Krytykował ateizm, ale rozmawiał z ateistami

(fot. PAP/Jerzy Ochoński)
Jacek Moskwa, ks. Jan Sochoń / KAI / drr

Mimo, że był surowym krytykiem ateizmu, Jan Paweł II rozmawiał z ateistami. Podkreślał, jak ważna w tym dialogu jest chęć porozumienia z obu stron, szukania rzeczy wspólnych, gdyż do prawdy prowadzi wiele dróg - uważa ks. Jan Sochoń. Z kolei, zdaniem Jacka Moskwy, budowaniu wspólnoty ekumenicznej i dialogu z religiami niechrześcijańskimi - wskazywał papież - musi towarzyszyć wysiłek głębokiego oczyszczenia pamięci oraz świadomość, że nawet pojednanie nie oznacza zamazywania różnic.

Najczęściej słowo "dialog" w odniesieniu do pontyfikatu Jana Pawła II jest używane w kontekście dialogu ekumenicznego z innymi wyznaniami chrześcijaństwa, a także dialogu z religiami niechrześcijańskimi, zwłaszcza z judaizmem oraz islamem. Zagadnienie powinno się jednak ujmować szerzej. Papież ten na niespotykaną w dziejach Kościoła skalę prowadził dialog ze światem. To znaczy z całością niejednorodnej, a przez to pluralistycznej cywilizacji współczesnej.

Tendencja do przeciwstawiania Kościoła katolickiego, czy wręcz całości chrześcijaństwa światu jest zakorzeniona bardzo głęboko, także w nauce biblijnej, z ewangeliczną włącznie. Jej przejawem wydaje się personifikacja zła jako księcia, czy pana tego świata. Prawdą jest, że wielowątkowa kultura ludzkości i oparte o nią cywilizacje ulegają systematycznej laicyzacji. Wiąże się z nią nie tylko odchodzenie od religii jako motywacji i motoru indywidualnych działań człowieka, ale także od zakorzenionych w objawieniu norm moralnych jako regulatora funkcjonowania społeczeństwa. Reakcją na to bywa religijny fundamentalizm.

Widać to jak na dłoni w islamie. Motywowany religijnie terrorysta, czy kaznodzieja ze szkoły talibów postrzega świat ludzi inaczej myślących jako domenę zła, która wymaga oczyszczenia mieczem, ogniem i materiałami wybuchowymi. W łagodniejszej formie taka postawa występuje również w chrześcijaństwie. Prowadzi to do uznania Kościoła za twierdzę oblężoną przez wrogów. Postawa Jana Pawła II jest zaprzeczeniem takiego ciasnego fundamentalizmu. Jego wielcy poprzednicy - zwłaszcza Jan XXIII i Paweł VI - oraz ojcowie Soboru Watykańskiego II otworzyli jednak Kościół katolicki na świat, podjęli dialog z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i religiami niechrześcijańskimi, a także z ateistami. Papież Polak uczynił z niego zasadę. Swój dialog ze światem prowadził na dwóch płaszczyznach: religijnej i świeckiej.

