Ks. Jacek Stryczek o mentalności zwycięzcy

Ks. Jacek Stryczek o mentalności zwycięzcy
(fot. youtube.com)
KAI / pz

Chcemy, żeby dzieci miały w sobie mentalność zwycięzcy - mówi w rozmowie z KAI ks. Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia Wiosna. 15 października rozpoczęła się 12. edycja Akademii Przyszłości - projektu, który ma pomóc dzieciom przejść od porażek w szkole do sukcesu w życiu. Inicjatorzy Akademii szukają też darczyńców, którzy ufundują Indeksy dla 1800 dzieci.

Anna Malec: Jaka jest logika pomagania w Akademii Przyszłości?

Ks. Jacek Stryczek: Pracujemy przede wszystkim nad mentalnością dziecka. Mówi się, że pomagając trzeba dawać wędkę a nie rybę, a ja mówię, że jeśli ktoś nie ma mentalności wędkarza, to nawet jak dostanie wędkę, to i tak ją sprzeda i dalej będzie kupował ryby. Trafiamy na dzieci, które mają porażki w szkole i próbujemy zmienić ich myślenie, żeby miały w sobie mentalność zwycięzcy, żeby chciały podejmować wysiłek, ryzykować. Czasem będą wygrywać, czasem przegrywać, ale idea jest taka, żeby sobie dziecko potem samo radziło. Przeprowadzamy je od porażki w szkole do sukcesu w życiu.

DEON.PL POLECA

W tym roku po raz 12. otwieracie Akademię Przyszłości. Jakie efekty waszej pracy zauważacie?

Dzieci, które do nas trafiają, to najsłabsi uczniowie. Rozpoczynając naukę w Akademii są nieśmiałe, nie potrafią się wypowiedzieć. Gdy mamy wykłady organizowane na finał roku szkolnego, prowadzone np. przez profesora astronoma, który po swoim trudnym wykładzie wzywa dzieci, żeby się wypowiedziały, odpowiedziały na pytania, to nasze dzieciaku są gotowe, chętne, potrafią się wypowiedzieć - i tu widać tę ogromną pracę. Dziecko, które na początku roku nie potrafi się wypowiedzieć, na końcu chce wystąpić przed tak dużą publicznością.

W swojej pracy z dzieckiem opieracie się na wypracowanym przez was Systemie Motywatorów Zmian. Na czym polega ta metoda?

Wiadomo, że jak dziecko doświadcza porażek, to odechciewa mu się uczyć. Bo jak by się dziecku chciało, to by się uczyło. Dzieci czasem słyszą słowa typu "ej, ucz się, a w ogóle to jesteś osłem". Wtedy dzieci się po prostu dołuje. Rodzice też często stosują takie metody - jak się nauczysz, to ci kupię np. grę. A my wiemy, że nie wystarczy jeden motywator, potrzeba całego systemu, żeby się dzieciom chciało chcieć. Zaczynamy od tego, że jak dziecko jest rekrutowane do projektu, to już sama rekrutacja wygląda bardzo poważnie - czeka się na to dziecko, potem dziecko pracuje z tutorem jeden na jeden, podpisujemy kontrakt, dziecko jest traktowane po partnersku. Ważna podczas spotkań jest też kreatywność tutora. I to wszystko sprawia, że w czasie projektu dziecko przechodzi od postawy, że mu się nie chce uczyć to postawy, że mu się chce uczyć. Wcześniej nie chciało mu się wygrywać, teraz ma na to ochotę. Na tym polega System Motywatorów Zmian.

Jak w praktyce wygląda roczna, systemowa praca z dzieckiem?

Co tydzień są 1,5 godzinne spotkania z tutorem. Działamy impulsowo - te impulsy mają być tak mocne, żeby coś zmieniać. Oprócz tego dziecko uczestniczy w różnych wydarzeniach, np. inauguracji roku na uniwersytecie - jego rówieśnicy nie wiedzą jeszcze co to jest uniwersytet, a takie dziecko już jest na inauguracji. Dzieci są zabierane na wprawy, np. dzień dziecka spędzają na fotelach prezesów dużych korporacji. Także rok jest usłany, poza systemową pracą, takimi wydarzeniami, które mają znaczenie symboliczne.

