"Nieposłuszeństwo nie jest drogą odnowy"

Zobacz galerię
(fot. Grzegorz Gałązka)
KAI / Radio Watykańskie / pz

Na zagrożenie, jakim dla autentycznego wypełniania posługi Kościoła jest nieposłuszeństwo kapłanów zwrócił uwagę papież podczas dzisiejszej Mszy Krzyżma św. Koncelebrował ją wraz z członkami kolegium kardynalskiego, biskupami oraz duchowieństwem Wiecznego Miasta w bazylice watykańskiej.

Benedykt XVI wskazał, że warunkiem wszelkiej autentycznej odnowy Kościoła jest utożsamienie się kapłanów z Chrystusem. Wezwał ich do przekazywania wiary zgodnie z Magisterium Kościoła i do ofiarnej troski o zbawienie dusz.

Benedykt XVI nawiązał do przyrzeczenia składanego przez kapłanów w dniu święceń. Zaznaczył, że wyrażają się w nim utożsamienie z Chrystusem i oddanie swego życia na wyłączną dyspozycję Chrystusowi. W tym kontekście papież nawiązał do tzw. "inicjatywy proboszczów" z czerwca ub. roku, ruchu domagającego się zniesienia celibatu, wyświęcania kobiet na księży, udzielania Komunii Świętej wiernym żyjącym w kolejnym związku po rozwodzie itd. Zaznaczył, że propozycje te nie zważają nawet na definitywne decyzje Magisterium Kościoła. Przypomniał, że w kwestii święcenia kobiet bł. Papież Jan Paweł II wyjaśnił, iż "Kościół w tym względzie nie otrzymał od Pana żadnego upoważnienia". "Czy nieposłuszeństwo jest drogą do odnowy Kościoła? Pragniemy wierzyć autorom tego apelu, kiedy mówią, że pobudza ich troska o Kościół, że są przekonani, iż inercję instytucji trzeba potraktować za pomocą drastycznych środków, żeby otworzyć nowe drogi - aby Kościół ponownie odpowiadał wyzwaniom współczesności. Czyż nieposłuszeństwo jest jednak rzeczywiście jakąś drogą? Czy można w nim wyczuć coś z utożsamienia się z Chrystusem, które stanowi warunek wstępny autentycznej odnowy, czy też raczej jedynie rozpaczliwe parcie, żeby coś zrobić, żeby przeobrazić Kościół według naszych życzeń i wyobrażeń?" - zapytał Ojciec Święty.

Benedykt XVI podkreślił, że Chrystus korygował ludzkie tradycje, ale czynił tak, aby rozbudzić na nowo posłuszeństwo wobec autentycznej woli Bożej. Przypomniał, że "był On synem, posiadającym wyjątkowe pełnomocnictwa i odpowiedzialność za ujawnianie autentycznej woli Bożej, aby w ten sposób otworzyć Słowu Bożemu drogę do świata pogan. I wreszcie: skonkretyzował On swoją misję poprzez swoje własne posłuszeństwo i pokorę aż do krzyża, i w ten sposób ją uwiarygodniając. Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie: to jest słowo, które pokazuje nam Syna, jego pokorę a jednocześnie i Jego bóstwo, a także wskazuje nam drogę".

DEON.PL POLECA

Ojciec Święty podkreślił, że prawdziwa odnowa wymaga wypełnienia radością wiary, radykalnością posłuszeństwa, dynamiką nadziei i mocą miłości. "Utożsamienie z Chrystusem jest warunkiem wstępnym i podstawą wszelkiej odnowy" - stwierdził papież. Zauważył, że przykładami jak to czynić są liczni święci kapłani, których nie brakowało w całych dziejach Kościoła od Polikarpa ze Smyrny i Ignacego z Antiochii po bł. Jana Pawła II "który w czynie i cierpieniu utożsamienie z Chrystusem przeżywał jako «dar i tajemnicę». Święci wskazują nam, jak dokonuje się odnowa i jak możemy jej służyć. Pozwalają nam też poznać, że Bóg nie patrzy na wielkie liczby i sukcesy zewnętrzne, lecz osiąga swoje zwycięstwa w pokornym znaku ziarnka gorczycy"- zaznaczył papież.