DEON.PL POLECA

Dialog ekumeniczny

Dialog to w potocznym znaczeniu rozmowa. O czym? O tym, kim jestem ja i kim jest mój interlokutor. Ma służyć wzajemnemu poznaniu, odnalezieniu tego, co nas łączy. A więc budowaniu wspólnoty. Punktem wyjścia jest zagrożenie człowieka, całej ludzkości. W oparciu o to założenie Jan Paweł II budował koncentryczne kręgi wspólnoty religijnej. Ta podstawowa jest szersza, niż Kościół katolicki. Stanowią ją wszyscy wyznawcy Chrystusa. Ekumeniczne poszukiwanie jedności z innymi wyznaniami chrześcijańskimi stanowiło jeden z głównych aspektów jego pontyfikatu. Już na samym jego początku papież założył wizytę prawosławnemu patriarsze Konstantynopola Dymitriosowi I. Wielokrotnie przyjmował w Watykanie jego następcę Bartłomieja I, czemu towarzyszyły liczne braterskie gesty. Podobny charakter miały kontakty z przedstawicielami innych Kościołów i wspólnot kościelnych. Równolegle toczył się - nie bez zahamowań i przeszkód - dialog teologiczny. Chociaż nie doprowadził on do jedności, to służył zakreśleniu obszarów wspólnoty, wyjaśnieniu różnic i zapobiegł ich pogłębianiu. Prawdziwa ekumenia nie może być efektem decyzji typu administracyjnego czy, wręcz politycznego. Świadczą o tym unie kościelne zawierane w przeszłości, których efekty okazywały się tylko częściowe, a często wręcz odwrotne od zamierzonych, do starych podziałów dodając nowe i zwiększając związane z nimi napięcia.

W bezprecedensowy sposób Jan Paweł II wskazał, że budowaniu wspólnoty ekumenicznej towarzyszyć musi oczyszczenie pamięci, to znaczy także uznanie win za niezgodne z duchem Ewangelii działania katolików wobec przedstawicieli innych wyznań. Mowa o nich była podczas przejmującej uroczystości Dnia Pojednania w Bazylice św. Piotra 12 marca Roku Świętego Wielkiego Jubileuszu 2000, a także podczas wizyty papieża w Atenach, gdy prosił o przebaczenie prawosławnych braci za rzeź jaką urządzili im zachodnioeuropejscy krzyżowcy zdobywając Konstantynopol w 1204 r.

Dialog z innymi religiami

Szerszy krąg ludzkiej wspólnoty ma stanowić dialog z religiami niechrześcijańskimi. Zgodnie zresztą z deklaracją Soboru Watykańskiego II "Nostra aetate" Jan Paweł II cierpliwie wskazywał na ich fundamentalną wspólnotę, zwłaszcza tych uznających wiarę w jedynego Boga. Spektakularnym tego wyrazem były Dni Modlitw o Pokój w Asyżu i w Rzymie, wizyty papieża w rzymskiej synagodze i w meczecie w Damaszku, a także inne spotkania i gesty o charakterze symbolicznym.

Szczególny charakter mają stosunki z judaizmem. Są one obciążone historyczną hipoteką. Chrześcijaństwo wyrosło na pniu religii Starego Testamentu, a jednocześnie w ostrej do niej opozycji. Efektem były wielowiekowe prześladowania, przymusowe nawracanie i pogromy Żydów. W XX wieku nałożył się na nie cień Shoah - zaplanowanej i podjętej z ogromnym rozmachem próby całkowitej zagłady narodu żydowskiego. W świadomości wielu Żydów Holocaust był efektem chrześcijańskiej tradycji antysemickiej, obciążającej także Kościół katolicki. I tutaj Jan Paweł II podjął wysiłek oczyszczenia pamięci, znacznie szerszy i głębszy, niż w odniesieniu do innych wyznań chrześcijańskich. Symbolicznym jego wyrazem - tak ważnym w epoce zdominowanej przez elektroniczne środki przekazu - był obraz zgarbionego i zmęczonego człowieka w białej sutannie, wkładającego kartkę z pokutną modlitwą w szczelinę zachodniego muru zburzonej przed wiekami Świątyni Jerozolimskiej, tak zwanej Ściany Płaczu. Wielokrotnie, podczas trudnych wręcz do policzenia spotkań w różnych krajach i w samym Watykanie z przedstawicielami wspólnot żydowskich, papież potępiał wszelkie przejawy antysemityzmu, nazywając go po imieniu grzechem.

Dialog, a nawet pojednanie nie oznacza zamazywania różnic między chrześcijaństwem a judaizmem, które mają charakter fundamentalny i dotyczą - jak przypominał Jan Paweł II - osoby i nauczania Jezusa z Nazaretu, syna narodu żydowskiego.

