Polacy mieszkający w Wenezueli uczcili w Caracas Boże Narodzenie
Jak co roku, od ponad 60 lat, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia Polacy z Caracas i innych miast Wenezueli uczestniczyli w uroczystej Mszy św. odprawionej w języku polskim w kaplicy szkoły La Consolación.
Spotkanie takie jest dla wielu bardzo często jedyną okazją do zebrania się w polskim gronie, wysłuchania Słowa Bożego w języku ojczystym, zrobienia pamiątkowych zdjęć, pozwala porozmawiać po polsku tym, którzy władają tym językiem lub przynajmniej posłuchać jego brzmienia przez tych, którzy urodzeni poza Polską, znają jedynie kilka podstawowych słów.
Dlatego też Stowarzyszenie Polaków w Wenezueli, które wraz z ambasadą RP współorganizuje tę Mszę św., zabiega o to, aby była ona sprawowana nie po hiszpańsku, ale po polsku.
Do kaplicy La Consolación, jak do Betlejem, przybyli Polacy zarówno ze stolicy, jak i z miejscowości, oddalonych nieraz o kilka godzin jazdy samochodem. Były wśród nich lekarka Agnes Skorupiński, która wraz z mężem Wenezuelczykiem i trójką małych dzieci, w tym 7-miesięczną Katarzynką, przyjechała z odległej o 150 km Valencii oraz Ludmila Choma, której rodzice urodzili się w Bieszczadach a która z synem, synową i wnukiem przebyła ponad 360 km z Barquisimeto na zachodzie kraju, aby stawić się punktualnie na polskiej Mszy rozpoczętej zwyczajowo o godzinie 11.00.
W tym roku Mszę św. celebrował pallotyn o. Dawid Dziedzic, który od ponad roku pracuje w parafii w Guarenas (60 km od Caracas). Zastąpił on wieloletniego kapelana miejscowej Polonii, salezjanina ks. Ryszarda Urbańskiego, który po 50 latach posługi kapłańskiej w Wenezueli powrócił do Polski.
W kazaniu ks. Dziedzic przypomniał o pięknych polskich tradycjach wigilijnych i świątecznych. Podkreślił, że Wigilia i Boże Narodzenie to nie tyle zakupy, ile przede wszystkim Jezus, który przychodzi każdego roku, aby odnowić stosunki międzyludzkie - w rodzinie i w społeczeństwie. - Tak często trudzimy się, żeby zarobić pieniądze lub zrobić karierę, a tak rzadko staramy się odnowić relacje z ludźmi, zrobić pierwszy krok do tych, od których się oddaliliśmy lub oni od nas się oddalili. Po to jest właśnie Boże Narodzenie, aby szczerze podzielić się opłatkiem, z miłością ze sobą rozmawiać, przyjąć Jezusa i poczuć Jego błogosławieństwo - powiedział kaznodzieja.
Po Mszy rozmowom nie było końca. Tradycyjnie pozowano do zdjęć, w tym do grupowego przy żłóbku Nowo Narodzonego. Chociaż nie było śniegu, polskich kolędników, choinki ani polskich potraw, to jednak było to Boże Narodzenie po polsku.
Okazją do następnej wspólnej modlitwy i rozmów po polsku będzie dopiero Wielka Niedziela - zostanie wtedy odprawiona Msza św. rezurekcyjna, połączona ze święceniem pokarmów.
Skomentuj artykuł