Messori: dziennikarze mogliby pomóc Kościołowi

KAI / ad

Obok kursów dokształcających z zakresu biblistyki i teologii, duchowni katoliccy powinni od czasu do czasu spotykać się z wytrawnymi dziennikarzami, którzy zapoznaliby ich „z pułapkami i zasadzkami systemu medialnego oraz uczciwymi, ale przebiegłymi sztuczkami, aby ich uniknąć”. Propozycję tę wysunął Vittorio Messori, komentując na łamach „Corriere della Sera” z 4 kwietnia reakcje na wielkopiątkowe kazanie o. Raniero Cantalamessy.

Środki przekazu, streszczając je, wspomniały o porównaniu ataków na Kościół i papieża, w związku ze skandalami pedofilii wśród duchownych, do antysemityzmu; Messori przytacza cały fragment na ten temat i dochodzi do wniosku, że był on bardziej złożony i zasługiwał na uwagę, ponieważ dotyczył antykatolickich nastrojów na świecie.

Włoski pisarz katolicki zgadza się jednak z opinią, że słowa kaznodziei Domu Papieskiego były niefortunne, ponieważ wypowiedział je w Wielki Piątek, gdy Kościół wspomina śmierć Jezusa na krzyżu w Jerozolimie. Nie była to więc chwila, by „ryzykować nieporozumienia na te tematy”, jak uprzedzał główny rabin Rzymu Riccardo Di Segni.

„Nieporozumienie, którego ofiarą padł dobry franciszkanin ojciec Raniero, przypomina inne nieporozumienie, które wywołało oburzenie innego monoteizmu, mianowicie islamu” - zauważa Messori, przypominając wystąpienie Benedykta XVI w Ratyzbonie.

„Inne jeszcze, zbyt liczne wpadki medialne miała w tych latach hierarchia. Przyczyna? Przede wszystkim może nadmiar słów wypowiadanych i pisanych; z kolei niższa jakość 'machiny' kościelnej zajmującej się kontrolą tekstów; wreszcie swoista naiwność ludzi Kościoła. Nawykli do złożonych wywodów, nie liczą się z dążeniem mediów do syntezy, często brutalnej, jeśli nie wręcz wypaczającej. Wychowani w lojalności, ufają światu, gdzie jednak wielu czeka na ich wpadkę, by zaszkodzić Kościołowi, uważanemu za przeciwnika” – pisze Messori. Po czym zgłasza propozycję spotkań z doświadczonymidziennikarzami.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Messori: dziennikarze mogliby pomóc Kościołowi
Komentarze (3)
:
:)
5 kwietnia 2010, 06:53
to nie ma sensu. dziennikarze zawsze będą przekształcać wszystko co dotyczy Koscioła  - tak zeby im pasowało do arrtykulu. i nie chodzi tu w ich przypadku o zadna walke. a jesli -to o walke o pieniądze. widocznie za tego typu artykuły więcej płaca. Kościół źle podchodzi do sprawy. w kazdym przypadku nalezy nawiązywac do artykułu pisanego przez dziennikarza  - ale nie reklamowac go . np. w jednym z dzianników napisano, że rzecznik Watykanu w Wiwlki piąke odniósł sie do ..., jednakże nie możemy w ten dzieź nie wspoaminać o najważniejszej dla na s rzecz....., nie możemy pomijać milczeniem faktów, które może są i drażliwe dla narodu wybranego - ale to przecież uznane fakty i historia tego narodu... nowe czasy - nowe metody
M
Magdalena
5 kwietnia 2010, 00:11
@Stanisławie Miłoszu, myślę, że panu M chodziło nie tyle o łagodzenie słów duchownych, co o nieświadome wywoływanie oburzenia - czy to przez skojarzenia z danym słowem, czy przez tendencje dziennikarzy do skrutów. Chodzi raczej o to, by kapłan występując publicznie potrafił zwięźle i jasno mówić o kwestiach trudnych czy drażliwych (nie wywołując burzy przez nieporozumienie) i miał świadomość, jak jego słowa moga zostać przekazane światu. Przecież kazanie o. Raniero Cantalamessy z pewnoscią mówiło o czymś ważniejszym niż porównanie ataków na KK do antysemityzmu - tymczasem świat usłyszał tylko ten fragment... Nie o tym mówił autor, nie na tym się skupił, a dziennikarze podchwycili i zrobił się problem do oburzenia Żydów włącznie. Kapłani i ludzie Koscioła pownni być świadomi, że będzie im przychodziło spotykać się z wilkami i muszą wiedzieć, czego sie spodziewać.
Stanisław Miłosz
4 kwietnia 2010, 21:02
Ciekawe, czy Jezusa też by Messori wysłał na dokształt, by Ewangelią nie obruszył świata? A jeśli nie świata, to przynajmniej tych najbardzej krzykliwych, co w imieniu świata uzurpują sobie się wypowiadać? Być może po takim doedukowaniu nie byłoby żydowskiego sądu, a cesarski Piłat nie musiałby rąk myć? Zatem, nie byłoby też męki konania na krzyżu, zmartwychwstania, ale też i Zbawienia? Hmm... Tylko, kto wtedy znał się na mediach, na pi-arze? Bardzo cenię Messoriego, doszkalanie, nie tylko duchownych ale i świeckich, w metodach obróbki umysłów by się przed nią bronić, też popieram, jednak są granice "ostrożności" w wyrażaniu swojego zdania. Te granice określa Prawda. Przyganianie o. Cantalamessie, to niestety ale przyłączenie się do ujadającej sfory.