Innym, chociaż zbliżonym do wspomnianego wyżej, obszarem dialogu podjętego i kontynuowanego owocnie przez Jana Pawła II były stosunki z islamem. Mierzył się z tym zagadnieniem od samego początku swojego pontyfikatu, podejmując je w duchu profetycznej troski o przyszłość ludzkości. Bowiem, jak dla wieku XX kluczowe znaczenie miało z jednej strony doświadczenie komunizmu z jego Gułagiem i nazizmu z jego Auschwitz, tak dla następnego, XXI stulecia po Chrystusie taką decydującą próbą może okazać się konfrontacja islamskiego fundamentalizmu z cywilizacją zachodnią.

Papież starał się jej zapobiec na długo przed 11 września roku 2001, marząc o budowaniu religijnej wspólnoty obejmującej chrześcijan i muzułmanów. Jeszcze w pierwszych miesiącach pontyfikatu rozważał - jak głoszą niepotwierdzone pogłoski - nawiedzenie świętych miejsc islamu. W najściślejszej tajemnicy już w 1979 roku przekroczył próg Błękitnego Meczetu w Stambule, gest ten powtórzył w 2001 roku w Meczecie Omajjadów w Damaszku już na oczach całego świata. Nie mógł tam przemówić. Uczynił to jednak w roku 1985 zwracając się do kilkudziesięciu tysięcy młodych muzułmanów takimi słowami: "Wierzymy w tego samego Boga, Boga jedynego, Boga żyjącego, Boga, który stwarza wszechświat i swoje stworzenie doprowadza do doskonałości". Szczególny charakter miały liczne wystąpienia Jana Pawła II bezpośrednio po zamachach w Nowym Jorku i Waszyngtonie, zwłaszcza podczas podróży apostolskiej do Kazachstanu, kiedy cytował myśl islamskiego filozofa Aba Kunanbai: "Dowodem na istnienie jednego i wszechmogącego Boga jest to, że od wielu tysiącleci, ludzie mówią różnymi językami o tym istnieniu i wszyscy niezależnie od ich religii, przypisują Bogu miłość i sprawiedliwość. U źródeł ludzkości jest miłość i sprawiedliwość".

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dialog ekumeniczny z innymi wyznaniami chrześcijańskimi oraz z religiami niechrześcijańskimi miał za pontyfikatu Jana Pawła II wysoce niesymetryczny charakter. Obok istotnych postępów na drodze do jedności, jak katolicko-luterańska deklaracja o usprawiedliwieniu przez wiarę z 1999 roku, to na przykład szereg deklaracji na najstarszym odcinku dialogu ekumenicznego z anglikanami sprawiało wrażenie formalnej fasady, która zasłaniała pogłębiające się różnice. Kościół ten dotychczas najbliższy katolickiemu, ewoluował ostatnio w wielu istotnych kwestiach (na przykład ordynacji kapłańskiej kobiet) raczej w stronę protestancką, czego efektem jest przechodzenie części wiernych i duchownych na katolicyzm, co jednak trudno uznać za przejaw dialogu.

Na dialogu z prawosławiem, z którym różnice doktrynalne są najmniejsze, zaciążyły z kolei kwestie natury historycznej i politycznej. Braterskie spotkania z ekumenicznymi patriarchami Konstantynopola nie mogły przysłonić faktu, że mimo tytularnego prymatu reprezentują oni tylko skromną część tego wyznania. Największa liczebnie Cerkiew - Patriarchatu Moskiewskiego - odnosiła się do Jana Pawła II z rezerwą, wysuwając przeciwko katolikom szereg zarzutów, m. in. o prozelityzm, promowanie unitów oraz ustanowienie hierarchii katolickiej na "terytorium kanonicznym" prawosławia. Spektakularnym dowodem niechęci było sabotowanie planów podróży papieża do Rosji, mimo zaproszeń władz państwowych tego kraju, a przedtem jeszcze ZSRR.

