Ziarno obumarło

(fot. rogger.karsslon/flickr.com)

Okazuje się, że świat nie widzi dzisiaj dogodnego momentu dla wkroczenia przez nauczycieli i duszpasterzy w życie dziecka ze słowem o Bogu. Każdy moment jest nieodpowiedni, akcenty stawia się na innych wartościach. I „Ziarno” temu uległo, lawiruje dziś jak może, by nadążyć za telewizją komercyjną, za stylem „jesteśmy fajni i zadowoleni”.

Odkąd do przekazu swoich myśli, idei i poglądów człowiek zaczął wykorzystywać środki techniczne emitujące przekaz na duże odległości i do wielu osób równocześnie, również i Kościół katolicki zaczął interesować się tymi narzędziami, a wręcz aktywnie zaangażował się w pracę nad ich rozwojem i doskonaleniem. Dość powiedzieć, że radio, ów ciekawy wynalazek dawno już minionej epoki, zostało przez Stolicę Apostolską docenione niezwykle prędko, niedługo bowiem po wynalezieniu nadajnik radiowy na terenie Watykanu został zainstalowany za instrukcjami samego Marconiego. Patronujący wydarzeniu papież przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem, widząc w radio szansę na skuteczne przekazywanie kerygmatu i efektywne informowanie o poczynaniach Stolicy Piotrowej. Od tamtej chwili Radio Watykańskie regularnie donosi o sprawach dla Kościoła najpilniejszych, przeprowadza istotne analizy kościelnej rzeczywistości i upowszechnia Magisterium. Gdy przyszła później pora na telewizję, a obecnie i Internet, całe to współczesne instrumentarium masowej informacji także zostało przez Kościół błyskawicznie przyswojone. Za przykładem idącym z góry podążyły Kościoły partykularne, które szybko dostrzegły dobrodziejstwa nowych środków przekazu: dziś wiele diecezji posiada własne stacje radiowe, a strony internetowe to po prostu standard. Cały świat chrześcijański szuka w przestrzeni medialnej szansy na zręczne, stanowcze i skuteczne głoszenie Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, tak aby się stało zadość słowom o głoszeniu Dobrej Nowiny „po całym świecie”. Obecnie bez nowoczesnych mediów nie udałoby się dotrzeć do współczesnego człowieka, który ponad lekturę książek i prasy stawia swoją obecność w przestrzeni wirtualnej. W tej przestrzeni musi zaistnieć i przekaz Kościoła. Słowo Ewangelii i słowo o sakramentach.

Kościół w Polsce z telewizji i Internetu czerpie pełnymi garściami. Dużo jest inicjatyw prywatnych, większych i mniejszych portali, są kanały tematyczne. Poza tym Kościół silnie formuje kształt telewizji publicznej. Na jej antenie przeprowadzane są transmisje Eucharystii, nabożeństw i uroczystości religijnych, informuje się o aktualnych działaniach hierarchii, redaguje programy edukacyjne, nadaje religijne reportaże i felietony. Powstaje przez to specjalny katolicki format medialny, który dba, przynajmniej w założeniu, o chrześcijańskie wychowanie dzieci i młodzieży. I właśnie z tego powodu, ze względu na szerokie rezonowanie kościelnych spraw w TVP, postanowiłem napisać niniejszy artykuł, myślę, że bardzo potrzebny. Może szczególnie przydatny katechetom i wychowawcom młodzieży. Katecheza w szkole, co zrozumiałe, powinna z treści przekazów medialnych korzystać. Uczniowie otwierają komputery i telewizory nader ochoczo, a katecheta mógłby mieć nadzieję, że znajdą tam, prócz treści wulgarnych i obscenicznych, prócz akcentów popkulturowych, twórcze i budujące przesłanie oparte na chrześcijańskim systemie wartości. Tymczasem, gdy śledzimy programy katolickie przeznaczone dla dzieci i młodzieży, napotykamy albo jawne luki w ofercie, albo, gdy już wreszcie na coś natrafimy, straszliwą siermięgę i kicz, brak treści. Dominują tandetne środki wyrazu, uproszczenia, głupia wesołkowatość i nieustanne hołdowanie wzorcom popkultury, chęć bycia modnym i obytym w świecie komercji. Kościół niewątpliwie puszcza dziś w mediach oko bywalcom supermarketów i miłośnikom kolorowych pisemek, zapominając, że synonimem słowa „powszechny”, które oddaje charakter misji Kościoła, nie jest wcale słowo „masowy”.

