Z listów starego diabła

Konrad Kruczkowski

Trafiłem na historię nauczyciela religii, który postanowił opowiedzieć kilkuletnim podopiecznym o Złu. Nic nadzwyczajnego, ale katecheta posiłkował się mocnym i brutalnym dokumentem o Anneliese Michel, cierpiącej z powodu opętania Niemce. Fakt, że  nie został z miejsca spektakularnie rażony piorunem, jest kolejnym dowodem na to, jak cierpliwy i miłosierny jest Bóg. Ta sytuacja mówi jednak o czymś więcej. Mówi  o ludziach wierzących. O mnie też.

Zanim przejdę do sedna, czuję się w obowiązku do złożenia pewnej deklaracji. Tak, wierzę w niebo, piekło, anioły i  diabły. Moje przekonanie o istnieniu tych ostatnich jest dalekie od wizji istot z rogami, ogonem i kopytami zamiast stóp. Nie ma wiele wspólnego z zapachem siarki. Podobnie, jak nie ma nic wspólnego z definicją diabła jako odwiecznego zła, siły przeciwstawnej Bogu i rywalizującej z Nim na równi. W to nie wierzę i o ile mi wiadomo, mój Kościół tej wiary mi nie podsuwa. Nic, co zostało stworzone, nie może być na równi z Bogiem.

Wierzę za to, że diabły to zdeprawowane anioły, które nadużyły wolnej woli i stanęły w opozycji do Boga. To stworzenia, które opisać możemy tylko za pomocą znanych nam pojęć i obrazów, ponieważ ich pełne poznanie leży poza naszymi możliwościami. Na wiarę tę składa się jeszcze kilka innych przekonań, ale na chwilę obecną będzie to wystarczające.

Wspominam o tym, bo wiem, że znajdą się tacy, którzy zarzucą mi relatywizm, modernizm i tezę o pustym piekle, którego pewnie i tak nie ma. Nie dam się wam tak łatwo!

Teraz do sprawy. Straszenie piekłem, potępieniem i wizją wiecznych cierpień - choć ma swoje uzasadnienie - jest o tyle mało skuteczne, że niewiele mówi o Bogu. Budowanie wiary na fundamencie strachu u dzieci jest zwyczajnie okrutne.  W odniesieniu do ludzi dorosłych - po prostu nie działa.

Miałem szczęście. Wcześnie wytłumaczono mi, że dobre i uczciwe życie, które wynika ze strachu przed karą lub z troski o nagrodę, nie jest szczytem chrześcijańskiej dojrzałości. Owszem, nie jest może złe, ale jest niewystarczające. Bywa niebezpieczne: przy wierze opartej na nagrodzie i karze można nie mieć żadnej relacji z Bogiem, ale zachowywać jej wszelkie możliwe pozory. Z przyzwoitym życiem włącznie.

Za C.S Lewisem: jeśli postępujemy dobrze, z myślą o tym, że zyskamy nagrodę, a rezygnujemy ze zła, bo chcemy uniknąć kary, to nie różni się to wiele od zwykłej troski o zdrowie, czy od budowania zabezpieczenia finansowego na starość. Mamy tylko inną stawkę - tu gramy o wieczność.

Z takim założeniem, koncentrujemy się bardziej na sobie, niż na Bogu - na zasadach, a nie na relacji. Osobowy Bóg nie jest tu potrzebny. Równie dobrze można wierzyć w odwieczny porządek wszechświata, pradawną siłę sprawczą albo wielkie krzesło. Z tej perspektywy kusi mnie stwierdzenie, że w gronie praktykujących chrześcijan znaleźć możemy całkiem wielu ateistów.

Jest jeszcze coś. Taka forma myślenia - w oparciu o karę i nagrodę - nie przetrwa próby czasu. To może na krótko dać nadzieję lub wstrząsnąć na chwilę  - jak dokument o Anneliese. Później wracamy do tu i teraz. Poza nielicznymi wyjątkami koncentrujemy się na sobie.

