Pisanie (ludzkich) listów grozi porozumieniem
„Dialogi w połowie drogi” – odcinek 60. Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ poruszają tematykę trzech listów, dotyczących kwestii dialogu Kościoła z osobami w tymże Kościele zranionymi. Z uznaniem mówią o treści i stylu listu wysłanego przez grupę skrzywdzonych do Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski, a jednocześnie bardzo pozytywnie oceniają odpowiedź biskupów, zaznaczając jednak, że długie, ponadmiesięczne milczenie w tej sprawie było dla skrzywdzonych upokarzające. Autorzy podcastu wspominają też o liście napisanym „w obronie biskupów”.
List skrzywdzonych do biskupów, choć zdecydowany i kategoryczny w swej wymowie – jest bardzo ludzki; zanim nadeszła długo (zbyt długo!) oczekiwana odpowiedź biskupów, w przestrzeni publicznej pojawił się drugi list. Jego autorami była grupa katolickich intelektualistów, a jego treść – choć nawiązuje do listu skrzywdzonych – zupełnie ich pomija; na szczęście został upubliczniony jeszcze trzeci list, czyli odpowiedź na list skrzywdzonych, autorstwa Rady Stałej KEP, napisany – wreszcie! – z wrażliwością, zawierający słowo „przepraszamy”.
ES: Witamy serdecznie Ewa Skrabacz...
WZ: I Wojciech Ziółek.
ES: I listy, bo to one będą dzisiaj w centrum, bo choć technologia spycha nas w stronę elektronicznych form kontaktu, to ludzie listy wciąż piszą.
WZ: Piszą również listy otwarte i o takich listach chcemy dzisiaj porozmawiać. O liście osób skrzywdzonych do Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski to list pierwszy. List drugi...
ES: To niestety nie odpowiedź na ten list.
WZ: Tylko list w obronie biskupów, napisany przez grupę ludzi związanych z Kościołem, intelektualistów katolickich. I list trzeci, który jest odpowiedzią Rady Stałej Episkopatu Polski na ten list pierwszy.
Pierwszy list od osób skrzywdzonych
ES: Powiedziałam, że ludzie listy piszą. I rzeczywiście, kiedy czytałam ten pierwszy list, który 13 maja przez grupę osób skrzywdzonych wykorzystaniem seksualnym w Kościele, został skierowany do Rady Stałej, podpisany między innymi przez Tośkę Szewczyk, Roberta Fidurę, czy Jakuba Pankowiaka. Ten list jest naprawdę bardzo ludzki. W nim słychać ludzki język, bardzo ludzkie emocje i ludzkie prośby. Sygnatariusze, i to jest ponad 40 osób, zaczynają „Drodzy Bracia w Chrystusie”, tak zwracają się do biskupów i piszą, że jako osoby skrzywdzone Kościele wyrażają rozczarowanie i złość sprawami opisanymi przez redaktora Nosowskiego w artykule: „’Czy ksiądz biskup mógłby w końcu usłyszeć mój głos?’, pytania do abp. Tadeusza Wojdy”. W tym liście załączone są postulaty.
WZ: I to postulaty takie, o których redaktor Krzyżak na naszym Deonie napisał, że właściwie wszystkie są do załatwienia od ręki, oprócz pierwszego, czyli tego czasowego zawieszenia arcybiskupa Wojdy.
ES: W sprawowaniu funkcji przewodniczącego episkopatu, na czas wyjaśnienia spraw związanych z wykorzystywaniem w jego diecezji.
WZ: Tak jest.
ES: Tam zgłaszane są jakieś wątpliwości. Skrzywdzeni postulują, żeby tak to rozwiązać na ten czas. Wszystkie pozostałe dotyczą: spotkania, listu do Stolicy Apostolskiej, rzeczy naprawdę do załatwienia.
WZ: Rzecznik osób skrzywdzonych, żeby był, itd. Ogólnie chodzi o podmiotowość. Traktujcie nas jako partnerów, zacznijcie z nami rozmawiać, nie uważajcie nas, jak tam jest napisane, za przedmiot duszpasterskiej troski.
ES: Ludzkie emocje, ludzki język. Ten list, niestety, nie doczekał się odpowiedzi bezpośrednio. Biskupi w ogóle nie zareagowali.
