Nowy biskup o aferach obyczajowych: są jak choroba nowotworowa

Bp Wojciech Pracki. Źródło: YT / Radio Katowice
Radio Katowice / mł

- Prowadzenie parafii jest jak prowadzenie samochodu osobowego. W przypadku diecezji - to już prowadzenie autobusu - mówi bp Wojciech Pracki.

Duchowny jest nowym biskupem diecezji katowickiej kościoła ewangelicko-augsburskiego. Na co dzień mieszka wraz z rodziną w Opolu, ale nowa funkcja nie sprawi, że przeniesie się do Katowic.

DEON.PL POLECA

 

 

Czasem nie wiadomo, czego spodziewać się po ludziach

- Objęcie urzędu oznacza częstsze kupowanie biletów na kolej i częstsze tankowanie samochodu, ale też częstsze zasiadanie przed komputerem w ramach spotkań online - wyjaśnia. - Opole zostaje jako miejsce docelowe. Tym bardziej, że w kościele ewangelicko-augsburskim biskup jest zazwyczaj proboszczem konkretnej parafii. Te dwie funkcje się ze sobą łączy - tłumaczy biskup.

Jak dodaje, jest biskupem dopiero od kilku dni i cały czas się uczy. - Prowadzenie parafii to tak, jak prowadzenie samochodu osobowego. Kiedy człowiek przesiada się do diecezji, to jest już prowadzenie autobusu. To już jest większa odpowiedzialność, bo większa liczba pasażerów. Czasami nie wiadomo też, czego się spodziewać po tych pasażerach. W związku z tym to ciągła nauka i podwyższanie kompetencji - dodaje.

Kto zastępuje biskupa podczas nieobecności w parafii?

- Pomagamy sobie w ten sposób, że nasz Kościół oferuje też kursy i szkolenia dla świeckich kaznodziejów, tak zwanych predykantów. W mojej parafii mam świeckiego kaznodzieję, który na czas mojej nieobecności mnie zastępuje - wyjaśniał bp Pracki. - To są też absolwenci studiów teologicznych: na przykład moja żona - bo ja jestem żonatym księdzem, jak większość luterańskich duchownych. I moja żona po teologii tak samo ma kompetencje do tego, żeby prowadzić nabożeństwa. Nie ma kompetencji, żeby udzielać sakramentu ołtarza, czyli Eucharystii, ale nie każde nabożeństwo musi być z tym sakramentem połączone. Więc tak o próbujemy sobie rozwiązywać - mówił.

"Żyjemy w czasach coraz większego dobrobytu, więc Bóg staje się niepotrzebny"

Bp Pracki ocenił też obecny stan religijności Polaków.

DEON.PL POLECA


- Nigdy nie wierzyłem w 97 procent praktykowania. Nie przekładało się to na frekwencję. Powody są różne. Żyjemy w czasach coraz większego dobrobytu, więc Bóg zwyczajnie staje się niepotrzebny. Pokutuje powiedzenie "jak trwoga, to do Boga" - mówi. Jak podkreśla, to nie jedyna przyczyna spadku odsetka osób wierzących.

- Drugi obszar to wszystkie afery obyczajowe, żeby nie powiedzieć skandale w obszarze kościołów. Nie chodzi o jeden, czy dwa kościoły, taka jest rzeczywistość ekumeniczna. To także nie służy i burzy zaufanie. Myślę, że sprawdza się to, co w kontekście niemieckim kardynał, ówczesny profesor teologii Joseph Ratzinger przewidział pięćdziesiąt lat temu w obliczu rewolucji obyczajowej, protestów studenckich 1968 roku, że za pięćdziesiąt lat kościół będzie kościołem małych grup. Minęło pięćdziesiąt lat i w obszarze polskojęzycznym to się wszystko sprawdza - podkreśla biskup.

Biskup porównał skandale obyczajowe do nowotworu

Duchowny został też zapytany, co zrobi, gdy w jego diecezji wydarzy się skandal obyczajowy i zapowiedział bardzo radykalne podejście do takich spraw.

- Jeśli jest afera, jest sprawca i osoby skrzywdzone, a tym sprawcą jest osoba duchowna albo świecka, postawiona w strukturze parafii w kontekście odpowiedzialności, wtedy będą wyciągane surowe konsekwencje - mówił. - Jestem zwolennikiem radykalnej terapii w kontekście chorób nowotworowych, bo tylko one są skuteczne. Jeśli tą chorobą nowotworową będzie zachowanie niegodne, nadużycie seksualne lub inne, to tutaj trudno o taryfę ulgową. Nowotwór się wycina, traktuje się chemią, radioterapią. Mam nadzieję, że nie będzie takich sytuacji, ale życie życiem. Różne sytuacje się zdarzają. Nie można sobie pozwolić, a przynajmniej ja nie mogę sobie pozwolić na bezczynność - zapewniał bp Pracki.

Źródło: Radio Katowice / mł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nowy biskup o aferach obyczajowych: są jak choroba nowotworowa
Komentarze (3)
JO
Jan Osa
5 lutego 2025, 15:52
No nie! Znowu "biskup". Jaki biskup? Dla nas nie jest żadnym biskupem i proszę nie mylić pojęć. To, że ktoś używa pojęć dla nas zrozumiałych i mających konkretne znaczenie teologiczne, nie znaczy, że my musimy to respektować. A jeżeli ten pan zażyczy sobie, aby do niego mówić "papież" lub kardynał, lub "sługa Boży", lub... to mamy tak mówić? Ludzie, co wyście oszaleli? Pani "biskupka" w Szwecji, lesbija. I też biskup? A gdzie święcenia? Czyli do naszego biskupa katolickiego też mamy więc mówić - panie pasterzu", dyrektorze, prezydencie, senatorze? Tylko dlatego, że ja tak czuję, i tak mi się podoba?
TT
~Tomasz Tomasz
6 lutego 2025, 23:30
Ewangelicy to rownoprawny, legalny Kościół i jego instytucjonalni przedstawiciele są określani wlasnie biskupami. To raz. Dwa to kwestia kultury tytulować i z szacunkiem zwracac sie do przedstawicieli roznych denominacji. Trzy to proszę doczytać coś o teologii powszechnego kapłaństwa w protestantyzmie. Będzie Pan wiedział że biskup to urząd. Już nie mówiąc o tym że portal ten czytają nie tylko katolicy.
TY
~T Y
7 lutego 2025, 17:53
Czlowieku, ty znowu ad personam a nie ad meritum... czy jego tytulatura jest wazniejsza od tego CO powiedzial...? Cedzisz komara a przepuszczasz wielblada...