Wiara wówczas ma sens i wtedy jest trwała, kiedy oparta jest na Bogu. Osobistej relacji z Nim, nie na nadziei lepszego życia jako rekompensaty i nie na karze, której nie sposób uniknąć.  Kto z Was, najgorliwiej deklarujących wiarę, może uczciwie powiedzieć, że zasługuje na niebo tu i teraz? Osobiście jestem od tego więcej niż daleki.

Powodem, dla którego o tym piszę, nie jest kiepsko ukierunkowana kreatywność nadgorliwego katechety. Strach przed karą bywa ścianą między ludźmi a Bogiem.  Kiedy ze wszystkich stron słyszymy o tym jak złe jest nasze życie (i nie mówię o sprawach dużej wagi), to naturalną reakcją jest albo bunt albo ignorancja. W praktyce spychamy temat Boga na boczny tor - na jakiś czas, albo zupełnie.

Dostrzegam ten schemat wśród ludzi, z którymi spotykam się na co dzień. Czasami, w ten czy inny sposób wystraszeni, odpowiadają atakiem. Na księży, na deklarujących konserwatywne poglądy polityków, katechetów, wyprawy krzyżowe, Radio Maryja… lista jest długa.

Nie chcę i nie zamierzam do tej ściany dokładać swoich cegieł. Nie twierdzę, że temat kary i konsekwencji należy przemilczeć w trosce o to, że można kogoś do Boga zrazić. To tylko druga strona tego samego medalu. Chodzi o proporcje. Parafrazując Kogoś, kto całkiem sporo wie o chrześcijaństwie: chorzy potrzebują lekarza. Diagnoza, choćby najbardziej trafna, nie pomoże.

PS: Tytuł tekstu i jasność deklaracji z pierwszych akapitów, zapożyczone ze świetnej, lekkiej książki C.S.Lewisa Listy starego diabła do młodego. Polecam.