Największe spustoszenie dotknęło, co powinno szczególnie zaintrygować, program „Ziarno”, który od lat słynął z rzetelnego i umiejętnego wprowadzania dzieci w rozumienie rzeczywistości Kościoła. Pamiętam „Ziarno” z początku lat dziewięćdziesiątych, prowadzone przez księdza Wojciecha Drozdowicza. Zapraszał on dzieci występujące w programie do warszawskich kościołów, ukazywał wnętrze świątyni, tłumaczył symbolikę sprzętów i paramentów liturgicznych, symbolikę ołtarza, ksiąg, zapoznawał z rytuałami. Następnie zapraszał dzieci do krótkiej modlitwy, a później odczytywał – jako że „Ziarno” tradycyjnie ukazuje się w sobotnie poranki – perykopę Ewangelii na najbliższą niedzielę. Następowała potem krótka homilia, prowadzący program ksiądz objaśniał Ewangelię, kończyła się wizyta w kościele. A dalej emitowano felieton o potrzebującej staruszce, o chorym dziecku, o bezdomnych śpiących na dworcach i próbowano do tego wszystkiego odnieść słowa Jezusa Chrystusa, Jego myśli i gesty. I tak cyklicznie, co tydzień: lektura Ewangelii, wprowadzanie dzieci w głąb liturgicznych symboli i ceremonii, prezentowanie, w sposób odpowiedni dla intelektualnych możliwości dzieci, jakiegoś aspektu nauki Kościoła, a dalej felieton o sprawach społecznych i międzyludzkich. Kiedy przyjmowałem wiele lat temu Pierwszą Komunię Świętą, byliśmy zachęcani przez siostrę zakonną prowadzącą katechezę do oglądania „Ziarna”. Siostra miała głębokie przekonanie, że „Ziarno” jest dobre, to znaczy – mówi o naśladowaniu Jezusa Chrystusa i Jego obecności w Kościele. I takie, czyli dobre i poważne, było przez kilkanaście lat, do niedawnego czasu, kiedy to od jakichś czterech sezonów sukcesywnie zbliża się do osiągnięcia intelektualnego i duchowego dna. Redaktorzy postanowili kilka rzeczy w formule programu zmienić, przede wszystkim zwiększyć jego tempo, aby zmienił on swój wyraz na nowoczesny, dynamiczny i możliwy do sprzedaży na trudnym rynku mediów. Sprawy tak bardzo poszły naprzód, że dziś już nie można przyjść do dzieci ze słowem o Jezusie, z przekazem, który przed laty prezentował wspomniany duszpasterz, nie można w trakcie programu czytać Ewangelii, tłumaczyć, co kryje się w mszale, co to jest Modlitwa Eucharystyczna i co to znaczy, że Chrystus „trzeciego dnia zmartwychwstał”. Obecnie w „Ziarnie”, żeby było wesoło i nastrojowo, mówi się o aniołkach, o zwierzątkach, a egzaltowani aktorzy przekomarzają się z nadpobudliwymi dziećmi kiepskimi dowcipami na poziomie słabej szkolnej akademii. Wszyscy są ubrani w jakieś pstrokate kostiumy, robią głupie