Prawosławni domagają się zwrotu majątku
W kilku parafiach prawosławnych stolicy Rosji odbyły się wczoraj protesty w związku z trudnościami z odzyskaniem majątku kościelnego zrabowanego w okresie dyktatury komunistycznej oraz uzyskaniem pozwoleń na budowę nowych świątyń. Dzieje się tak pomimo, iż prezydent Miedwiediew podpisał uchwaloną przez Dumę Państwową ustawę o zwrocie mienia kościelnego.
Entuzjazm władz państwowych i kościelnych z powodu dobrych wzajemnych stosunków czasami nie znajduje potwierdzenia na niższych szczeblach. Jednym z przykładów jest cerkiew Zbawiciela Miłosiernego w Moskwie, należąca niegdyś do monasteru Skorbiaszczieńskiego (Frasobliwego). Budynek sakralny od wielu lat zajmuje Instytut Naukowy, którego jedyną formą działalności jest wynajmowanie pomieszczeń różnym firmom. Muzeum Historyczne Moskwy odmawia Kościołowi zwrotu świątyni św. Jana Teologa (Ewangelisty) przy Nowym Placu i nie chce przeprowadzić się do proponowanych, nowych budynków. Problemy mają parafie pragnące wybudować nowe cerkwie. W dzielnicach Otradnoje i Kurkino odbyły się demonstracje, w których wierni trzymając w rękach ikony domagali się od władz samorządowych zgody na budowę świątyń. Akcję protestu, podobną do tej, kiedy katolicy próbowali odzyskać na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku katedrę Niepokalanego Poczęcia, zorganizowali aktywiści parafialni z parafii Zbawiciela Miłosiernego.
Wśród wiernych rosyjskiego prawosławia są tacy, którzy uważają, że prawo o zwrocie mienia kościelnego, traktowane przez niektórych jako ustępstwo państwa wobec Kościoła, pozostaje na papierze. Po odzyskaniu budynków sakralnych, bardzo często potwornie zdewastowanych, Kościół zobowiązany zostanie do ich wyremontowania. Na to będą potrzebne ogromne środki materialne, których najczęściej niedawno odrodzone wspólnoty parafialne nie posiadają.
Jeden z obserwatorów życia kościelnego w Rosji napisał: „Być może problem polega na tym, że wbrew sobie samemu, nie można lekceważyć rosnącego w siłę Kościoła. Nie ma dziś w Rosji polityków nastawionych wobec religii otwarcie wrogo. Nawet komuniści zaczęli być religijni, a co powiedzieć o pozostałych. Dlatego zastosowano inny wybieg makiaweliczny. W rzeczy samej posłużenie się dawną tradycją - dać więcej niż można udźwignąć, zaproponować obciążenie wyglądające na dobroczynność. Czy nie stanie się to dla Kościoła „ koniem trojańskim”?.
Skomentuj artykuł