Konrad Kruczkowski - mąż, syn, brat. Niedoszły teolog. Bloger. Tekst ukazał się pierwotnie na jego prywatnym blogu - haloziemia.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Z listów starego diabła
Komentarze (34)
PS
Piotr Słowiński
16 lipca 2013, 09:26
Wnioski, wydaje mi się, poprawne, ale dziwi mnie, że wyciągnięte akurat z 'Listów..' Lewisa, bo kojarzą mi się one bardziej z łagodnym oswajaniem z działaniemi złego, czyli implicite jednak z karą.
N
nie-Krętacz
15 lipca 2013, 17:41
a uzupełnieniem treści książki, z której zaczerpnięto tutuł artykułu niech będzie świadectwo ks. G.Amorhta " zapytałem podczas egzorcyzmu diabła, czemu od zawsze ma tą samą metode działania? Odpowiedział - bo to zawsze działa!"
RM
Rafał Mołas
13 lipca 2013, 17:45
sciezki Pana sa nieznane. A znam przypadki (konkretne osoby i ich historie), gdzie dopiero objawy dzialania zlego pokazaly, ze tylko Bog jest Zbawca! Dlatego stwierdzenie, ze "Budowanie wiary na fundamencie strachu u dzieci jest zwyczajnie okrutne.  W odniesieniu do ludzi dorosłych - po prostu nie działa." = fajnie brzmi, ale nie jest prawda. Do kazdego Pan dociera indywidualnie. Zgadzam sie, ze Pan jest miloscia, a nie strachem. Ale pierwsze iskry sa rozne. Wazne, by prowadzily do Pana.\PS oczywiscie pokazywanie egz. A.M. kolkulatkom to masakra...mam nadzieje, ze ten katecheta zostal upomniany.
E
Egri
12 lipca 2013, 19:29
Konrad pisz. Nie piszesz dla pozytywnych komentarzy. No własnie, a po co piszesz? Ot tego trzeba zacząć. ...po co czytać? ...Czytam, bo nie wiem, a chcę wiedzieć.  A ten co pisze, to wie? Napewno?
M
mhpaw
12 lipca 2013, 16:13
Nie napiszę nic nowego, ale tak mnie zastanawia jedna rzecz. Jeślibym kiedyś stanął u wrót Nieba to z czego zdałbym rachubę? Wczoraj na zebraniu wspólnoty usłyszałem, że z miłości i miłosierdziay. Nie ze strachu przed diabłem, nie z pobożnych uczynków ale z tego co uczyniłem moim bliźnim.
Grzegorz Kramer SJ
12 lipca 2013, 15:29
Konrad pisz. Nie piszesz dla pozytywnych komentarzy. No własnie, a po co piszesz? Ot tego trzeba zacząć. ...po co czytać?
P
p.a.x.
12 lipca 2013, 14:16
Czytając ten artukuł już nie wiedziałem jakie będą pod nim komentarze ten sam temat choć moim zdaniem bardziej dobitnie opisał Wojciech Żmudziński SJ w artukule Katolicy szukają diabła i rekacje są w tych przypadkach niemal identyczne. Zawsze pojawia się temat opętań, ale przecież jeśli egzorcyzmy się zakończą i zły duch zostanie usunięty to przecież nie mówi się takiej osobie, żeby nie postępowała źle i będzie ok tylko raczej, aby oddała się w ręce Jezusa bo to on ma siłę zmienić nasze życie.
A
Arabeska
12 lipca 2013, 11:09
Oj wyczuwam w niektórych komentarzach zazdrość...
M
Małgorzata
12 lipca 2013, 09:47
Dziękuję Panu za artykuł. Ja też nie lekceważę szatana, ale wiem, że Jezus dla nas już go pokonał i wystarczy iść drogą ukazaną nam przez Jezusa, drogą miłości i zaufania do niego, a wtedy szatan nie taki straszny:) Ta żywa relacja z Bogiem, o której Pan wspomniał, jest bardzo wzmacniająca i przemieniająca. Wiem, bo od kiedy jestem w takiej relacji, grzechy, z którymi kiedyś walczyłam - JA walczyłam (żałowałam, robiłam postanowienia poprawy, przysięgałam, że nigdy więcej) a które mimo tej walki wracały jak bumerang, teraz zniknęły. I nawet jeśli jest pokusa, to szybko znika i nie robi krzywdy. Ale to nie moja zasługa, tylko Boga, od którego przyjęłam zaproszenie do tak intymnej relacji i który przemienia moje serce i zwycięża moje grzechy. Dlatego nie boję szatana, bo kocham Boga i jemu ufam. Jeszcze raz dziękuję Panu za artykuł i czekam na kolejne. Serdecznie pozdrawiam:)