Wspomniana asymetryczność dialogu bardziej jeszcze zauważalna jest w stosunkach z niechrześcijańskimi religiami monoteistycznymi: judaizmem oraz islamem. Wiekowa, obciążająca tradycja potępień i prześladowań wyznawców religii żydowskiej przez chrześcijan, różnych zresztą wyznań, sprawiła że Kościół katolicki do dialogu z Synagogą podchodził i podchodzi z ogromną delikatnością, surowo jednocześnie oceniając własną przeszłość. Oczywiście, że słabszemu i - prawdę mówiąc - mniej historycznie obciążonemu partnerowi dialogu trudno zdobyć się na równie spektakularne gesty, jak te spełnione przez Jana Pawła II. Było ich zresztą ze strony żydowskiej sporo, ale mniejszej wagi. Są to przede wszystkim wyrazy uznania za to, że Kościół katolicki zaprzestał potępiania i prześladowania wyznawców judaizmu, a także nie zmierza do ich nawrócenia. Taki też charakter ma najpoważniejszy żydowski dokument tego dialogu: deklaracja "Dabru emet" [Mówcie prawdę!], ogłoszona 10 września 2000 r. przez 120 uczonych, rabinów i nauczycieli żydowskich w USA. Obok znajdujących się w tym dokumencie trudnych do przecenienia stwierdzeń o historycznej zmianie w stosunkach chrześcijańsko-żydowskich, a także historycznej i duchowej więzi obydwu religii, znajdujemy tam - trudny do zaakceptowania, a przynajmniej domagający się poważnego dialogu - fragment wymieniający jako zjawiska negatywne małżeństwa mieszane i nawracanie się na chrześcijaństwo. Na dobrą sprawę jest to sprzeczne z fundamentalną we współczesnym świecie zasadą swobody sumienia i wyznania, a przyjęcie takiego stanowiska wymagałoby od Kościoła katolickiego wyrzeczenia się takich postaci jak Raissa Maritain, Edyta Stein - św. Teresa Benedykta od Krzyża czy Zofia Landy - s. Teresa z Lasek.

W przypadku islamu, odpowiedzią daną papieżowi był udział duchownych tej religii w pokojowych inicjatywach modlitewnych Jana Pawła II, a także szereg przychylnych wypowiedzi za jego życia i po śmierci. Na dobrą sprawę nie padło jednak nigdy potępienie licznych aktów muzułmańskiej nietolerancji i przemocy wobec chrześcijan - ani zbiorowe ze strony islamskiej instytucji, ani indywidualne z ust osoby o dużym autorytecie religijnym.

Dialog ze światem świeckim

Paradoksalnie większe wydają się efekty dialogu prowadzonego przez Jana Pawła II na arenie politycznej świata. Papież ten często postrzegany jest przede wszystkim jako jeden z najważniejszych sprawców kryzysu systemu komunistycznego w Europie i dużej części Azji. Akcentuje się jednak przy tym jego wpływ na masy ludowe w Polsce i innych krajach. Tymczasem towarzyszył mu cierpliwy dialog z przywódcami krajów "realnego socjalizmu" - ZSRR i Polski. Już w styczniu 1979 r. Jan Paweł II spotkał się z szefem sowieckiej dyplomacji Andrzejem Gromyką. Przebieg tej rozmowy, a także następnych z tym politykiem, znamy dzięki wspomnieniom ministra, jak również relacji samego papieża, którą przytacza w jego biografii George Weigel. Zwraca w tych dialogach sposób ich prowadzenia przez Jana Pawła II. Przyjmuje on do wiadomości racje strony przeciwnej, a jednocześnie potrafi w bardzo pryncypialny sposób upomnieć się o sprawę z jego punktu widzenia najważniejszą - naruszane systematycznie w ZSRR prawa ludzi wierzących. Podobny charakter miał nagłośniony po latach list Jana Pawła II do Leonida Breżniewa z grudnia 1980 roku. Papież odwoływał się do płaszczyzny, możliwej do zaakceptowania przez adresata: wspólnoty walki sprzymierzeńców podczas II wojny światowej, zasad sformułowanych w akcie końcowym Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, a na tym tle bardzo twardo stawia sprawę nieingerencji w wewnętrzne sprawy Polski, która przystąpiła do moralnej i ekonomicznej przebudowy.