miny i rozmawiają z uosobionymi maskotkami. Szczyt infantylizmu. Gra. Teatrzyk. Nic poza tym. Proszę policzyć, ile razy w ciągu programu pada na antenie słowo „Jezus”. Będzie to rachunek bardzo łatwy i zatrważający. I powie ktoś, że czasy się zmieniły, że dziś do dzieci trzeba docierać sprytniej i podstępem, że świat wokół jest tak wrogi, tak zawiły, że o wszystko trzeba walczyć, o każde dobro, o każdą korzyść i zysk, że dzieci w związku z tym należy wpierw uczyć zaradności i siły przebicia, a dopiero dalej myśleć o religii. Że nie można tak im wprost o Chrystusie powiedzieć, bo się zniechęcą do wiary, że trzeba może lepiej jakąś historyjkę wymyślić, poudawać, wprowadzić dodatkowych bohaterów, a dalej dopiero próbować mówić o Bogu. Bardzo, widać, zepsuliśmy ten świat, w złą stronę go poprowadziliśmy, skoro jeszcze kilka lat temat można było o Jezusie mówić explicite, a dziś trzeba się maskować. Skoro jeszcze osiemnaście lat temu program „Ziarno” tłumaczył, czym jest Eucharystia, a dziś woli się zadowalać mglistymi i mało konkretnymi sloganami, że „warto być uczciwym”. A gdzie miejsce na przepowiadanie Królestwa Bożego? Gdzie miejsce na interpretacje ludzkich losów w świetle Bożego Objawienia? Czy naprawdę możemy poprzestać na prostych inscenizacjach, na udawaniu, że kolorowa pacynka jest osobą i ma coś do powiedzenia?

DEON.PL POLECA

Okazuje się, że świat nie widzi dzisiaj dogodnego momentu dla wkroczenia przez nauczycieli i duszpasterzy w życie dziecka ze słowem o Bogu i z wiarygodną wiedzą o świecie, każdy moment jest nieodpowiedni, mnóstwo rzeczy rozprasza. Akcenty stawia się na innych wartościach. I „Ziarno” temu uległo, lawiruje dziś jak może, żeby nadążyć za telewizją komercyjną, za stylem „jesteśmy fajni i zadowoleni”. Innymi słowy mówiąc, „Ziarno” chce, co zrozumiałe, rentownie funkcjonować w medialnej przestrzeni, a słowo o Chrystusie mu w tym najwyraźniej przeszkadza. Kamufluje się przy tym, jak umie najzręczniej, twierdzi, że stara się konstruktywnie wychodzić naprzeciw oczekiwaniom współczesnych dzieci, a tymczasem karmi je taką samą papką, jak programy niepretendujące do miana katolickich. Faszeruje dzieci naiwnością i stereotypami, kulturą modnej dziś filantropii, a nie kulturą miłości bliźniego. Stawia na atrakcyjność i medialny blichtr, nie na ewangelizację. W „Ziarnie” można dziś usłyszeć o tym, że „każdy z nas powinien być aniołem radości”, że „należy myśleć pozytywnie”, to są zdania zaczerpnięte ze stylu telewizji śniadaniowych, nielicujące z założeniami programu katolickiego.

