Zostaję w domu, tęsknię za Domem

(fot. youtube.com)

Brakuje mi nawet zapachów: kurzu, kadzidła i płynu do podłóg kamiennych. Tęsknię za moim kościołem. I za Kościołem.

Wstyd mi z powodu tego wysokiego C. Wstyd mi, bo jak na razie to tylko śmiesznie krótkie dwa tygodnie - i nawet jeśli ten stan potrwa dłużej, nie będzie przecież ciągnął się w nieskończoność. Bo zdaję sobie sprawę z niezasłużonego luksusu mojego położenia: w bezpiecznych warunkach. Z codzienną transmisją online. Ze świadomością, dlaczego i po co te wszystkie ograniczenia, z głębokim przekonaniem, że to ma sens i od tego zależy zdrowie i życie nas wszystkich. Z zupełną lekkością ducha - bo wiem, że ostatecznie naprawdę nie muszę się martwić, czy, dajmy na to, mój żal doskonały jest wystarczająco doskonały. Bóg jest bardzo dobry i zna mnie na wylot, to wystarczy.

Czemu tak przesadzać? To nie jest ważny i wielki temat, jak teologia sakramentów, znaczenie liturgii, kolejny głos w dyskusji o tym, jak przyjmować Komunię Świętą albo refleksje o magiczności wiary. Wychodzę pewnie na kogoś, kto jest po prostu za bardzo przywiązany do konkretnego miejsca - a przecież Bóg działa tak samo wszędzie. Eucharystia jest jedna i chodzi o nią, a nie o entourage. A w dobie #zostańwdomu pewnie bardziej przydatne byłoby świadectwo, jak wspaniale jest odkrywać wartość modlitwy w izdebce i osobistego spotkania z Nim, a nie takie biadolenie.

DEON.PL POLECA

Po co się roztkliwiać? Czasem przecież nie było mnie tam i dłużej. Wypadały jakieś wakacje albo wyjazdy. I, umówmy się, chociaż są okresy, gdy bywam tam codziennie, to są i okresy, że tylko zaglądam od czasu do czasu albo wcale. Ale nieważne, co się dzieje. Od ośmiu lat to coś jakby dom.

Dlatego - chociaż trochę się tego wstydzę - przyznaję. Brakuje mi nawet zapachów: kurzu, kadzidła i płynu do podłóg kamiennych. Tęsknię za moim kościołem. I za Kościołem.

Kościół bez wciągania brzucha

Jedne stworzone do kontemplacji. Inne głównie, jak mówi nazwa jednego z fanpage’y, udają kury. Małe kapliczki i wielkie bazyliki. A jednak jest tylko jeden adres, że wchodzę na zupełnym luzie, jak do siebie: Kraków, Stolarska 12.

Przychodzę tu i wiem, że mogę się wyśmiać, wypłakać, wyzłościć, wygadać i wymilczeć. I że tym razem to nie jest żadna przenośnia. Bo ile razy zdarzyło mi się umierać ze śmiechu i spędzać kolejne kwadranse, gadając ze znajomymi w krużgankach? Ile razy na zmianę wkurzałam się i miękłam podczas spotkań i spowiedzi w rozmównicach? Jak często milczałam podczas adoracji w kościele albo w kaplicy św. Jacka? W praktyce odkryłam też, kiedy jest idealny moment na wypłakanie się - niedzielna młodzieżowa „dziewiętnastka”, z tyłu w stallach, kiedy światła zgasną.