W innym znanym liście do gen. Wojciecha Jaruzelskiego po wprowadzeniu przez tego ostatniego stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981, Jan Paweł II uderza wręcz w ton bardzo osobisty. Przypominając o stracie sześciu milionów obywateli, jaką Polska poniosła w latach wojny pisze, że "w tej perspektywie dziejowej nie można dalej przelewać krwi polskiej; nie może ta krew obciążać sumień i plamić rąk Rodaków (…) Trzeba uczynić wszystko, żeby tegorocznych Świąt Rodacy nie musieli spędzać pod groźbą śmierci i represji. Zwracam się do Pańskiego sumienia Generale, do sumień wszystkich tych ludzi, od których zależy w tej chwili ta decyzja." Chociaż list ten nie odniósł postulowanego skutku - odwołania stanu wojennego - to z tego, co wiemy na temat całości bezpośrednich kontaktów Wojciecha Jaruzelskiego z Janem Pawłem II, zwłaszcza spotkań w Warszawie i Krakowie w roku 1983 oraz w Rzymie i w Warszawie w roku 1987, wpłynęły one znacząco na ewolucję sytuacji w Polsce, zakończoną bezkrwawym oddaniem władzy przez PZPR w roku 1989. O wpływie, jaki wywarł na niego papież - w drodze wymiany korespondencji oraz podczas osobistych audiencji - mówił też wielokrotnie ostatni przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow. Przykłady te można poszerzyć o przeciwną stronę politycznego spektrum - wymieniając choćby prawicowego dyktatora Chile - Augusta Pinocheta. Historycy wspominają o dużym wpływie, jakie wywarły na tym wierzącym katoliku rozmowy podczas papieskiej wizyty w tym kraju w 1987 r. One też miały przyczynić się do pokojowego wyjścia z dyktatury.

Dialog głowy Kościoła ze światem świeckim to jednak nie tylko spotkania z politykami, czy z wybitnymi intelektualistami podczas sławnych kolokwiów w Castel Gandolfo. Mimo ogromnej presji, zwłaszcza ze strony mediów, Jan Paweł II miał w odniesieniu do niektórych spraw tak mocno ugruntowane przekonania, że dialog nie mógł być podjęty. Dotyczyło to zwłaszcza fundamentalnych kwestii moralności chrześcijańskiej, takich jak obrona życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. Przypomnijmy jednak, że jest to bardzo ważna cecha prawdziwego dialogu. Jego partnerzy powinni mieć silną tożsamość, wyrażającą się w wierności wyznawanym wartościom. W przeciwnym przypadku dialog zamienia się w przelewanie z pustego w próżne, lub kupczenie wyznawanymi zasadami, prowadzące do zgniłych kompromisów.

Dialog z ateistami

Mówią o Janie Pawle II, że był papieżem ekumenicznej otwartości, a także dialogu z ludźmi, którzy nie wiążą z Kościołem specjalnych nadziei, a nawet uważają, że Kościół nie przyczynia się do tego, że świat jest lepszy i szlachetniejszy. Karol Wojtyła miał dramatyczne doświadczenia z takim typem ludzi podczas II wojny światowej, a potem komunizmu w PRL. Wiedział z doświadczenia do czego prowadzi zerwanie z Bogiem. Na dodatek, wychodząc do nich papież nie mógł nie mieć w pamięci dawnej kościelnej doktryny, która z niechęcią i potępieniem odnosiła się do ludzi niewierzących. Do ateizmu miał, co naturalne, stosunek krytyczny. Karol Wojtyła słuchał nauczania Pawła VI i przestudiował dokumenty Soboru Watykańskiego II, które sam zresztą współtworzył, a także mając doświadczenia dwóch totalitaryzmów, nie mógł nie uznać, że ateizm jest bardzo groźnym zjawiskiem współczesnych czasów, i że wręcz jest zapowiedzią kresu naszej cywilizacji.