Mamy pod opieką głównie dzieci ze szkół podstawowych, wychodzimy z założenia, że im wcześniej tym lepiej. Choć zdarzają się też dzieci w wieku gimnazjalnym.

Czy współpracujecie także z rodzinami dzieci?

Szkoła typuje dzieci do programu, ale rodzic musi wyrazić na to zgodę a dziecko musi chcieć wystartować w nim, to nie może być np. za karę. Także pracujemy też trochę z rodzicami, usiłujemy ich wtajemniczyć. Ale doświadczamy też takiej nieciągłości wychowawczej - rodzić często nie wie, czego dziecko potrzebuje. Te dzieci mają krótką historię a długą przyszłość przed sobą, ale często w tej krótkiej historii jest dużo dramatów. Nie mówimy o tym ze względu na dobro dzieci, choć wiemy, że wiele z nich ma krótką ale trudną przeszłość.

Kim są tutorzy? W jaki sposób są rekrutowani, jakie warunki muszą spełniać, żeby pomagać dziecku?

- Tutorami najczęściej są studenci i osoby po studiach. W naszych projektach rekrutacja jest czterostopniowa, czyli nie tak łatwo do nas trafić. Tutor ma być tą osobą, która przeprowadzi dziecko od porażki w szkole do sukcesu w życiu. Choć System Motywatorów Zmiany ma posmak psychologii, to my działamy na psychikę bez psychologizowania. Tutor pracując z dzieckiem po pierwsze musi się znać na rzeczy w obszarze przedmiotowym. Ale to nie wystarczy. Wymagamy też tego, żeby był na tyle kreatywny, by znalazł klucz do dziecka, żeby umiał je zrozumieć, wymyślił takie zajęcia, które sprawią, że się dziecku będzie chciało.

Czy tutorzy współpracują ze sobą, są objęci jakimś systemem superwizji, wsparcia?

-Cały system działa przez kolegia - mamy ok. 120 takich oddziałów. Kolegium to jest Akademia Przyszłości w jednej ze szkół, zrzesza zwykle grono kilkunastu tutorów. My w tych kolegiach rekrutujemy lidera, który ma pod sobą resztę. Tutorzy są nie tylko rekrutowani, ale też szkoleni, monitorowani, mają wsparcie psychologa, pracujemy z nimi. Oni też pracują zespołowo. Bycie tutorem to wielka przygoda.

Zachęcacie także do ufundowania dziecku Indeksu. Na czym polega ta forma pomocy?

Jesteśmy przekonani, że taki darczyńca indeksowy to swoisty dotyk anioła. Np. w tamtym roku jeden z chłopaków z Akademii, gdy się dowiedział, że ktoś ufundował mu Indeks powiedział - "kurde, 700 zł. ktoś na mnie dał?" Innymi słowy chcemy budować więź między darczyńcą a dzieckiem, po to, by ono wiedziało, że jest na świecie ktoś, dla kogo jest ważne. Ten element cały czas rozwijamy. Wcześniej dzieci były bardziej chronione, ale doszliśmy do wniosku, że relacja między darczyńcą a dzieckiem jest też dla niego szansą.

W tym roku uruchamiamy możliwość wymiany prezentów między darczyńcą a dzieckiem. To są takie małe sprawy, ale u nas właśnie małe rzeczy mają duże znaczenie.

Czy w waszym programie jest też jakiś element wiary?

Jest to projekt społeczny, nie prowadzimy, jako Stowarzyszenie Wiosna, projektów religijnych, choć oczywiście nie ukrywamy, że mamy ideały chrześcijańskie. Wszystkie nasze projekty są oparte na zasadzie pomocy wzajemnej, która mówi, że nie sztuką jest kochać, ale sztuką jest kochać tak, żeby ten, którego kocham też potrafił kochać. Czyli my też tak chcemy kochać dziecko, żeby ono potrafiło kochać innych, tak kochamy tutorów, żeby oni potrafili kochać, tak kochamy darczyńców, żeby oni też potrafili kochać swoich bliskich. I w związku z tym te ideały ewangeliczne działają we wszystkich, nie tylko w tych, którzy chodzą do kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ks. Jacek Stryczek o mentalności zwycięzcy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.