"Nikt nie bierze odpowiedzialności za los migrantów"
Migranci znów ryzykują życiem, by dotrzeć do Europy. U wybrzeży Libii zatonął ponton z ponad stu osobami. 10 kobiet zginęło, 107 innych migrantów udało się uratować. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących kard. Antonio Maria Vegliò ostrzegł, że tragedie te będą się jeszcze powtarzać, dodając, że nową taktyką tych ludzi jest wysyłanie samych dzieci. Wyraził przy tym ubolewanie, że na szczeblu instytucjonalnym nikt nie bierze za to odpowiedzialności.
Potrzebne jest przebudzenie sumień, by rozwiązać ten problem - podkreślił włoski purpurat kurialny. Jego zdaniem jest to tym pilniejsze, że migranci narażają życie nie tylko swoje, ale również swoich dzieci. Wysyłają je bez opieki, mając nadzieję, że po nich do nowego kraju będzie mogła przybyć reszta rodziny.
"Niestety zjawisko to, choć stosunkowo nowe, stale przybiera na sile. Myślę, że jest to świadoma strategia tych, którzy sami chcą wyemigrować. Wiedzą, że dziecku nie powie się «nie» i niczego nie można mu odmówić. Wysyłają je więc same i skazują przez to na ogromną tragedię. Brak słów. Mam nadzieję, że zjawisko to skłoni Europę do wprowadzenia nowej polityki, bardziej zdecydowanej, nastawionej na to, by pomóc tym społeczeństwom, z których ci ludzie emigrują" - mówił dalej przewodniczący Rady.
Wyjaśnił, że "trzeba pomagać, kiedy migranci przybywają, ale trzeba też pomóc, by nie wyjeżdżali ze swych krajów. Bo najczęściej wyjeżdżają młodzi, co prowadzi do kolejnego zubożenia tych krajów, zwłaszcza afrykańskich". "Są to ogromne problemy, które trwają przez lata" - stwierdził kard. Vegliò.
Skomentuj artykuł