Benedykt XVI wezwał ponadto kapłanów do wypełniania misji nauczania, szczególnie ważnej w obliczu współczesnego analfabetyzmu religijnego. Zaznaczył, że pomocą w wypełnianiu tej posługi jest przede wszystkim Pismo Święte a także słowo Kościoła nauczającego: teksty Soboru Watykańskiego II i "Katechizm Kościoła Katolickiego". "Oczywiście częścią tego Magisterium jest cała długo jeszcze niewyczerpalna skarbnica dokumentów, jakie dał nam papież Jan Paweł II" - stwierdził papież. Podkreślił, że nigdy nie jest to głoszenie siebie samego, lecz Chrystusa, z którym każdy kapłan musi być zjednoczony wewnętrznie.

Ojciec Święty wezwał też księży do troski o zbawienie dusz. "Oczywiście jako kapłani troszczymy się o całego człowieka, także właśnie o jego potrzeby fizyczne - o głodujących, chorych, bezdomnych. Ale troszczymy się nie tylko o ciało, ale też o potrzeby ludzkiej duszy: o osoby cierpiące z powodu pogwałcenia prawa lub z powodu zniszczonej miłości; o ludzi znajdujących się w ciemności odnośnie do prawdy; którzy cierpią z powodu braku prawdy i miłości" - zaznaczył. Wezwał do gorliwości duszpasterskiej. "Ludzie nigdy nie mogą mieć wrażenia, że skrupulatnie wypełniamy nasze dyżury, ale wcześniej i później należymy wyłącznie do samych siebie. Kapłan nigdy nie należy do siebie. Ludzie muszą dostrzec naszą gorliwość, poprzez którą dajemy wiarygodne świadectwo Ewangelii Jezusa Chrystusa" - stwierdził Benedykt XVI podczas Eucharystii sprawowanej z kardynałami, biskupami oraz duchowieństwem Wiecznego Miasta.

Podczas tej Mszy świętej nasze myśli powracają do godziny, w której biskup przez nałożenie rąk i modlitwę wprowadził nas w kapłaństwo Jezusa Chrystusa, abyśmy "byli uświęceni w prawdzie" (J 17, 19), jak Jezus modlił się za nas do Ojca w swojej Modlitwie Arcykapłańskiej. On sam jest prawdą. On nas uświęcił, to znaczy powierzył na zawsze Bogu, abyśmy mogli służyć ludziom wychodząc od Boga i ze względu na Niego. Czy jesteśmy jednak naprawdę uświęceni w rzeczywistości naszego życia? Czy jesteśmy ludźmi, którzy działają wychodząc od Boga, w komunii z Jezusem Chrystusem? Z tym pytaniem staje przed nami Pan, a my stajemy przed Nim. "Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem i razem z Nim samego siebie poświęcić Bogu oraz odnowić przyrzeczenia z radością złożone w dniu święceń?" Tak po tej homilii zapytam każdego z was z osobna i siebie samego. W ten sposób wyrażają się przede wszystkim dwie rzeczy: chodzi o wewnętrzną więź, wręcz utożsamienie z Chrystusem, a w tym przekroczenie samych siebie, rezygnacja z tego, co jest tylko nasze własne, z tak często przywoływanej samorealizacji. Chodzi w tym o to, abyśmy, abym ja nie rościł sobie prawa do mojego życia, ale oddał je do dyspozycji Kogoś innego - Chrystusa. Abym nie pytał: co będę z tego miał, lecz: co mogę dać dla Niego i w ten sposób dla innych? Lub jeszcze bardziej konkretnie: jak powinno dokonywać się to utożsamienie z Chrystusem, który nie panuje, lecz służy, nie bierze lecz daje - jak powinno dokonywać się w często dramatycznej sytuacji współczesnego Kościoła? Ostatnio, grupa kapłanów w jednym z krajów europejskich opublikowała wezwanie do nieposłuszeństwa, przedstawiając jednocześnie konkretne przykłady, jak to nieposłuszeństwo mogłoby wyglądać. Nie miałoby ono zważać na definitywne decyzje nawet Magisterium Kościoła, jak na przykład kwestia święcenia kobiet. W sprawie tej Bł. Papież Jan Paweł II wyjaśnił co do niej w sposób nieodwołalny, że Kościół w tym względzie nie otrzymał od Pana żadnego upoważnienia. Czy nieposłuszeństwo jest drogą do odnowy Kościoła? Pragniemy wierzyć autorom tego apelu, kiedy mówią, że pobudza ich troska o Kościół, że są przekonani, iż inercję instytucji trzeba potraktować za pomocą drastycznych środków, żeby otworzyć nowe drogi - aby Kościół ponownie odpowiadał wyzwaniom współczesności. Czyż nieposłuszeństwo jest jednak rzeczywiście jakąś drogą? Czy można w nim wyczuć coś z utożsamienia się z Chrystusem, które stanowi warunek wstępny autentycznej odnowy, czy też raczej jedynie rozpaczliwe parcie, żeby coś zrobić, żeby przeobrazić Kościół według naszych życzeń i wyobrażeń?