Być może, gdyby współczesne dziecko ujrzało w programie „Ziarno” księdza nie w dżinsach i obcisłym sweterku, a w sutannie i w dodatku przy pulpicie, to rzeczywiście zmieniłoby kanał albo usiadło przed komputerem. Taka klasyczna formuła jawić się aktualnie może jako niezrozumiały anachronizm. Zdecydowanie należy dziś szukać innych formuł. Nie można się jednak oszukiwać, że atrakcyjność to rzecz, na której musi nam zależeć przede wszystkim. Przede wszystkim musi nam zależeć na wychowaniu dzieci na dobrych chrześcijan, na stawianiu wymagań. Nie uda się do tego zachęcić sztucznymi scenkami, pudrem, kontrolowanymi emocjami, słowem o aniołkach i pieskach. Dziś już dość jest w świecie głupoty i prostackiej schematyzacji, walki szczurów, kryzysu edukacji i dążenia do celu po trupach, wystarczająco wiele treści mało rozwojowych i znikomo stymulujących rozum człowieka, aby jeszcze „Ziarno”, program z nazwy katolicki, miało te akcenty aprobować. Dzieci mają obecnie naprawdę mało okazji, aby się rozwijać, mało okazji, aby formować ducha i charakter. Rodzice często zawodzą, dbają głównie o pracę, o utrzymanie, mało którzy są w stanie dziecku dać cokolwiek prócz wiktu i dachu nad głową. „Ziarno” mogłoby być zatem w przestrzeni publicznej swoistym głosem wołającego na puszczy. Mogłoby rozpalać w dzieciach pasję poznawania człowieka, której tak bardzo dziś brakuje w naszych obojętnych na rzeczywistość domach. Mogłoby pokazywać kulturę wysoką, sztukę, autentyczny pomyślunek. Tak w „Ziarnie” bywało dawniej. Ksiądz Drozdowicz tańczący na dachu i grający na wiolonczeli był w tym bardzo szczery i twórczy, nie udawał. I prócz tego potrafił jeszcze wprost mówić o Chrystusie. Może jeszcze ten model wróci, powinniśmy sobie tego życzyć. Na przekór wskaźnikom oglądalności, wbrew konsumpcyjnym modelom życia, wbrew powszechnym dziś nawykom do ciągłych kompromisów. Do zachłystywania się rozrywką opartą na – taka zdaje się być obecnie filozofia mediów - eksponowaniu dyrdymałów i zbytniej uczuciowości. Z punktu widzenia nauki Kościoła takie tendencje do nadmiernego ekshibicjonizmu i promowania kiczu należy traktować surowo, a „Ziarno” im obecnie śmiało przyklaskuje.

Na razie więc pozostaje dzieci posyłać na rower, aby „Ziarna” nie oglądały.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ziarno obumarło
Komentarze (11)
Olinka
8 kwietnia 2011, 18:08
ad Baśka, faktycznie w pospiechu używałam wyrażenia dziecinne, zamiast dziecęce. jednak podtrzymuję rsztę mojej wypowiedzi. Po pierwsze - ile dokładnie lat ma Autor, nie jest takie ważne. Istotne jest to, że nie jest dzieckiem i pewnie już zapomniał o specyfice dziecęcego sposobu postrzegania świata. To widać w wypowiedzi. Po drugie - Bóg mówi do każdego z nas, do dzieci również. Ale przecież inaczej rozumiemy Jego obecność my - dorośli. Istnieją również różnice między nami mimo, ze kazdy z nas skończył te swoje 18lat. Rozwój duchowy to soprawa wieku, doświadczenia, warunków życia.... W Ziarnie pada słowo Jezus, dzieci z pewnością tego nie przeoczą. Jednak jak dzieci przyjmują Boże Tajemnice? Inaczej niż my. I chyba właściwiej.   Co do pedagogiki - to nie prawda, że ona nie przynosi wyników. Potrzeba tylko połaczyć ją z miłoscią do dziecka, z szacunkiem do niego. Zwylke zamiast tego pedagodzy serwują często dydaktyczne lub teologiczne wymadrzanie, unifikację, generalizowanie. tego typu pedagogika "produkuje" ludzi, którzy tutaj, w dyskusjach na tym forum, mówią językiem z oficjalnych homilii, w których słychać wyuczony w seminariu podręcznik, ale w które nie pokazują miłośći Boga. Nie ma w tym kompletnie życia.