WZ: Dlatego został upubliczniony, dlatego że powiedziano, że jeżeli po siedmiu dniach nie będzie żadnej reakcji, to my go upublicznimy. Dlatego właśnie dowiedzieliśmy się i my. Ale powiem, że Bogu dzięki, ale to jeszcze potem.
ES: Tak jest. Ale dopowiem, że jeżeli mnie bolał brak odpowiedzi, jeśli Ciebie bolało milczenie biskupów, to co musieli czuć podpisani pod tym listem? Ta podmiotowość została tu naprawdę zlekceważona, można by powiedzieć, bardzo mocno.
WZ: Tak, to było upokarzające.
Drugi list „w obronie...”
ES: Brak odpowiedzi. I niestety, nawet po upublicznieniu tego listu, wciąż była cisza. Na tę odpowiedź Rady Stałej musieliśmy zaczekać niemalże miesiąc, ale po drodze pojawił się kolejny list, niejako w nawiązaniu do tego pierwszego, ale zdecydowanie ponad głowami skrzywdzonych.
WZ: W nim nie było żadnego słowa skierowanego do skrzywdzonych. Był to list nazwany: „W obronie biskupów”. I oczywiście każdy ma prawo do pisania jakichkolwiek listów, ale styl, w którym broniono biskupów przez tychże intelektualistów katolickich był taki, że jeżeli ja miałbym go skomentować, to... Wiesz, jak bliska mi jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Dzięki niej żyję, dzięki niej jestem nadal księdzem itd. Otóż, w tejże przypowieści obok zranionego człowieka przechodzi kapłan i przechodzi lewita. I obaj mijają go, nie zajmując się nim w ogóle, przechodzą obok. I jest to [napisane], żeby pokazać, że właśnie ani prawo samo, ani sam kult nie zbawiają. To jest takie chłodne traktowanie. Otóż ten drugi list w tejże przypowieści to byłby głos patrzących na tę scenę ludzi, którzy mówią: „i bardzo dobrze, że minęli, i bardzo dobrze. Widocznie tak uważają za słuszne. Jeżeli kapłan mija, to widocznie ma rację do tego”.
ES: Tak jest.
WZ: „Jeżeli lewita mija i się nie zajmuje, to widocznie tak powinno być”.
ES: To ja to zilustruję fragmentami. Bo w tym liście rzeczywiście pojawiają się takie sformułowania o ‘absurdalnym ataku na przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, zmierzającego do obezwładnienia Kościoła’. I styl porównany jest do ‘znanych z przeszłości aktów walki z Kościołem’. Czyli nawiązanie do tego, co działo się w PRL-u, do tego, jak był atakowany Kościół. I skrzywdzonych stawia się tutaj po tej stronie. Powiedzieć, że to jest nieludzkie, a do nich jednocześnie nie pada tam żadne słowo. Oni nie są nawet przedmiotem żadnej troski. Oni w tym liście nie istnieją, a właściwie zaocznie są obarczani odpowiedzialnością za koszmarne sprawy. Nieludzkie.
WZ: Refrenem są słowa: ‘prosimy o przypomnienie całemu Ludowi Bożemu’, itd.
ES: Na szczęście na tym nie kończymy.
Pierwsze ‘jaskółki’ i trzeci list
WZ: Tak jest. Na szczęście był i jest trzeci list, czyli odpowiedź Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski. A przed nim dwie jaskółki, czyli króciutki list biskupa Muskusa mówiący: „proszę mnie nie bronić w ten sposób, bo ja się nie czuję atakowany przez osoby skrzywdzone...”
ES: I upominający się właśnie o ich podmiotowość również.
WZ: Tak, a potem w bardzo podobnym tonie króciutki list abp. Galbasa.
ES: Dziękujemy za list, odpowiemy itd. No właśnie, taki ludzki gest na tym etapie stosowny. A tydzień temu, 11 czerwca, doczekaliśmy się wreszcie, mówię my, ale przede wszystkim sygnatariusze tego pierwszego listu, odpowiedzi od Rady Stałej Konferencji Episkopatu. Była zapowiedź, że na tym posiedzeniu, które było w poprzednim tygodniu, będzie podejmowana ta sprawa. Ale drżeliśmy przez kilka dni, bo minął poniedziałek, minął wtorek i nie było żadnego znaku, że coś takiego się zdarzyło. I właściwie trochę byliśmy w sytuacji...
WZ: Była zapowiedź, że zajmiemy się różnymi sprawami, prawda?