Nie upraszczajmy jednak zbytnio problemu. Czyż Chrystus nie korygował ludzkich tradycji, które groziły przysłanianiem słowa i woli Bożej? Tak, uczynił tak, aby rozbudzić na nowo posłuszeństwo wobec autentycznej woli Bożej, Jego zawsze obowiązującemu słowu. Zależało mu na prawdziwym posłuszeństwie, przeciw samowoli człowieka. I nie zapominajmy: był On synem, posiadającym wyjątkowe pełnomocnictwa i odpowiedzialność za ujawnianie autentycznej woli Bożej, aby w ten sposób otworzyć Słowu Bożemu drogę do świata pogan. I wreszcie: skonkretyzował On swoją misję poprzez swoje własne posłuszeństwo i pokorę aż do krzyża, i w ten sposób ją uwiarygodniając. Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie: to jest słowo, które pokazuje nam Syna, jego pokorę a jednocześnie i Jego bóstwo, a także wskazuje nam drogę.

Zapytajmy raz jeszcze: czy przez takie rozważania nie broni się przypadkiem bezruchu, zesztywnienia tradycji? Nie, ten kto spogląda na historię okresu posoborowego może rozpoznać dynamikę prawdziwej odnowy, która przybrała często formy nieoczekiwane w ruchach pełnych życia i sprawia, że niemal namacalna staje się niewyczerpalna żywotność Kościoła świętego, obecność i skuteczne działanie Ducha Świętego. A jeśli patrzymy na ludzi, z których wypłynęły i wypływają te świeże strumienie życia widzimy też, że nowa owocność wymaga wypełnienia radością wiary, radykalnością posłuszeństwa, dynamiką nadziei i mocą miłości.

