Papieskie odpowiedzi na pytania więźniów
Szefowa resortu, minister Paola Severino, przytoczyła w mowie powitalnej słowa z listu bożonarodzeniowego jednego z więźniów, w którym były wyrazy zarówno rozpaczy, jak i nadziei płynącej z chrześcijańskiej wiary. Z kolei kapelan zakładu Rebibbia, ks. Pier Sandro Spriano mówił o papieskiej wizycie, jako o spełnionym marzeniu, wyrażając nadzieję, że wydarzenie to wzbudzi wśród 1700 osadzonych pragnienie pojednania i odnowy życia.
Ojciec Święty przypomniał więźniom, że jego spotkanie z nimi jest gestem publicznym, który ma być znakiem także dla rządzących i ponoszących odpowiedzialność za sytuację w zakładach karnych Italii. Więzienie - zdaniem Papieża - ma być znakiem nie tylko sprawiedliwości, ale przede wszystkim odnowy szacunku dla godności człowieka i jego powołania. Z drugiej strony jest to gest naśladujący Chrystusa, który w czasie sądu ostatecznego rozlicza człowieka ze stosunku do bliźniego. Sam Pan identyfikuje się ze skazanym i oczekuje na odwiedziny za kratami. Istotne znaczenie ma również modlitwa za więźniów, by mogli pojednani wrócić do swych rodzin i do społeczeństwa.
Niektóre z pytań były raczej refleksjami, którymi więźniowie dzielili się z Papieżem. Przedstawiciel chorych z oddziału szpitalnego mówił, że często odnosząc się do więźniów używa się języka pełnego wrogości, którą chciałoby się wyeliminować ich ze społeczeństwa. W ten sposób pozbawia się ich nie tylko wolności, ale i godności. Benedykt XVI odpowiadając na to pytanie przyznał w tym kontekście, że nie lepiej mówi się i o Papieżu, ale takie postawy nie powinny zniechęcać. Każdy bowiem człowiek w swej kruchości i słabości może upaść i należy pomóc mu się podnieść, ponieważ Bóg pragnie, by wszyscy zmierzali ku Niemu.
W kolejnym pytaniu pojawił się problem potrzeby udziału drugiego człowieka w rozgrzeszeniu win. Czy konieczne jest rozgrzeszenie udzielane przez kapłana, skoro przebaczającym rzeczywiście jest Bóg? - zapytał jeden ze skazanych. Benedykt XVI odparł, że człowiek uznający swój błąd, motywowany miłością Boga, a nie tylko chęcią uniknięcia kary, zawsze otrzymuje Boże przebaczenie. Grzech jednak nie jest tylko sprawą osobistą, indywidualną, między mną a Bogiem.
"Grzech ma zawsze wymiar społeczny, horyzontalny - wyjaśnił Papież. - Przez grzech osobisty, nawet nikomu nieznany, niszczona jest wspólnota Kościoła, zbrukana jest kościelna komunia i człowieczeństwo. Ten wymiar grzechu godzi nie tylko w Boga, ale i we wspólnotę. Wymaga więc sakramentu, wielkiego daru, dzięki któremu mogę w spowiedzi uwolnić się od winy oraz otrzymać przebaczenie przywracające pełną przynależność do wspólnoty żywego Kościoła, Ciała Chrystusa. Konieczne jest tu rozgrzeszenie ze strony kapłana. Sakrament ten nie jest jednak jakimś narzuceniem ograniczającym Boże przebaczenie, ale przeciwnie, jest wyrazem Bożej dobroci, ponieważ w konkretny sposób we wspólnocie Kościoła otrzymuję przebaczenie i mogę rozpocząć od nowa".
Z kolei Afrykańczyk pochodzący z Beninu zapytał Ojca Świętego, czy nie jest przypadkiem tak, że Bóg wysłuchuje modlitwy bogatych i możnych, ludzi bez wiary, a nie tych, którzy umierają z powodu biedy i przemocy. Benedykt XVI w odpowiedzi zwrócił uwagę, że posiadanie bogactwa materialnego oddala nas od nas samych i od Boga, pozbawiając zarazem prawdziwej radości.
"Posiadając masę rzeczy, oddalamy się coraz bardziej od samych siebie i od podstawowego doświadczenia, że Bóg istnieje i że jest mi bliski - stwierdził Papież. - Dlatego powiedziałbym, że posiadanie wielu rzeczy i władzy nie czyni nas szczęśliwymi. To nie jest największy z darów. Może to być również rzecz negatywna, uniemożliwiająca autentyczne życie. Boże kryteria są różne od naszych. Bóg także ubogim daje radość, poznanie jego obecności, poczucie, że jest blisko także w cierpieniach, trudnościach. Zarazem wzywa nas, byśmy zrobili co się da, by wydobyć się z tych ciemności chorób i biedy".
Śladem papieskiej wizyty w rzymskim zakładzie karnym pozostał pobłogosławiony przez niego cyprys.
Skomentuj artykuł