również kobieta. Taka np. jak Pryscylla, żona Akwili. To im Paweł Apostoł powierzał odpowiedzialność za Kościoły.

Myślę, że warto podkreślić, iż pragnienie wyrażone przez papieża jest też próbą odpowiedzi na tendencje do zacierania różnic między kobiecymi a męskimi rolami społecznymi. Papież unika antagonizowania płci. Mówi wyraźnie o przymierzu między kobietą i mężczyzną. Dopiero to przymierze, to wzajemne uzupełnianie się i wspieranie daje szansę na ożywcze przywództwo.

Tę myśl Franciszek podkreślił z całą mocą. Obecne modele sterowania sprawami socjalnymi, ekonomicznymi czy politycznymi prowadzą do "pustynnienia" środowiska, w którym żyjemy.

Ten, kto rządzi, kto nadaje kierunek, kto trzyma ster w ręku, musi doświadczać tego, co chce przekazywać. A życie przekazuje rodzina (nie tylko w wymiarze fizycznym).

Skoro jesteśmy z sferze marzeń, to sięgnijmy na koniec po bajki. Jak sobie przypominam (być może moja pamięć nie jest już taka jak kiedyś), w bajkach bywali władcy źli i dobrzy. Rządziły pary królewskie lub samotni monarchowie/monarchinie. Jakoś tak ciekawie się składa, że gdy mieliśmy do czynienia ze straszną tyranią lub upadającym organizmem państwowym, to na czele owej krainy stał osamotniony (smutny lub zazdrosny) właściciel/właścicielka owych włości. Tam było smutno i fajne życie musiało się ukrywać gdzieś na marginesie. Nieważne, czy rządził facet czy kobieta.

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Władza w ręce par!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.