Drodzy przyjaciele, pozostaje faktem: utożsamienie z Chrystusem jest warunkiem wstępnym i podstawą wszelkiej odnowy. Ale może czasem postać Jezusa Chrystusa wydaje się nam zbyt wzniosła i zbyt wielka, abyśmy odważyli się czerpać z Niego wzór. Pan to wie, dlatego zatroszczył się o "przełożenie" na rząd wielkości bardziej dla nas dostępny i bliższy. Właśnie z tego powodu Paweł powiedział bez wstydu swoim wspólnotom: naśladujcie mnie, ale ja należę do Chrystusa. Był on dla swoich wiernych "przełożeniem" stylu życia Chrystusa, który mogli widzieć i do którego mogli dołączyć. Począwszy od Pawła przez całe dzieje nieustannie były takie "przełożenia" drogi Jezusa w żywych postaciach historycznych. My kapłani możemy pomyśleć o wielkiej rzeszy świętych kapłanów, którzy nas poprzedzili, aby wskazać nam drogę: począwszy od Polikarpa ze Smyrny i Ignacego z Antiochii poprzez wielkich duszpasterzy, jak Ambroży, Augustyn, i Grzegorz Wielki aż po Ignacego z Loyoli, Karola Boromeusza i Jana Vianneya i wreszcie po kapłanów-męczenników XX wieku i w końcu po papieża Jana Pawła II, który w czynie i cierpieniu utożsamienie z Chrystusem przeżywał jako "dar i tajemnicę". Święci wskazują nam, jak dokonuje się odnowa i jak możemy jej służyć. Pozwalają nam też poznać, że Bóg nie patrzy na wielkie liczby i sukcesy zewnętrzne, lecz osiąga swoje zwycięstwa w pokornym znaku ziarnka gorczycy.

Drodzy przyjaciele, chciałbym jeszcze bardzo krótko wspomnieć o dwóch kluczowych słowach przyrzeczeń kapłańskich, które powinny nas prowadzić do zastanowienia się nad obecną godziną Kościoła i nad naszym życiem osobistym. Jest to nade wszystko pamiętanie o fakcie, że - jak mówi św. Paweł - jesteśmy "szafarzami tajemnic Bożych"( 1 Kor 4,1) i że spoczywa na nas posługa nauczania (munus docendi), która jest częścią takiego szafarstwa tajemnic Bożych, w której Bóg ukazuje nam swoje oblicze i serce, aby dać nam siebie. Podczas spotkania kardynałów z okazji niedawnego konsystorza różni pasterze Kościoła, na podstawie swego doświadczenia mówili o analfabetyzmie religijnym, upowszechniającym się pośród naszego, tak bardzo inteligentnego społeczeństwa. Podstawowe elementy wiary, które w przeszłości znało każde dziecko, są coraz mniej znane. Lecz aby żyć i kochać naszą wiarę, aby móc kochać Boga, a więc stać się zdolnymi do słuchania Go we właściwy sposób, musimy wiedzieć, co Bóg nam powiedział; nasz rozum i serce muszą być poruszone Jego słowem. Rok wiary - wspomnienie otwarcia II Soboru Watykańskiego przed pięćdziesięciu laty, powinien być dla nas okazją do głoszenia orędzia wiary z nową gorliwością i radością. Znajdujemy je oczywiście zasadniczo i przede wszystkim w Piśmie Świętym, którego nigdy nie będziemy wystarczająco czytali i rozważali. Ale doświadczamy w tym wszyscy, że potrzebujemy pomocy, aby poprawnie je przekazywać we współczesności, aby naprawdę dotknęło naszych serc. Pomoc tę znajdujemy przede wszystkim w słowie Kościoła nauczającego: teksty Soboru Watykańskiego II i "Katechizm Kościoła Katolickiego" są istotnymi narzędziami, wskazującymi nam w sposób autentyczny to, w co Kościół wierzy na podstawie Słowa Bożego. Oczywiście częścią tego Magisterium jest cała długo jeszcze niewyczerpalna skarbnica dokumentów, jakie dał nam papież Jan Paweł II.

Wszelkie nasze przepowiadanie musi czerpać wzór ze słów Jezusa Chrystusa: "Moja nauka nie jest moją" (J 7, 16). Nie głosimy prywatnych teorii i opinii, ale wiarę Kościoła, którego jesteśmy sługami. Nie może to jednak oczywiście oznaczać, abym nie wspierał tej nauki całym sobą i nie był w niej mocno zakotwiczony. W tym kontekście zawsze przychodzą mi na myśl słowa św. Augustyna: Co jest tak bardzo moje jak ja sam? I co jest tak mało moje jak ja sam? Nie należę do siebie samego, a staję się sobą właśnie przez fakt, że przekraczam siebie i przez przekraczanie odnajduję siebie samego w Chrystusie i w obrębie Jego Ciała - Kościoła. Kiedy nie głosimy samych siebie i kiedy wewnętrznie stajemy się jedno z Tym, który nas powołał jako swych posłańców, tak że stajemy się ukształtowani przez wiarę i żyjemy tą wiarą, to wówczas nasze kaznodziejstwo będzie wiarygodne. Nie reklamuję samego siebie, lecz daję siebie samego. Wiemy, że Proboszcz z Ars nie był uczonym ani intelektualistą. Ale swoim przepowiadaniem poruszył ludzkie serca, bo jego serce było poruszone.