X
xxx
12 lipca 2013, 09:05
Pan Konrad Kruczkowski napisał: "Za C.S Lewisem: jeśli postępujemy dobrze, z myślą o tym, że zyskamy nagrodę, a rezygnujemy ze zła, bo chcemy uniknąć kary, to nie różni się to wiele od zwykłej troski o zdrowie, czy od budowania zabezpieczenia finansowego na starość. Mamy tylko inną stawkę - tu gramy o wieczność." Jednak:  "Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle." Mt 10, 28b  "Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie." Mt 5, 12a "Wówczas Piotr rzekł: «Oto my opuściliśmy swoją własność i poszliśmy za Tobą». On im odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu albo żony, braci, rodziców albo dzieci dla królestwa Bożego, żeby nie otrzymał daleko więcej w tym czasie, a w wieku przyszłym - życia wiecznego»." Łk 18, 28-30 "Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela." Łk 22, 28-30 Jezus - wyraźnie mówi w wielu miejscach Ewangelii o karze i nagrodzie - zachęcając nas do uniknięcia kary i zdobycia - przy pomocy Jego łaski nagrody - życia wiecznego. Unikanie zła i czynienie dobra jest okazywaniem miłości Jezusowi.  "albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie." 1J 5,3
E
Egri
12 lipca 2013, 08:18
Konrad pisz. Nie piszesz dla pozytywnych komentarzy. No własnie, a po co piszesz? Ot tego trzeba zacząć.
Grzegorz Kramer SJ
12 lipca 2013, 07:32
Konrad pisz. Nie piszesz dla pozytywnych komentarzy.
11 lipca 2013, 23:35
Panie Kondradzie. Nie lepiej milczeć? Po co pisać? I tak lepiej wiedzą...
M
małgosia
11 lipca 2013, 21:57
Bardzo dobry artykuł - gratuluję i życzę wszelkich potrzebnych łask od Pana, któremu służysz głosząc Dobrą Nowinę.    My chrześcijanie mamy być przede wszystkim głosicielami Dobrej Nowiny a zło zwyciężać dobrem, jak na uczył nasz Pan Jezus Chrystus. Niech Cię Pan Błogosławi ♥
A
alu
11 lipca 2013, 21:08
Cos mi sie wydaje, ze to przedsionek dla pogan. Prosze Was Ojcowie, tylko nie kierujcie nas do wyjscia!
piotr doroba
11 lipca 2013, 20:59
Z listów starego diabła czy list od diabła ? / krótka polemika/ Zastanawiam się jakie naprawdę przesłanie niesie Twój tekst ? Zganienie katechety, pokazanie w jaki  archaiczny sposób podchodzi do sprawy nieba i piekła, że piekło nie pachnie siarką i strach przed nim prowadzi do błędnych relacji, że prawdziwa wiara to głęboka relacja nie mająca nic wspólnego z nadzieją czy obawą wiecznego potępienia ... że Twoja wiara która jest "dojrzała " bo ktoś wytłumaczył Ci  co jest szczytem chrześcijańskiej dojrzałości każe wytyczać Ci ścieżki do Boga na przekór chrześcijańskiej rzeczywistości... Moja chrześcijańska rzeczywistość to piekło do którego Jezus poprowadził Sw.Faustynę  a przed nią wielu, wielu świętych. To może w suplemencie do tekstu napisz że  niepotrzebnie się  trudził bo może to wywołać  w katolikach traumę a na pewno  według Twojego tekstu zbuduje niedojrzałe relacje... Maryja Królowa Polski również kilka osób  zabrała do piekła... Wydaje mi się  że jednak Twojemu dojrzałemu chrześcijaństwu brakuje solidnej katolickiej podbudowy więc proponuje zamiast  zachłystywać sie protestancką teologią poczytać trochę katolickich doktorów, , albo po krakowsku zacząć od Dzienniczka siostry Faustyny. Przepraszam za ironiczny ton polemiki  ale kieruję go do księży którzy bezkrytycznie od rana pieją bez refleksyjnie jaki jest fajny i gdzie i  w którym miejscu na Deonie go wkleić. A Deon to jeszcze portal katolicki ?
V
Velasquez
11 lipca 2013, 19:33
