Rzecznik KEP: biskupi z Polski i Ukrainy podpiszą oświadczenie o przebaczeniu i pojednaniu
Kościoły łaciński i greckokatolicki zdecydowały, by przeprowadzić pielgrzymkę pojednania, która rozpocznie się podpisaniem wspólnego oświadczenia o pojednaniu i przebaczeniu - powiedział rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszek Gęsiak.
Rzecznik KEP zaznaczył, że kościelne obchody 80. rocznicy tragedii wołyńskiej rozpoczną się w piątek w Warszawie, a zakończą w niedzielę w Łucku, w Ukrainie.
- Kościoły łaciński i greckokatolicki zdecydowały, by przygotować i przeprowadzić pielgrzymkę pojednania, która rozpocznie się podpisaniem wspólnego oświadczenia o pojednaniu i przebaczeniu - poinformował.
Wyjaśnił, że w piątek o godz. 11.00 w archikatedrze warszawskiej odbędzie się nabożeństwo Słowa, w którym uczestniczyć będą m.in. przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki i arcybiskup większy kijowsko-halicki, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp Światosław Szewczuk.
Podczas nabożeństwa zostanie podpisane wspólne oświadczenie „Przebaczenie i pojednanie”, po którym nastąpi przekazanie sobie znaku pokoju i odmówienie modlitwy „Ojcze Nasz”.
Po zakończeniu nabożeństwa o godz. 12.30 abp Gądecki i abp Szewczuk wezmą udział w konferencji prasowej w Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej.
Rzecznik dodał, że po zakończeniu uroczystości w Warszawie delegacje obu Kościołów udadzą się do Ukrainy do wsi Parośla w obwodzie rówieńskim. - Tam, przy jednej z mogił, gdzie pochowane są ofiary tragedii wołyńskiej, o godz. 11.00 czasu lokalnego, zostanie odprawiona msza św. polowa, której przewodniczyć będzie przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki - mówił.
Poinformował, że w niedzielę 9 lipca o godz. 11.00 w katedrze św. Apostołów Piotra i Pawła w Łucku odprawiona zostanie msza św. żałobna, której będzie przewodniczył nuncjusz apostolski w Ukrainie abp Visvaldas Kulbokas. We mszy św. uczestniczyć będą abp Światosław Szewczuk, abp Stanisław Gądecki i przewodniczący Konferencji Episkopatu Ukrainy bp Witalij Skomarowski. Udział w niej zapowiedzieli również metropolita kijowski i zwierzchnik Prawosławnego Kościoła Ukrainy Epifaniusz. Po mszy św. zostanie podpisany wspólny dokument wszystkich Kościołów katolickich reprezentowanych w Ukrainie.
- Mamy w naszej historii polsko-ukraińskiej trudne momenty. Jednym z nich są wydarzenia wołyńskie. Jednak dla chrześcijan, którzy chcą patrzeć na swoją historię przez pryzmat Ewangelii ważne jest, by po każdej tragedii i bólu nastąpiły dialog, pojednanie i wyjaśnienie trudnych spraw - mówił ks. Gęsiak.
Przypomniał, że proces polsko-ukraińskiego pojednania zapoczątkowały m.in. działania kard. Karola Wojtyły jako metropolity krakowskiego, które następnie kontynuował jako papież Jan Paweł II.
- To właśnie dzięki jego działaniom dzisiaj relacje między Polakami i Ukraińcami, a także między Kościołami łacińskim i greckokatolickim, są znacznie lepsze i weszły w nową fazę - podkreślił.
Rzecznik Episkopatu przyznał, że relacje te „wymagają dalszego dialogu i szukania dróg porozumienia”. - Poza uznaniem winy, te wzajemne relacje wymagają także przebaczenia. Bo jeżeli jesteśmy chrześcijanami, to na przebaczenie i pojednanie nigdy nie jest za wcześnie. Musimy tego przebaczenia szukać, skierować wszystkie nasze wysiłki w stronę pojednania - ocenił.
Jak zastrzegł, „kiedy otwarte zostaną drogi pojednania, być może łatwiej będzie rozwiązać problemy od strony historycznej”.
Zbrodnia w Parośli w powiecie sarneńskim była pierwszym atakiem oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na polską wieś. Uznawana jest za początek ludobójstwa na Polakach, nazywanego rzezią wołyńską. Masowego mordu dokonano 9 lutego 1943 r., kilka tygodni po podjęciu decyzji o rozpoczęciu mobilizacji sił UPA.
Oddział "Dowbeszki-Korobki" dowodzony przez Hryhorija Perehijniaka wszedł do Parośli przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Mieszkańców przekonano, by położyli się na podłodze w swoich domach i pozwolili się związać. Dzięki temu mieliby uniknąć podejrzenia i zemsty Niemców za „dobrowolne” goszczenie i karmienie partyzantów. Związanych Polaków zamordowano siekierami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Z rzezi ocalało 12 rannych osób. Najmłodsza z ofiar zbrodni w Parośli miała kilkanaście miesięcy.
- Ocknąłem się po jakimś czasie, głowa mnie bolała. To cud, że nie zacząłem jęczeć, bo oni jeszcze byli w domu. Czekałem, byłem sparaliżowany strachem, udawałem nieżywego. Wtedy usłyszałem, jak mama odezwała się płaczliwym głosem. Ukrainiec poszedł, zamachnął się siekierą, rąbnął i zapanowała cisza. Potem trącali nas butem, sprawdzali, czy żyjemy. Nie wiem, jak to się stało, że wytrzymałem, że nie próbowałem uciekać - wspominał jeden z ocalonych, Witold Kołodyński. Masakrę przeżyła także jego młodsza o cztery lata siostra. Wieś nie została spalona, lecz pozostała opustoszała aż do lipca 1943 r. Dopiero wówczas została podpalona, wraz z innymi polskimi miejscowościami. Dziś Paroślę porasta las. Jedynym śladem są prostokątne pagórki w miejscach dawnych zabudowań.
Po odejściu z Parośli oddział Perehijniaka zamordował 15 Polaków w Toptach. Planował również atak na pobliski Wydymer, ale z uderzenia zrezygnowano z powodu nieprzybycia innego oddziału UPA.
Zamordowani zostali pochowani w zbiorowej mogile. Na kurhanie masowej mogiły w 1974 r. miejscowy Ukrainiec Anton Dorofijewicz Kowalczuk wzniósł pamiątkowy krzyż z informacją, że zbrodni dokonali jego rodacy. Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę obok krzyża ustawiono tablicę, na której wymieniono nazwiska wymordowanych rodzin. - Za nimi trudy, za nimi męka… Tym co na zawsze odeszli - Pamięć Święta - głosi upamiętniający ich napis.
Odpowiedzialny za zbrodnię Perehijniak zginął już 22 lutego 1943 r. w Wysocku na Wołyniu w starciu z Niemcami. Była to konsekwencja dokonanego przez niego ataku na posterunek żandarmerii niemieckiej i ich kolaborantów we Włodzimiercu w nocy z 7 na 8 lutego 1943 r.
PAP/dm
Skomentuj artykuł