Ostatnie słowo-klucz, o którym chciałbym jeszcze wspomnieć to gorliwość o dusze (zelus animarum). Jest to wyrażenie staromodne, którego dziś już się niemal nie używa. W niektórych kręgach słowo dusza jest niemal zakazane, ponieważ, jak się powiada, miałoby rzekomo wyrażać dualizm między duszą a ciałem, dzieląc niesłusznie człowieka. Oczywiście człowiek jest jednością, jest przeznaczony do wieczności z ciałem i duszą. Nie może to jednak oznaczać, że obecnie nie mamy już duszy, zasady konstytutywnej, gwarantującej jedność człowieka w jego życiu, także poza jego doczesną śmiercią. Oczywiście jako kapłani troszczymy się o całego człowieka, także właśnie o jego potrzeby fizyczne - o głodujących, chorych, bezdomnych. Ale troszczymy się nie tylko o ciało, ale też o potrzeby ludzkiej duszy: o osoby cierpiące z powodu pogwałcenia prawa lub z powodu zniszczonej miłości; o ludzi znajdujących się w ciemności odnośnie do prawdy; którzy cierpią z powodu braku prawdy i miłości. Troszczymy się o zbawienie ludzi na ciele i na duszy. I jako kapłani Jezusa Chrystusa robimy to gorliwie. Ludzie nigdy nie mogą mieć wrażenia, że skrupulatnie wypełniamy nasze dyżury, ale wcześniej i później należymy wyłącznie do samych siebie. Kapłan nigdy nie należy do siebie. Ludzie muszą dostrzec naszą gorliwość, poprzez którą dajemy wiarygodne świadectwo Ewangelii Jezusa Chrystusa. Prośmy Pana, aby nas napełnił radością Swego orędzia, abyśmy mogli z radosną gorliwością służyć Jego prawdzie i Jego miłości. Amen.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nieposłuszeństwo nie jest drogą odnowy"
Komentarze (6)
Alicja Baranowska
6 kwietnia 2012, 11:26
W związku z wczorajszą papieską homilią, amerykańska organizja Women's Ordination Conference (Konferencja na rzecz Wyświęcania Kobiet) wydała oświadczenie, z którego polskim tłumaczeniem można się zapoznać na stronie: http://www.womenpriests.org/blog/index.php?itemid=68&catid=9
AZ
Apostoł z Kobieżyna
5 kwietnia 2012, 19:23
A co do braku znajomości podstaw wiary. Może można by pomyśleć o tłumaczeniu wszystkich publikacji Papieskiego Instytutu Biblijnego na angielski, zwłaszcza jeśli Kościół ma aspiracje do ewangelizacji Azji. Tam bez angielskiego ani rusz. No i żeby pozycje tłumaczone były dostępne na amazon.com. Języki włoski, francuski czy niemiecki są za hermetyczne, stąd moim zdaniem potrzeba tłumaczeń na angielski, zwłaszcza komentarzy Pisma Świętego oraz KKK czy podręczników dotyczących teologii dogmatycznej lub fundamentalnej orez teologii moralnej. Tego nie ma na Amazonie więc nie dziwota, że ludzie wiary nie znają, bo może chcieliby poznać, ale nie ma skąd się dowiedzieć. Więc tutaj jest szczególne pole do zagospodarowania przez papieskie instytuty.
AZ
Apostoł z Kobieżyna
5 kwietnia 2012, 13:31
Co ciekawe, w krajach muzułmańskich nuczyciele muzułmańscy są zatrwożeni masowymi przejściami Muzułmanów na chrześcijaństwo. Piękne kazanie, trzeba jeszcze wspomnieć o modlitwie za kapłanów, żeby ich świadectwo było coraz czytelniejsze.