@Konrad Kruczkowski Każdy może znaleźć na potwierdzenie swojego stanowiska jakis cytat. Nie ma w tym żadnej sztuki, w końcu napisano już chyba wszystko. Dla wyjaśnienia: nie irytuje mnie to co napisałeć, choć się z tym nie zgadzam. Nie irytuje mnie też jak napisałeś, bo widać, że język masz gibki i czyta się OK. Irytuje mnie po co to napisałeś, albo lepiej, po co Twój tekst znalazł sie tutaj. Rzumiem, to był tekst blogowy, ale jednak (chcąc czy nie) ktoś uznał, że jest godny tego portalu, więc jakby skierowany jest do "ludzkości" na zasadzie: a teraz powiem wam jak ma być. Trochę poszpiegowałem i wiem, że jesteś na początku tej prawdziwej dorosłości. Myślisz, że naprawdę tak to już wszystko przegryzłeś, iż koniecznie musisz to ogłosić całemu światu i wskazać błądzącym drogę? Myślisz, że to co napisałeś jest mądre i ważne? Naprawdę tak myślisz?
V
Velasques
11 lipca 2013, 18:10
@Konrad Kruczkowski I co? Nikt Pana nie zrozumiał? A koniecznie musi Pan pisać? ...ja zrozumiałem. A, to przepraszam! Nie dorastam. ...
Grzegorz Kramer SJ
11 lipca 2013, 17:58
@Konrad Kruczkowski I co? Nikt Pana nie zrozumiał? A koniecznie musi Pan pisać? ...ja zrozumiałem.
V
Velasquez
11 lipca 2013, 17:42
@Konrad Kruczkowski I co? Nikt Pana nie zrozumiał? A koniecznie musi Pan pisać?
jazmig jazmig
11 lipca 2013, 15:50
@Konrad Kruczkowski Jestem zaskoczony. Wydawało mi się, że bardzo wyraźnie, w ostatnim akapicie, napisałem, że nie jest problemem mówienie o piekle, i karze. Wręcz przeciwnie, należy to robić. Zaznaczyłem, że chodzi o PROPORCJE tego ile i jak mówimy. I smutnych konsekwencjach przeniesienia akcentu z Boga, na piekło i sąd. :) ... I tu tkwi błąd w pańskim rozumowaniu. Ewangelie są jedne, nie ma tam rzeczy ważniejszych i mniej ważnych. Jezus w wielu miejscach mówi o karze piekła, więc nie należy unikać mówienia o tych karach. Ja nie spotkałem się nigdzie ze zjawiskiem straszenia piekłem, ale pański tekst ma raczej na celu lekceważenie zagrożenia ze strony szatana. Zaczął pan od katechety który o tym mówił i posłużył się przykładem Annelise Mitchell. Pan uważa, że katecheta źle postąpił i nie ma pan racji. Egzorcyści wielokrotnie ostrzegali i ostrzegali przed tym zagrożeniem. Doradzam panu, żeby pan skontaktował się z którymś z egzorcystów i wziął udział w egzorcyzmach i mszach o uwolnienie, bo odnoszę wrażenie, że w tej materii ma pan liche wiadomości. Co do proporcji, to za mało mówi się o karach, jakby ich nie było, a przecież Ewangelie sporo na ten temat głoszą. Ludzi należy ostrzegać, a nie zagłaskiwać.
X
xxx
11 lipca 2013, 14:34
bł. Jan Paweł II (+2005) Kościół nie może też — bez poważnego naruszenia swego istotnego orędzia — pominąć stałej katechezy o tym, co tradycyjny język chrześcijański określa jako rzeczy ostateczne człowieka: śmierć, sąd (szczegółowy i powszechny), piekło i niebo. W dziedzinie kultury, która chce zamknąć człowieka w jego ziemskim, bardziej lub mniej pomyślnym losie, oczekuje się od Pasterzy Kościoła katechezy, która przybliżałaby i oświetlała pewnością wiary to, co przekracza obecne życie: poza tajemniczą bramą śmierci rysuje się wieczność wesela w komunii z Bogiem lub wieczność kary w oddaleniu od Niego. Tylko w tej eschatologicznej wizji można pojąć dokładny wymiar grzechu i znaleźć decydującą zachętę do pokuty i pojednania. ADHORTACJA APOSTOLSKA RECONCILIATIO ET PAENITENTIA DO EPISKOPATU DUCHOWIEŃSTWA I WIERNYCH PO SYNODZIE BISKUPÓW O POJEDNANIU I POKUCIE W DZISIEJSZYM POSŁANNICTWIE KOŚCIOŁA (fragment)
X
xxx
11 lipca 2013, 14:33