A jednak podejmował inicjatywę dialogu z ateistami. Nie jest to sprawa łatwa - otwarcie na takich ludzi, ale mimo tego Jan Paweł II nie ustawał w wysiłku żeby nieść Ewangelię wszędzie, tak jak św. Paweł, gdyż ewangelizacja nikogo nie wyklucza z obszaru wspólnego porozumienia. Papież był otwarty nie tylko na wyznawców innych religii, ale także na tych, którzy w łonie samego chrześcijaństwa stracili poczucie, że są ludźmi wierzącymi. Uważał, że należy rozmawiać ze środowiskami, które dystansują się od nauki Kościoła i wiary i korzystał z nauczania swojego poprzednika i Soboru.

Jego poprzednik, Paweł VI powołał Sekretariat dla Niewierzących, który miał umożliwić dialog z nimi w atmosferze życzliwości i szukać spraw, które łączą obie strony. Ważne jest, że jednym z wniosków tego gremium było stwierdzenie, że ateizm nie jest ostatecznie zły, że można z niego wyciągnąć pewne dobro, gdyż ziarenka prawdy obecne są wszędzie. Jest to także zachęta dla chrześcijan, by w zetknięciu z taką postawą oczyszczali swoja wiarę, uświadomili sobie własne błędy i niewierności. Postawy ateistów mobilizują wierzących, by dawali osobiste świadectwo swojej wiarygodności religijnej.

Jan Paweł II w maju 1982 r. przekształcił Sekretariat dla Niewierzących w Papieską Radę ds. Kultury. Była to bardzo znacząca zmiana, bo sugerowała, że dialog z szeroko pojętym ateizmem, sekularyzmem, czy ludźmi obojętnymi religijnie, powinien zyskać nową jakość. Papież nie przekreślał więc z góry ateistów jako ludzi gorszych, czy nie poszukujących prawdy. Uważał, że ateizm, oczywiście nie ten krwiożerczy, wynikający z ideologii i prowadzący do krwawych prześladowań, stalinowski, a taki łagodnie rozlewający się, wynikający z nieuwagi, ma kulturowe zaplecze. I dlatego z niewierzącymi należy rozmawiać uwzględniając kontekst współczesnej kultury.

Jedna z najbardziej znanych wypowiedzi Ojca Świętego z kwietnia 1999 r. to katecheza zatytułowana "Chrześcijańska odpowiedź na ateizm". Przedstawił w niej fundamentalne zasady życia chrześcijańskiego, wizję wielkiej ludzkiej godności, zakorzenionej w stwórczej miłości Boga. Główną tezą jest, że chcąc osiągnąć ostateczne szczęście i egzystencjalną satysfakcję, trzeba iść drogą Chrystusa, który zna dogłębnie człowieka. Gdy zaprzepaści się tę szansę, człowiek popada w zniechęcenie, traci rozeznanie, kim jest i ku czemu podąża. Niewiara wyrywa niejako człowieka z naturalnej więzi z Bogiem. Zaś to, że ludzie gubią się dziś, jest efektem rozmaitych nurtów ateizmu, które opanowały wiele umysłów.

W ujęciu papieża ateizm zawsze pozostaje postawą wtórną wobec chrześcijańskiej wizji świata. A skoro zanika wizja Boga, ubóstwia się człowieka, w końcu dochodzi do dramatów, gdyż to efekt takiej wizji człowieka. Do tragedii prowadzi także niewłaściwie pojęta wolność, o czym papież wielokrotnie mówił.