jazmig jazmig
5 kwietnia 2012, 12:29
 Powstają nowe ruchy w KK dyanamiczne itd., a Francja stała się laicko-muzułmańśka, Niemcy laicko-pogańsko-muzułmańskie... podobnie coraz więcej krajów Europy Zachodniej. Chrześcijaństwo w tych krajach stało się egzotyką. Jest to dorobek Vaticanum II, który trudno uznać za sukces.
AZ
Apostoł z Kobieżyna
5 kwietnia 2012, 11:38
Analfabetyzm wiary bierze się stąd, że nie warto wierzyć, bo po co? Jak sataniści żyją po 200 - 300 lat, kontrolują prawie wszystkie dziedziny gospodarki to po co mi Bóg. Stąd postulat cudów i bycia silniejszym od całego piekła. Trzeba zacząć od czystości seksualnej poprzez posty i modlitwę (Eucharystia, Różaniec - tak jak w Medjugorie, dobry sposób), wtedy jest dobrze i jest prosta droga do cudów i bycia silniejszym od całego piekła. Wtedy łatwo jest pokonać chciwość, pychę, obżarstwo, lenistwo, próżne ambicje, morderczą zazdrość. Choć wykorzenienie tych wad jest trudne to jednak z czystością można je dużo łatwiej pokonać. Bierne czekanie na cud, który nastąpi nic nie da. Bo po fizycznym oczyszczeniu świata przez Boga, będzie jeszcze gorzej. Piekło się odrodzi. Zatem świętymi mamy być niezależnie od tego co zrobi Bóg, jak świat oczyści to będzie chwila oddechu i nic więcej.
AZ
Apostoł z Kobieżyna
5 kwietnia 2012, 11:35
Nie tak pesymistycznie Ojcze Święty. Ten rząd wielkości to piękna sprawa. Miód w uszach. To, że nie jesteśmy Unią Hipostatyczną wcale nie oznacza, że nasze życie nie może być nawet świętsze od życia naszego Mistrza, wszak sam powiedział, że będziecie czynić dzieła większe od moich bo Ja idę do Ojca. Ponadto skarbnicą Kościoła są wszystkie encykliki, pisma świętych i pisma różnych autorów (np. Orygenes, którego, jak się wyraził jeden z Papieży, nie można pominąć choć w całości został potępiony; a zatem za świętym Pawłem, wszystko badajcie ... ). Ponadto trzeba pisać o cudach. Jakbym miał być księdzem to bym wymagał od siebie cudów jeszcze przed pójściem do seminarium. Cuda bowiem stanowią szczególny znak autentycznego życia w Bogu. Cuda powinni czynić również i wierni świeccy, ale zwłaszcza kapłani, którzy mają być tymi budowniczymi mostów. Mało tego, mają rozmawiać z Bogiem twarzą w twarz, mają promieniować jak Mojżesz, mają być nieśmiertelni, cóż bowiem jest tak przekonujące do Boga jak wyjęcie najpierw spod prawa grzechu a jako konsekwencja, spod prawa śmierci. Tacy mają być kapłani, silniejsi niż całe piekło, aby powierzoną sobie parafię, diecezję, prowincję prowadzić pewnie do Boga. Nie na darmo noszą bowiem mundur. Zatem kazanie piękne, tylko jeszcze Ojca Świętego trzeba ,,podrasować", uczynić ewangelicznie radykalnym. Tylko taki radykalizm jest w stanie ruszyć skostnienie w Kościele, które jest spowodowane brakami wyżej wspomianymi. Tym, którzy są złamani przez nieszczęśliwą miłość można polecić małżeństwo duchowe.