ES: Ale nie było konkretu. W środę upubliczniono list, który został napisany właśnie dzień wcześniej, we wtorek i został przesłany do skrzywdzonych.
WZ: No i? Powiedz.
ES: I powiem, no chciałabym powiedzieć, że warto było czekać, choć nie, bo biskupi nie powinni tak długo zwlekać. Ale ze wzruszeniem czytałam ten list, myśląc sobie o tym, że tak, właśnie tak chcę, żeby mój Kościół dialogował, spotykał się ze skrzywdzonymi, żeby to był głos moich biskupów. Bardzo tak.
WZ: Bardzo tak. Bardzo się tym listem wzruszyłem, ucieszyłem, ale jeszcze o wiele bardziej, i to myślę nikomu nie powinno uciec, bardzo doceniłem działanie i ten pierwszy list skrzywdzonych, i ich nieustępliwość, i ich klasę, i ich cierpliwość, i ich prawdziwą miłość do człowieka, do Kościoła i do Pana Boga. Tak, to jest właśnie to.
ES: Rozumiem, że nawiązujesz do tego w kontekście ich reakcji na odpowiedź biskupów. Wyczekaną po miesiącu i tak dalej. Bo powiedzmy od razu, jak zawsze w takiej sytuacji pojawiają się różne komentarze. I tradycyjnie pojawiły się komentarze wszelkiej maści komentatorów: a dlaczego spotkanie ma być tak późno, bo w listopadzie, a dlaczego tylko jedno, a to źle i tamto niedobrze. A skrzywdzeni odpowiedzieli?
WZ: A skrzywdzeni odpowiedzieli z wielką klasą i z wielkim szacunkiem. I oczywiście te reakcje doceniam i zaraz o niej powiem. Ale chcę im podziękować za to, że to oni sprawili, że ten trzeci list się pojawił. Bez ich działania trzeciego listu by nie było.
ES: To prawda. Nie byłoby tej reakcji biskupów, gdyby też właśnie to, co powiedziałeś. Styl i sposób w jaki skrzywdzeni upominają się o swoje prawa. Oni nie pikietują pod kuriami, podburzając wszelkiej maści środowiska, żeby tylko zrobić zamieszanie. I krzykliwą, hałaśliwą otoczkę. Oni naprawdę upominają się o to, co jest fundamentalne i robią to w niezwykły sposób.
WZ: Wzruszające są słowa biskupów, ale wzruszająca jest właśnie ta nieustępliwość i ten szacunek, i prawdziwa miłość do Kościoła w wykonaniu osób skrzywdzonych.
ES: I powiedziałabym też, że styl odpowiedzi biskupów, jeszcze raz to powtórzę, nareszcie bardzo ludzki, nareszcie poruszający i bliski. I z nadzieją właśnie na spotkanie. On jest owocem tej nieustępliwości. Niejednokrotnie słyszymy o tych wątpliwościach, które mają ludzie w Kościele, że to są ataki na Kościół. Z lęku, różnie to oceniamy. Ale naprawdę, jeśli przyjrzymy się temu, co i jak robią skrzywdzeni i jakie owoce to daje, a ten list biskupów jest owocem ich postawy, to naprawdę po owocach poznajemy, że to jest dobre.
WZ: Właśnie. I jako jeden bardzo dojrzały owoc. Reakcja pana Pankowiaka, tweet pana Pankowiaka, króciuteńki: „W pewnym miejscu widziałem taki tekst. Dialog grozi zrozumieniem. Wierzę, że tak jest”. W podobnym tonie wypowiedział się pan Fidura. I niech to będzie komentarzem, takim kończącym komentarzem również z naszej strony, w tym podcaście, który nazywa się ‘Dialogi w połowie drogi’. Niech to będzie takim komentarzem i prognozą, i życzeniem.
ES: Nadzieją wyrażoną.
WZ: Tak, że ‘dialog grozi zrozumieniem’.
ES: Bo być może na tym etapie jeszcze wiele nie mamy. Ktoś powie, że to tylko słowa na razie. Ale nadzieję, którą niosą ze sobą te słowa, myślę, że warto pielęgnować. I ten dialog jest szansą, że z tego coś realnego się urodzi.
WZ: Wszystko zaczyna się od spotkania. Wszystko zaczyna się od dialogu.
Skomentuj artykuł