Rodzina to nie problem, to szansa!

Depositphoto

Jesteśmy dzisiaj coraz bardziej zatomizowani, więzi między ludźmi są słabsze, a w konsekwencji mamy coraz mniej wsparcia w życiu uczuciowym i rodzinnym. Wszystko zdaje się być tymczasowe, ulotne, oparte o jednostkowe pragnienia. Znacznie trudniej jest budować trwałe więzi małżeńskie i myśleć o rodzinie. Zarówno małżeństwo jak i rodzina to dla wielu duże wyzwanie. Dla wspólnoty Kościoła także. Co możemy z tym zrobić?

W marcu tego roku rozpoczęliśmy Rok Rodziny Amoris Laetitia, którego zwieńczeniem będzie przyszłoroczne Światowe Spotkanie Rodzin w Rzymie. Jego osnową jest posynodalna Adhortacja Papieża Franciszka zatytułowana „Radość miłości – Amoris Laetitia”. Jej tekst jest zebraniem kilkuletniej refleksji Kościoła i Synodu nt. Rodziny, czyli drogi, jaka została podjęta przez Papieża na początku jego pontyfikatu. Treść dosyć obszernej adhortacji w zamierzeniu, ma wyzwolić troskę o jak najlepsze życie rodziny. Franciszek ma nadzieję, że ta lektura będzie dla wszystkich okazją do „troszczenia się z miłością o życie rodzin”. One bowiem nie są problemem, ale przede wszystkim szansą.

Małżeństwo i rodzina przeżywają wiele, różnego rodzaju trudności i kryzysów. Wg danych GUS w Polsce w 2019 roku (to ostatnie dane niezaburzone pandemią) zawarto ponad 183 tys. małżeństw. Związków sakramentalnych jest w tej liczbie około 60%. Coraz starsi są też nowożeńcy. Systematycznie rośnie liczba rozpadających się związków, co w oczywisty sposób komplikuje sytuację rodzinną i kościelną wielu par. W 2019 roku rozpadło się ponad 50 tys. małżeństw. Rośnie też liczba dzieci, które rodzą się w związkach pozamałżeńskich. W 2019 roku było ich ponad 25%.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest zapewne wiele. Franciszek w swojej diagnozie w „Amoris laetizia” mówi np. o zmianach antropologiczno-kulturowych w dzisiejszym świecie, które sprawiają, że jesteśmy coraz bardziej zatomizowani, więzi między ludźmi są słabsze, a w konsekwencji mamy coraz mniej wsparcia w życiu uczuciowym i rodzinnym.

DEON.PL POLECA

Prawie 30 lat temu, tuż po moich święceniach kapłańskich, w ramach studiów pojechałem do Londynu. Tam spotkałem mojego rówieśnika, pochodzącego z Indii młodego człowieka, który był pastorem protestanckim. I on mi powiedział, że jego małżeństwo było aranżowane przez jego rodziców. Jak wyznał: „moi rodzice pokazali mi przed ślubem zdjęcie przyszłej żony, choć nie musieli tego robić”. Po raz pierwszy nowożeńcy spotkali się osobiście na ślubnym kobiercu, ale on dodał: „ja kocham moją żonę, jesteśmy szczęśliwi, w naszych rodzinach mamy duże oparcie”. Mieli wtedy jednego syna. Przyznam, że byłem tym mocno zdziwiony, bo wydawało mi się, że w naszych czasach to się już nie zdarza. Oczywiście, to nie jest coś do czego można i trzeba teraz wrócić w naszej obecnej sytuacji społecznej.

DepositphotoŚwiadczy to jednak o tym, że „wybujały indywidualizm” naszych czasów może prowadzić do negatywnych konsekwencji. Coraz trudniej dzisiaj zaryzykować, trudniej „poświęcić się dla czegoś”. Wszystko zdaje się być tymczasowe, ulotne, oparte o jednostkowe pragnienia. Jesteśmy tak bardzo skoncentrowani na sobie, na swoich indywidualnych odczuciach, że nie przyjmujemy punktu widzenia innych czy czegoś, co by wymagało wysiłku lub ofiary.

Do tych zmian na poziomie kulturowym dochodzi także wiele czynników politycznych, które wpływają negatywnie na związki małżeńskie. W wielu krajach świata dochodzi do przedefiniowania znaczenia instytucji typu małżeńskiego. Promuje się wiele alternatywnych rodzajów więzi. Wszystko jest jakby podporządkowane autonomicznej woli jednostki. Następuje swego rodzaju prawna „dekonstrukcja małżeństwa i rodziny”.

Amoris laetitia mówi także o niedociągnięciach czy wręcz błędach Kościoła. Wiele propozycji duszpasterskich jest zbyt abstrakcyjnych, nie dostosowanych do dzisiejszych warunków i wyzwań. Zbyt wielki nacisk kładziono też na kwestie doktrynalne, na przestrzeganie norm. Zabrakło odpowiedniej formacji sumienia, a narzucanie zasad prowadziło niemalże do chęci zastąpienia go zewnętrzną poprawnością.

Stąd potrzeba „nawrócenia misyjnego”. Nie chodzi bowiem o teoretyczną wiedzę i zewnętrzne dostosowanie się do doktryny. Chodzi o odkrycie, że religia, Ewangelia jest autentycznym źródłem zaspokajającym najgłębsze pragnienia człowieka. W Roku Rodziny to jest także wyzwanie dla nas.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Rodzina to nie problem, to szansa!
Komentarze (2)
KP
~Karolina Pieńczak
5 września 2021, 11:48
świetne podejście do siebie i do innych
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 września 2021, 09:58
Aranżowanie małżeństw nie jest znowu takie rzadkie, a nawet, gdy ludzie sami wybierają bez zewnętrznego bodźca to i tak w kręgu pewnych środowiskowych lub społecznych ograniczeń. Praktycznie nie spotyka się trwałych związków między robotnikiem budowlanym a lekarką czy hydraulikiem a prezeską banku. Spotyka się małżeństwa szefa jakiejś korporacji z modelką czy aktorką, zwykle z dużą różnicą wieku, ale to sezonowe związki. Jeszcze w latach 90. na Podhalu było nie do pomyślenia, aby żenić się spoza kręgu środowiskowego. Kto tak robił, musiał się z Podhala wynieść. Nawet osoby po studiach żeniły się w obrębie rodów z podobnymi osobami pod względem wykształcenia. Chodziło o światopogląd, podejście do życia, wartości i wychowanie. Te rodziny są trwałe. Inne niestety się rozpadły. Niestety dzisiaj praktycznie tego nie ma- zbyt dużo "warszawki" zjechało na Podhale i obyczaje uległy zmianie.