Trzeba jednak pamiętać, że bł. Jan Paweł II (+2005) powiedział: Pamiętamy, że jeszcze w niezbyt odległych czasach, w kazaniach rekolekcyjnych czy misyjnych, sprawy ostateczne stanowiły zawsze nienaruszalny punkt programu rozważań, a kaznodzieje umieli na ten temat mówić w sposób obrazowy i sugestywny. Iluż ludzi te kazania i nauki o sprawach ostatecznych skłoniły do nawrócenia, do spowiedzi! Poza tym cały ten styl duszpasterski, trzeba przyznać, był głęboko personalistyczny: ,,Pamiętaj, że ostatecznie staniesz przed Bogiem z całym twoim życiem, że poniesiesz przed Jego sąd odpowiedzialność za wszystkie twoje uczynki, że będziesz sądzony z twoich nie tylko czynów i słów, ale także nawet najbardziej ukrytych myśli''. Można powiedzieć, że te kazania, całkowicie odpowiadające treści Objawienia w Starym i Nowym Testamencie, penetrowały głęboko świat wewnętrzny człowieka. Wstrząsały jego sumieniem, rzucały go na kolana, przyprowadzały do kratek konfesjonału, miały swoje potężne oddziaływanie zbawcze. Człowiek jest wolny, a więc odpowiedzialny. Ponosi odpowiedzialność osobistą, społeczną, odpowiedzialność przed Bogiem. Odpowiedzialność świadczy o jego wielkości.(…) …trzeba uczciwie powiedzieć: tak, człowiek się zgubił, kaznodzieje się zgubili, katecheci się zgubili, wychowawcy się zgubili. Nie mają już odwagi ,,straszyć piekłem''. Może nawet słuchacze przestali się go lękać. "Przekroczyć próg nadziei"
E
Egri
11 lipca 2013, 14:09
@darius Nie zgadzam sie z autorem artykułu, ale z głoszeniem przez niego herezjii to przesadziłeś. On napisał: "Moje przekonanie (...) nie ma nic wspólnego z definicją diabła jako odwiecznego zła, siły przeciwstawnej Bogu i rywalizującej z Nim na równi." i dalej "Wierzę za to, że diabły to zdeprawowane anioły, które nadużyły wolnej woli i stanęły w opozycji do Boga". Gdzie tu herezja?
M
Monika
11 lipca 2013, 14:08
powołując sie na inną książkę przytoczonego autora, przy pytaniu o Białą Czarownicę - słyszymy: "to nie jest twoja historia". I to jest moim zdaniem istota problemu - mamy wiedziec o złych duchach akurat tyle ile nam o nich mówi Chrystus, a nie czynic ich elementem naszej wiary. W końcu się ich "wyrzekamy", a nie mówimy: "wierzę" przy Chrzcie Świętym. drugą (a właściwie pierwszą) sprawą jest prawda o grzechu wyrażona w Kerygmacie. Przecież my to wszyscy kiedyś już usłyszeliśmy. "Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały bożej" "a karą za grzechy jest śmierc" ale "przez Jego mękę zostalismy wykupieni od śmierci" i "możemy życ w wolności dzieci bożych"
W
Wojtek
11 lipca 2013, 14:08
Proszę nie głosić herezji. Diabeł to nie siła przeciwstawna Bogu, bo takiej po prostu nie ma. To tylko upadły anioł. Przeciwstawny co najwyżej św. Michałowi Archaniołowi. Prosba do portalu: może ktoś zajmie się też poprawnoscią teologiczną niektórych tekstów, bo się ludziom kity (często wynikajace z ignotancji) wciska. ... Proszę czytać tekst uważnie. TAM jest DOKŁADNA informacja, że Szatan nie jest siłą równą Bogu, a jedynie zdeprawowanym aniołem. "Nic, co zostało stworzone, nie może być na równi z Bogiem."
BE
bez elementarza nie ma studiów
11 lipca 2013, 14:03
"Wcześnie wytłumaczono mi, że dobre i uczciwe życie, które wynika ze strachu przed karą lub z troski o nagrodę, nie jest szczytem chrześcijańskiej dojrzałości. Owszem, nie jest może złe, ale jest niewystarczające". Dzisiejszy świat zapomniał o elementarzu miary obiektywnej - dobra i zła, i chce od razu studiować relacje z Bogiem. Bez elementarza nie ma studiów ! Jest za to wielkie niebezpieczeństwo szatańskiej pychy i pogubienia się w relacjach z "Bogiem" stworzonych na obraz i podobieństwo człowieka - poza dobrem i złem. Istnieje wówczas wielkie i realne  niebezpieczeństwo, że takie relacje nie będą się odnosić do Boga! Dobre i uczciwe życie, które wynika ze strachu przed karą lub z troski o nagrodę, nie jest szczytem chrześcijańskiej dojrzałości - ale JEST KONIECZNĄ PODSTAWĄ na której można i należy budować relacje z Bogiem.