B
Baśka
8 kwietnia 2011, 11:43
A ja się akurat z panem Dudyczem zgadzam. O ile się zorientowałam, to młody autor, chyba dwudziestopięcioletni. Nie patrzy z pozycji starca. Wie, jak myślą dzieci. Pamięta to jeszcze. Jego przekaz na pewno jest wiarygodny. Dzieci nie są "dziecinne", bo to akurat jest synonim słowa "infantylne", są dziecięce. Mają swoją specyfikę poznawania świata i swój styl, nie intelektualizują. Trzeba do nich docierać inaczej niż do dorosłych. Autor to zauważa. Najważniejsze jest jednak to, że dzieci to ludzie, a nie osobne stworzenia, adresowane są do nich te same prawdy, co do dorosłych. Wiek i poziom rozwoju psychobiologicznego to nie jest żadne kryterium w przynależności człowieka do spraw zbawienia. Ten sam Bóg mówi do dzieci i do dorosłych. To samo proponuje. Te same sakramenty i tę samą Ewangelię. To trzeba wypowiedzieć bez ustępstw. Ten Boży dar musi być nazwany po imieniu. Śpiewać można, bawić się też - ale jeśli w "Ziarnie" nie pada wprost imię Jezusa, nikt o Nim nie mówi konkretów, to to nie jest przekaz chrześcijański. Pewnych rzeczy nie da się obejść, niestety. Nie da się Jezusa wyrazić naokoło. Pan Dudycz to zauważył bardzo trafnie. A pedagogikę odłożyłabym między bajki, to jest nauka, która nie ma żadnych wyników. Uprawiałam ją kilka lat i w końcu powiedziałam dosyć, to była droga donikąd. Kilkanaście lat temu "Ziarno" nie znało nowych osiągnięć pedagogiki i jakoś dzieciom służyło, wychowywały się na tym programie. A dzisiaj jest pedagogika na wysokim poziomie, ale nic w wychowaniu nie działa, szkoła jest w rozsypce, na nic się nie przydaje. Proszę to sobie rozważyć. Dziecko ma być przede wszystkim oddane na wychowanie określonym wartościom, a nie określonym metodom.
Olinka
8 kwietnia 2011, 11:09
Oczywiści nie zgadzam się z Autorem artykułu, a nie Autorką, jak napisałam. Przepraszam za pomyłę w pierwszym zdaniu.
Olinka
8 kwietnia 2011, 11:07
Zupełnie nie zgadzam się z Autorką artykułu, ktora próbuje z pozycji swoich kilkudziesieciu lat odnieść się do programu przeznaczonego dla dzieci. Dzieci są dziecinne - nie infantylne - są również po dziecęcemu prostolinijne, szczere i entuzjastyczne. I taki jest program: mówiacy o Jezusie bez wymieniania Jego imienia, ale pełen odniesień do obecnosci Boga w świecie. Nie trzeba bezustannie przypominać o Nim dzieciom, gdyż one wiedzą, że aniołki, radośc, miłość sa atrybutami Boga. Pamietam Ziarno az lat dziwięćdziesiątych - było nudnawe własnie przez treści zbyt trudne lub formalne. To było ziarno dla wybranych i starszych dzieciaków. Dzisiejsze Ziarno trafia do najmłodszych i jak brzydko okreslił to Pan Dudycz "przemyca" pewne treści. Moim zdaniem zaś dzisiaj Ziarno podaje niezwykle ważne treści w sposób odpowiadający percepcji dziecka. Proponuje zapoznac sie trochę z pedagogiką wieku wczesnodziecęcego: dziecko uczy się przez zabawę. Nudne kazania, nudna i niezrozumiała religia w pierwszych klasach szkoły zniechecają dzieci. Daltego w liceum lekcja religii jest z reguły  tylko formalnością. Moim zdaniem w dzieisjszym swiecie niechętnym Bogu i religiom, z rodzinami w najlepszym razie obojętnymi wierze, to poważne przewinienie ze strony katechetów. Katecheci powinni uzupełnić lukę, która powstaje w domu dziecka. Tymczasem oni ja powiększają. Oczywiście istnieją wyjątki, mądrzy zaangażowani katecheci, księża... Wyjątki! Wystarczy pojechać chociaż raz na rekolekcje ignacjańskie, żeby zrozumieć, o czym piszę. Bóg jest wśród nas, trzeba tym żyć. I cieszyć się tym jak dzieci. Jak dzieci, które kochając Boga, później nauczą się tego, co trzeba. A na razie dzieci piszą klasóki z gzrechó pasujących do poszczególnych Przykazań. Smutne :-(
PP
Po prostu rodzic
7 kwietnia 2011, 22:44
Tezy artykułu może i ostre, ale przesłanie słuszne. Oglądam ziarno od kilku lat z dziećmi i jest zauważalna wyraźna tendencja upraszczania i spłycania przekazu prawd wiary (a temu kiedyś ten program wyraźnie służył). Wręcz od ostatnich zmian w treści programu, nie przypominam dzieciom specjalnie o jego emisji. Być może do dzieci trzeba mówić w sposób infantylny, do młodzieży - (?) wulgarny, a do dorosłych - płytki i rozrywkowy. Ne muszę, na szczęście, z telewizji korzystać.