Ten nurt Jan Paweł II nazywał ateizmem humanistycznym, który wynika z błędnej koncepcji człowieka i poznania. Wówczas prawda znika z horyzontu człowieka, traci religijny charakter, gdyż zależy wyłącznie od jego woli, od okoliczności. W innych wypowiedziach papież podkreślał, że najgroźniejszy jest ateizm praktyczny, bo jest skoncentrowany na pomnażaniu dóbr, satysfakcji życiowej, bo pragnie wyrugować religię z życia - zarówno jednostek jak i całej społeczności.

Mimo, że był surowym krytykiem ateizmu, Jan Paweł II rozmawiał z ateistami. Podkreślał, jak ważna w tym dialogu jest chęć porozumienia z obu stron, szukania rzeczy wspólnych, gdyż do prawdy prowadzi wiele dróg. I dlatego trzeba podejmować wysiłek aby ci, którzy odnoszą się z dystansem do wiary, dostrzegali w ludziach wierzących świadków prawdy, którzy też mają prawo do wahań i niepewności i nie są konformistami i fanatykami. Jeżeli te warunki nie będą spełnione, niezgoda między tymi grupami będzie rosła.

Jan Paweł II pragnął partnerstwa w tym dialogu. Tylko partnerzy, którzy stają na tym samym gruncie szacunku, mogą dojść do prawdy. Tylko wzajemny szacunek może dać radość, że się poszukuje prawdy. Ateiści nie powinni głosić swoich poglądów robiąc przykrość wierzącym, zaś wierzący powinni po bratersku, szlachetnie, zachęcać do dialogu. Jan Paweł II zachęcał do dialogu apelując, byśmy wpierw sami robili rachunek sumienia, zadawali sobie wciąż pytanie, czy nie odchodzimy od Ewangelii. Jezus przecież zaprasza do tego żebyśmy byli świadkami. Taką postawę miał Jan Paweł i tego również od nas oczekiwał.

Historia życia Ojca Świętego, przeplatana jego osobistymi wspomnieniami, zawiera liczne anegdoty, wypowiedzi przyjaciół i współpracowników. Ta szczególna biografia uzupełniona jest o cenne dokumenty - listy Karola Wojtyły do Ojca Pio, kolejne wersje testamentu Papieża czy świadectwa cudów, jakie dokonały się za jego wstawiennictwem, w tym cudu beatyfikacyjnego.
Andreas Englisch wielokrotnie towarzyszył Ojcu Świętemu. Zbierał informacje i przyglądał się uzdrowieniom, jakie wydarzyły się za jego przyczyną. Na życzenie Papieża zachowywał wszystko w tajemnicy. Zgodnie z obietnicą po raz pierwszy napisał o tym dopiero po kilku latach od jego śmierci.
Był przecież całe życie zupełnie normalnym człowiekiem, pochodził z przeciętnej rodziny, prowadził zwykłe życie kapłana i biskupa, w którym jednak musiał czasem rozwiązywać trudne, choć skądinąd całkiem prozaiczne problemy.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Krytykował ateizm, ale rozmawiał z ateistami
Komentarze (1)
jazmig jazmig
23 kwietnia 2014, 16:44
Gdy widzę, jak świat "białej" cywilizacji zatruwany jest masowo różnymi zboczeniami oraz ideami, które JPII nazwał cywilizacją śmierci, tj. aborcją, eutanazją itp., to nie mogę nie uznać, że owoce VaticanumII są zatrute. Nie można osiągnąć godziwych celów metodami niegodziwymi. Asyż był niegodziwy, doszło do proganacji co najmniej jednego kościoła. Jeżeli w jednym czasie i miejscu ludzie modlą się do Boga, bożków i demonów, to taka zbiorowa modlitwa nie może nie dać zatrutych owoców. Niby upadła komuna, ale coraz bardziej widać, że zastąpił ją nowy, o wiele straszniejszy totalitaryzm, który pod pozorem miłości człowieka, niszczy go. Zamykanie w więzieniach ludzi, którzy głoszą szkodliwość aborcji lub zboczeń, nie jest niczym innym, niz totalitaryzmem.