11 lipca 2013, 13:57
Proszę porozmawiać z egzorcystami, a potem zabierać głos nt. szatana i jego oddziaływań na ludzi. Na razie jest pan w tej materii ignorantem.
MA
Michał Andrzejczak
11 lipca 2013, 13:53
"...trzeba uczciwie powiedzieć: tak, człowiek się zgubił, kaznodzieje się zgubili, katecheci się zgubili, wychowawcy się zgubili. Nie mają już odwagi "straszyć piekłem". Może nawet słuchacze przestali się go lękać." Jan Paweł II, "Przekroczyć próg nadziei"
D
darius
11 lipca 2013, 13:43
Proszę nie głosić herezji. Diabeł to nie siła przeciwstawna Bogu, bo takiej po prostu nie ma. To tylko upadły anioł. Przeciwstawny co najwyżej św. Michałowi Archaniołowi. Prosba do portalu: może ktoś zajmie się też poprawnoscią teologiczną niektórych tekstów, bo się ludziom kity (często wynikajace z ignotancji) wciska.
KM
ks. michalita
11 lipca 2013, 13:40
Widzę, że nalezy pan do grona tych, którzy prawdy ewangeliczne chcą sprowadzić tylko do tych miłych , pięknych i łagodnych. Trzeba choć raz uczestniczyć w egzorcyzmach i Mszach św. o uwolnienie, aby przekonać się, jak demon może sponiewierać człowieka. Ale jasne, po co "straszyć?" Nie straszymy, tylko mówimy jak jest, bo tak mówi Jezus i tak głosi Ewangelia. Nie można głosić słodkiego "Jezuska" bo to ani tyle nie działa. Kto się Nim przejmie? A film? Nie takie filmy dzieciaki oglądają i nie w takie gry elektroniczne się bawią. A tutaj wielki krzyk! Proszę się nie martwić, jeśli psycha im nie siada od horrorów i innych bzdetów, od filu o gezorcyzmach też im nie siadzie. Pozdrawiam.
E
Egri
11 lipca 2013, 12:21
A przecież Jezus mówi: "...wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów...". To co, niepedagogiczny jakiś? Stresował uczniów?
WM
Wojciech M
11 lipca 2013, 12:15
Dzisiaj każdy ma swoje prywatne credo i, jak Pan to ładnie nazwał - proporcje - to i niedoszły teolog tym bardziej...
E
ech:)
11 lipca 2013, 09:58
Diabeł to doskonały mistyfikator, aktor i kusiciel. Nie w tym potocznym kuszeniu, które kwitujemy"diabeł mnie podkusił" gdy zrobiliśmy coś, co niebyło dobre, czy miało być ale wyszło inaczej. To najczęściej uśmiechnięte zło. Na przykład Negral, czy on jest diabłem? Wielu tak myśli i on zapewne też. Ale on jest zbyt prymitywny,zbyt zły, zbyt oczywisty. Nie jest nawet jego narzędziem, jest jego wycieraczką, krzywym zwierciadłem. Prawdziwymi złymi duchami są jego obrońcy, i ci z wokandy i ci z mediów. Cały legion. Nauczyliśmy się widzieć zło jako coś paskudnego, ziejącego nienawiścią, a ono może być "bardzo przyjacielskie",obiecująco kuszące. Czyż nie szeptało " pokłoń się, a uczynię cię panem świata" i komu to mówiło? Panu świata. Tak, potrafi mamić. Obiecuje wolność, równość, obiecuje, to co człowiek juz posiada z racji przymierza z Bogiem. Wypacza jego spojżenie, nazywając zniewolenie wolnością. Na przykład narkoman, nie iwerzy w swoją wolność. Gdy pierwszy raz "zakosztuje wolności" wydaje mu się, że odnalazł prawdę, więć sięga po następną dawkę. Już nie widzi, że właśnie przestał być wolny. Kazdy z nas jest po trosze takim zaczynającym narkomanem, upajamy sie łatwo podsuniętą wizją. I jakże często składamy w imię tej własnie wizji pokłon. Nie myśląc o tym, że właśnie pozbywamy się tego co mamy. Wolnej woli, oddajemy ją kłamcy, który mówi, że dopiero teraz on nam ją daje. Dla mnie diabeł to bardzo inteligentne bydle.