Nie każde kazanie trafia w środek tarczy - jedne mnie usypiają, inne podnoszą. Od początku lubię i podziwiam to, że słowa z ambony skupiają się wokół Słowa. Ale nie chodzi tylko o homilie i nauczania. W Beczce jadłam kanapki z białym serem na śniadanie po „siódemce”, odmawiałam jutrznię i bumelowałam na wielkich poduchach. W Przystani parę razy spotykałam się z bierzmowanymi. Kapitularz ma fajną ambonkę, dobrze się przy niej stoi i mówi do ludzi, którym prowadzimy rekolekcje ze wspólnotą. W auli świętego Tomasza przez jakiś czas uczyłam się filozofii i teologii. Krużganki? Cmentarz, ale i miejsce, żeby nagadać się po mszy ze znajomymi, a dwa razy w roku zjeść gofra, obkupić się w książki i ciastka na kiermaszu „Ciacho za ciacho”. Sale, salki, rozmównice. Nazwy niektórych brzmią jak nie z tego świata: skarbiec, atrium, lektorium, karcer. Tysiąc i jedną anegdotę mogę opowiedzieć o wszystkich wydarzeniach, spotkaniach albo zwykłych pogawędkach ze znajomymi braćmi (nie bez przyczyny mówi się o dominikańskim charyzmacie szydery).

Tutaj naprawdę nie muszę wciągać brzucha ani prostować pleców. Całkiem jak w domu.

Post od bliskości

Nie chodzi o adres. Dla mnie to Stolarska, dla innych Franciszkańska. Jedni skupią się wokół dzieła św. Dominika, inni - św. Faustyny. Mniejsza z tym. Chodzi o miejsce, w którym czuję się bezpiecznie i trochę rosnę.

Ale najbardziej o ludzi.

Przymusowa izolacja wprowadziła nie tylko nieznany wcześniej post eucharystyczny. Post od bliskości - dosłownej, międzyludzkiej, fizycznej - jest równie trudny. Na Stolarskiej jestem wśród ludzi, których znam z twarzy, z imienia, a czasem z życiorysu. Z nimi na znak pokoju kiwam głową tylko, gdy akurat siedzimy w różnych częściach kościoła, normalnie to solidny uścisk dłoni, a z przyjaciółmi - miś. Nie zachowujemy dystansu ani bezpiecznej odległości.

Ten dzisiejszy social distancing jest ważny i potrzebny, trzeba się do niego stosować tak długo, jak będzie konieczne. Ale to sól w oku albo kamyk w bucie. Drażni i domaga się uwagi. Uparcie przypomina, że nie jesteśmy samotną wyspą na środku oceanu ani duszą zawieszoną gdzieś w przestrzeni, ale też ciałem, emocjami, pragnieniami, tęsknotą za bliskością i potrzebą relacji.

"Ceńcie sobie te duchowe domy"

Można łatwo zarzucić, że takie trzymanie się domu jest infantylne. Bo przecież, jako chrześcijanie, nie możemy zamykać się w swoich kościołach; Jezus pcha nas w świat już od czasów apostołów. Nawet to, że już po Zmartwychwstaniu „niektórzy jednak wątpili” nie przeszkadza Mu w wysłaniu z misją na krańce świata.

Ale czy to w czymś przeszkadza?

- Kościół, jeżeli dobrze go przeżywamy, ma w sobie coś z domu, z domowości. (…) Bardzo ceńcie sobie to, ze wasza wiara jest domem. Bardzo ceńcie sobie zadomowienie w Kościele - mówił o. Janusz Pyda OP podczas kazania na mszy kończącej Pielgrzymkę Dominikańską w 2017 roku. - Nie bójcie się przyznać do waszych domów. Ceńcie sobie te duchowe domy. Z tego wyrastamy, to nam daje siłę do życia i funkcjonowania.

Gdyby szukać sensu w obecnym bezsensie, może to też jest jakiś trop?

Zatęsknić za Rodziną. Wrócić do Domu. I, trochę silniejszym, wychodzić z niego w świat.

Redaktorka i dziennikarka DEON.pl, autorka książki "Pełnymi garściami". Prowadzi blog dane wrażliwe.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zostaję w domu, tęsknię za Domem
Komentarze (2)
AS
~Alicja Satlawa
28 marca 2020, 00:45
Tylko Kościółek! Co to za bzdurne lekceważenie świętości?
ES
Ewa Sokołowska
29 marca 2020, 12:00
"Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,a były to więzy miłości"Oz 11,4- w tym duchu ,bycia pociągniętym przez Boga jest ten piękny artykuł-wyznanie. To wg Słowa Bożego przecież...więc gdzie tu jest"lekceważenie świętości "?