Mołdawia: potrzebujemy księży z Polski [WYWIAD]

(fot. shutterstock.com)
KAI / kw

Potrzebujemy polskich księży, którzy zajęliby się trzema wspólnotami na północy Mołdawii - mówi w rozmowie z KAI bp Anton Coşa, ordynariusz Kiszyniowa.

Dodaje, że większość katolików w tym kraju jest pochodzenia polskiego. 55-letni hierarcha przebywa w Polsce, by przedstawić swoją prośbę o kapłanów uczestnikom 375. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, jakie obraduje w Warszawie w dniach 13-14 marca.

KAI: Ksiądz Biskup przyjechał do Polski, by prosić o księży, którzy mogliby pracować w Mołdawii. Dlaczego są tam potrzebni?

DEON.PL POLECA

- Większość katolików w Mołdawii jest pochodzenia polskiego, choć nie wszyscy tamtejsi Polacy mówią po polsku. W ciągu dwudziestu pięciu lat odrodzenia Kościoła w Mołdawii Kościół w Polsce pomagał nam w rozwoju. Przyjeżdżali zakonnicy, głównie sercanie, ale także salezjanie i werbiści. Nasz Kościół w swym istnieniu jest związany z Kościołem w Polsce.

Ostatnio zaskoczyła nas decyzja rumuńskich franciszkanów konwentualnych o opuszczeniu Mołdawii. Zajmowali się oni trzema wspólnotami na północy kraju: w Rîșcani, Cupcini i Ocnița. Niestety nie mówili oni po polsku i nie byli w stanie dobrze wejść w posowiecką mentalność z dominującym językiem rosyjskim. Także ci mołdawscy Polacy, którzy już nie mówią po polsku, posługują się językiem rosyjskim.

Zrozumiałem, że rozwiązaniem na przyszłość byłoby znalezienie polskich księży dla tych wspólnot. Katolików jest tam niewielu. Dlaczego? Bo Polacy, którzy znaleźli się na tych terenach na przestrzeni dziejów nie mieli swoich księży. Utracili swą tożsamość zarówno narodową, jak i religijną. Dlatego potrzebujemy polskich księży z bardzo wielkim sercem, którzy zajęliby się całą północną częścią Mołdawii, dotarli do ludzkich serc, w których drzemie jeszcze coś z polskości.

Ten projekt wymaga wsparcia polskiego państwa, które troszczy się o Polaków mieszkających zagranicą. Z całego serca dziękuję ambasadorowi Polski w Mołdawii Arturowi Michalskiemu, który zechciał pośredniczyć w przekazaniu naszej prośby. Chciałbym, żeby nadal w przyszłości trwała ta współpraca Kościoła i państwa.

KAI: Rozumiem, że potrzebni byliby księża, będący w dużej mierze misjonarzami?

- Tak, bo kiedy do Mołdawii przyjeżdża ksiądz i w niedzielę w kościele parafialnym widzi pięć albo dziesięć osób, a nie setki, do których był przyzwyczajony w Polsce, to nie wie, co ma robić. Wymaga to od niego duszpasterskiego nawrócenia misyjnego. Z jednej strony konieczna jest przygotowanie tu, w Polsce, aby nauczyć się, jak wychodzić do ludzi, a z drugiej strony, już po przyjeździe do Mołdawii, potrzebny jest kurs inkulturacji do naszej mentalności. Dotychczas księża, zarówno zakonni, jak i diecezjalni, który przyjeżdżali do Mołdawii, doskonale się integrowali i dziękuję za nich Bogu.

KAI: A jaka jest sytuacja Kościoła katolickiego, który jest wspólnotą mniejszościową w Mołdawii?

- Kościół katolicki w Mołdawii ma długą historię. Pierwsi katolicy - Polacy i Niemcy - przybyli tu za panowania carycy Katarzyny Wielkiej. Ale ich wspólnoty zawsze były maleńkie. Nigdy nie wspierał ich ani carat, ani tym bardziej władze komunistyczne. Historia najnowsza to odrodzenie Kościoła. Tam, gdzie była choćby garstka wiernych, którzy pragnęli mieć własny kościół i kapłana, staraliśmy się im to zapewnić. Obecnie mamy dwadzieścia parafii dla dwudziestu tysięcy katolików.

Ale do kościołów nie przychodzi ich nawet połowa. Połowa pojawia się podczas świąt wielkanocnych.

Jest to więc maleńki Kościół, z dużymi problemami finansowymi. W dużym stopniu zależymy od Opatrzności. W Mołdawii nie istnieje system wsparcia Kościołów przez państwo. Nie mamy własnego dziedzictwa materialnego, ani funduszy. Aby zadbać o swoich kapłanów, siostry zakonne, parafie, Kościół w Mołdawii szuka pomocy z zewnątrz. Niewielką pomoc otrzymujemy także od Kościoła w Polsce, za którą z całego serca dziękujemy. Pieniądze te pochodzą ze zbiórki na pomoc dla Kościoła na Wschodzie, na terenie byłego Związku Radzieckiego. Zawsze z otwartym sercem liczymy na Opatrzność, która nigdy nas nie zawiodła.

KAI: Jak wyglądają stosunki Kościoła katolickiego z Kościołem prawosławnym w Mołdawii?

- Kościół prawosławny jest większościowy, należy do niego ponad 90 proc. mieszkańców Mołdawii. Podlegają oni głównie Kościołowi rosyjskiemu, a niewielka część Kościołowi rumuńskiemu. Nie mają żadnych trudności w pozytywnym odnoszeniu się do nas, bo jesteśmy zbyt mali, by być dla nich konkurentami. Zresztą nawet nie chcemy być konkurentami. Odnosimy się do siebie nawzajem z szacunkiem, jesteśmy gotowi sobie wzajemnie pomagać. Rozumiemy, że nawet gdy nie jest możliwy ekumenizm polegający na wspólnocie modlitwy, to możliwy jest ekumenizm przyjaźni i wzajemnej pomocy.

KAI: Mołdawia jest faktycznie podzielona na dwa kraje. Czy na Naddniestrzu można prowadzić normalną pracę duszpasterską?

- Ten podział trwa już ponad dwadzieścia pięć lat. Sprawia on trochę kłopotów, ale nie ma trudności, których nie dałoby się przezwyciężyć. Możemy tam pracować. Tak naprawdę Kościół katolicki i Rosyjski Kościół Prawosławny stanowią tu jedyne oficjalne instytucje, które nie są podzielone. Są uznawane i mile widziane w obu częściach kraju.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mołdawia: potrzebujemy księży z Polski [WYWIAD]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.