DS
Dzieci są infantylne
7 kwietnia 2011, 21:23
 Przepraszam, nie doczytałam całego artykułu. Ostatnio pracuję w przedszkolu. Mam dostęp do podręczników religii. Jako osoba wierząca byłam zainteresowana, w jaki sposób dotrzeć do dziecka tak małego z Crystusem. Drogi Autorze, dzieci SĄ infantylne. Nudne wywody na temat  Mszy Św. dzieci nudzą. Jako dziecko byłam zachwycona Biblią w obrazkach, natomiast Ziarno było dla mnie nudne, czasem próbowałam oglądać, ale poddawałam się i wyłączałam. Lepiej maluchom mówić o Jezusie, Jego Miłości i pięknym  świecie, który Bóg stworzył. Przemawiać przez piosenki, gesty, zwierzątka, niż wbijać im do głów coś, co nie jest im potrzebne do przeżywania Mszy Św.  A przynajmniej nie robić tego przez cały program.  Nie oglądałam współczesnego Ziarna, ale mam nadzieję, że jest tak infantylny jak podręcznik i opowiada o Miłości Boga tak pięknie jak  Ewangelia dla dzieci w formie animowanej, jaką niekiedy TVP puszczał rano w niedzielę.  Dzieciństwo to czas wielkiego otwarcia na Miłość, a my dorośli-chcemy koniecznie ich szybko wyedukować i "ukształtować" prawidłowo, zanim ktoś nas wyprzedzi. A Pan Bóg tak stworzył dziecko, ze na szczęście nie potrafi się ono skupić na zadnych mądrościach dłużej niż parę minut, a chce doświadczać. Chce dawać i przyjmować miłosć. I za to chwała Bogu:))
ZA
Zygmunt August
7 kwietnia 2011, 15:50
Tak, Anno, tylko o. Dariusza, bo on tutaj, jak piszesz jest Alfą i Omegą:)
A
Anna
7 kwietnia 2011, 15:46
Gdzie moderacja niegodnych słów brata robota. Czy moderacja jezuickiego Deonu dotyczy tylko o. Dariusza SJ?
7 kwietnia 2011, 15:19
Dziecko będzie mogło poprzez zabawę i miły dla niego czas pobyć zarówno z rodzicami jak i na swój sposób spotkać się ze swoim drugi Ojcem. :) Chyba trzecim. Jak mogłaś zapomnieć o Ojcu Świętym?
M
migotka
7 kwietnia 2011, 14:24
Myślę, że o wiele lepiej dla dziecka zamiast oglądania teraz Ziarna jest pójście w niedziele wspólnie z rodzicami na msze dziecięcą. Dziecko będzie mogło poprzez zabawę i miły dla niego czas pobyć zarówno z rodzicami jak i na swój sposób spotkać się ze swoim drugi Ojcem. :)
A
Alfista
7 kwietnia 2011, 13:23
Zawsze można przełączyć na TV Trwam.