Nie marnuj życia na pogoń za błahostkami

Papież Franciszek - fot. Grzegorz Gałązka
KAI / pzk

„Nie należy się bać niezrozumienia i krytyki, utraty prestiżu i korzyści gospodarczych, żeby pozostać wiernym Ewangelii, lecz zmarnowania życia w pogoni za błahostkami, które nie wypełniają życia sensem” – powiedział papież w rozważaniu przed niedzielną modlitwą „Anioł Pański”.

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry! W dzisiejszej Ewangelii Jezus trzykrotnie powtarza swoim uczniom: „Nie bójcie się” (Mt 10, 26. 28. 31). Nieco wcześniej mówił im o prześladowaniach, które będą musieli znosić ze względu na Ewangelię, co nadal jest aktualne: Kościół bowiem od samego początku zaznawał, obok radości, wielu prześladowań. Wydaje się to paradoksalne: proklamacja królestwa Bożego jest orędziem pokoju i sprawiedliwości, opartym na braterskiej miłości i przebaczeniu, a jednak spotyka się ze sprzeciwem, przemocą i prześladowaniami. Jezus jednak mówi nam, abyśmy się nie bali: nie dlatego, że na świecie wszystko potoczy się dobrze, lecz dlatego, że dla Ojca jesteśmy cenni i nic, co dobre, nie zostanie utracone. Dlatego mówi nam, abyśmy nie pozwolili, żeby powstrzymywał nas strach, ale raczej bali się czegoś innego, tylko jednej rzeczy. Jakiej?

DEON.PL POLECA

Odkrywamy to poprzez obraz, którego Jezus używa dzisiaj: obraz „Gehenny” (por. w. 28). Dolina Gehenny była miejscem dobrze znanym mieszkańcom Jerozolimy: było to wielkie miejskie wysypisko śmieci. Jezus wspomina o niej, żeby powiedzieć, że tym czego naprawdę powinniśmy się bać jest lęk przed roztrwonieniem swojego życia. Jakby chciał stwierdzić: nie należy bać się niezrozumienia i krytyki, utraty prestiżu i korzyści gospodarczych, pragnąc pozostać wiernym Ewangelii, lecz zmarnowania życia w pogoni za błahostkami, które nie wypełniają życia sensem.

A to jest ważne również dla nas. Także dzisiaj można zostać wyśmianym lub dyskryminowanym, jeśli nie podąża się za pewnymi modnymi wzorcami, które jednak często stawiają w centrum to, co drugorzędne: rzeczy zamiast ludzi, wydajność zamiast relacji. Weźmy kilka przykładów. Mam na myśli rodziców, którzy muszą pracować, żeby utrzymać rodzinę, ale nie mogą żyć tylko dla pracy: potrzebują czasu, aby być ze swoimi dziećmi. Myślę też o księdzu czy siostrze zakonnej: muszą być zaangażowani w swoją służbę, ale nie zapominając o poświęceniu czasu na przebywanie z Jezusem, w przeciwnym razie popadają w duchową światowość i tracą poczucie tego, kim są. Myślę też o młodym mężczyźnie czy kobiecie, którzy mają tysiące zobowiązań i pasji: szkoła, sport, różne zainteresowania, telefony komórkowe i media społecznościowe, ale potrzebują spotkania z ludźmi i realizowania wielkich marzeń, nie tracąc czasu na rzeczy, które przemijają i nie pozostawiają śladu.

Wszystko to pociąga za sobą pewne wyrzeczenia w obliczu bożków wydajności i konsumpcjonizmu, ale jest to konieczne, żeby nie zatracić się w tym, co jest następnie wyrzucane, jak to miało miejsce w Gehennie. A w dzisiejszych Gehennach często kończą ludzie: pomyślmy o tych ostatnich, często traktowanych jak odpady i przedmioty niepożądane. Trwanie w wierności temu, co się liczy kosztuje; kosztuje pójście pod prąd, uwolnienie się od uwarunkowań powszechnej mentalności, bycie zepchniętym na boczny tor przez tych, którzy „podążają za falą”. Ale to nie ma znaczenia, mówi Jezus: ważne jest, aby nie roztrwonić największego dobra: życia. Jedynie to nas powinno przerażać.

Zadajmy więc sobie pytanie: czego się boję? Że nie będą miał tego, co lubię? Że nie osiągnę celów narzuconych przez społeczeństwo? Osądu innych? Czy może tego, że nie podobam się Panu i nie stawiam Jego Ewangelii na pierwszym miejscu? Niech Maryja, Panna Mądra, pomoże nam być mądrymi i odważnymi w dokonywanych wyborach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie marnuj życia na pogoń za błahostkami
Komentarze (1)
AS
~Antoni Szwed
25 czerwca 2023, 22:38
Franciszek mówi tylko o doczesnych, ziemskich dolegliwościach, że ktoś będzie wyśmiewany, prześladowany itd. A Pan Jezus przestrzega przed tymi, którzy mogą spowodować zatracenie nie tylko ciała, ale także naszej duszy na wieczność czyli w piekle. Biskup Rzymu jednak tego nie zauważa, o życiu wiecznym lub wiecznej śmierci nie ma nic do powiedzenia. Człowiek ma żyć nie konsumpcyjnie, mądrze, ale tylko tu na ziemi. A potem co? O tym już ani słowa. Co najwyżej, że możemy wylądować na ... śmietniku społeczeństwa. Ale to nie ma nic wspólnego z życiem wiecznym. Franciszek mówi o spotkaniach z ludźmi, o realizacji "marzeń", ale tu na ziemi. Cóż znaczy "nie roztrwonić swojego życia"? Nie zrealizować się zawodowo? Nie być w centrum życia w społeczeństwie? Nie dążyć konsekwentnie do założonych celów"? To wszystko zamyka się w doczesności. Przesłanie Franciszkowego Kościoła jest ziemskie, czysto ziemskie. I nic więcej.